czwartek, 15 listopada 2018

„Kosmiczne zachwyty” Neila deGrasse’a Tysona


„Wszechświat nie wydaje mi się zbiorem obiektów, teorii i zjawisk, ale przedstawieniem teatralnym, w którym aktorzy poddają się wymyślnym zwrotom akcji. Pisząc na temat kosmosu, mam więc naturalną potrzebę wprowadzenia czytelników za kulisy tego spektaklu, aby mogli z bliska przyjrzeć się dekoracjom, zerknąć do scenariusza i podpatrzyć, w jakim kierunku rozwinie się sztuka.”

Neil deGrasse Tyson, charyzmatyczny amerykański astrofizyk i popularyzator nauki, podbił serca polskich czytelników już rok temu bestsellerową książką „Astrofizyka dla zabieganych”. Ów zbiór dwunastu felietonów Neila, wydany – jak pisali niektórzy recenzenci – zupełnie jak tomik poezji, to napisane lekkim piórem, w iście gawędziarskim stylu i ze szczyptą przewrotnego humoru wprowadzenie w arkana astrofizyki, wyjaśniające jej podstawy: od planet po czarne dziury, od galaktyk po ciemną energię i ciemną materię, od światła po grawitację. A wszystko to zabarwione osobistą refleksją Tysona nad naszym miejscem we wszechświecie, wyrażoną najdobitniej w ostatnim rozdziale książki zatytułowanym „Perspektywa kosmiczna”.
W tym roku ukazuje się nowa książka Neila deGrasse’a Tysona – nosi ona tytuł „Kosmiczne zachwyty” (jej premiera miała miejsce 14 listopada 2018). Czy oprócz osoby autora coś łączy ją z „Astrofizyką dla zabieganych”?

Mamy dobre informacje: tak! Można wręcz powiedzieć, że „Kosmiczne zachwyty” to kontynuacja „Astrofizyki dla zabieganych”, tyle że obszerniejsza i poruszająca szerszy zakres zagadnień. Co więcej, „Kosmiczne zachwyty” zostały wydane dokładnie w tym samym stylu, co „Astrofizyka…” – i mowa tu nie tylko o charakterze narracji Tysona, ale również o wyglądzie książki: jej formacie, wnętrzu i okładce, zaprojektowanej – podobnie jak to było w przypadku „Astrofizyki…” – przez znakomitego grafika i projektanta Pete’a Garceau. „Astrofizyka dla zabieganych” i „Kosmiczne zachwyty” świetnie wyglądają razem na półce, zapowiadając wizualnie ujednoliconą serię książek autora.

O czym opowiadają „Kosmiczne zachwyty”?  Książka ma osiemnaście rozdziałów o intrygujących tytułach (np. „Ogień i lód”, „Gdzieś ponad tęczą”, „Kijowa nauka”, „Podróż do wnętrza słońca”) i niemniej intrygującej treści. Zanurzając się w opowieść autora, czytelnik przemierza z nim bliskie i dalekie obszary wszechświata – poznaje zagadnienia, ciekawostki i niezwykłe fakty związane z Ziemią, naszym Układem Słonecznym, Drogą Mleczną, odległymi galaktykami, czarnymi dziurami i innymi egzotycznymi kosmicznymi obiektami. Neil deGrasse Tyson w niezwykle sugestywny sposób rozważa, co byśmy widzieli, patrząc w niebo, gdyby nasze oczy mogły rejestrować nie tylko światło widzialne, ale i inne rodzaje promieniowania. Urzekająco pisze o przeszkodach, jakie musi pokonać wydostający się z wnętrza Słońca foton (zajmuje mu to średnio aż 5000 lat!) i zadziwia ilością informacji na temat Ziemi, jakie można wydedukować z obserwacji zwykłego, wbitego w jej powierzchnię kija. Tyson wyjaśnia, do czego astronomom przydają się punkty Lagrange’a i co ciekawego można w nich znaleźć. Nawet tak trywialne zagadnienie jak gęstość zyskuje u Neila zupełnie niespodziewany koloryt; a skoro już mowa o kolorach, to czy zastanawialiście się kiedyś, jaki kolor ma wszechświat? Nawet tak absurdalne z pozoru pytania są dla Neila świetnym pretekstem do inspirujących rozważań.

Jakie są konsekwencje nieprzekraczalności i stałości prędkości światła? Czy nasz Układ Słoneczny jest stabilny, czy być może kiedyś dojdzie do ucieczki planet? Jak bardzo niebezpiecznie jest w pasie asteroid?

O tych i o wielu innych pasjonujących zagadnieniach przeczytamy w „Kosmicznych zachwytach”. Ta książka znacząco poszerzy naszą wiedzę i horyzonty, a przy tym uczyni to w niezwykle przyjemny sposób. Neil nie jest bowiem nauczycielem, który sadza nas w ławce i domagając się niepodzielnej uwagi, prowadzi – choćby i najbardziej zajmujący – wykład o wszechświecie. On raczej zaprasza nas na ciastko i kawę i niezobowiązująco gawędząc, roztacza przed nami piękno kosmosu – którym, przynajmniej w wydaniu Neila deGrasse’a Tysona, nie sposób się nie zachwycić.

Link zakupowy do książki:
http://bit.ly/kosmicznezachwyty

Łowca dusz - Alex Kava

Dziś totalnie zmieniamy tematykę. Tym razem nie będzie cukierkowo, słodko, miłośnie i świątecznie. Mam wam bowiem do zaprezentowania pewien thriller autorstwa Alex Kava. Jakoś w zeszłym miesiącu zauważyłam, że w swojej biblioteczce nie mam żadnej książki tej autorki. Postanowiłam więc uzupełnić braki. Akurat wydawnictwo Harper Collins Polska wypuściło Łowcę dusz i tym samym mój kaprys został spełniony. Czy książka przypadła mi do gustu? Czy jeszcze więcej powieści Alex Kava pojawi się w mojej biblioteczce? 


Po raz kolejny spotykamy się z agentką Maggie O'Dell, która już musi zmierzyć się z kolejnym zadaniem. Jej szef nie daje chwilki wytchnienia. Oto kobieta musi zbadać dwie sprawy, które z pozoru nie są ze sobą związane. W Waszyngtonie córka senatora zostaje znaleziona martwa. Natomiast w domku letniskowym w Massachusetts, pięciu młodych mężczyzn traci życie podczas strzelaniny z agentami FBI. Te dwie sprawy mają jednak punkt wspólny. Jest nim w sumie pewna osoba, która skutecznie burzy spokój... Mowa o wielebnym Josephie Everett - przywódcy sekty religijnej. Jak ze wszystkim poradzi sobie Maggie? Czy winny poniesie karę? 

Łowca dusz to trzecia część cyklu z Maggie O'Dell w roli głównej. Niniejszy thriller nie należy też do zupełnych nowości, ponieważ już wcześniej, inne wydawnictwa zajęły się jego wydaniem. Ja mam książkę od Harper Collins Polska i powiem wam, że jej okładka chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Pasuje do charakteru powieści, przykuwa wzrok, a jednocześnie zbyt wiele nie zdradza. Inne wydania, według mnie wyglądały nijako, blado i mało zachęcająco. To jest naprawdę genialne. Czcionka też nie jest mikroskopijna, więc nic tylko czytać i rozkoszować się nową lekturą. 

 Thrillery nie są moim ulubionym gatunkiem literackim, ale od czasu do czasu po nie sięgam. To swego rodzaju odpoczynek od fantastyki, kobiecych powieści. Myślę, że Alex Kava jest rozpoznawalną twórczynią dobrych thrillerów. Jej Łowca dusz, co tu dużo ukrywać, niesamowicie trzyma w napięciu, chociaż dla prawdziwych wyjadaczy, część wydarzeń które się tutaj rozgrywa, może być przewidywalna. Mnie akurat autorka ciągle wodziła za nos, zbijała z tropu i nie pozwoliła tak szybko przewidzieć zakończenie całej sprawy. Po nitce do kłębka, stopniowo, ale z przytupem, brnęłam przez kolejne strony, aż doszłam do finału. Jak to wszystko się skończyło? Oj, tego zdradzić wam nie mogę!

Agentce Maggie O'Dell czasem brakuje wigoru z którego słynęła w poprzednich częściach, ale i tak daje radę. Ludzie giną, ale w sposób przemyślany, nie budzący w czytelniku niesmaku, związanego raczej z naiwnością zaistniałych zdarzeń. Autorka posługuje się językiem przyjemnym, zrozumiałym. Zauważyłam również, że Łowca dusz jest znacznie bogatszy w porządne opisy, które pozwalają wczuć się w sytuację i jeszcze lepiej ją odbierać. Książkę dosłownie czyta się jednym tchem. Jeśli chodzi o obraz mordercy, to według mnie został on dokładnie przemyślany, tak samo zresztą jak cała intryga. Także jeśli lubicie thrillery, to zachęcam was do przeczytania Łowcy dusz

                                                                                                       

Znalezione obrazy dla zapytania łowca dusz harper collins

Tytuł: Łowca dusz
Cykl/Seria: Maggie O'Dell
Autor: Alex Kava
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
Cena okładkowa: 38.99 zł
Premiera: 03.10.2018

wtorek, 13 listopada 2018

Ojciec Gwiazdka i ja - Matt Haig

Nie, nie zwariowałam ;) Święta dopiero za ponad miesiąc, a ja już wyskakuję z Gwiazdką, Mikołajem i całą resztą. I tak, jak strasznie denerwują mnie świąteczne wystawy w listopadzie, to miesiąc wcześniej, najnormalniej w świecie z zapałem czytam, oglądam książki z Bożym Narodzeniem w roli głównej. Dziwne? No, może troszkę, ale co ja na to poradzę ;) Dziś chciałam wam zaprezentować powieść, która w klimat bożonarodzeniowy wpisuje się idealnie. Mam nadzieję, że się wam spodoba. 


Na kartach książki po raz kolejny spotykamy znanych nam, lubianych bohaterów. Amelia Wishart próbuje odnaleźć się w nowym miejscu, ale coś niespecjalnie jej to wychodzi. Elfia szkoła wcale nie jest taka łatwa do ogarnięcia, a ona sama ciągle jest uznawana za dziwadło i wielkoluda. Cóż, musi się jakoś przyzwyczaić, gdyż nikt nie zapewniał jej, że będzie łatwo. Amelia ma już dość odśpiewywania przez cały rok świątecznych piosenek, a to nie jedyne jej zmartwienie. W Elfim Jarze nie dzieje się zbyt dobrze... Ktoś notorycznie sieje plotki, a na dodatek nadchodzi Króliczek Wielkanocny, by zatrzymać Boże Narodzenie. Amelia ma więc pełne ręce roboty, a zadanie przed nią bardzo ważne. Bo kto, jak nie ona i reszta elfów uratuje święta?

 Ojciec Gwiazdka i ja, poprzedzały dwa, równie wspaniałe tomy autorstwa Matta Haiga: Chłopiec zwany Gwiazdką oraz Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę. Nie jestem posiadaczką dwóch poprzednich dzieł, ale je czytałam i w sumie planuję też ich zakup, by uzupełnić kolekcję. Myślę, że będzie to również świetny, świąteczny prezent dla młodego czytelnika. Książki zostały wzbogacone przepięknymi ilustracjami Chrisa Moulda, a okładka Ojca Gwiazdki to już mistrzostwo świata. Papierowa obwoluta skrywa coś specjalnego... Zobaczycie, to się przekonacie, jak wspaniale została ta powieść wydana. 

Historia tutaj przedstawiona, jest jak się pewnie domyślacie, przeznaczona dla młodych odbiorców. Jednak i dorośli mogą sobie coś takiego przeczytać. W powieści mamy bowiem ten wspaniały, świąteczny klimat, na który przecież każdy z nas czeka z utęsknieniem. I nie ważny jest wtedy wiek czytelnika, ponieważ liczy się dobry nastrój i dobra zabawa. Po raz kolejny Matt Haig pozytywnie mnie zaskoczył. Jego historia jest tak słodka, tak piękna, tak urokliwa, że chce się ją czytać i czytać. Oczywiście miejscami fabuła bywa mocno naciągana, ale co tam ;) Ojciec Gwiazdka i ja niesie jednak przesłanie, zachęca do ruszenia głową - w szczególności tych młodych czytelników. Ja uważam, że tak wygląda idealna, świąteczna historia. Jest tutaj miejsce na głośny śmiech, ukradkowe pociąganie nosem, pełne zdziwienie i wielkie zaskoczenie. Obok Ojca Gwiazdki nie sposób przejść obojętnie! 

                                                                                                          



Tytuł: Ojciec Gwiazdka i ja
Autor: Matt Haig
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Oprawa: twarda
Liczba stron: 304
Cena okładkowa: 39 zł
Premiera: 29.10.2018

poniedziałek, 12 listopada 2018

Obietnice poranka - Carrie Turansky

Witajcie w słoneczny, przepiękny poniedziałek. Ten dzień tygodnia został odczarowany... 12 listopada dniem wolnym? To nie fikcja! Mam więc trochę czasu na zrecenzowanie dla was kolejnej książki od wydawnictwa Dreams, która należy do październikowych nowości. Pokazywałam wam ją w zapowiedziach, a dziś przybywam z recenzją na temat Obietnic poranka Carrie Turansky. Muszę przyznać, że nie sięgam po takie książki non stop, nazwisko autorki nie mówiło mi totalnie nic, więc nie byłam przygotowana na to, co zastanę na kartach dzieła. Jak odebrałam Obietnice poranka? Czy książka przypadła mi do gustu? Już za chwilkę wszystkiego się dowiecie.


Jest rok 1899. Pewna rodzina wybiera się na piknik. Postanawiają popłynąć łodzią... Niestety podróż ta okaże się być tragiczną w skutkach. Łódź tonie, a dzięki przeprowadzonej akcji ratunkowej, z wypadku ocaleją tylko dwie dziewczynki. Od tej pory siostry będą musiały radzić sobie same. Starsza, Margaret opiekuje się młodszą, a jednocześnie pracuje wraz z babcią w sklepie z kapeluszami. Jest im bardzo ciężko, a pieniądze szybko znikają. Nagle w okolicy pojawia się Nathaniel - przyjaciel Maggie z dzieciństwa. Przybywa on do miasta, ponieważ jego ojciec jest umierający. Chory, na łożu śmierci wyznaje Margaret, że był winien jej rodzinie pewną sumę. Czy kobieta przyjmie pieniądze? Czy pozwoli sobie pomóc? Jakie zamiary ma wobec niej Nathaniel? Dlaczego nie starał się pomóc, kiedy tak bardzo siostry go potrzebowały? I czy wypadek na łodzi był faktycznie tylko wypadkiem? Tych pytań jest naprawdę dużo, lecz książka zawiera odpowiedzi i wszystkiego dowiecie się po jej przeczytaniu.

Powiem wam, że bardzo, ale to bardzo skusiła mnie tutaj okładka. Ja uważam, że jest po prostu przepiękna. Taka typowo kobieca, klimatyczna i urokliwa. Od razu zwróciła moją uwagę. Książka nie należy do cieniutkich i w sumie spodziewałam się, że jej lektura zajmie mi sporo czasu. Byłam w wielkim błędzie, ponieważ Obietnice poranka dosłownie pochłaniałam. Po trzech dniach mogłam już odłożyć książkę na półkę, ale... nie chciałam! Chciałam by ta historia jeszcze trwała, aby jeszcze się nie kończyła. Bardzo polubiłam głównych bohaterów i pewnie dlatego Obietnice poranka w mojej głowie siedziały przez długi czas.  

Mamy tutaj poruszającą, przejmującą historię, która wywołuje w nas różne emocje. Troszkę radości, ale zdecydowanie więcej zadumy i smutku. Warto się zastanowić nad pewnymi kwestiami, które Carrie Turansky porusza w swojej powieści. Spodziewałam się raczej lekkiej, totalnie niezobowiązującej opowiastki dla znudzonych kobiet, a dostałam mądrą, przemyślaną pod każdym kątem, dopracowaną i dopieszczoną powieść. Sporo tutaj intryg, kłamstw, pojawia się nawet wątek kryminalny. Są oczywiście świetnie zarysowani bohaterowie, z rewelacyjną Margaret na czele. Bardzo polubiłam główną postać i kibicowałam jej z całego serducha. Reszta osobistości też coś znaczy i żaden bohater nie został totalnie zepchnięty na boczny tor. 

Jeśli lubicie książki mądre, z odrobiną romantyzmu, osadzone w minionej epoce, to gorąco polecam wam Obietnice poranka. Dzieło wygląda na opasłe tomisko, lecz wierzcie mi na słowo, czyta się je błyskawicznie i bez najmniejszego cienia znużenia.

                                                                                                     

 
Tytuł: Obietnice poranka
Autor: Carrie Turansky
Wydawnictwo: Dreams
Oprawa: miękka
Liczba stron: 504
Cena okładkowa: 42 zł
Premiera: październik 2018

 

czwartek, 8 listopada 2018

Będziesz moja - Natasha Preston

Za oknami mamy piękną, złotą jesień. Na taką właśnie czekałam. Mogę sobie wyjść z książką przed dom i czytać aż do momentu, gdy na zewnątrz zrobi się chłodniej. Zawsze to lepiej posiedzieć na świeżym powietrzu, niż kisić się w czterech ścianach. Na dziś przygotowałam dla was recenzję nowości od wydawnictwa Feeria Young, którą w sumie całą przeczytałam poza domem. Do książki Będziesz moja miałam pozytywne nastawienie, ponieważ znałam pozostałe dzieła Natashy Preston i przypadły mi one do gustu. Mam nadzieję, że do lektury niniejszej powieści, chociaż troszkę was zachęcę.


Humory dopisują. Lylah i reszta jej przyjaciół z paczki szykują się na imprezę walentynkową. To idealny sposób na rozrywkę i odpoczynek od szarej, szkolnej codzienności. Dziewczyna ma jeszcze cień nadziei na to, że wspólnie z Chace'em potańczy i w ten sposób wreszcie zbliży się do niego. 
Wszyscy gdzieś biegają, szykują do imprezy. Dziewczyny poprawiają makijaż, nastroje dopisują nadal. Nagle tę sielankę przerywa dzwonek do drzwi. Właściwie spokój młodych zburzy jedna kartka, którą znajdują przed drzwiami - list do jednego z chłopaków, Sonny'ego. Młodzi wydarzenie to na samym początku skwitują śmiechem. Niestety, wraz z biegiem czasu sytuacja robi się dramatyczna... 

Myślę, że większość osób, które gdzieś tam bardziej interesują się książkami dla młodzieży, zna doskonale dorobek literacki Natashy Preston. Autorka jest w sumie słynna w blogerskim świecie. Jeśli poprzeglądacie sobie właśnie książkowe blogi, możecie zauważyć sporo recenzji powieści tejże twórczyni. Ja miałam już przyjemność poznać jej dzieła, więc niejako Będziesz moja, miało już ułatwiony start na wstępie. Wiedziałam, że książka będzie ciekawa i z pewnością bardzo mnie nie rozczaruje. Oczywiście nie ma tutaj czegoś odkrywczego, i to zaznaczam wam już na wstępie. Niemniej, nowość od wydawnictwa Feeria Young czyta się szybko i przyjemnie. Takie książki na jesień lubię najbardziej. Ostatnio nie mam ochoty na powieści skłaniające do głębszych, długich przemyśleń.   

Jak wspominałam, książka może niczego odkrywczego do gatunku nie wnosi, ale autorka miała naprawdę fajny pomysł na rozwinięcie tej historii. Szybko się to czyta i naprawdę przyjemnie, chociaż tematyka nie jest zbyt lekka i śmieszna. O, co to, to nie! Akcja gna, nie zwalnia nawet na minutkę, więc osoby niecierpliwe i lubiące książki w których faktycznie coś się dzieje, powinny być zadowolone i to bardzo. Ja z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów, chociaż nie każda osobistość tutaj przedstawiona, przypadła mi do gustu. Najbardziej denerwowała mnie Lylah. Dziewczyna miała zawsze jakiś problem, w sumie ciągle ten sam i naprawdę jej podejście do sytuacji było doprawdy nieznośne. W całej książce pojawia się sporo nazwisk, więc musicie się pilnować, a w szczególności na samym początku.

Będziesz moja to książka, którą w sumie mogę wam polecić. W szczególności, jeśli znacie pozostałe dzieła Natashy Preston i macie ochotę na coś nowego jej autorstwa. Mnie się wydaje, że akurat ta powieść jest jej najlepszą. Fakt, pojawiają się maleńkie niedociągnięcia, ale zalet Będziesz moja odnalazłam o wiele, wiele więcej. Książka trzyma w napięciu aż do ostatniej strony, zupełne nie jest przewidywalna, a już na pewno nie jest nudna. Niby taka niepozorna młodzieżówka, a miło spędziłam przy niej czas. Polecam!

                                                                                                         



Tytuł: Będziesz moja
Autor: Natasha Preston
Wydawnictwo: Feeria Young
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
Cena okładkowa: 35.90 zł
Premiera: 31.10.2018


środa, 7 listopada 2018

Na krawędzi mroku - Jeff Giles

Minął ponad rok od momentu, gdy książka Jeff Giles została przeze mnie przeczytana i zrecenzowana dla was na blogu. Była to powieść Na krawędzi wszystkiego. W dniu dzisiejszym, przybiegam do was z opinią na temat kontynuacji tej historii, zapisanej w książce pod tytułem Na krawędzi mroku. Pierwsza część z miejsca skradła moje serce. Przyznaje się bez bicia, a niejako z dumą, że w sumie przeczytałam ją już trzy razy i za każdym bardzo mnie ciekawiła. Jak sprawa wygląda z dziełem Na krawędzi mroku? Czy Jeff Giles potrafił utrzymać wysoki poziom, czy mnie rozczarował? O tym przekonacie się za chwilkę. Odpowiedź czeka niżej... 


 Na kartach książki Na krawędzi mroku, po raz kolejny mogłam spotkać ulubionych bohaterów. Iks miał nadzieję na poprawę swego losu, na wieczne szczęście i święty spokój. Życie go nie oszczędzało, na własnej skórze przekonał się czym jest prawdziwy smutek i przejmujący ból. W momencie, gdy w jego życiu pojawiła się Zoe, na horyzoncie pojawił się promień radości. Teraz jego celem jest ochrona dziewczyny i jej rodziny. Dlatego postanawia wrócić na Nizinę. Jakież było jego zdziwienie, gdy w owym miejscu zastał Zoe! Jak się tam znalazła? 

Tym razem nie zwróciłam uwagi tylko na okładkę, a raczej na to, co zostało napisane na jej odwrocie. Kolorystyka może niespecjalnie przypadła mi do gustu, lepiej wszystko wyglądało w przypadku pierwszej części, niemniej, przecież nie to jest najważniejsze. Bardzo, ale to bardzo nie mogłam doczekać się spotkania ze znanymi i lubianymi przeze mnie bohaterami. W szczególności pragnęłam znów poczytać o niejakim Iksie. Chłopak już w pierwszej części niesamowicie mnie zaintrygował. Z wielką ciekawością, nawet zaangażowaniem, śledziłam jego losy i co tu dużo ukrywać, kibicowałam mu z całego serca. Jest jeszcze Zoe, osoba bez której ta cała historia nie byłaby tak interesująca. Jak widać, odpowiedni bohaterowie, to ogromna zaleta powieści. 

Druga część serii jest jeszcze bardziej tajemnicza, zagadkowa i przede wszystkim mroczna. Mogłabym nawet stwierdzić, że Na krawędzi mroku przebija Na krawędzi wszystkiego. Takiej niespodzianki się nie spodziewałam, ponieważ pewnie z własnego doświadczenia wiecie, że z tymi kontynuacjami bywa różnie. W tym przypadku nie ma mowy o wtopie! Dzieło czyta się błyskawicznie, z odpowiednim zaangażowaniem i wypiekami na policzkach. Sporo tajemnic zostaje tutaj rozwiązanych, ale duża część zagadek pozostaje jeszcze faktycznie zagadkowa. Także znów czekam na kolejny tom z nadzieją, że będzie jeszcze lepszy od poprzednich. Autor udowadnia, że wspaniałość Na krawędzi wszystkiego, to nie był czysty przypadek. 

                                                                                                       

Znalezione obrazy dla zapytania na krawędzi mroku jeff giles

Tytuł: Na krawędzi mroku
Cykl/Seria: Na krawędzi wszystkiego #2
Autor: Jeff Giles
Wydawnictwo: IUVI
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 356
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 03.10.2018 

Znalezione obrazy dla zapytania iuvi

wtorek, 6 listopada 2018

Alcatraz kontra Bibliotekarze. Mroczny talent - Brandon Sanderson

Po raz kolejny, chyba dokładnie po raz piąty, przybywam do was z recenzją książki o przygodach niejakiego Alcatraza. Myślę, że ta postać jest znana głównie młodzieży, chociaż nawet ja, stara krowa, bardzo polubiłam cały cykl Alcatraz kontra Bibliotekarze, stworzony przez Brandona Sandersona. Tak jak wspominałam, cała seria liczy obecnie aż pięć tomów. To sporo i co tu dużo ukrywać, zwykle z kontynuacjami bywa różnie. W przypadku Sandersona o wtopie nie ma nawet co myśleć. Wszystko gra i działa jak w szwajcarskim zegarku. Uwielbiam tego autora! 


Alcatraz w sumie już był przygotowany na spokój, luz i sielankę, ale jak się pewnie domyślacie, jego radość z pokonania Bibliotekarzy i całej zgrai złych po raz "enty", nie trwała zbyt długo. Niby Mokia została uratowana, ale niestety nie wszystko poszło tak jak trzeba. Talenty Smedrych zostały zepsute, ojciec jak zawsze coś musi pogmatwać, natomiast mama niby próbuje pomóc, ale któż wie, co tak naprawdę chodzi jej po głowie. Ach... pozostaje jeszcze sprawa Bastylii. To osoba na którą faktycznie Alcatraz mógł liczyć w każdej sytuacji. Niestety aktualnie nie za wiele zdziała, ponieważ jest w śpiączce. Na dodatek Bibliotekarze szykują się do kolejnego ataku, gdyż Alcatraz, nieco przypadkowo wypowiedział im wojnę. Co z tego wyniknie? 

Wyczytałam, że mamy tutaj ostatni już tom serii, chociaż znając Sandersona, różnie można to wszystko interpretować. Autor znany jest z niespodzianek, więc mam nadzieję, że szósta część gdzieś tam się już tworzy. A może czeka tylko na odpowiedni moment, by ujrzeć światło dzienne? Mroczny talent skończył się w dość nietypowy sposób. W sumie mogłaby się pojawić kolejna część... Tyle, że Brandon Sanderson lubi zaskakiwać i nawet nie mamy pewności, czy teraz pisze o zakończeniu na serio, czy może wodzi nas za nosy. Hmm, zobaczymy. 

W Mrocznym talencie na brak wrażeń nikt narzekać nie powinien. Niby narrator nawet namawia nas do odłożenia książki na bok, ale my uparcie dążymy do celu, by poznać rozwiązanie wszystkich tajemnic i zagadek. Swoją drogą, taki "zabieg" literacki jeszcze bardziej potęguję ciekawość czytelnika. Sanderson wplótł ten przerywnik w sposób idealny, co nie odpycha odbiorcy, a tylko wywołuje jeszcze szerszy uśmiech na twarzy. Jak przystało na książkę o Alcatrazie, sporo tutaj śmiesznych zdarzeń, bez których ta powieść nie miałaby racji bytu. Oczywiście chichranie się podczas lektury to nie wszystko. Mroczny talent obfituje w zaskakujące zwroty akcji. Jest dosłownie przepełniony wyrazistymi bohaterami, których z przyjemnością powitałam po raz kolejny. 

Aż się wierzyć nie chce, że wspólnie z Alcatrazem przebrnęłam przez te pięć tomów. Była to dla mnie świetna przygoda, rozrywka, chociaż w sumie przeznaczona dla młodszych ode mnie odbiorców. Niemniej, nie nudziłam się przy tej książce ani przez jedną minutkę. Tomy "nie odstają" od siebie, trzymają równy, bardzo wysoki poziom. Brandon Sanderson ma tyle świetnych pomysłów, że mógłby stworzyć kolejne pięć tomów o przygodach rodziny Smedry. Także będę śledziła zapowiedzi... A nuż pojawi się w nich szósty tom cyklu Alcatraz kontra Bibliotekarze!

                                                                                                     

Znalezione obrazy dla zapytania mroczny talent

Tytuł: Alcatraz kontra Bibliotekarze. Mroczny talent
Cykl/Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze #5
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: IUVI
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 280
Cena okładkowa: 29.90 zł
Premiera: 03.10.2018

Znalezione obrazy dla zapytania iuvi

niedziela, 4 listopada 2018

Słodkości. Ciasta i desery. Szkoła gotowania krok po kroku - Francesca Badi, Licia Cagnoni

Nie jestem mistrzem w gotowaniu i pieczeniu, ale coś tam próbuję tworzyć chociaż do idealnej formy swoich dzieł, brakuje mi dużo. Wiadomo, że coś wygląda w książce kucharskiej, czy na stronie internetowej super, natomiast w rzeczywistości bywa różnie. Każdy z nas ma różne umiejętności, różne doświadczenie. Osoba obdarzona talentem kulinarnym potrafi stworzyć coś z niczego, nawet zbytnio się nie wysilając, namyślając itp. Ja muszę koniecznie, bo dopiero się uczę, mieć przed sobą przepis i to najlepiej ze zdjęciem. Dlatego już od dłuższego czasu zbieram książki kucharskie, które faktycznie są w stanie mi pomóc. Ostatnio trafiłam na świetną pozycję od wydawnictwa Jedność. 


Mamy tutaj zbiór przepisów na różnorodne słodkości. Dobra, chyba ja jestem największym miłośnikiem łakoci w całej rodzinie, więc chętnie wertowałam książkę i wybierałam dla siebie odpowiednie receptury. W niniejszej pozycji literackiej są bowiem przepisy na ciasta i ciasteczka, desery w pucharkach, sosy, musy. Myślę, że z tak bogatego zbioru każdy z was wybierze coś dla siebie. Ja miałam przyjemność przetestować większość receptur na ciasta, ponieważ nie wyobrażam sobie wypicia filiżanki kawy bez towarzystwa kawałeczka wypieku. Te przepisy, które wyszperałam gdzieś tam w zeszytach, po prostu już mi się znudziły, opatrzyły, więc chciałam poznać coś nowego, a jednocześnie się sprawdzić. 

Książka zaskoczyła mnie, pozytywnie oczywiście, swą piękną, schludną oprawą. Pozycja przykuwa wzrok kolorową okładką i przekonuje do siebie. Dzieło Słodkości... to coś specjalnego dla osób, które dopiero rozpoczynają swą przygodę z tworzeniem pyszności. Naukę uprzyjemniają barwne, wyraziste fotografie. Część przepisów została nawet "okraszona" zdjęciami z poszczególnych etapów przygotowywania danego smakołyku. Myślę, że z taką książką w dłoni, pieczenie i ogólnie pichcenie, będzie dla każdego z was tylko przyjemnością. Ja dosłownie zakochałam się w tej propozycji od wydawnictwa Jedność. Warto coś takiego mieć!

                                                                                                   

 Znalezione obrazy dla zapytania słodkości. ciasta i desery. szkoła gotowania krok po kroku

Tytuł: Słodkości. Ciasta i desery. Szkoła gotowania krok po kroku
Autor: Francesca Badi, Licia Cagnoni
Wydawnictwo: Jedność
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 256
Cena okładkowa: 35 zł

Znalezione obrazy dla zapytania jedność wydawnictwo

piątek, 2 listopada 2018

Miś zwany Paddington (edycja specjalna) - Michael Bond

Dawno nie było o książkach dla dzieci, więc koniecznie muszę nadrobić te zaległości. Dziś mam dla was coś specjalnego. Tym razem jestem prawie przekonana, że na sto procent znacie niniejszą, recenzowaną właśnie przeze mnie pozycję literacką. Na tej książce wychowały się miliony, a kolejne pokolenia z pewnością pokochają tytułowego bohatera. Mowa oczywiście o Paddingtonie!


 Jako mała dziewczynka nie przepadałam za Paddingtonem. Tak, tak! Potem doceniłam książkę autorstwa Michaela Bond i tak pozostało do dnia dzisiejszego. Mówi się, że jedni mają Kubusia Puchatka, natomiast drudzy mają właśnie Paddingtona. Ja obecnie zaliczam się do dwóch grup i w sumie nie potrafiłabym wybrać swojego ulubieńca. Paddington to urocza postać. Mały niedźwiadek ubrany w czerwony kapelusik, potrafi rozśmieszyć nawet największego gbura. Miś ma wiele, wiele przygód i nie sposób ich tutaj wymienić. Trafił do państwa Brown z najciemniejszego zakątka Peru. Oczywiście, jak się pewnie domyślacie, cała rodzina przyjęła przybysza z otwartymi ramionami. Niestety miś często wpada w tarapaty, jednak państwo Brown po prostu kochają tego niesfornego niedźwiadka i wybaczają mu każde przewinienie.

 A wiecie, że Paddington ma już sześćdziesiąt lat? Z racji tak pięknego jubileuszu, wydawnictwo Znak Emotikon wypuściło na rynek przecudowne wydanie książki Miś zwany Paddington. Mamy większy format dzieła, złocone elementy na okładce, co tworzy naprawdę świetny klimat. Egzemplarz sprawdzi się w związku z tym jako prezent, np. z okazji urodzin dziecka. W środku znajdziemy sporo kolorowych ilustracji, dużą czcionkę, także poznawanie przygód Paddingtona jest tylko czystą przyjemnością. Zachęcam was do zapoznania się z niniejszym, pięknym egzemplarzem, który na półce w waszych biblioteczkach będzie wyglądał po prostu cudownie. 

                                                                                                       

 Znalezione obrazy dla zapytania miś zwany paddington 2018

Tytuł: Miś zwany Paddington (edycja specjalna)
Autor: Michael Bond
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Oprawa: twarda
Liczba stron: 144
Cena okładkowa: 49.90 zł
Premiera: 01.10.2018

Znalezione obrazy dla zapytania znak emotikon