piątek, 5 czerwca 2020

Dziesięć tysięcy drzwi - Alix E. Harrow


Autor: Alix E. Harrow
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 462
Oprawa: miękka

Opis

W tej zniewalającej, pełnej liryzmu debiutanckiej powieści, której akcja rozgrywa się na początku XX wieku, młoda kobieta odnajduje tajemniczą księgę i wyrusza w fantastyczną podróż ku samopoznaniu.
W ogromnej rezydencji pełnej egzotycznych skarbów, w której upływa jej młodość, January Scaller sama stanowi nie lada osobliwość. Będąc podopieczną bogacza pana Locke’a, ma wrażenie, że niewiele różni się od eksponatów na ścianach jego willi: jest tu wprawdzie otoczona opieką, ale zarazem czuje się ignorowana i kompletnie nie na miejscu.
Wszystko zmienia się, gdy w jej ręce wpada tajemnicza księga – spowita wonią innych światów, kryje w sobie opowieść o sekretnych drzwiach, miłości, przygodzie i niebezpieczeństwie. Każda jej strona przynosi odkrycia z trudem dających się objąć rozumem prawd o tym, czym jest świat. January stopniowo zaczyna też rozumieć, że historia przedstawiona w książce powiązana jest z jej własnym losem.
W tym czarującym debiucie Alix E. Harrow, zachwycającym bogactwem stworzonego świata i wyobraźnią autorki, czytelnik poznaje historię o z pozoru niemożliwych podróżach, niezapomnianej miłości i nieprzemijającej potędze opowieści. Czy odważysz się przekroczyć próg i samodzielnie odkryć magię, która kryje się za drzwiami?

Czy odważysz się przekroczyć kolejne drzwi?

Lubię od czasu do czasu zaglądać na strony ulubionych wydawnictw w poszukiwaniu kolejnych nowości. I tak przeglądając ofertę wydawnictwa Iuvi, mój wzrok przykuła ta książka. Przyznajcie, że wygląda fenomenalnie. Ma cudowną, przepiękną okładkę, która totalnie przyciąga i zachęca do bliższego poznania. Opis na obwolucie również bardzo mnie do takiej nowości przekonał, więc czekałam spokojnie na premierę. Troszkę musiałam poczekać na swój egzemplarz przez wiadomą sytuację, ale wreszcie dotarł. Szybko zabrałam się za nową książkę i... przepadłam kochani na kilka godzin. Obietnica wielu podróży w nieznane, miłości, zadziałała na mnie kusząco. Nie spodziewałam się jakichś cudów, czy lektury do której będę powracała po sto razy w ciągu całego swojego życia. Zaskoczyłam się jednak mile i Dziesięć tysięcy drzwi, klasyfikuję jako ulubioną książkę tego roku. Jest to debiutancka powieść autorki, także również trzeba wziąć to pod uwagę i troszkę milej ją potraktować ;) Uważam jednak, że Harrow i tak radzi sobie doskonale. Sporo pozytywów naczytałam się na temat niniejszej nowości, a i moja opinia nie będzie należała do negatywnych.

Kim jest główna bohaterka Dziesięciu tysięcy drzwi? To niejaka January Scaller, która mieszka w domu nieco dziwacznego pana Locke'a, pracodawcy ojca dziewczyny. Nasza bohaterka nie należy do grzecznych, ciągle daje o sobie znać nie tylko panu Locke'owi, ale także kolejnym opiekunkom. January snuje swą opowieść od momentu, gdy miała siedem lat. To wtedy trafia na tajemnicze przejście do innego świata w postaci... starych drzwi. Od tego momentu życie January totalnie się zmienia. Jednak trudno jest opowiadać o dziwach i magii człowiekowi takiemu jak pan Locke. Mijają lata, ale w głowie naszej bohaterki ciągle jawi się cień szansy na podróż do innego czasu, innej rzeczywistości - oczywiście stara się zachowywać jak dorosła, poważna panna. Wspomnienia z dzieciństwa powracają, gdy po latach natrafia na pewną księgę. Jak ten przedmiot wpłynie na losy naszej bohaterki? Oj, znacząco. Po pewnym czasie January Scaller dochodzi do wniosku, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że ta książka musiała do niej trafić. Dlaczego? Bo jej życie jest związane z historią opowiedzianą na kartach tego tajemniczego znaleziska.   

Technicznie

Akcja powieści toczy się na początku XX wieku. W książce mamy nawiązanie do faktycznych wydarzeń z tamtego okresu, co również tworzy fajny klimat dzieła. Wczuwamy się w opowiadaną historię na maksa - to uwielbiam.
Autorka posługuje się językiem prostym, jednakże lubuję się chyba w długich, a często przydługawych opisach. Mnie to absolutnie nie przeszkadzało, ponieważ potrafi pięknie nakreślać nowy dla mnie świat, umiejętnie przedstawia kolejnych bohaterów, miejsca akcji itp.
Powieść toczy się dwoma torami. Z jednej strony poznajemy opowieść głównej bohaterki, która zwierza nam się niczym pamiętnikowi. Natomiast z drugiej strony otrzymujemy historię uczonego, autora znalezionej przez January książki. To wszystko sprawia, że wcale się nie nudzimy i dłuższe opisy w żaden sposób nam nie przeszkadzają. Są nawet potrzebne, by nie zgubić sensu powieści.

Bohaterów jest tutaj sporo, chociaż oczywiście prym wiedzie January. Na początku troszkę mnie denerwowała swą niesfornością i często głupim zachowaniem. O ile mogłam jej to wybaczyć, gdy była małą dziewczynką, to nastolatce pewne szaleństwa już nie pasują. Potem jakoś się do niej przekonałam i koniec końców naprawdę polubiłam. Jest jeszcze przyjaciel January, Samuel, "opiekunka" Jane, dziwaczny, bogaty pan Locke, wiecznie nieobecny, a następnie zaginiony ojciec. Ach, no i równie niesforny co właścicielka pies Bad. Z takiej palety osobistości każdy z nas może sobie wybrać swojego ulubieńca. Wiadomo, autorka nie była w stanie opisać ich wszystkich bardzo dokładnie, niemniej nie potraktowała żadnej z tych postaci w sposób niewystarczający.

Podsumowując

Przyjemna, lekka, wciągająca i ciepła powieść dla czytelnika w każdym wieku. Tak w skrócie mogłabym scharakteryzować Dziesięć tysięcy drzwi. Akcja nie gna tutaj na łeb na szyję, toczy się spokojnie, niespiesznie, jednak całość niesamowicie angażuje odbiorcę. Podróż przez światy, magia i nieprzesłodzona miłość sprawiają, że każdą stronę czyta się z ogromnym zainteresowaniem. I nawet tocząca się dwutorowo powieść nie sprawia żadnych problemów z odbiorem. Wiemy wszystko, ale też nie jesteśmy w stanie, tak na sto procent, domyślić się zakończenia całej historii. Dziesięć tysięcy drzwi to idealna, wakacyjna lektura. Warto przyjrzeć się jej ciut bliżej, dać szansę, bo naprawdę warto.

piątek, 29 maja 2020

Księżycowe Miasto. Część 2 - Sarah J. Maas [przedpremierowo]



Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 624
Oprawa: miękka

Opis

Bryce Quinlan w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. Traci niemal wszystko, co kochała, gdy w Lunathionie pojawia się nieznany demon siejący spustoszenie. Upadły anioł Hunt Athalar otrzymuje od Gubernatora propozycję nie do odrzucenia – ma pomóc Bryce wytropić złoczyńcę. W zamian odzyska swoją wolność. Bryce i Hunt zagłębiają się w najskrytsze zakamarki miasta. Odkrywają mroczną siłę zagrażającą porządkowi wszechrzeczy oraz znajdują w sobie płomienną pasję, która może wyzwolić ich oboje, jeśli tylko jej na to pozwolą.

Kolejne spotkanie z ulubionymi bohaterami

Obiecywałam wam w poprzednim wpisie, że następna recenzja będzie dotyczyła kolejnego tomu Księżycowego Miasta i proszę, słowa dotrzymuję. Cieszę się ogromnie, że tak szybko, że bez długiego, nawet może rocznego oczekiwania, mogłam poznać następną część Domu Ziemi i Krwi. Dzieło zostało podzielone nie bez przyczyny - było zwyczajnie zbyt grube, by wypuścić je w formie jednego, ogromniastego tomu. Nie dość, że czytałoby się to fatalnie, źle trzymało w dłoni, to i może ekscytacja samą powieścią byłaby mniejsza. Chociaż, na brak wrażeń nie narzekałam i narzekać nie będę. Sarah J. Maas znów mnie zaskoczyła, znów oczarowała, a co najważniejsze, przekonałam się i to dobitnie, że jest według mnie najlepszą autorką książek tego typu. Moje zachwyty w stronę tej twórczyni chyba nigdy nie osłabną. Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jak ogromną wyobraźnią Maas operuje, jak szybko i zręcznie jest w stanie przekonać do siebie czytelnika - nawet takiego nieufnego w stosunku do jakichkolwiek nowości. Wiecie, zdarzają się gagatki, które czytają tylko jeden gatunek książek i ani myślą sięgać po coś innego. Ja, Księżycowym Miastem zachęciłam takiego kogoś do spojrzenia przychylnym okiem na fantastykę. Można? Najwidoczniej tak!

Nie chcę wam zdradzać tutaj zbyt wiele. Nie chcę też psuć niespodzianki i podsuwać wam z fabuły świeżutkie kąski. Przeczytacie, a wszystkiego się dowiecie. Sporo tajemnic zostanie odkrytych, ale nie obawiajcie się, będzie o czym czytać w kolejnych częściach.
Naturalnie, na kartach drugiej części spotykamy starych znajomych z Bryce na czele. Ja bardzo ją polubiłam w pierwszym tomie, więc z uśmiechem na ustach powitałam ulubioną, książkową postać i w drugim. Bryce wraz z archaniołem próbują rozwikłać zagadkę śmierci Daniki. I kiedy wydaja się im, że są blisko celu, że teraz wszystko stanie się jasne, coś zaczyna się komplikować i totalnie gmatwać. Muszą jednak odnaleźć tych, którzy są winni i wymierzyć im odpowiednią karę. Mało tego, pomiędzy naszymi bohaterami coś poważnego zaczyna się dziać. Czy jest to prawdziwa miłość, czy tylko chwilowe zauroczenie?

Technicznie

Niby książkę przeczytałam już jakiś czas temu, niby wiem, jak to wszystko się zakończyło, (o tyle o ile), ale ciągle emocjonalnie nie potrafię się pozbierać. Nawet teraz, gdy piszę recenzję, myśli gdzieś uciekają do tych wydarzeń z Księżycowego Miasta. Miałam to szczęście, że książka dotarła do mnie przed premierą i mogłam sobie na spokojnie, bez poznawania opinii większości, wszystko samodzielnie w głowie poukładać. To, co ze mną zrobiło to dzieło, chyba nie da się wytłumaczyć w prosty sposób. Ja bardzo rzadko tak mocno wczuwam się w książkowe historie. Może wyrosłam, może do części nie dorosłam, a może jakoś nie spotykałam tak wybitnych dzieł? Sama nie wiem. Wiem jednak, że Księżycowe Miasto mnie oczarowało, nie pozwoliło oderwać się od lektury na dłuższy czas. Wykonywałam normalne, domowe czynności, a ciągle gdzieś tam myślałam o książce i tylko marzyłam, by przycupnąć gdzieś w kącie w jej towarzystwie. To było coś doskonałego, coś niesamowicie wciągającego i angażującego czytelnika na całego.

Autorka nie pozwala nam się nudzić. Książka rusza z kopyta już od pierwszej strony, ciągle coś się dzieje, non stop jesteśmy zaskakiwani i oczarowywani. I już myślimy, że wiemy wszystko, że przecież to było tak oczywiste, a tutaj zonk! Maas stara się nas zmylić i co tu dużo ukrywać, no udaje się jej to wykonać. A przecież wszystko zaczynało się tak niewinnie, tak normalnie i standardowo. Sprawy i wątki, które na pierwszy rzut oka nie miały większego znaczenia z biegiem czasu zwiększyły swoją rangę i stały się istotne dla bohaterów. Ci, jak to u Maas, są po prostu nie do podrobienia. Bryce czasami bywa denerwująca, lecz po pewnym czasie wybaczam jej wszystkie słabsze momenty i zwyczajnie podziwiam. Jest trochę zwariowana, a trochę głupiutka - cóż, młodość rządzi się swoimi prawami. Natomiast Hunt to już mistrzostwo świata! Pokochałam tego bohatera całym serduchem i z zapartym tchem śledziłam fajnie rozwijający się wątek miłosny. Da się bez lukru i kolorowej tęczy? No, jak widać się da ;)

Podsumowując

Tak jak wspominałam w poprzedniej recenzji, początkowe strony Księżycowego Miasta nie były dla mnie łatwe. Jednak później nabrałam wprawy, ogarnęłam się w tym całym nowym świecie i już mogłam się skupić tylko i wyłącznie na samej lekturze. Mam również wrażenie, że pierwsza część miała jakieś swoje niedociągnięcia. Natomiast druga to już prawdziwa petarda. Tutaj nie było słabszych momentów, wszystko pasowało do siebie wprost idealnie.
Niech was nie zraża ilość stron powieści. Nie wyobrażam sobie, by mogła być o połowę mniejsza. Cieszę się, bo mogłam dokładnie poznać bohaterów - tych głównych i pobocznych, a następnie wyrobić sobie na ich temat odpowiednią opinię. Wiem też, komu dać szansę na wykazanie się w kolejnych częściach, a kogo baczniej obserwować ;)

Autorka hula tutaj z emocjami. Mną targały zarówno te pozytywne, jak i negatywne. I jeśli chodzi o negatywne, to nie mam tutaj na myśli jakichś wad samej książki. Po prostu do tych drugich zaliczam wściekłość na bohaterów i płacz podczas ckliwszych momentów. Tak, były takie chwile, że łza spłynęła po policzku. Oczywiście pojawił się i czas na delikatny uśmiech. Sarah J. Maas potrafi idealnie operować emocjami, ale jej książki mają też głębszy sens. Spodobał mi się wątek dotyczący przyjaźni. Wiem, w innych powieściach też się zdarza, jednakże tutaj jest taki prawdziwy, piękny i... normalny.
Jestem bardzo ciekawa czym jeszcze Maas nas zaskoczy. W sumie jestem też przekonana, że jej kolejna książka będzie kolejnym hitem. Mam nadzieję, iż na pojawienie się następnego dzieła nie będę musiała zbyt długo czekać.

niedziela, 24 maja 2020

Księżycowe Miasto. Część 1 - Sarah J. Maas

Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 560
Oprawa: miękka 

Opis

 Bryce Quinlan jest dziewczyną, która w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. W świecie pełnym magii, niebezpieczeństw i ognistych romansów poszukuje zemsty!

Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje dla handlarza antyków, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością jaką Lunathion – znane również jako Crescent City – ma do zaoferowania. Ale gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat Bryce.

Nowi bohaterowie, mnóstwo wrażeń 

Jest, wreszcie jest! Nowa książka Sarah J. Maas była dla mnie chyba najbardziej wyczekiwaną premierą tego roku, a przynajmniej maja 2020. Uwielbiam, kocham styl tej autorki, jestem wierną fanką Szklanego tronu, więc nie mogłam się doczekać i odmówić sobie przyjemności poznania kolejnego dziecka autorki. Myślę, że tym, którzy siedzą w fantastyce i na co dzień sięgają po takie książki, Sarah J. Maas nie trzeba będzie przedstawiać i zbytnio zachęcać do poznania kolejnej powieści. Oni doskonale wiedzą, są nawet przekonani, iż następna książka, to następny hit, bestseller, który skradnie serce. Nie ma tutaj jakiegoś szczególnego podziału na wiek - w niniejszej historii odnajdą się zarówno dorośli, jak i młodzież. Lubię takie uniwersalne powieści, gdzie nie trzeba się wstydzić aktualnie czytanej książki, bo nie wypada, bo jesteśmy za starzy itp. Maas łączy pokolenia - to na stówę! A czy nowa seria przypadła mi do gustu? Czy warto było czekać? Taaaak!

 Przenieśmy się do Lunathionm, miasta zwanego inaczej Księżycowym. Tam to bowiem poznamy naszą bohaterkę, Bryce Quinlan. Bryce wiedzie z pozoru normalne życie, pracuje w sklepie z antykami. Jednak kiedy światła zgasną, kiedy zapada noc, dziewczyna szaleje i nie ma nic wspólnego z grzecznymi, ułożonymi pannicami. Bryce jest pół człowiekiem i pół elfem. Brzmi nieźle, prawda? Niestety życie naszej bohaterki nie może być zupełnie normalne, bo chyba my, czytelnicy, zanudzilibyśmy się na śmierć. Wszystko się zmienia w momencie, gdy osoby z najbliższego otoczenia Bryce zostają zamordowani. Niby oskarżony trafia za kraty, lecz nadal pojawiają się nowe ofiary. Dziewczyna postanawia sama rozwikłać tajemnice, bo musi pomścić przyjaciół. Czy dowie się wreszcie kto stoi za tymi okrucieństwami? Dlaczego giną najbliżsi jej sercu? Możecie mi wierzyć, na brak wrażeń i zaskakujących zwrotów akcji nikt narzekać nie powinien. 

Technicznie

Książka nie należy do najcieńszych, ma ponad pięćset stron, jednak dla mnie to ogromna zaleta niniejszego dzieła. Mam więcej do czytania, mogę dokładnie poznać bohaterów i wyrobić sobie na ich temat stosowną opinię. Początek nieco mnie zaskoczył, a nawet przestraszył. Tak, był taki moment. Przez kilkanaście stron, nie mogłam się ogarnąć kto jest kim, kto jest z kim, gdzie mieszka, do jakiej rasy należy itp. Mówię wam, można od tego dostać niezłego hopla. Na szczęście później wszystko się fajnie wyjaśnia i nie komplikuje, więc można oddać się na całego tej przyjemności płynącej z poznawania całej historii. Nie zrażajcie się więc trudnym początkiem tylko brnijcie dalej. 
Autorka już wielokrotnie pogruchotała moje emocje, zaskoczyła, zszokowała i wywołała łzy. W tym przypadku wcale nie było inaczej. Łzy popłynęły i wcale się tego nie wstydzę. Jednak to ciągłe zaskakiwanie czytelnika sprawia, że Księżycowego Miasta totalnie nie można przestać czytać. Mówimy sobie - tylko jeden rozdział i koniec. Akurat! 

Jeszcze nie mogę wyjść z podziwu, jeszcze mam w sobie ogrom emocji, tak ta książka była dobra. Oczywiście ogromna w tym zasługa świetnie skonstruowanych postaci. Bryce, to nie głupiutka gęś zagubiona w swoim świecie. To twarda, nieustępliwa, ale nie idealna dziewczyna - taka jak każda z nas. No, dobra, my nie mamy w sobie krwi elfów, ale przecież każdemu zdarzają się niepowodzenia, każdego życie kopie po tyłku. I nie ma tutaj znaczenia czy jesteśmy Fae, czy zwykłymi śmiertelniczkami. Autorka zręcznie dozuje emocje, operuje uczuciami bohaterów. Pojawia się, bo jakżeby inaczej, wątek romantyczny, jednak nie jest on przesłodzony i mdlący. W tej książce jest miejsce na dobry humor, więc Sarah J. Maas nie przedobrzyła w żadną stronę. 

Podsumowując

Nie zawiodłam się po raz kolejny i mam nadzieję, że nigdy się nie zawiodę. Z niecierpliwością czekałam na pojawienie się drugiej części Księżycowego Miasta i... uwaga - recenzja następnego tomu pojawi się już w kolejnym wpisie. Bardzo się cieszę, iż nie musiałam czekać w nieskończoność na zaspokojenie swojej ciekawości, na kolejne spotkanie z tak fantastyczną historią i cudownymi bohaterami. Najgorsze jest bowiem rozstanie z książką, pożegnanie postaci, ale potem ten mętlik pozostający w głowie po lekturze, jest naprawdę cudowny ;)

Ostrzegam - zakochacie się w tej książce! Jeśli nie czytaliście książek Sarah J. Maas, to jest ku temu idealna okazja. Spokojnie możecie zacząć od Księżycowego Miasta, a potem przerzucić się na Szklany tron, czy Dwór cierni i róż. Autorka w kolejnej nowości nie uciekła od swoich przyzwyczajeń, które znamy z poprzednich dzieł. Niemniej w Księżycowym Mieście wszystko jest na swoim miejscu, wszystko pasuje, świat został wykreowany w sposób idealny i wyczerpujący. Ta książka jest w stanie zadowolić gusta nawet najwybredniejszego czytelnika powieści fantastycznych.

wtorek, 12 maja 2020

Uciekaj, ukryj się, walcz - April Henry

 
Autor: April Henry
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka

Opis

 Trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony thriller, w którym grupa młodych ludzi staje oko w oko ze śmiertelnym niebezpieczeństwem i musi zdać najtrudniejszy w życiu egzamin z odwagi, pomysłowości, sprytu i poświęcenia. W ogromnym centrum handlowym w Portland wybucha strzelanina. Jest wiele ofiar śmiertelnych. Sześcioro nastolatków dostaje się w pułapkę: żeby ocalić życie muszą uciekać, kryć się… i walczyć. Kiedy alternatywą jest pewna śmierć, nawet najbardziej desperackie rozwiązania nagle wydają się proste i oczywiste – ale to wcale nie oznacza, ze decyzje, które trzeba podjąć, by ocalić nie tylko własne życie, stają się choćby odrobinę łatwiejsze.

Walka o przetrwanie

Po przeczytaniu kilku książek dla młodzieży, tych rozleniwiających, zabawnych i lekkich, zapragnęłam sięgnąć po coś cięższego, wymagającego. Nie chciałam jednak czytać dzieł naukowych, poradników, czy innych, podobnych tomów. Skusiłam się na tegoroczną, wiosenną nowość od wydawnictwa Akurat, która już w momencie pojawienia się w zapowiedziach niesamowicie mnie zainteresowała. O autorce nie słyszałam, chociaż jak zdążyłam się dowiedzieć, jest ona twórczynią sporej ilości dzieł. Miałam więc tą świadomość, że nie sięgam po książkę debiutanta, a osoby, która siedzi w temacie i wie, jak wszystko fajnie rozegrać, by koniec końców zaciekawić czytelnika. 
Cóż, wymagająca nie jestem, jeśli chodzi o thrillery, kryminały, czy wszelakiego rodzaju dreszczowce. Ma być akcja, minimum roztkliwiania się nad życiem uczuciowym bohaterów itp. Jak było w rzeczywistości? Czy Uciekaj, ukryj się, walcz to książka, którą będę wam mogła polecić. Cóż... zacznijmy od początku, czyli od delikatnego zarysowania fabuły. 

Nic nie wskazywało na to, by wizyta w centrum handlowym była dla kogokolwiek niebezpieczna. Ot, zwyczajne zakupy, pogaduchy ze znajomymi przy kawie. Jednak siedemnastoletnia Miranda najpewniej do końca życia nie zapomni tego dźwięku... dźwięku wystrzału i to nie jednego. W centrum handlowym w Portland wybucha strzelanina. Ofiar jest dużo, wszyscy są niesamowicie przerażeni, biegają, krzyczą, a strzelający nie przestają posyłać kul na oślep. Co ma w takiej sytuacji zrobić Miranda i reszta jej paczki? Chronić się w zakamarkach, szaleńczo uciekać wraz z innymi przestraszonymi, czy walczyć z przeciwnikiem? Rozpoczyna się walka o przetrwanie. Uniknięcie śmierci będzie niezwykle trudne. Przeciwnik nie odpuszcza, a i sama główna bohaterka, Miranda, skrywa mroczną tajemnicę. 

Technicznie

Rzut oka na okładkę - pasuje do klimatu powieści, ale też jakoś specjalnie się nie wyróżnia. Nie wiem, czy zwróciłabym uwagę na książkę w momencie zakupów w księgarni, czy przeglądania półek w bibliotece. Naturalnie najważniejsza jest zawartość, która przecież ciekawi nas najbardziej. Opis na okładce sporo zdradzał, pierwsze strony też wiele wyjaśniały, więc byłam bardzo ciekawa jak to wszystko się koniec końców rozwinie, czy przypadnie mi do gustu na tyle, że przebrnę przez te ponad trzysta stron. Cóż, bez wpadek się nie obeszło, jednakże książkę czytało mi się dobrze i byłam nią zainteresowana praktycznie do momentu zakończenia. Nie jest to jakaś wybitna powieść, która pozostanie w waszej głowie na długi czas. Ot, jest to kolejne dzieło do przeczytania w nudny dzień, czy wieczór. 

Tak jak wspominałam, akcja jest i ma się naprawdę dobrze. Szybko uciekają nam kolejne strony i ani się nie obejrzymy, a już mamy zakończenie. To akurat niespecjalnie mnie zaskoczyło, ale też nie rozczarowało na maksa. Autorka posługuje się językiem prostym, dla mnie bez zarzutu. Natomiast strasznie, ale to strasznie przeszkadzali mi bohaterowie. Byli... totalnie bezbarwni, nijacy, bez polotu, pomysłu. Żadna postać nie trafiła do mojego serca z żadną nie chciałabym się spotkać po raz kolejny. Główna bohaterka, to nastolatka, która błądzi jak dziecko we mgle. Tak samo terroryści, którzy zostali nakreśleni jako głupawi atakujący. Szkoda, bo potencjał był tutaj ogromny, lecz zdecydowanie przez April Henry nie wykorzystany. Mogłabym przeboleć takie niedociągnięcia u debiutantów, ale u takich zaawansowanych autorów to wiecie... 

Podsumowując

Książka Uciekaj, ukryj się, walcz chociaż nie pozbawiona wad, dała mi do myślenia. Tak sobie gdybałam, co by było gdyby coś takiego przytrafiło się mnie i moim znajomym, rodzinie. Jak byśmy się zachowali w obliczu tak potwornego niebezpieczeństwa, czy sama stanęłabym do walki, uciekała, czy kryła się niczym mysz? Temat trudny, aczkolwiek tutaj nie wykorzystany w stu procentach. Autorka nie postarała się pod względem dopracowania swoich bohaterów, ale na szczęście nie poskąpiła nam wartkiej akcji. Dlatego jeśli lubicie książki w których non stop coś się dzieje, nie zależy wam na znalezieniu literackiego przyjaciela, macie ochotę na thriller, to niniejsza lektura będzie idealną propozycją. Ja sama z ciekawości sięgnę po pozostałe dzieła April Henry. 

niedziela, 10 maja 2020

Pan Widmowej Wyspy. Smocza Straż - Brandon Mull [przedpremierowo]

Książka Smocza Straż. Pan Widmowej Wyspy. Tom 3 Brandon Mull 
Cykl/Seria: Smocza Straż #3
Autor: Brandon Mull
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 496
Oprawa: miękka

Opis

Seth Sorenson został pozbawiony wszelkich wspomnień. Nie wie, kim jest i komu może zaufać. Zmanipulowany doprowadza do zniszczenia tego, co przysiągł chronić. Przed jego siostrą Kendrą niełatwe zadanie – szukając brata, toczy walkę z ciemnymi mocami.
Czy zgodnie z życzeniem smoczego króla Celebranta nastąpi nowa, wieczna era smoków? Czy Seth i Kendra zdołają się odnaleźć i wspólnie pokonać mroczne siły?
To nie będzie trudne. Wasza teleportacja do świata magii uda się natychmiast. Wiecie dlaczego? Ponieważ macie najwspanialszą wyobraźnię, jaką znam. Podobną ma On, Brandon, który czeka na Was za plecami Smoczej Straży. To właśnie tam, na styku światów, rozegra się interesująca historia, której ważną częścią staniesz się Ty. Odwagi!
Pamiętaj, byś nie musiał poświęcić własnej tożsamości. Tak jak Seth. Polubisz go na pewno. Bo to on pierwszy odnalazł odpowiedź na pytanie:
Dlaczego ktoś, kto niesie światło, zaczyna szukać cienia?

Poświęcenie i ciągła walka...

Jej, ależ się ucieszyłam w momencie, gdy doszły mnie słuchy na temat kolejnego tomu cyklu Smocza Straż. Kto zna Baśniobór, kto namiętnie czyta książki Brandona Mulla ten doskonale wie, iż pojawienie się nowego dzieła z pewnością nie przyniesie jakichkolwiek rozczarowań. Chciałabym i to bardzo, by na rynku wydawniczym pojawiało się więcej tak dobrych, tak przyjemnych książek fantasy dla młodzieży i w sumie nie tylko. Mam wrażenie, iż autor ciągle utrzymuje wysoki poziom, nie ma słabszych momentów i po jego książki dosłownie można sięgać w ciemno. Pamiętam swój początek z Baśnioborem, który koniec końców przerodził się w prawdziwą miłość. Jako fanka serii, fanka autora, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności i nie sięgnąć po Pana Widmowej Wyspy. Jest to już trzeci tom, który w księgarniach pojawi się za kilka dni. Gniew Króla Smoków zakończył się jak dla mnie w najciekawszym momencie, więc nie mogłam się doczekać kolejnej części. 

Seth nadal przebywa w Podziemnej Dziedzinie, a przebiegły Ronodin, karmi chłopca kolejnymi, paskudnymi kłamstwami. Śmie nazywać się jego mentorem, co tak dalekie jest od prawdy. Seth nie wie kim jest, co się z nim dzieje. Nie ma żadnych wspomnień, a tym samym żadnego punktu zaczepienia. Jednak nasz bohater jest bardzo silny i w głębi ducha czuje, że coś tutaj nie gra...
Natomiast dzielna Kendra uparcie poszukuje brata. Nie jest to jednak jedyny problem dziewczyny. Musi ona pokonać jeszcze Celebranta, który pragnie przywrócić wieczną erę smoków. Nad głowami naszych bohaterów zbierają się ciemne chmury. Rozpoczyna się kolejne starcie. Czy tym razem dobro zwycięży? Czy rodzeństwo wreszcie będzie razem?

Technicznie

Ach, cóż to były za emocje. Praktycznie już od pierwszych stron zostałam dosłownie porwana w wir wydarzeń. W sumie wiedziałam, że nie zostanę nieprzyjemnie zaskoczona, że przeżyję rozczarowanie. Niemniej, zawsze przed sięgnięciem po kontynuację ulubionej serii, jakiś wewnętrzny, zły duszek podpowiada zupełnie inaczej. Myślę, ze już pierwsze strony rozwiały wszelakie wątpliwości i domysły. Książka Pan Widmowej Wyspy według mnie totalnie nie odstaje od reszty. Akcja już od pierwszych stron gna i nie mamy nawet czasu na chwilkę wytchnienia. Ciekawe dialogi, odpowiednia ilość opisów, wyraziści bohaterowie - ja do szczęścia nie potrzebuję niczego więcej.

To właśnie dzięki tak fajnym, tak świetnie zaprezentowanym bohaterom, człowiek ma ochotę sięgać po kolejne tomy. W tej części znów rządzi Seth. Według mnie jest to osobistość, której nie da się nie lubić. Mądry, ale nie przemądrzały, odważny, roztropny, a jednocześnie nieco szalony, zabawny i czasem zbyt roztargniony ;) Widać jednak, że nieco wydoroślał, chociaż pod tym względem Kendry nie przebije. Dziewczyna znów czaruje... Jest mega odważna, rozważna, a jednocześnie bardzo czuła i opiekuńcza. Ta dwójka skradnie wasze serducha - mogę wam to zagwarantować!

Podsumowując

Cudowna, lekka, a jednocześnie mądra i znakomicie skonstruowana książka dla czytelnika w każdym wieku. Nie sugerujcie się tutaj określeniem "literatura dla młodzieży". Jeśli chcecie mieć odskocznię od szarej, nudnej i często smutnej codzienności, macie wielką ochotę na szaloną, magiczną przygodę w towarzystwie sympatycznych bohaterów, to Pan Widmowej Wyspy jest lekturą idealną. Oczywiście najpierw musicie zapoznać się dwoma poprzednimi tomami. Polecam też serię Baśniobór - Smocza Straż to kontynuacja tamtego cyklu. 

wtorek, 5 maja 2020

Katalog motyli - Izabela Knyżewska

 
Tytuł: Katalog motyli
Autor: Izabela Knyżewska
Liczba stron: 350
Oprawa: miękka

Opis

 W warszawskiej dzielnicy willowej ginie Krzysztof Brzeski – młody, dobrze sytuowany mężczyzna. Jego luksusowe życie wypełnione podróżami, zabawą i beztroską skończyło się w chwili, gdy kobieta, którą najwyraźniej znał, zatopiła w jego ciele nóż.
Komisarz Adam Smygalski wraz z aspirantką, Niną Jurską, podejmuje żmudne śledztwo, w którym nic nie jest oczywiste. Wkrótce okaże się, że pozory mylą, obiecujące tropy prowadzą donikąd, a przeciwnikiem jest nieprzeciętnie inteligentna kobieta, która zaplanowała zbrodnię doskonałą.

Kto zabił? Kto jest winny? 

U mnie z czytaniem kryminałów bywa różnie. Raz sięgam po nie non stop, wybieram w bibliotece co rusz nowe kąski, a czasem zwyczajnie, nie mam ochoty rzucać się na podobne dzieła. Mam oczywiście swoich ulubieńców, jeśli chodzi o autorów kryminałów, więc też z niepewnością i dystansem podchodzę do lektury książek pisanych przez debiutantów. Jednak uważam również, że każde dzieło powinno dostać szansę, by się "pokazać" i zaprezentować z jak najlepszej strony. Dlatego też sięgnęłam po Katalog motyli - książkę będącą literackim debiutem Izabeli Knyżewskiej. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, nie byłam jakoś pozytywnie nastawiona do niniejszego dzieła, lecz koniec końców przeczytałam i dziś mogę wam zdradzić w tym temacie coś więcej. Więc, nie taki diabeł straszny ;) Myślę, że było warto przeczytać coś takiego, chociaż autorka nie uniknęła wtop. Jednak nie możemy przesadzać, gdyż dopiero debiutuje. Ja jestem wyrozumiałą istotą :)

Komisarz Adam Smygalski wraz aspirantką Niną muszą rozwikłać nieźle pokręconą sprawę. Dotyczy ona Krzysztofa, który zakończył marnie. Faceta znaleziono w jego mieszkaniu z poderżniętym gardłem i dziurą w brzuchu. Wszystko wskazuje na to, że za zbrodnią stoi żona Krzysztofa, Alicja. Niestety kobieta zwiewa, a policja musi ją znaleźć, by wszystko stało się jasne. Cóż, poszukiwania Alicji przynoszą dodatkowe "korzyści". Na jaw wychodzą kolejne tajemnice rodziny. Dowiadujemy się między innymi, że Krzysztof wcale nie był idealnym facetem. Miał sporo kochanek i niejedno przewinienie za uszami. Rozpoczyna się więc gorączkowe poszukiwanie Alicji. Czy Smygalski i jego asystentka dadzą sobie radę? Co odkryją? Kto zabił? Tych pytań jest naprawdę sporo...  

Technicznie

Ja na kryminałach niekoniecznie się znam, więc napiszę wam jak to widzę ze swojej strony, bez jakiejś dogłębnej analizy. Książka jest naprawdę ciekawa i zajmująca. Spędziłam przy niej dwa wieczory i były to udane chwile w towarzystwie książki. Wiadomo, nie jest to spełnienie moich marzeń, lektura idealna do której będę powracała wielokrotnie. Aczkolwiek tak jak wam wspominałam, nie należę do fanów gatunku. 

W przypadku Katalogu motyli bardzo szybko domyśliłam się kto jest winny, kto zabił. Niemniej, czytałam dalej i jakoś nie czułam się wszystkim zniesmaczona. Wiadomo, brakuje tutaj dopracowania, przykładowo, jeśli chodzi o faktyczną pracę policji podczas takich śledztw. Mam wrażenie, że autorka nie konsultowała się zbytnio z odpowiednimi osobami, by nadać swojej książce odpowiedniego realizmu. Dobra, nie będę już dramatyzować. Znawcą nie jestem, ale mam nadzieję, że autorka dopracuje swoje książki pod kątem normalności, bo miejscami bywa tutaj zbyt fantastycznie, a nawet nieco... śmiesznie.

Podsumowując

Katalog motyli to całkiem udany debiut, chociaż nie pozbawiony wad. Jednak kiedy już przełkniemy te niedociągnięcia, zaakceptujemy je, to ukaże nam się świetna w odbiorze książka, która wciąga, zaciekawia i co tu dużo ukrywać, może zrelaksować. Wiem, wiem, że kryminały to raczej do chillu nie zawsze się nadają, lecz Katalog motyli nie zmęczy was na tyle, byście nad taką lekturą szybko zasnęli. Akcja jest fajnie rozwinięta, są też ciekawi bohaterowie. No, dobra, może głównie jeden, a mianowicie komisarz Adam. Aspirantka? Dla mnie totalna katastrofa, nie przekonała mnie od samego początku i nie zmieniłam zdania na jej temat do ostatniej kartki. 
Komu polecam książkę? No, może debiutującym miłośnikom kryminałów, bo ci starsi wyjadacze mogą tutaj kręcić nosem. Na majowe wieczory to dobra opcja, tak w ramach odskoczni od codzienności.  

piątek, 24 kwietnia 2020

Zapowiedzi majowe Wilgi

 

 Tytuł: Smocza Straż 3. Pan Widmowej Wyspy
Autor: Brandon Mull
Wydawca:
Wilga
Tłumacz:
Rafał Lisowski
Oprawa:miękka
Wydanie: 1
ISBN: 978-83-280-7578-8
Liczba stron: 496
Data premiery: 20.05.2020 r.

 Opis:

    „To nie będzie trudne. Wasza teleportacja do świata magii uda się natychmiast. Wiecie dlaczego? Ponieważ jesteście w posiadaniu najwspanialszej wyobraźni jaką znam. Podobną ma On, Brandon, który czeka na Was za plecami Smoczej Straży. To właśnie tam, na styku światów, rozegra się interesująca historia, której ważną częścią staniesz się Ty. Odwagi! I pamiętaj, byś nie musiał poświęcić własnej tożsamości. Tak jak Seth. Polubisz go na pewno. Bo to on pierwszy odnalazł odpowiedź na pytanie: Dlaczego ktoś kto niesie światło, zaczyna szukać cienia?”
Katarzyna Stoparczyk​

Seth Sorenson został pozbawiony pamięci i wszelkich wspomnień. Nie wie, kim jest, kim są istoty i ludzie, z którymi się spotyka, i kto mówi mu prawdę, a kto kłamie po to, by wykorzystać go do swoich celów. Nie pamięta, kim był.
    Chłopiec trafia do Podziemnej Dziedziny. Jego opiekunem staje się mroczny jednorożec Ronodin, który stara się przekonać Setha do wykorzystywania swoich mocy, ale w celach, które ostatecznie szkodzą tym, których chłopiec kochał najbardziej.
    Kendra  robi wszystko, by odnaleźć brata. Zadanie to nie jest łatwe  - musi walczyć o kolejny smoczy azyl, jednocześnie walcząc o brata i jego tożsamość. Zadanie wydaje się niezwykle trudne, ale czy niemożliwe? Czy zgodnie z życzeniem Celebranta, Króla Smoków, nastąpi nowa, wieczna era smoków? Czy Seth i Kendra zdołają się odnaleźć i wspólnie pokonać mroczne moce?

Zapowiedzi majowe Uroborosa

 

 Tytuł: Księżycowe Miasto. Dom Ziemi i Krwi cz.1
Autor: Sarah J. Maas
Tytuł oryginalny: Crescent City 1. House of Earth and Blood
Tłumacz: Marcin Mortka
Oprawa: miękka za skrzydełkami
Wydanie: 1
Liczba stron: 560
Cena: 39,99 zł
Data premiery: 20 maja 2020 r.
Wydawnictwo: Uroboros

 OPIS:
 
Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje w galerii z antykami, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością, jaką Lunathion, znane również jako Księżycowe Miasto, ma do zaoferowania. Gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa, wszystko zaczyna się rozpadać – również jej świat. Mimo że oskarżony ląduje za kratami, zbrodnie zaczynają się na nowo, a Bryce trafia w centrum dochodzenia. Zrobi wszystko, aby pomścić śmierć przyjaciół.


Tytuł: Księżycowe Miasto. Dom Ziemi i Krwi cz.2
Autor: Sarah J. Maas
Tytuł oryginalny: Crescent City 1. House of Earth and Blood
Tłumacz: Marcin Mortka
Oprawa: miękka za skrzydełkami
Wydanie: 1
Liczba stron: 624
Cena: 39,99 zł
Data premiery: 3 czerwca 2020 r.
Wydawnictwo: Uroboros

OPIS:

Bryce Quinlan w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. Traci niemal wszystko, co kochała, gdy w Lunathionie pojawia się nieznany demon siejący spustoszenie. Upadły anioł Hunt Athalar otrzymuje od Gubernatora propozycję nie do odrzucenia – ma pomóc Bryce wytropić złoczyńcę. W zamian odzyska swoją wolność. Bryce i Hunt zagłębiają się w najskrytsze zakamarki miasta. Odkrywają mroczną siłę zagrażającą porządkowi wszechrzeczy oraz znajdują w sobie płomienną pasję, która może wyzwolić ich oboje, jeśli tylko jej na to pozwolą.

środa, 22 kwietnia 2020

Las na granicy światów - Holly Black

 
Tytuł: Las na granicy światów
Autor: Holly Black
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 327
Oprawa: miękka

Opis 

 Miasteczko Fairfold to jedno z tych niewielu miejsc, w których magia nieznacznie przenika do naszej rzeczywistości. Od czasu do czasu ktoś znika bez śladu, ale takie wypadki zdarzają się najwyżej raz czy dwa razy w roku, no a poza tym dotyczą wyłącznie turystów.
Jednak tego roku z serca okolicznej puszczy wyłania się ponura groza. Odkąd ktoś strzaskał szklaną trumnę, w której spoczywał śpiący królewicz, apokaliptyczna bestia imieniem Rozpacz zagraża wszystkim mieszkańcom miasteczka. Pewna dziewczyna, o imieniu Hazel, która znajduje niezwykły miecz, niezbyt dobrze pamięta, co robiła przez ostatnich pięć lat. Okazuje się, że musi czym prędzej przypomnieć sobie kilka istotnych faktów, dotyczących żelaza i marchewek… Czy zdoła? Jeśli nie zdąży, miasteczko czeka zagłada smutniejsza niż śmierć… Teraz jedyna nadzieja w Hazel, jej muzykalnym braciszku oraz w pewnym zabójczo przystojnym elfie.

Czytelnicy Okrutnego księcia Holly Black, pamiętają z pewnością Króla Olszyn i Severina. W tej książce przedstawiona jest ich historia i dzieje miecza, który później odegrał istotną rolę w rozwiązaniu problemów Jude, Królowej niczego. Wartka, pełna przygód akcja nie pozwala się oderwać i każe z wypiekami na twarzy przewracać kolejne strony.

Czy wiesz kim naprawdę jesteś? 

Halo, halo, są tutaj fani pióra Holly Black? Jeśli tak, to będziecie po prostu zachwyceni. Czekałam na pojawienie się tej książki niczym na Boże Narodzenie. Wiedziałam, byłam przekonana, że będzie równie świetna i być może przebije moją ulubioną trylogię Okrutny książę. Tak też się stało, ponieważ uważam, że niniejsza nowość jest w stanie zadowolić gusta nawet najwybredniejszego czytelnika. I wcale nie musicie być tylko i wyłącznie fanami magii i czarów. W tym przypadku autorka odchodzi od stereotypów, jej elfy bywają diabelnie niebezpieczne, a główna bohaterka praktycznie do samego końca jest w stanie nas zaskoczyć. No i tajemniczy chłopiec w szklanej trumnie... Ja nie potrzebowałam większej zachęty do sięgnięcia po Las na granicy światów. Czytałam już trzy części Okrutnego księcia, a jak pewnie wiecie, ta nowość została osadzona w identycznym świecie. Wiele osób wspominało też, że Las jest w pewnym sensie wprowadzeniem do znanej już nam, pełnej trylogii o Jude. Tutaj mamy jednak zupełnie inną bohaterkę, która swoją drogą o wiele bardziej przypadła mi do gustu. Hazel to naprawdę zaskakująca osobistość!

Dziewczyna mieszka wraz z rodzicami i bratem w Fairfold. Miasto jest nieco dziwaczne, budzące grozę w turystach. Dlaczego? Bo tutaj splatają się dwa światy: ludzi i elfów. Każdy żyje w taki sposób, by nie przeszkadzać drugiemu, a przynajmniej starają się, by tak właśnie było. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie nas zadziwić, a jednak! W głębi lasu, w szklanej trumnie spoczywa chłopiec z rogami i ze szpiczastymi uszami - śpi. Jest w tym miejscu już od wielu, wielu lat. Dlaczego? Po co? Mieszkańcy opowiadają na ten temat różne bajki, ale czy któraś z nich sięga bliżej prawdy? Pewnego dnia trumna zostaje roztrzaskana, a rogaty chłopak znika. Nie wiadomo kto to zrobił, ani dlaczego tak postąpił. Mało tego, w miasteczku coś zaczyna atakować ludzi. Hazel i Ben postanawiają rozwiązać problem. Każde z nich ma bowiem swoje tajemnice, które są ściśle związane z nową sytuacją.

Technicznie

Muszę, po prostu muszę zacząć od pochwał płynących w stronę okładki. No, czyż nie jest przepiękna? Kiedy po raz pierwszy trzymałam książkę w dłoni, nie mogłam napatrzeć się na tak cudowną obwolutę. Kolorowa, baśniowa i pasująca idealnie do klimatu powieści - wszystko wyjaśni się wam podczas czytania. Widać, że wydawnictwo i osoba odpowiedzialna za projekt, naprawdę się napracowała. W sumie i trylogia Okrutny książę prezentuje się równie atrakcyjnie. Wnętrze też przypadło mi do gustu i jak zwykle rozsmakowywałam się w każdym słowie Holly Black. Autorka jeszcze nigdy mnie nie rozczarowała. Byłam przekonana, że Las na granicy światów skradnie moje serducho, jednakże jakaś szczypta niepewności została w duszy zasiana. Najważniejsze było odcięcie się od tego, co znam z poprzedniej trylogii. Nie łączyłam więc niniejszej książki z tamtymi, a traktowałam zupełnie oddzielnie, na chłodno patrzyłam na jej treść. Było warto! To prawdziwy majstersztyk, który na długo pozostanie w mojej pamięci. 

Bohaterka nie jest głupiutką gąską, która godzi się na wszystko. Hazel już od najmłodszych lat wiedziała czego tak naprawdę chce. Cóż, nie każdy zdobyłby się na zawarcie umowy z Królem Olszyn. Dziewczyna umie wywijać mieczem lepiej od niejednego, zaprawionego w walce wojownika. Nie będę wam zdradzała, gdzie się tego nauczyła i w jaki sposób, ale zobaczycie, że Hazel zaskoczy was i to nie jeden raz. W książce oczywiście pojawiają się miłosne sprawy, jednak są one delikatne i nie spowalniają akcji. Ta rozkręca się dosyć szybko. Praktycznie do końca czytelnik jest zaskakiwany. Niby czegoś się tam domyślamy, lecz koniec końców niczego nie jesteśmy w stu procentach pewni. Zakończenie? Jak dla mnie ok. Nie jestem rozczarowana, ale też czekam z niecierpliwością na pojawienie się kolejnej części. Holly Black znów będzie miała szansę mnie porwać i pewnie nie tylko mnie ;)

Podsumowując

Udana, lekka, a jednocześnie porządnie przemyślana książka dla czytelnika w każdym wieku. No, może nie dla młodszej młodzieży, bo wewnątrz pojawia się kilka ostrzejszych sformułowań, ale starsi powinni być usatysfakcjonowani. Autorka po raz kolejny udowodniła, że operuje niesamowicie bogatą wyobraźnią. Jej świat jest oryginalny, bez cienia naśladowania. 
  Dorwałam się do tej powieści i nie mogłam przestać jej czytać. Dobrnęłam do końca i... chcę więcej! Świat elfów to coś, co po prostu uwielbiam. Te elfy niekoniecznie chciałabym spotkać ;) Ogólnie w całej powieści aż roi się od przeróżnych skrzatów i innych, tajemniczych stworów. Nie możecie zrezygnować z tak wspaniałej powieści. Dla fanów fantastyki to pozycja obowiązkowa!

niedziela, 19 kwietnia 2020

Czy tu sprzedaje się tylko idee? „Korea Północna. Dziennik podróży” Michaela Palina już 6 maja w księgarniach

Brytyjski aktor komediowy, scenarzysta, członek i jeden z założycieli grupy Monty Pythona, która zrobiła dla humoru tyle, ile Beatlesi dla muzyki, gwiazda eksplodującego absurdem i okraszonego animowanymi wstawkami „Latającego cyrku”. Jeśli nie znasz żelaznej pythonowskiej klasyki, czyli postaci Gumby’ego, skeczu o hiszpańskiej inkwizycji, brudnym widelcu, martwej papudze i oczywiście Ministerstwie Głupich Kroków, w których wystąpił „ten miły” z Pythonów, masz wiele do nadrobienia. 

Zamów książkę w przedsprzedaży w najlepszej cenie już dzisiaj!
Empik.com: https://bit.ly/Palin_Korea
Swiatksiazki.pl: https://bit.ly/Palin_Korea_SK 

Michael Palin, bo o nim mowa, niegdyś bezwzględny w żartach z zadęcia i hipokryzji, to także podróżnik (a nawet prezes Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w latach 2009–2012) i pisarz dokumentalista. Od roku mieniący się tytułem „sir” Palin zrealizował wiele reportaży podróżniczych: z wypraw na oba bieguny, Saharę, w Himalaje, po wschodniej i centralnej Europie oraz po Brazylii. Jest autorem poświęconych im książek, z których część ukazała się w Polsce. Napisał dwie powieści („Prawda” oraz „Krzesło Hemingwaya”), wydał też osobiste dzienniki, a także reportaż „Erebus: The Story of a Ship”.

Tak jak umiejętnie pokazywał hipokryzję, absurdy i surrealizm rzeczywistości jako satyryk, tak też szczerze, błyskotliwie i w sposób pełen cierpkiego humoru relacjonuje nam podróż do Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Od wielu lat Palin nie czuje się już zobowiązany rozśmieszać, ale dostrzega komediowy potencjał we wszystkim, co go otacza. Podobnie jest z Koreą Północną - budzącą zarówno fascynację, jak i strach, odznaczającą się pięknem wyjątkowej przyrody, ale będącą jednym z najbardziej zatrważających reżimów autorytarnych świata, gdzie dopuszczalne są tylko konkretne gesty czy… fryzury.

Program dokumentalny Michaela Palina z podróży po tym spowitym mgłą tajemnicy państwie zachwycił miliony widzów; pozwolił wyruszyć nie tylko poza granice geograficzne, ale także granice znanych nam, mieszkańcom Zachodu, norm – te w Korei dużo łatwiej (nieświadomie) przekroczyć. Teraz publikuje swój równie starannie spisywany co ukrywany „Dziennik podróży”. 

Dzięki książce „Korea Północna. Dziennik podróży” spędzamy z Palinem ponad dwa tygodnie – razem z nim poznajemy ów mocno różniący się od naszego codziennego otoczenia świat, rozmawiamy z Koreańczykami: przewodnikami, nauczycielami, artystami na usługach propagandy, rolnikami oraz żołnierzami, i powoli wślizgujemy się za zasłonę wszystkiego, co oficjalne, uładzone i sztywne. Mamy też możliwość – tu nasze oko ucieszą wspaniałe, piękne fotografie – odwiedzić plaże Wonsanu i Góry Diamentowe, gospodarstwa rolne, szkoły, ale także osobliwą strefę zdemilitaryzowaną.

„Korea Północna. Dziennik podróży” nie szafuje oczywistymi skojarzeniami, nie rzuca nam w twarz jaskrawymi pocztówkami, które nie pozostawiają cienia wątpliwości co do koreańskiego dobrobytu. Na szczęście to dziennik, nie śledztwo, więc prostych i jednoznacznych prawd tu nie znajdziecie. Otrzymacie za to odmienne, pełniejsze, szersze spojrzenie na Koreę Północną i jej mieszkańców. Lektura tej książki zachęca też do rozważań o naturze wolności i o tym, czy szczęście da się zaprogramować. 

Dzięki „Dziennikowi podróży” wyruszysz do kontrowersyjnego i niebezpiecznego, ale jakże intrygującego kraju, i to w wyśmienitym towarzystwie Michaela Palina.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Nad wodami Nilu. Ratownicy czasu - Justyna Drzewicka

 
Cykl/Seria: Ratownicy czasu #2
Autor: Justyna Drzewicka
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka

Opis

 Drugi tom cyklu RATOWNICY CZASU, w którym bohaterowie przenoszą się do starożytnego Egiptu.
Pełna humoru i subtelnie podanej wiedzy historycznej opowieść o podróży w czasie.

Książkę wzbogacają humorystyczne, komiksowe rysunki autorstwa Jędrzeja Łanieckiego oraz atrakcyjnie wyróżnione przypisy z mnóstwem ciekawostek i interesujących faktów ze starożytnego Egiptu.

Bohaterowie serii to dwójka współczesnych trzynastolatków, Sara i Daniel, którzy zostają zabrani w podróż do przeszłości przez sympatycznego nicponia z 2118 roku. Można by go nazwać humanoidem, gdyby nie to, że ma postać kota o osobowości na pół kociej, na pół „nastoletniej”. To nie działanie czarów – podróż w czasie jest możliwa dzięki technologii z czasów kota.

Kolejne podróże w czasie

Nie minęło zbyt wiele czasu od momentu, gdy pokazywałam wam pierwszy tom serii Ratownicy czasu. Było to bodajże w październiku, a już w marcu można było sięgnąć po część drugą tej niesamowitej opowieści. Ja z racji tego, że jestem ogromną fanką młodzieżówek, a Nad wodami Nilu do niniejszego gatunku należy, nie mogłam sobie odmówić następnej części. Muszę też dodać, że pierwsza była przewspaniała i niesamowicie przypadła mi do gustu. Tak, nie mam nastu lat, ale i tak lubię dobrze przygotowane książki o czarach, podróżach w czasie z młodziutkimi bohaterami na czele. W takich dziełach można znaleźć jakiś spokój, można się zrelaksować i zapomnieć o troskach dnia codziennego. Teraz potrzeba nam takich lekkich powieści, więc może warto się przyjrzeć im nieco bliżej? Justyna Drzewicka po raz kolejny udowodniła, że posiada niesamowity dar do tworzenia wciągających, łatwych w odbiorze, lecz nie pozbawionych sensu powieści. Mało tego, autorka sprawiła, że nawet "sztywna" postać Kopernika stała się bardziej przyjazna i interesująca. Wraz z bohaterami otrzymaliśmy możliwość podróży w czasie. Wyruszyliśmy do XV - wiecznej Bolonii, a tam na naszych znajomych czekało sporo niespodzianek, ale i niebezpieczeństw. W co wpakowali się tym razem?

Nasi bohaterowie mieli w planach kolejną podróż do XV wieku, ale na skutek pewnych zawirowań przenoszą się aż do 2686 p.n.e.! Trafiają do Egiptu za panowania faraona Dżesera. Wydawać by się mogło, że to super sprawa. Chyba każdy z nas chciałby przenieść się do takiego Egiptu. Wiecie, nieskażonego wszechobecnymi turystami. Jednak na Sarę i Daniela czyha mnóstwo niebezpieczeństw, począwszy od groźnych stworzeń, na prawdziwych, ludzkich wrogach kończąc. Czy nasza młoda paczka ze wszystkim sobie porazi? Pewnie już się domyślacie, że tak. Jednak autorka tak zręcznie operuje całą akcją, iż nic nie jest przewidywalne i zupełnie oczywiste. Jak Sara i Daniel powrócą do właściwych ram czasowych? Czy kot Mutek i tym razem wyciągnie do nich pomocną dłoń? Tego wszystkiego musicie dowiedzieć się sami! 

Technicznie

Okładka Nad wodami Nilu, idealnie pasuje do pierwszej części. W środku książki znajdują się również zabawne, komiksowe rysunki autorstwa Jędrzeja Łanieckiego. Mnie się taki dodatek bardzo podobał i nie ukrywam, uprzyjemniał czytanie. Lubiłam od czasu do czasu, tak zerkać sobie na te cudeńka i pomagać tym samym swojej wyobraźni ;) Czcionka też spoko, a język jak zwykle, nienaganny. Justyna Drzewicka znów zaskoczyła nas rozwojem całej sytuacji, a nawet pojawił się w tym wszystkim wątek miłosny! Nie chcę wam zdradzać zbyt wiele, bo zwyczajnie, nie mielibyście później żadnej niespodzianki. Mogę was jednak uspokoić. Druga część jest równie świetna, a nawet szczerze stwierdzam, iż nieco lepsza od pierwszej!

Bohaterowie dalej w formie i po prostu nie można ich nie polubić. Niby młodzi, niby powinni postępować nieroztropnie, lecz swym urokiem, rezolutnością, potrafią oczarować każdego czytelnika. Jest jeszcze kot Mutek, który uważa się za najmądrzejszego na świecie, a właściwie jest całkiem niezłym przewodnikiem Sary i Daniela. Na kartach powieści nie zabrakło i dobrego humoru. Można się zrelaksować i tak jak wspominałam, zapomnieć o codziennych troskach.

Podsumowując

Kolejny tom i kolejny sukces. Justyna Drzewicka chyba nie ma gorszych dni i nie potrafi tworzyć czegoś słabszego. Bardzo dobrze, bo ja już czekam na część trzecią serii Ratownicy czasu. Jestem bardzo, bardzo ciekawa, gdzie bohaterowie zawędrują tym razem. Naturalnie nie mogę też doczekać się zakończenia całej historii, chociaż pewnie po poznaniu finałowej kartki, gdzieś w głębi duszy pozostanie żal, że to już koniec... Niby taka niepozorna książeczka, a potrafi przykuć człowieka do fotela na kilka godzin. Dla mnie to przyjemna, godna polecenia lektura i to bez względu, czy macie naście lat, czy przekroczyliście trzydziestkę. Każdy znajdzie w tej opowieści coś, za co będzie mógł ją pochwalić.

środa, 8 kwietnia 2020

Seria Inwestuj w siebie - zapowiedzi i garść informacji od wydawnictwa Kompania Mediowa


W związku z bardzo dobrym przyjęciem przez czytelników książki Robina Dreeke’a Jak czytać ludzi - radzi agent FBI wydawnictwo Kompania Mediowa wprowadza na rynek e-book i audiobook tego wydania. Teraz będziecie mogli również posłuchać, jak autor, były szef Programu Analizy Behawioralnej FBI, opisuje klucz do przewidywania ludzkiego zachowania. Tak, jak przekonuje autor, znajdziesz tu wiedzę przydatną tam, gdzie masz do czynienia z ludźmi – czyli wszędzie https://youtu.be/MH0Xq8pp7Rw

Książka Jak czytać ludzi - radzi agent FBI zapoczątkowała serię Inwestuj w siebie. Seria ta będzie obejmować wybrane tytułu z dziedziny rozwoju osobistego, psychologii i finansów. Książki - starannie wyselekcjonowane spośród najnowszych i najciekawszych pozycji wydawanych w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i Europie Zachodniej - będą tworzyć program samodoskonalenia dla współczesnego człowieka.

Wydawnictwo Kompania Mediowa już opublikowało e-book następnej książki z serii. Bestseller Michaela Yardneya i Toma Corleya Nawyki bogatych i biednych nie jest kolejnym poradnikiem pełnym wskazówek, jak szybko się wzbogacić, a jego autorzy nie są typowymi twórcami tego rodzaju książek. Inaczej niż większość poprzedników są bardzo zamożnymi praktykami tego, czego nauczają. W odróżnieniu podobnych publikacji ich wspólna praca mówi nie tyle o zdobywaniu bogactwa, co o sztuce bogatego życia. Ta książka będzie inspiracją dla wszystkich, którzy żyją z miesiąca na miesiąc i chcą to szybko i skutecznie zmienić. Pragną uciec z wyścigu szczurów i żyć niezależnie.

Autorzy przez kilka lat badali i analizowali codzienne praktyki 233 ludzi sukcesu i 128 tych, którym się nie powiodło. W książce odsłaniają różnice między nawykami obu grup. A jest ich naprawdę wiele. Opierają się nie tylko na wynikach badań socjologicznych, ale i informacjach z dziedziny fizjologii, neurologii i psychologii – podanych w formie luźnego dialogu z czytelnikiem.
Jak podkreślają sami autorzy:
„Nie jest to książka o pieniądzach, inwestowaniu, nieruchomościach czy akcjach – takich książek powstało bez liku. Jest to książka o kształtowaniu sposobu, w jaki ludzie bogaci czują, myślą, działają i postępują. Jest to książka o rozwijaniu nawyków bogatych i rezygnowaniu z nawyków ubogich”.
„Jak sami się przekonacie, bogaci nie różnią się specjalnie od biednych. Po prostu nauczyli się postępować inaczej niż większość z nas. Pokażemy wam, że jeżeli będziecie konsekwentnie robić to, co robią bogaci ludzie sukcesu, to w końcu osiągniecie takie same rezultaty jak oni”.

Obie książki ukazały się nakładem wydawnictwa Kompania Mediowa w formie e-booków: https://tiny.pl/7hcpx

Książka Jak czytać ludzi - radzi agent FBI jest także w formie papierowej: https://bit.ly/38JqIVX

Audiobook Jak czytać ludzi - radzi agent FBI czyta Maciej Jabłoński. Dostępny jest na stronie: https://www.storytel.com/pl/pl/

czwartek, 2 kwietnia 2020

sobota, 28 marca 2020

Ognista korona. Dziedzictwo Kopernika (tom 4) - Tony Abbott

Dziedzictwo Kopernika IV. Ognista korona 
Cykl/Seria: Dziedzictwo Kopernika #4
Autor: Tony Abbott
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 447
Oprawa: miękka

Opis

„Przysięgam na własne życie” – taki ślub złożył każdy Strażnik, który przez stulecia chronił jeden z dwunastu artefaktów dziedzictwa Kopernika. Konsekwencje przysięgi nigdy jednak nie były tak poważne jak teraz. Tajna sieć szpiegów wielkiego astronoma stała się celem morderczego spisku, kierowanego przez nikczemną Galinę Krause, a Kaplanowie są osamotnieni bardziej niż kiedykolwiek.
Z Francji na Antarktydę trwa mrożący krew w żyłach wyścig z czasem. Wade, Darrell, Lily i Becca nie mają już wiele czasu na znalezienie pozostałych artefaktów i pokonanie wrogów. Ale czy są gotowi zaryzykować własne życie, by uratować świat?
Dziedzictwo Kopernika to seria książek przygodowych o przyjaciołach, którzy wyruszają w pełną niebezpieczeństw i zagadek podróż. Wade, Darrell, Lily i Becca, aby ocalić świat, muszą jako pierwsi odnaleźć tytułowe Dziedzictwo i jego dwanaście artefaktów.

Koniec przygód

Wyobrażacie sobie, że to już koniec serii? Że przeczytałam już czwarty tom Dziedzictwa Kopernika i wiem, jak to wszystko się zakończy? Kto śledzi przygody czwórki przyjaciół, a właściwie już Strażników, ten wie, jak wspaniała była to historia. Tak, tak, skierowana w stronę młodzieży, lecz gwarantuję wam, że i starsi odbiorcy będą zachwyceni. Jeśli znajdziecie sobie na blogu moje recenzję dotyczące poprzednich tomów cyklu, to przekonacie się, iż zostałam urzeczona tą całą opowieścią. W dzisiejszym czasie trudno jest jednak stworzyć książkę dla młodych czytelników, która nie byłaby jednocześnie zbyt banalna, ale także stanowiła rozrywkę i przekonywała tych niezbyt przepadających za grubymi, opasłymi tomiskami. W przypadku powieści autorstwa Abbott'a, może nie jest tych kartek najmniej, lecz podczas czytania nie skupiamy się na ich liczbie, a maksymalnie zostajemy wciągnięci do przedstawionej we wnętrzu opowieści. Obawiałam się nieco o Ognistą koronę, że będzie zbyt słaba, że autor już wykorzystał wszystkie pomysły na taką historię. Obeszło się jednak bez jakiejkolwiek wtopy! Autor w formie, a bohaterowie jak zwykle oczarowują czytelnika - bez względu na wiek!

I co, myśleliście, że to koniec kłopotów czwórki młodych i dzielnych, których pamiętacie z poprzednich części? Akurat! Lily, Becca, Wade i Darrell, oraz oczywiście ich rodziny, po raz kolejny muszą zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Wprawdzie dwanaście artefaktów mają prawie w zanadrzu, lecz na świętowanie będą musieli jeszcze poczekać. Niejaka Galina Krause znów stara się pokrzyżować im plany i co tu dużo ukrywać, ma jeszcze cień szansy, że uda się jej zapanować nad wszystkim i wszystkimi. Jednak zgrana paczka już nie raz udowodniła, iż potrafi znaleźć wyjście z nieciekawych sytuacji. 
Ja znów z zapałem poznawałam treść zawartą na każdej stronie. Niektóre momenty książki były naprawdę mocno zaskakujące, a nawet nieco przerażające. Mam więc nadzieję, iż młodsi odbiorcy się nie wystraszą, a już z pewnością nie zniechęcą. Dziecięca wyobraźnia jest przebogata, także wiecie... "Seniorzy" takiej przyjemności nie muszą sobie odmawiać ;)

Technicznie

Co do zewnętrznych spraw, czyli okładki i samego wydania, nie mam nic do zarzucenia. Wiadomo, że lepiej by było, gdyby książka miała twardą oprawę jednak nie ma co przesadzać. Wtedy pewnie i kosztowałaby więcej, a przecież oprawa nie jest najważniejsza. Treść mnie nie rozczarowała, chociaż tak jak wspominałam, na samym początku jakieś drobne obawy były. Zupełnie niepotrzebnie, bo Tony Abbott po raz kolejny uświadomił mi, że potrafi pisać i to jak! Jego pomysł na historię był fenomenalny. Wszystko tutaj do siebie pasuje, jest akcja, są świetni bohaterowie. Myślę, że to właśnie występujące w powieści osobistości sprawiły, że czyta się wszystko tak dobrze, człowiek nie czuje się znudzony, czy zniesmaczony zachowaniem bohaterów. Lily, Wade, Becca i Darrell znów udowadniają, że przyjaźń jest najważniejsza i dzięki niej można nawet "przenosić góry". To takie ważne przesłanie dla młodych. No, w sumie i dla starszych również... 

Podsumowując

Szkoda, wielka szkoda, że ta wspaniała przygoda już się zakończyła. Ognista korona pięknie zamknęła cykl, wszystko wyjaśniła i ja jestem zadowolona z takiego zakończenia. Dzięki opowiedzianej historii mogłam się przenieść do wielu zakątków świata, coraz lepiej poznawałam bohaterów i koniec końców mogłam sobie na ich temat wyrobić odpowiednie zdanie. Ognista korona to pełna przygód, zaskakujących zwrotów akcji książka, którą mogę polecić dosłownie każdemu. W żadnym wypadku nie kierujcie się tutaj wiekiem. Nie ważne, czy macie naście lat, czy dobijacie do czterdziestki. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, ale z sensem, to gorąco polecam wam całą serię Dziedzictwo Kopernika. Plus za wplatanie w akcję postaci historycznych, które mogą dodatkowo skusić kręcących nosem na fantastyczne fanaberie ;) Całość dodaję do ulubionych czytadeł z ostatnich miesięcy.

środa, 25 marca 2020

Jak czytać ludzi – radzi agent FBI - premiera!




Nakładem wydawnictwa Kompania Mediowa ukazała się książka Robina Dreeke’a Jak czytać ludzi - radzi agent FBI. Autor to były szef Programu Analizy Behawioralnej FBI. Dzięki doświadczeniu zdobytemu w jednej z najbardziej tajemniczych jednostek Federalnego Biura Śledczego opracował system, który pozwala zdiagnozować i przewidzieć ludzkie zachowania.
Teraz w bardzo przystępny sposób dzieli się tą wiedzą.

https://youtu.be/MH0Xq8pp7Rw

Jak czytać ludzi – radzi agent FBI to fascynująca lektura, dzięki której otrzymasz klucz do rozpoznania intencji, motywacji i dążeń drugiego człowieka, a w konsekwencji przewidywania zachowania. Znajdziesz tu wiedzę i umiejętności przydatne wszędzie tam, gdzie masz do czynienia z ludźmi: w domu, biznesie, wśród przyjaciół i znajomych. 

Książka jest już dostępna w sprzedaży. Zamów już teraz.
Empik https://bit.ly/38JqIVX

Moją opinię na temat tej książki poznacie już niebawem!

poniedziałek, 23 marca 2020

Jeśli zatęsknię - Anna Ficner - Ogonowska

Jeśli zatęsknię - Ficner-Ogonowska Anna | okładka 
Autor: Anna Ficner - Ogonowska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 656
Oprawa: miękka

Opis

 „Jeśli zatęsknię” to wciągająca i przejmująca opowieść o życiu i wszystkich jego barwach.
Kiedy przychodzą trudne zmiany, łatwo zanurzyć się w bezdennej rozpaczy i przestać wierzyć, że nawet najboleśniejsze rany leczy czas. Jednak w największym nieszczęściu można poszukiwać szczęścia. Któregoś dnia wschodzi słońce, wiatr przegania chmury, wraca tęsknota za uczuciami. Wtedy wystarczy pamiętać, że w każdej chwili może pojawić się ktoś, dzięki komu życie nabierze znów sensu.  Trzeba tylko wpuścić go do swojego świata.

Powieść Anny Ficner-Ogonowskiej tętni emocjami. Pozwala zrozumieć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, daje siłę, by odnaleźć światło, nawet gdy otacza cię największy mrok.

Słodko - gorzka historia 

Aktualnie mam więcej czasu na czytanie, chociaż ja od zawsze dużo książek pochłaniałam w zastraszająco szybkim tempie. Zauważyłam jednak, że obecnie częściej sięgam po książki typowo kobiece, napawające człowieka nadzieją i radością. Dosyć miałam już thrillerów, czy kryminałów, potrzebowałam odskoczni od tych gatunków. I tak sięgnęłam po nową książkę Anny Ficner - Ogonowskiej. Muszę przyznać, że nie mam w swojej biblioteczce wszystkich powieści tej autorki, czytałam bodajże dwie, ale pamiętam, że bardzo mi się podobały. Postanowiłam więc powrócić do dorobku Pani Anny i w ten sposób w moje ręce wpadła powieść Jeśli zatęsknię
Uwielbiam takie grube książki, szczególnie teraz, kiedy człowiek może sobie dłużej posiedzieć nad lekturą. Tutaj mamy ponad sześćset stron, a więc istnieje szansa, że z bohaterami będzie się można "dogadać", a być może znaleźć wśród nich prawdziwego ulubieńca. Ja już swojego odkryłam!

Anna ma czterdzieści lat i masę problemów na głowie - głównie miłosnych, bo jakżeby inaczej. Jej związek z żonatym mężczyzną, Arturem, zakończył się katastrofą po tym, jak ten oznajmił, że jego żona jest w ciąży. Anka ma na szczęście obok siebie wspaniałych przyjaciół, którzy skutecznie potrafią poprawić jej nastrój. Jak każdego roku, wyruszają do Chorwacji. Tym razem dla naszej bohaterki, ta podróż będzie zupełnie inna, bogatsza... Za sprawą przyjaciela Rafała, nasza bohaterka poznaje Filipa. Nie jest do niego totalnie przekonana, bo wiadomo, niedawno przeżyła rozstanie. Jednak wspólne wakacje stopniowo zbliżają ich do siebie. Po pewnym czasie, Ania odwiedza Filipa w jego rodzinnych stronach. Zauważa, że coś w jej życiu zaczyna się zmieniać - na lepsze. Niestety los bywa przewrotny i na spokój w życiu, Anna będzie musiała jeszcze poczekać.

Technicznie

  Książka na samym początku jawiła mi się jako niezobowiązujące, typowo babskie czytadło. Pierwsze strony powieści uświadomiły mi jednak, że mam do czynienia z przepiękną, wzruszającą i niezwykle aktualną historią dorosłej kobiety. Wreszcie nie jest to książka o pełnych życia dwudziestolatkach. Mamy tutaj dorosłą, bo czterdziestoletnią kobietę, która swoje życie powinna mieć już ustatkowane. Jak widać Anka nie wpisuje się w te stereotypy. W sumie cała grupa przyjaciół, to dość oryginalne, ale fantastyczne osobistości. Oczywiście najbardziej polubiłam główną bohaterkę, ale i Filip też według mnie wypadł ok. Nie bez znaczenia jest również przyjaciółka Anki, Mańka. Dzięki niej mogłam uwierzyć, że prawdziwa przyjaźń pomiędzy dwoma kobietami jeszcze istnieje. W rzeczywistości bywa różnie, ale co tam, pomarzyć każdy może. 

Jeśli zatęsknię to nie słodka, cukierkowa opowieść o miłości. To jednocześnie gorzka i ujmująca historia zwykłych ludzi. Coś takiego może się przydarzyć każdej z nas, a jeśli nie nam, to koleżance, czy nawet komuś z rodziny. Myślę, że dlatego Jeśli zatęsknię tak porusza i przekonuje - bo nie opisuje sytuacji totalnie wyssanych z palca! Autorka pięknie ubrała wszystko w słowa. Jej książkę dosłownie się pochłania i taka ilość stron, wcale nie jest odczuwalna. 

Podsumowując

Jeśli zatęsknię oczarowało mnie, wbiło w fotel, ale też przekonało, że nie należy się poddawać. W każdym wieku trzeba walczyć o swoje szczęście. Nie ważne, czy mamy naście lat, czy już jesteśmy ludźmi dorosłymi. Każdy z nas ma prawo do miłości, spokoju i radości. I chociaż inni mogą patrzeć na nas krzywo, bo przecież jej nie wypada, jest już za stara, nie warto zwracać na nich uwagę. To trudne, lecz trzeba nauczyć się puszczać w niepamięć takie frazesy. Nikt za nas życia nie przeżyje, nie będzie odpowiadał za nasze błędy, prawda?
Po drugie, pięknie w tej książce nakreślono siłę przyjaźni. Bez przyjaciół nasza bohaterka nie odnalazłaby szczęścia, tylko dalej rozpaczała po rozstaniu. Dlatego warto podziękować swojemu kumplowi za to, że po prostu jest!