Autor: Ronald Reng
Wydawnictwo: SQN
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 400
Cena okładkowa: 36.90 zł
Premiera: 18.02.2015
Depresja... Nie jest to dla was pewnie obce, nie mówiące zupełnie nic słowo, umieszczone w słowniku. Tak naprawdę wstydzimy się mówić o depresji, a już przyznać się, że problem ten dotyczy kogoś z bliskiej rodziny czy nawet nas, nie mieści się w głowie. Niestety to, że nie rozmawiamy o depresji, wcale nie oznacza, iż jej tak naprawdę nie ma. Wielkie sławy, sportowcy, gwiazdy kina, którzy śmieją się do widza ze szklanego ekranu, w głębi duszy zmagają się z problemami. Pokryci tonami kosmetyków, ubrani w barwne, drogie stroje, boją się własnego cienia, przeżywają osobiste rozterki: śmierć bliskich, rozwody, kłopoty finansowe.
Jedną z takich osób, był Robert Enke. Utalentowany bramkarz, kochający ojciec, mąż. Po śmierci ukochanej córeczki, nie potrafił poradzić sobie z normalnym życiem. Zaczęły się obawy przed kolejnym dniem, tym co nieznane, nowe. Mężczyzna czasem nie miał nawet siły wstać z łóżka! Każda stracona bramka, nawet nie z jego winy, wywoływała u Enke paraliżujące poczucie winy, bezradności, odpowiedzialności za niepowodzenie drużyny. A przecież stał przed tak wielką szansą... Obietnica gry na mundialu w bramce reprezentacji Niemiec, wydawała się być spełnieniem wszystkich marzeń piłkarza. Niestety nie mógł powiedzieć, że nie radzi sobie z normalnym funkcjonowaniem. On znany bramkarz, syn psychoterapeuty miałby wyjawić światu, że zmaga się z depresją? Samobójstwo Roberta Enke wstrząsnęło całym światem, dotarło nie tylko do fanów sportu, lecz otworzyło oczy wszystkim, na problem depresji.
Książka jest biografią utalentowanego piłkarza, spisaną przez przyjaciela, Rolanda Reng. Nie czytam podobnych dzieł namiętnie, nie pałam wielkim uczuciem do sportu, ale historia tutaj przedstawiona, wstrząsnęła mną do głębi i wywołała strumienie łez. W książce nie znajdziemy tylko i wyłącznie samych faktów na temat Enke. To znakomita, chwytająca za serce opowieść o życiu w chorobie. Dodatkowo "Życie wypuszczone z rąk" urozmaicono fragmentami pamiętnika bramkarza, co mnie ogromnie poruszyło i zobrazowało złożoność problemu. Czytając o myślach samobójczych Enke, jego wątpliwościach na temat dalszego życia, wpadamy w ten cały wir wydarzeń i odpowiednio poznajemy bohatera.
Z książki dowiemy się między innymi, dlaczego Enke płakał podpisując kontrakt z Benficą Lizbona, jak nazywali go znajomi z czasów młodzieńczych, w jaki sposób oświadczył się swej dziewczynie, co czuł gdy śledził na ekranie grę Barcelony, co uważał za swą najmocniejszą stronę. Czytając dzieło, uświadomicie sobie, że depresja Enke nie była widoczna dla postronnego obserwatora. Tylko najbliżsi wiedzieli w jakim stanie jest bramkarz.
Podobną książkę miałam okazję już poznać, była to autobiografia Svena Hannawalda, mojego idola. W przypadku niemieckiego skoczka, wszystko skończyło się dobrze, niestety Enke miał mniej szczęścia. I nawet jeśli nie jesteście fanami piłki nożnej, wcześniej nie słyszeliście o głównym bohaterze "Życia wypuszczonego z rąk", nic nie stoi na przeszkodzie byście nadrobili zaległości w czytaniu. Książka stanowi wartościową, skłaniającą do refleksji pozycję, której nie można odłożyć, po zaznajomieniu się z kilkoma stronami. Zwraca uwagę na problem depresji - choroby uznawanej za obciach i niezbyt trudne do pokonania schorzenie. A kto tak sądzi, żyje w potwornym błędzie!
OCENA
5 / 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz