niedziela, 29 marca 2015

Barwy miłości (przedpremierowo).


Autor: Kathryn Taylor
Wydawnictwo: Akurat
Oprawa: miękka
Liczba stron: 350
Premiera: 08.04.2015
Przed poznaniem Greya broniłam się rękami i nogami. Mój opór trwał prawie rok, ale po obejrzeniu filmu postanowiłam, że twórczości E.L. James dam jednak szansę. Teraz nawet nie chce myśleć o tym, bym kiedykolwiek żałowała podjętej decyzji. Pan Grey mnie zachwycił, więc dzieło Taylor okrzyknięte "najgorętszą powieścią erotyczną od czasów 50 twarzy...", po prostu nie mogłam przegapić. Tę nieprawdopodobną tajemniczość i specyficzny klimat, buduje między innymi okładka, utrzymana w mrocznych barwach. Aż drżę z podniecenia, co też znajdę we wnętrzu książki :) Od razu po otrzymaniu egzemplarza, przystąpiłam do lektury i ... przepadłam moi kochani! Pierwsze spotkanie z twórczością Taylor, mogę uznać za piekielnie doskonałe :) Co w książce mnie urzekło? Najpierw kilka słów na temat rozgrywających się tam wydarzeń.

Dla Grace Lawson, zdobycie pracy wydaje się być wielkim darem od losu. Nieśmiała, zahukana dziewczyna po studiach ekonomicznych, przylatuje do Londynu na trzymiesięczny staż w dobrze prosperującej firmie Huntington Ventures. Ma szansę na zdobycie odpowiedniego doświadczenia i wybicie w biznesowym świecie. Grace już na lotnisku zalicza niezłą wpadkę, która jednocześnie staje się okazją do poznania właściciela i szefa firmy Huntington Ventures. Jonathan, to mega przystojny, czarujący mężczyzna, a panna Lawson jest nim dosłownie urzeczona. Za każdym razem gdy spotyka szefa, zapomina czym jest poprawna mowa, czuje że zaraz zemdleje ;)
Grace jako osobista asystentka Jonathana Huntingtona, nie może unikać przełożonego, więc okazji do spotkań będzie cała masa. Wraz z biegiem czasu, niewinne zauroczenie, przeradza się w coś więcej. Jonathan nie pozostaje obojętny, kusi Grace, a w konsekwencji proponuje jej coś specjalnego. Czysty seks bez zobowiązań, głębszych uczuć i emocji. Czy taka gra może mieć szczęśliwe zakończenie? Czy człowiek może myśleć tylko i wyłącznie o zaspokojeniu żądzy, bez okazania chociażby cienia miłości?

Rozumiem, że przedstawiona historia nie należy do wyszukanych i unikalnych. Wiem, że pewnie spora część przeciwników powieści erotycznych mruknie: "Znów to samo". Ja jestem oczarowana książką Taylor, chociaż mocno przypomina mi tę o słynnym panu Grey'u. W tego typu dziełach, trudno stworzyć coś innego, coś zupełnie odmiennego. W końcu pewna przewidywalność, też jest człowiekowi potrzebna.
Grace Lawson i Jonathan Huntington, stanowią niesamowitą ozdobę książki, są tak różni, a jednak coś ich łączy. Grace, to taka troszkę nierozgarnięta sierotka, kompletnie straciła głowę na punkcie szefa. Jonathana uznałam za prawdziwego drania, zimnego jak lód faceta. Ogólnie nic nie wiemy o jego przeszłości, więc takiego bohatera, tym bardziej odbieram jako niezwykle smakowity kąsek.

Dokładnych opisów aktów miłosnych jest dosyć sporo, ale nie przytłaczają całej powieści, głównie to na początku książki będzie ich znacznie więcej. Czytelnik ma szansę skupić się na skomplikowanym wymiarze związku dwóch bohaterów, bo nic nie rozprasza. Dzieło zostało napisane prostym, łatwym do zrozumienia językiem, pozbawionym "soczystych dodatków", bardzo charakterystycznych dla podobnych powieści. Pewnie dlatego czytamy ją z wielką przyjemnością, ale i zawrotną prędkością. Tempo całej akcji, zostało utrzymane na stałym, wyważonym poziomie. Jedynie zakończenie ma szansę zaskoczyć niejednego odbiorcę, chociaż należy do otwartych i nie zdradzających wszystkiego.

Książka mnie przypadła do gustu, spędziłam przy niej miłe chwile. Nie składnia zbytnio do myślenia, ale jest znakomitym, lekkim czytadłem dla każdej kobiety lubującej się w podobnej tematyce. Fabuła wciąga, a namiętności tutaj odnajdziemy całe mnóstwo! Wystarczy tylko zerknąć na pierwszą stronę, by przekonać się z czym będziemy mieli do czynienia. Zaufajcie autorce, poznajcie nietypowy związek młodej Grace i tajemniczego Jonathana. Co z tego wyniknie? Sami się przekonajcie!

OCENA
5 / 5 

Tam, gdzie nie sięga już cień (przedpremierowo).


Autor: Hanna Kowalewska
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka
Liczba stron: 468
Premiera: 23.04.2015
Jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch książek Hanny Kowalewskiej. Jej poprzednie dzieła przypadły mi do gustu, więc nic nie stało na przeszkodzie, bym poznała kwietniową nowość tej samej autorki. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po ciepłą, typowo babską powieść, która przyniesie mi odrobinę relaksu i stanowić będzie ucieczkę od codziennej bieganiny. Okładka prezentuje się wybitnie. Ma w sobie coś romantycznego, tajemniczego... Aż chce się sięgnąć po powieść i całkowicie zagłębić w opowiedzianej historii. Niech żadne sygnały z zewnątrz nawet nie myślą mi przeszkadzać! Oto gratka dla kobiet, które tak jak ja, lubią opowieści pełne realizmu. 

Inka wreszcie może uznać swe życie za względnie poukładane. Wyjeżdżając z nadmorskiej miejscowości, Jantarni, wiedziała, że już nigdy tam nie powróci. Z tym miejscem wiązało się dzieciństwo, ale i niemiłe wspomnienia, a wręcz całkowity chłód i "urzędowe" relacje. Teraz żyjąc w stolicy, pracując jako graficzka, ma niewiele czasu na rozmyślania. Jednak nadejście telegramu od dawno niewidzianej ciotki Berty, przekreśli wszystkie plany i utarte schematy codzienności. Inka będzie musiała znów powrócić do Jantarni, ponieważ ciotka jest umierająca. Ma dziewczynie do przekazania coś ważnego, coś o czym Inka musi wiedzieć. Trzeba więc spełnić ostatnią wolę Berty.
Gdy Inka przybywa na miejsce, nikt poza ciotką nie wita jej z uśmiechem na twarzy i szeroko rozłożonymi ramionami. Na każdym kroku dziewczyna czuje niechęć, a nawet wrogość. O co w tym wszystkim chodzi? Dodatkowo wspomnienia powracają ze zdwojoną siłą, więc Inka dochodzi do wniosku, że wcale nie oddzieliła się od przeszłości grubą kreską. Jak potoczą się dalsze losy naszej bohaterki? Czy będzie jej pisane szczęście oraz spokój? 

Po raz kolejny przekonałam się, że Hanna Kowalewska jest prawdziwą mistrzynią. "Tam, gdzie nie sięga już cień", to według mnie jej najlepsza książka jaką miałam okazję przeczytać. Wiem doskonale, iż część osób może kręcić nosem na kolejną opowiastkę o zagubionej w życiu, dorosłej kobiecie, ale ja polubiłam Inkę i z chęcią poznałabym dalsze losy tej bohaterki. Może autorka pokusi się o kontynuację? Zobaczymy, a póki co, gorąco was namawiam do przeczytania niniejszego dzieła. Książka jest pełna realizmu, bo historia tutaj przedstawiona, może się przydarzyć każdemu z nas. Przecież nie wiemy co nas czeka w ciągu najbliższych lat, jedna wiadomość zmienia wszystko, tak jak w przypadku Inki. 
Główna bohaterka, zyskała w mych oczach. Kibicowałam jej do ostatniej strony, wspólnie przeżywałyśmy każdy smutek, każde niepowodzenie. Nawet jednocześnie wycierałyśmy łzę toczącą się po policzku. Trzeba posiadać niesamowity talent, dbać o czytelnika, by stworzyć tak charakterystyczną, przekonywującą osobistość. Również ciotka Berta wypadła na prawdę znakomicie. Na łożu śmierci chciała jeszcze załatwić niedokończone sprawy, a tym samym, móc w spokoju odejść z tego świata. Ogólnie rzecz biorąc, reszta postaci została dopracowana w najmniejszym szczególe, każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego.

Czytanie "Tam, gdzie nie sięga już cień", przynosi nam odrobinę wzruszeń, radości, okazję do przemyślenia pewnych spraw. Czasem możemy wybuchnąć głośnym śmiechem, a czasem uronić niejedną łzę. Książka daje nam nadzieję na lepsze jutro bo pokazuje, że po burzy musi też zaświecić słońce. Czytanie tak fantastycznego, pełnego ciepła i miłości dzieła, było dla mnie czystą przyjemnością. Spodziewałam się, że autorka mnie nie rozczaruje i tym razem, mogę uznawać się za nieomylną :) Do premiery książki pozostało jeszcze trochę czasu, niemniej jednak, powoli przygotowujcie się na znakomitą lekturę rodzimej pisarki.

OCENA
5 / 5

piątek, 27 marca 2015

Mężczyzna z tatuażem.


Autor: Jack Sharp
Wydawnictwo: Varsovia
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Platon24
Oprawa: miękka
Liczba stron: 304
Cena okładkowa: 36.99 zł
Premiera: 02.07.2014
Dziś około godziny szóstej rano, skończyłam czytanie kilku ostatnich kartek książki "Mężczyzna z tatuażem". Zmorzył mnie potworny sen i tylko dlatego nie zdołałam dobrnąć do końca wcześniej. Gdy wypoczęłam, machinalnie sięgnęłam po powieść, by wreszcie poznać jej zakończenie. Przyznaję, że po wstępnym obejrzeniu okładki, do dzieła byłam sceptycznie nastawiona. Tym razem obwoluta raczej mnie zniechęciła, jakoś ubzdurałam sobie, iż pewnie mam do czynienia z kolejną, przewidywalną do bólu, sensacyjną historyjką z dużym naciągnięciem pewnych faktów. Mile się zaskoczyłam i po raz kolejny, okładka zapędziła mą osobę w ślepy zaułek. My kobiety tak mamy: lubimy to co kolorowe i pełne tajemniczości ;) Czy powieść sensacyjna polskiego autora (tak, tak, dobrze czytacie), stanowiła dla mnie smaczny kąsek? Zapraszam do poznania dalszej części recenzji, by dowiedzieć się czegoś więcej.

Wygrać wycieczkę, to coś o czym marzy pewnie większość. Paul Lemaitre ma szczęście i w towarzystwie ukochanej żony, wyrusza do malowniczej Portugalii. Taki relaks przyda się naszemu bohaterowi, ponieważ praca dziennikarza do łatwych nie należy. Jacqueline nie dość, że będzie miała okazję poznać nowe zakątki świata, to i męża usidli przez te parę dni. Niestety wycieczka państwa Lemaitre, nie będzie wypełniona tylko sielankowym zwiedzaniem i wylegiwaniem się w hotelu. Małżeństwo staje się świadkiem brutalnego morderstwa, a natura Paula, nie pozwala mu na zlekceważenie takiej sprawy. Dziennikarz postanawia samodzielnie przeprowadzić śledztwo. Wraz z biegiem czasu, a także dalszym zagłębianiu w sprawie, Paul odkrywa wiele tajemnic związanych z morderstwem. Poszlaki zahaczają nawet o czasy II wojny światowej. W poszukiwaniu szczegółowych informacji, bohater przemierza Europę, Argentynę i Chile. Trudno odnaleźć właściwy ślad, a dodatkowe towarzystwo w osobie mężczyzny z tatuażem, potęguję grozę sytuacji. Czy Lemaitre wyjdzie cało z tej opresji? Kim jest tajemnicza osobistość podążająca tropem dziennikarza?

Książka faktycznie trzyma w napięciu, a uczucie ciągłej niepewności, mnie towarzyszyło praktycznie do momentu przeczytania ostatniego zdania. Autor wie w jaki sposób uszczęśliwić czytelnika w różnym wieku. Jako nieczytająca każdego dnia podobnych powieści, zrozumiałam sens dzieła, nie zagubiłam się w wątku, polubiłam bohaterów. Dziennikarz, to sprytny facet, którego nie jest w stanie wystraszyć i odwieść od zamiarów, wytatuowany gagatek. To właśnie ta tajemnicza postać, nadaje powieści niezłego "pazura", szczypty pikanterii czyli tego, co tworzy sensację na wysokim poziomie. Oczywiście poza fikcyjnymi elementami książki, w "Mężczyźnie z tatuażem" odnajdziemy ważne sprawy, istotne dla każdego człowieka: wojna, Watykan, naziści. Dzieło nie jest więc tylko i wyłącznie błahą historyjką dla dużych chłopców albo znudzonych dam, tylko okazją do pochylenia się nad danym problemem. Na brak atrakcji nie można narzekać.

Książka autorstwa polskiego pisarza, to dla mnie świetna okazja na zaznajomienie się z dobrą powieścią sensacyjną. Przeczytałam ją z niezwykłą szybkością, a po lekturze, mam potężną ochotę na więcej dzieł Jacka Ostrowskiego (Jack Sharp). "Mężczyznę z tatuażem" polubią ci, którzy zaczytują się w thrillerach, kryminałach i oczywiście powieściach sensacyjnych.
Nic tutaj nie jest przewidywalne, naturalnie snujemy domysły lecz niczego nie możemy być pewni. Galopujemy przez kolejne strony, zostajemy dosłownie wbici w fotel i często przecieramy oczy ze zdumienia. Jestem zadowolona, że tak znakomity kawał sensacji stworzył rodak. Wcześniej jakoś niespecjalnie ufałam polskim twórcom sensacyjnych powieści czy nawet kryminałów, ale dzięki tej książce zmieniłam zdanie. Mam nadzieję, że i wy przyjmiecie pozytywnie "Mężczyznę z tatuażem" i jednocześnie odkryjecie wielki talent autora.

OCENA
5 / 5

wtorek, 24 marca 2015

Łzy diabła.


Tytuł: Łzy diabła
Autor: Magdalena Kozak
Wydawnictwo: Insignis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 752
Cena okładkowa: 39.99 zł
Premiera: 18.03.2015
Należę do tych osób, które uwielbiają czytać opasłe tomiska. Gdy lekturą czuję się mocno zainteresowana, książka dla mnie mogłaby mieć nawet tysiąc stron. Nowa powieść Magdaleny Kozak, też do cieniutkich nie należy, więc pierwsze spotkanie zaliczam do udanych. Dalej, do gustu przypadła mi okładka, taka z militarnym "pazurem". Z pewnością oprawa graficzna wiele nie zdradza - kwestię techniczne mamy załatwione :) Ogólnie rzecz biorąc, książki wydawnictwa Insignis są dopracowane w każdym calu, także dopieszczenie takiej perełki jak "Łzy diabła", było sprawą zupełnie oczywistą. Ze wstydem przyznaję, że osoba autorki do tej pory, była mi całkowicie obca. Nie czytałam żadnych jej książek, stworzonych przed "Łzami diabła", wstrzymuje się więc od porównań do poprzednich dzieł. Ta powieść, to kompletnie inny świat, do którego miałam okazję wstąpić po raz pierwszy. Dawno żaden autor, nie zaskoczył mnie do tego stopnia swą wyobraźnią. Szczerze? Zazdroszczę talentu i cieszę się, że mamy w kraju takich fantastycznych pisarzy. Zanim opowiem wam co dokładnie myślę o "Łzach diabła", przedstawię pokrótce zarys problematyki poruszanej w niniejszej książce. 

Podróże we wszechświecie, od dawna były wielkim pragnieniem ludzkości żyjącej na Ziemi. Wreszcie udaje się osiągnąć sukces! Teraz można odwiedzać odległe planety i jednocześnie czerpać z nich wielkie korzyści. Te wydarzenia miały miejsce trzydzieści lat temu, przed wydarzeniami rozgrywającymi się w książce. Ziemianie odkrywają planetę, na której znajdują skarb. Tym skarbem nie są kosztowności czy lek na nieśmiertelność. A więc co? Zboże, nazywane przez miejscowych czars. Na planecie Dżahan, tej roślinności jest pod dostatkiem. Czars uznawany za chwast, dla naszych, okrzykniętych przez mieszkańców Dżahan Obcymi, ta roślina ma potężne właściwości. Z niej tworzą narkotyk, od którego uzależniona jest dosłownie cała ludzkość. Narkotyk, tytułowe Łzy diabła, stanowi cel Obcych, ale i świetną monetę przetargową dla Dżahanrianów. Za zboże, żądają oni czegoś zupełnie innego. Dżahanrianie chcą uzyskać od Obcych uzbrojenie, bo chociaż należą do bardzo rozwiniętych cywilizacji, nie potrafią stworzyć porządnego sprzętu wojennego. Czy taka wymiana faktycznie ma tylko i wyłącznie podłoże czysto "biznesowe"? Dlaczego Obcy aż do tego stopnia zaprzedali duszę zwykłemu zbożu, kosztem utraty ogromu sprzętu?

W książce akcja nie jest jednowątkowa, płytka. Poznajemy trzy historie, które oczywiście ładnie się ze sobą wiążą. Nie mamy uczucia przeskakiwania do poszczególnych wątków, nie gubimy się w miejscach akcji, nie mylimy postaci. Z jednej strony mamy okazję przyjrzeć się osobie Izzata, synowi Króla Farji. Mężczyzna wraz z kuzynem wyrusza na swą pierwszą w karierze wojnę z Wysokimi. Jednak to nie jedyne zadanie, które przeznaczył mu ojciec. Ma on jeszcze stworzyć szlak handlowy, biegnący przez ziemię Wysokich. Tymże szlakiem dostarczenie Obcym czarsu będzie szybsze i oczywiście tańsze. Izzat poza swym umysłem, ma jeszcze do dyspozycji sprzęt Obcych i doradcę pochodzącego z Ziemi.
Drugą charakterystyczną postacią, jest Znajda, chłopiec o niewiadomym pochodzeniu. My poznajemy go jako niewinnego, zagubionego pastuszka. Wraz z biegiem czasu i dzięki odrobinie ślepego losu, Znajda trafia do szeregów niebezpiecznych Skorpionów i tam rozpoczyna zupełnie inne życie. Ten bohater niezmiernie przypadł mi do gustu, więc z zapałem śledziłam jego poczynania. Na zakończenie palety tych przeróżnych osobowości, chciałam wam jeszcze zaprezentować kogoś, kto z pozoru może niewiele wnosić do powieści. Przy bliższym poznaniu, bohater ten ma ogromny wpływ na cały wymiar dzieła. Chodzi mi o skazańca - mieszkańca celi, gdzie żyje już od dłuższego czasu. Jego prawdziwe ja poznajemy w idealnym miejscu i czasie, a zdziwienie co do późniejszej odkrytej prawdy o tej postaci, mnie wprowadziło w osłupienie. Naturalnie zarysowałam wam tylko maleńki ułamek bohaterów, lecz skupiłam się na tych najważniejszych i najbardziej charakterystycznych.

"Łzy diabła", to książka dosyć specyficzna. Jej miejsce akcji, można wprowadzić nawet w dowolny rejon naszego świata. Myślę, że stoi za tym doświadczenie autorki, związane z pracą - nie mam tutaj na myśli pióra. Powieść okraszono odpowiednią dawką militarnych opisów. Ja nie przepadam za książkami typowo wojennymi, ale tutaj spokojnie się odnalazłam. Malownicze, pełne emocji opisy bitew, plastyczne przedstawienie bohaterów sprawia, że dzieło czytamy jednym tchem, chociaż ilość stron może na początku nieźle przerazić. Magdalena Kozak, stworzyła kawał dobrej literatury i jak widać, kobieta może również pisać typowo męskie powieści. Robi to znakomicie, więc koniecznie muszę poznać cały jej dorobek. Nie chcę też zaznaczać, dla kogo książka może być atrakcyjna, a dla kogo raczej nudna i pozbawiona sensu. Odpowiecie sobie na to sami, chociaż jestem prawie pewna, że niezadowolonych będzie niewielki procent.

Świetna historia zebrana w jeden tom kusi, a ja nie mam zamiaru was odciągać od kupna takiej nowości wydawnictwa Insignis. Czuję, że "Łzy diabła" jeszcze długo, długo będą gościły na szczytach listy najlepszych książek roku 2015.

OCENA
5 / 5 

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję agencji AiM Media

niedziela, 22 marca 2015

Wytwórnia smakowitych lodów Vivien.


Autor: Abby Clements
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Zysk i Spółka Wydawnictwo
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 360
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 16.03.2015
Rozpłynęłam się podczas patrzenia na okładkę tej książki. Zanim przystąpiłam do lektury, uparcie wpatrywałam się w obrazek na obwolucie, przedstawiający drzwi tytułowej lodziarni, oraz uroczego psiaka siedzącego przed wejściem. No słuchajcie, takie książki to ja mogę czytać o każdej porze dnia i nocy. Wprawdzie pogoda zachęca do spacerów, ale historia stworzona przez Abby Clements, wizytę na świeżym powietrzu, odsunie nieco w czasie. Książka niby nie wymaga od nas intensywnego ruszenia głową, z każdą nowo poznawaną stroną, ale angażuje czytelnika emocjonalnie, więc nie mam nawet prawa narzekać i utyskiwać na dzieło Clements.

Bohaterkami "Wytwórni smakowitych lodów Vivien", są dwie siostry. Imogen nigdy nie była typem domatora. Dziewczyna woli zwiedzać odległe zakątki świata, rozwijać swe zainteresowania. Anna, to zupełnie inny gatunek człowieka. Ona szuka spokoju, ułożonego życia przy boku ukochanego mężczyzny. Siostry się kochają, mają osobiste plany na przyszłość. Niestety los bywa przewrotny, skąd my to znamy? Babcia Imogen i Anny umiera, ale pozostawia wnuczkom spadek. Spadek nie ma nic wspólnego z okazałą posesją, albo pokaźną działką - to stara lodziarnia. Siostry postanawiają tchnąć w miejsce odrobinę życia, bo chociaż wytwórnia lodów wygląda klimatycznie, świeci pustkami. Nie chcąc stracić tego, co pozostawiła babcia, dziewczyny zakasują rękawy i biorą się do dzieła. Od planów do ich realizacji, droga daleka i bardzo kręta. Imogen i Anna uczą się fachu, jednak rozruch lodziarni, to nie jedyny kłopot sióstr. Pozostaje jeszcze sprawa z rodzinnymi zwadami, złamanymi sercami, a i jeszcze uroczy jamnik też odegra w życiu naszych bohaterek dużą rolę. Czy dziedzictwo zmarłej babci, ma szansę stać się sławnym miejscem na mapie angielskiego południowego wybrzeża? 

Powieść Abby Clements, smakuje niczym najpyszniejsze lody. Każda strona, przynosi mi masę pozytywnych wrażeń, chwyta za serce i sprawia, że książki nie wymienię ani też nie oddam nikomu. Z pewnością sięgnę po dzieło za jakiś czas, by jeszcze raz zasiąść przy stoliku w uroczej lodziarni, pogłaskać ślicznego jamnika i poobserwować nowo przybyłych gości. Główne bohaterki przypadły mi do gustu, ponieważ nie odbiegają od normalności, są zwyczajnymi dziewczynami. Każda z nich jest inna, ale obydwie tworzą niezapomniany duet. Znacznie bliżej mi do Anny, do jej chęci życia w spokoju ;) Myślę, że każda czytelniczka odnajdzie w książce swego ulubionego bohatera. Oczywiście na brak męskiej części narzekać też nie można. Czym byłaby powieść dla kobiet bez delikatnej dawki romantyzmu. Anna i Imogen nie raz będą leczyły złamane serducha.

W książce poznamy opowiedzianą ze smakiem historię zwykłego miejsca, a także ludzi, którzy pojawiają się w tym maleńkim zakątku angielskiego południowego wybrzeża. Takie naturalne, niewyszukane, bo nie wyssane całkowicie z palca opowieści, przyciągają czytelników w różnym wieku. Książka Clements nie mieści się w konkretnej kategorii wiekowej, więc podczas lektury, wyśmienicie będą bawić się młode dziewczyny, ale i dorosłe panie, z siateczką zmarszczek na twarzy. Prosta, przyjemna, lekka w odbiorze historia, lecz jednocześnie nie zahaczająca o banał czy zupełną przewidywalność. Niech bawi i wzrusza miliony kobiet!

Przy tej książce, mile spędziłam wczorajsze popołudnie. Autorka doskonale wie w jaki sposób poprawić humor, jej powieść mnie oczarowała i nie dopuściła do głosu nawet maleńkiego cienia nudy. Na końcu dzieła, znalazłam kilka przepisów na bajeczne słodkości rodem z lodziarni Viviene. Czegoś takiego się nie spodziewałam, przy pierwszych oględzinach książki nie zauważyłam "dodatku". Dopiero gdy ostatnia strona historii została przeczytana, dostrzegłam niespodziankę od autorki. Chyba tak jak ja lubi łasuchować ;)
Książka Clements, to nowość w ofercie wydawnictwa, więc jeżeli jeszcze się wahacie nad jej zakupem, gorąco namawiam was do zakończenia tej niepewności. Wiosna ruszyła ostro z kopyta, czasu na czytanie mamy coraz mniej, aczkolwiek nie zawsze słonko pozwala nam na podziwianie budzącej się do życia przyrody. Gdy pada deszcz, gdy jest wam smutno i źle, sięgnijcie po "Wytwórnię smakowitych lodów Vivien". Naturalnie książka równie dobrze "smakuje" w plenerze ;) Życzę więc udanej lektury!

OCENA
5 / 5

Talon.


Tytuł: Talon
Cykl/Seria: Talon (t.1)
Autor: Julie Kagawa
Wydawnictwo: Mira (Harlequin)
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
Cena okładkowa: 36.99 zł
Premiera: 18.03.2015
Wyobrażaliście sobie, co by było gdyby, pomiędzy zwykłymi ludźmi żyły sobie bajkowe istoty. Dziwadła, ale pod postacią człowieka, tak aby nie wyróżniały się zbytnio w tłumie i nie budziły zbędnego zamieszania. Myślę, że byłoby to ciekawe doświadczenie dla naszego społeczeństwa:) Ok, odejdźmy od marzeń i skupmy się na głównym punkcie recenzji. Tematem dzisiejszego wpisu, jest nowość wydawnictwa Mira. Coś dla lubiących książki fantasy, ale znów nie takie, przepełnione tylko i wyłącznie machaniem różdżkami lub rzucaniem uroków. "Talon" otwiera cykl pod tą samą nazwą, stworzony przez nieznaną mi bliżej autorkę. Na kartach powieści, poznacie znane baśniowe stwory - smoki. Czy twórczyni wprowadziła jakąkolwiek świeżość do tak oklepanego tematu?

Ember i Dante Hill są bliźniakami. I nie byłoby w tym nic dziwnego czy nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że są oni smokami. Intensywnie szkoleni, należą do prężnie rozwijającej się organizacji - Talonu. Młodzi oczywiście dosyć niechętnie podchodzą do nauki, ale są cierpliwi. Tylko Ember stanowi nie lada kłopot, bo nie potrafi usiedzieć w miejscu :) Po szkoleniu na pustyni, rodzeństwo zostaje wysłane do Kalifornii. Naturalnie przybierają ludzką postać, a ich zadaniem będzie nauka życia pomiędzy człowiekiem. Już po przybyciu na miejsce, głównie Ember jest zachwycona nową rzeczywistością. Znajomi, dobre jedzenie, masa atrakcji czekająca na odkrycie - wymarzone wakacje od paskudnej nauki. Dante z odrobiną niepewności podchodzi do całej sytuacji, nie postępuje zbyt pochopnie i bardzo dobrze!
Od dawna, na smoki, ostrzy sobie zęby Zakon Świętego Jerzego. Ich zadanie jest bardzo proste - zniszczyć ziejący ogniem gatunek, a jednocześnie zlikwidować dobrze prosperującą organizację. Zakon wysyła więc zaufanych członków do Kalifornii, by odnaleźli smoka oddelegowanego przez Talon na przeszpiegi. Garret i jego towarzysz Tristan, należący do Zakonu, wiedzą tylko, że smok przybrał postać człowieka, a dokładnie kobiety. Teraz pozostaje ją odnaleźć i zlikwidować niczym zwykły chwast. Nad Ember Hill, zbierają się czarne chmury...

Sporo książek fantasy przeczytałam, wiele dziwnych postaci miałam okazję poznać, ale smoki przybierające ludzką postać, to coś ciekawego i z pewnością zaskakującego. Wprawdzie dziwadła ziejące ogniem nowością w literaturze nie są, ale Kagawa przemyślała sprawę tak, że żaden czytelnik nie będzie miał okazji ziewnąć sobie z nudów od czasu do czasu. Atrakcyjnie zaprezentowano również wielką organizację. Regulamin Talonu jednym przypada do gustu, inni wolą szalone życie, dalekie od posłuszeństwa. Ember zaliczam właśnie do grupy krnąbrnych uczennic, które nade wszystko wolą dobrą zabawę i minimum nauki. Zupełną przeciwnością dziewczyny, jest jej brat bliźniak. Dante bezgranicznie ufa Talonowi, wypełnia nakazy szefostwa, postępuje z rozwagą, chociaż od czasu do czasu, ma też chwile słabości.

Historia zaprezentowana przez autorkę, miejscami była przewidywalna, a Ember zachowywała się niczym rozkapryszony, kompletnie niemyślący dzieciak. Jednak te małe defekty, są niczym w porównaniu do całego wymiaru opowieści. Szczerze kibicowałam bohaterom, zagubionym w naszym ludzkim świecie, odciętych od możliwości postraszenia przeciwnika strumieniem ognia. Oni walczą o przeżycie, taryfa ulgowa nawet nie wchodzi w grę! To dopiero początek historii, więc już boję się co zastanę w kolejnych tomach. Pewnie nie będę mogła odłożyć książki na półkę po przeczytaniu tylko kilku stron ;)
Akcja powieści, na początku toczy się powolutku, niespiesznie. Mamy wrażenie, że autorka najpierw zapoznaje nas z całą sytuacją, by rozwinąć skrzydła gdzieś w połowie dzieła. Wtedy gnamy do przodu niczym pasażerowie górskiej kolejki. Poznajemy masę ciekawych, wyrazistych postaci, pasujących do klimatu powieści. Część z nich nie będzie nam łatwo sklasyfikować jako całkowicie dobrych lub całkowicie złych. Nad osądem należy się dobrze zastanowić! Być może, co do niektórych osobistości zapałamy sympatią w najbardziej nieoczekiwanym momencie, a innych znienawidzimy do głębi. Szczerze powiedziawszy, ja znalazłam swych ulubieńców, z którymi z wielką przyjemnością spotkałabym się w realu ;)

Książka posiada zapierającą dech w piersiach okładkę. Nie mogłabym jej przegapić na półce w księgarni czy bibliotece. Wprawdzie nie upstrzona setką barw, ma w sobie to coś, co maksymalnie przyciąga wzrok i krzyczy: Weź mnie do ręki, poznaj moje wnętrze! Jeśli podobnie będą wyglądały kolejne tomy, "Talon" stanie się moją ulubioną, książkową serią. Oczywiście jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Ember. Dziewczyna nie da sobie wejść na głowę, nie cofnie się tak szybko przed wynikłymi kłopotami. Zniesie wiele, chociaż niczego nie powinniśmy być pewni...

OCENA
5 / 5 

piątek, 20 marca 2015

Lichotek i Dragodon (przedpremierowo).


Tytuł: Lichotek i Dragodon
Cykl/ Seria: Lichotek Stubbs (t.2)
Autor: Ian Ogilvy
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka
Premiera: 09.04.2015
Drugi tom przygód chłopca o imieniu Lichotek, miałam okazję poznać jeszcze przed premierą wydawnictwa Literackiego. Do dziewiątego kwietnia pozostało sporo czasu, więc mam nadzieję, że uda mi się was odpowiednio namówić na zakup takiej lektury. Jeśli czytaliście tom pierwszy, byliście nim zachwyceni, sięgnięcie po część drugą. Jednak w momencie gdy początek historii nie jest wam znany, nie martwcie się na zapas, bo zaległości można nadrobić. Druga część naturalnie nawiązuje do pierwszej, ale też stanowi osobną historię i opiewa inne przygody małego Lichotka. Lubicie filmy Burtona i cykl książkowy stworzony przez Snicketa "Seria Niefortunnych Zdarzeń"? Jeśli na to pytanie odpowiadacie twierdząco uważam, że postać Lichotka Stubbs przypadnie wam do gustu. Ja zapałałam ogromną miłością do tego bohatera - oczywiście miłością jaką można darzyć fikcyjną postać :) Poprzedni tom wywarł na mnie masę pozytywnych emocji, a okrutnego Deptacza mogłabym zgładzić gołymi rękami! Jak potoczyły się dalsze losy Lichotka? Czytajcie dalej, ale zaznaczam, nie zdradzę wam wszystkich ciekawych kąsków, by nie zepsuć niespodzianki. 

Lichotek Stubbs chyba wreszcie jest szczęśliwy. Pokonał Bazylego Deptacza, demonicznego czarnoKsiężnika, opiekuna, który umieścił go w makiecie elektrycznej kolejki. Tak postępują tylko ci zepsuci do szpiku kości, wyzbyci jakichkolwiek głębszych uczuć. Na szczęście, Lichotek udowodnił, że nawet jeśli się jest małym, bezbronnym chłopcem, można wywalczyć wiele... Rodzice chłopca zostali odnalezieni, więc teraz cała rodzina nadrabia stracony czas. 
Pewnego dnia, państwo Stubbs i Lichotek, wybierają się na Wyspę Śmiechu, ale wcale nie będą mieli okazji wybuchnąć głośnym, pełnym radości chichotem. Czują, że za chwilę wydarzy się coś złego, zagrożenie dosłownie wisi w powietrzu, więc rodzina doświadczona wcześniejszymi wydarzeniami, postanawia opuścić centrum rozrywki. Niestety, zło czai się wszędzie i nie jest tak łatwe do uniknięcia. Niedługo po tym strasznym zdarzeniu, mama Lichotka zostaje porwana, a ojciec traci zmysły przez rzucony zły czar. Chłopiec zostaje na polu walki sam jak palec, musi uratować rodziców, a jedyną szansą na ich ocalenie, jest podróż do źródła zła. Tym razem Lichotkowi będzie ciężko, ponieważ przeciwników do pokonania ma przed sobą znacznie więcej. Wcześniej tylko Deptacz utrudniał chłopakowi życie, teraz wrogowie są liczniejsi, mocniejsi, a ich dowódca, to najbardziej przerażające stworzenie. Trzymajcie kciuki za Lichotka i nie wątpcie w niego nawet przez chwilę! 

Tom drugi charakteryzuje mroczność, masa niebezpieczeństw, ale i spora dawka dobrego humoru. W książce "Lichotek i Dragodon", wydarzenia rozgrywają się poza miejscem zamieszkania chłopca, ogólnie tych niesamowitych zwrotów akcji jest więcej, aniżeli w części pierwszej. Oczywiście powieść ma swój unikalny, specyficzny klimat, od razu poznajemy, że za tym wszystkim stoi Ogilvy i jego bogata wyobraźnia. Nietypowe dialogi, duża czcionka, minimum opisów sprawiają, iż całość czytamy szybko, z przyjemnością i niesłabnącym  zapałem. Lichotek nic się nie zmienił, dalej jest dzielnym, miłym, strasznie doświadczonym przez los chłopcem. W książce pojawia się jeszcze psiak, więc do opowiadanej historii wprowadzono pewne urozmaicenie. Jak to bywa u Pana Ian'a, bohaterowie, a szczególnie ci źli, mają ciekawe nazwiska: Makabrycy Chrzęst, Zakucjusz Pała, Państwo Zagrzeb i tak dalej. No spróbujcie nie roześmiać się podczas czytania :) 

Dzieci pewnie nie trzeba będzie długo namawiać do czytania "Lichotka", gorzej sprawa wygląda z dorosłymi. Oni zwykle dość sceptycznie są nastawieni do podobnych historii, ale ja kompletnie odbiegam od tego szanownego grona. Lichotka polubiłam już w przypadku tomu pierwszego, także i drugą częścią nie mogłam być rozczarowana. Czasem potrzebuję przeczytać coś, co oderwie mnie chociaż na chwile od szarej, bezbarwnej, smutnej codzienności. Zasiadam w głębokim fotelu, biorę kubek z herbatą, a w dłoni dzierżę "Lichotka" i podróżuję sobie do całkowicie innego świata. Tam magia wypełnia każdą chwilę, dobro zawsze zwycięża, a radość z osiągniętego sukcesu, sięga zenitu i wypełnia nawet czytelnika. 

Jak zwykle oprawa graficzna książki, stanowi potężny atut dzieła, oraz urozmaica i przyciąga większą część odbiorców. Stoi za tym wspaniały, bezkonkurencyjny Chris Mould. Gdyby nie on, Lichotek zyskałby w moich myślach całkowicie inną postać. Jeśli jeszcze nie poznaliście sympatycznego, zabiedzonego, ale jakże przyjaznego chłopca, szybciutko nadrabiajcie zaległości, bo stracicie naprawdę dużo! 

OCENA
5 / 5 

środa, 18 marca 2015

Girl Online (przedpremierowo).


Tytuł: Girl Online
Autor: Zoe Sugg
Wydawnictwo: Insignis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 368
Cena okładkowa: 34 zł
Premiera: 08.04.2015
Kwietniową nowość wydawnictwa Insignis, udało mi się poznać przed premierą. Lubię sięgać po książki, których jeszcze nie można znaleźć na sklepowych półkach. To dla mnie takie wyróżnienie i możliwość zachęcenia do czytania, większej liczby zainteresowanych. Dzieło Sugg, przeznaczone raczej dla nastolatek, mnie umiliło cały wieczór. Aż zaskoczyłam się tempem czytania książki, dawno żadnej tak nie pochłaniałam. Ponad trzysta stron migiem umykało przez palce, ale wywołało też sporo pozytywnych uczuć. Obawiałam się niezbyt wyszukanego romansidła dla zagubionych nastolatek, a poznałam naprawdę dobre dzieło dla młodzieży. Autorka Zoella, słynna lifestyle'owa vlogerka, wreszcie ziściła swe marzenia i napisała książkę. Czy to była dobra decyzja? Czy jej bohaterka ma szansę stać się idolką młodziutkich dziewczyn? 

Penny pod nickiem Girl Online, prowadzi bloga na którym dzieli się swymi osobistymi sukcesami, dramatami, przemyśleniami z czytelnikami, na całym świecie. To świetny sposób na wylanie żali, na rozładowanie atmosfery. Oczywiście wszystko można traktować z przymrużeniem oka do momentu, gdy w sieci jesteśmy anonimowi, nie podajemy swego prawdziwego nazwiska. Penny dosyć pochopnie opisuje swe życie, problemy z chłopcami, konflikty z przyjaciółmi. Nie zdaje sobie z tego sprawy, w konsekwencji na naprawienie błędów jest już za późno. Zanim to jednak nastąpi, dziewczyna będzie musiała zmierzyć się z domowymi kłopotami. W szkole Penny jakoś niespecjalnie się powodzi, więc rodzice postanawiają w "nagrodę", zabrać córkę do Nowego Jorku. Tam nasza bohaterka, poznaje mega przystojnego gitarzystę o imieniu Noah. Zakochuje się w nim na zabój, co dobitnie opisuje na blogu - ze szczegółami. Penny skrywa jeszcze sekret, który może doprowadzić do ujawnienia tożsamości i wywołać lawinę nieprzyjemnych zdarzeń. Czy nabierze rozsądku? Czy jednak rówieśnicy odkryją kim jest dziewczyna o nicku Girl Online?

Książka może niespecjalnie zaskakuje fabułą, ale stanowi miłe czytadło na kilka godzin. Już sama okładka wygląda uroczo, wręcz cukierkowo. Młode czytelniczki, dzielnie szukające odpowiednich dla siebie książek, polubią Penny, taką troszkę zwariowaną, ale jakże miłą osóbkę. Odnoszę wrażenie, że większość dziewczyn może się z nią utożsamiać, a więc odpowiednio odbierze wymiar powieści i zrozumie zamysł autorki. Penny ma piętnaście lat, tysiące pomysłów na minutę, uwielbia prowadzić bloga, ubóstwia pachnące kosmetyki do kąpieli, a aparat to jej sprzymierzeniec. Penny marzy, nawet bardzo często, i pewnie domyślacie się o czym. Oczywiście o pięknej miłości, takiej rodem z filmu, pełnej oddania i wzajemności. Która nastolatka nie ma podobnych pragnień...

Książka "Girl Online", to nie tylko bajeczka o nastoletnich miłostkach, ale zbiór przykładów na to, w jaki sposób wizerunek młodej dziewczyny, może zostać zszargany w sieci. Wydawać by się mogło, że przecież internet gwarantuje anonimowość, że podając prawdziwe dane nic nam nie grozi. Nawet wrzucenie zwykłego zdjęcia na portale społecznościowe, z pozoru, nie zwiastuje niczego więcej, poza dobrą zabawą czy chęcią pokazania się znajomym. Niestety żyjemy w okrutnych czasach... Wirtualna przemoc faktycznie istnieje i w niniejszej książce, jest to idealnie zarysowane. Autorka ukazuje również czytelnikowi możliwość walki z nieśmiałością, szykanami i udowadnia, że warto zawsze mieć obok siebie kogoś bliskiego. Penny miała Eliotta, który w trudnych chwilach wyciągał pomocną dłoń, mocno przytulał, mówił że wszystko będzie dobrze.

Dzieło Sugg, chociaż przewidywalne aż do bólu, potrafi przyciągnąć rzesze nieczytających nastolatków tylko po to, by mogli poznać szaloną Penny i być może, zaprzyjaźnić się z książkami na dłuższą metę. Nie będę ukrywała, że nastolatka ze mnie żadna, ale wiek wcale nie przekreśla możliwości przeczytania "Girl Online" wyłącznie dla własnej, osobistej przyjemności. Mam w rodzinie kilka chętnych dziewczyn, które już ostrzą sobie pazurki na debiut Zoelli. Myślę, że będą zachwycone, ponieważ zwykle niezobowiązujące, pozbawione zawiłości czytadła, przyciągają jak magnes tą grupę odbiorców. Prosta, lekka, ciepła i radosna historia Penny, uświadomiła mi jeszcze, że bardzo tęsknię za czasami, gdy moim największym problemem, była sympatia uganiająca się za koleżanką z równoległej klasy ;)

OCENA
5 / 5

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję agencji AiM Media

wtorek, 17 marca 2015

Nadejście mrocznej mgły.

okładka

Cykl/Seria: Kroniki Duszorośli (t.2)
Autor: Anna Kendall
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Zysk i Spółka Wydawnictwo
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 484
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 09.02.2015
Motyw śmierci, stanu ducha po opuszczeniu ciała, od dawna inspirował pisarzy, reżyserów filmowych, a nawet teatralnych. Co dzieje się z istotą w momencie, gdy serce przestaje bić? Czy po drugiej stronie coś na nas czeka? Na te pytania trudno znaleźć odpowiedź, wiele domysłów błąka się gdzieś w historii i opowieściach. Nie dziwie się więc, że to co niezbadane i tajemnicze, wzmaga ciekawość, oraz staje się zalążkiem nowej powieści. Obraz zaświatów tak dzielnie, z wielką precyzją opisywany w wielu książkach, budzi w czytelniku skrajne emocje. Z jednej strony boimy się tego, co na nas czeka, ale też chcemy się dowiedzieć jak wygląda sytuacja po śmierci. Kolejny obraz drugiego, niezbadanego świata, prezentuje nam Anna Kendall. To już druga książka autorki należąca do cyklu "Kroniki Duszorośli", którą miałam okazję poznać. Pierwszy tom mnie po prostu urzekł, dlatego byłam bardzo ciekawa jak sprawa rozwinie się w części drugiej. Czy tym razem Roger zachwyci? Czy osiadł wreszcie na mieliźnie i wiedzie sobie spokojny żywot? 

Roger Kilbourne, to nastolatek z nietypowymi zdolnościami. Nie czyta w myślach, nie czaruje nad parującym kotłem, ale posiada dar o wiele bardziej tajemniczy i niebezpieczny. Chłopak potrafi przenosić się do Krainy Umarłych. Jeśli czytaliście tom pierwszy "Kronik" wiecie, że niniejsza umiejętność, przysporzyła Rogerowi masę kłopotów. Teraz sytuacja wcale nie wygląda lepiej. Wrogowie powracają, bo nie mogą pogodzić się ze swą porażką. Sam główny bohater, będzie zmuszony do zmierzenia się z przeszłością, prezentującą się niezbyt różowo i zachęcająco. W dodatku dar przynosi Rogerowi więcej szkody niż pożytku i staje się wielkim ciężarem dla tak młodej osoby. Czy Kilbourne udźwignie brzemię z którego nie może zrezygnować? Czy kiedykolwiek zapanuje nad darem i na dobre uwolni się od nietypowego ciężaru? Czy powtórnie wygra starcie z żądnymi krwi wrogami? To się jeszcze okaże!

Po raz kolejny miałam możliwość przekonać się, że to co tworzy Kendall, jest po prostu fantastyczne i nie do podrobienia. Każda strona książki, dawała mi szansę na przeżycie niesamowitych wydarzeń, dosłownie byłam czynnym obserwatorem poszczególnych sytuacji opisanych w powieści. Nie, nie liczcie tutaj na taryfę ulgową i chwilę wytchnienia po nieprawdopodobnych zwrotach akcji. Wszystko dzieje się szybko, ale ma swą przyczynę i skutek. Nie gubimy się podczas lektury, jesteśmy w pełni uświadamiani, co autorka chce przekazać, na co zwrócić szczególną uwagę, co musimy zapamiętać, by zrozumieć dalsze tomy.
Bohaterowie są autentyczni, nie przerysowani i idealizowani na każdym kroku. Wszyscy mają swe wady, zalety, popełniają czasem głupie błędy. Chcemy by żyli długo i szczęśliwie, by ich problemy jakoś znalazły rozwiązanie. No niestety, nic nie jest tak cukierkowe, różowe, ponieważ rzeczywistość zwykle doświadcza swą brutalnością. Momentami, ogromnie mi było żal Rogera. Ten chłopak urodził się pod nieszczęśliwą gwiazdą, na jego głowę spadają gromy, a o szczęściu może chyba zapomnieć. Jednak to z jakim uporem dąży do celu przekonuje, dlatego kibicowałam głównemu bohaterowi na potęgę. 

Tym razem nie poczułam wielkiego "wow" podczas przekraczania bram Krainy Umarłych. Dlaczego? Powód jest prosty i bardzo oczywisty - pierwszy tom uświadomił mi odpowiednio, jak wszystko tam wygląda, oczywiście oczami Kendall :) Niemniej jednak nie wyzbyłam się w zupełności tego uczucia tajemniczości, ekscytacji, a nawet strachu. Niejednokrotnie ciary na plecach też się pojawiły. Ogólnie rzecz biorąc, powieść została naszpikowana zaskakującymi, porywającymi zwrotami akcji. Autorka postawiła sobie wysoką poprzeczkę, ale mam nadzieję, że przy kolejnych tomach mnie i innych czytelników nie rozczaruje. Powieść skierowano raczej w stronę młodych odbiorców, jednak ja, jako dorosła, odnalazłam się w tym dziwnym świecie. Fantastyczna, opisana z odpowiednim smakiem wizja życia po śmierci, stanowi wielki atut dzieła. Brawa dla Kendall! 

OCENA
5 / 5

Łzy Diabła Magdaleny Kozak już w księgarniach.

Magdalena Kozak – oficer Wojska Polskiego, uczestniczka misji wojskowych w Afganistanie, lekarz specjalizujący się w medycynie ratunkowej, a zarazem popularna pisarka science fiction / fantasy – polskim czytelnikom znana jest przede wszystkim z bestsellerowej trylogii Nocarz, Renegat, Nikt. Już w najbliższą środę na półki polskich księgarń trafi jej długo wyczekiwana, tworzona przez cztery lata powieść: Łzy Diabła.

Ta książka to trzymająca w napięciu fabuła pełna zwrotów akcji i zwieńczona zaskakującym zakończeniem, ale przede wszystkim – Afganistan Magdaleny Kozak, przeniesiony na obcą planetę i przetworzony, ale wciąż – dzięki osobistym doświadczeniom autorki – niezwykle autentyczny.
Łzy Diabła to historia dwóch mężczyzn z odległej planety Dżahan. Izzat, syn króla Farji; wyrusza na wyprawę wojenną, by wytyczyć strategiczny szlak transportowy, od którego zależy przyszłość jego państwa. Znajda – prosty pastuch, człowiek znikąd, niepamiętający swojego pochodzenia, tożsamości, historii – w wyniku przedziwnych splotów okoliczności z parobka staje się owianym ludową legendą Mścicielem z Pól, niezwykle groźnym bojownikiem o wolność, postrachem królewskich wojsk, z którymi prowadzi zaciętą walkę o wolność.

W tle jesteśmy my – Ziemianie – dla mieszkańców planety Dżahan Obcy. To my dostarczamy z Ziemi mieszkańcom Dżahanu, których rozwój cywilizacyjny odpowiada naszemu późnemu średniowieczu, sprzęt i technologię. Nie robimy tego jednak z dobrego serca – potrzebujemy uprawianego na Dżahanie czarsu, rośliny służącej nam do wytwarzania Łez Diabła, narkotyku, od którego uzależniona jest cała ludzkość.

Łzy Diabła to epicka opowieść o stawaniu się: Izzat i Znajda w poszukiwaniu własnej tożsamości powoli odkrywają tajemnicę, która diametralnie zmieni życie każdego z nich.

Już dziś zapraszam na spotkanie z Magdaleną Kozak w Empiku Arkadia (Warszawa, al. Jana Pawła II 82), które odbędzie się 24 marca 2015 r. o godz. 18.00; zapraszam też na festiwal fantastyki Pyrkon – również i tam będzie okazja do spotkania się z Autorką (szczegóły: www.pyrkon.pl).
Tymczasem zapraszam do obejrzenia krótkiego materiału filmowego z Magdaleną Kozak mówiącą o swojej powieści oraz do wysłuchania dwóch obszernych fragmentów audio Łez Diabła w świetnej Interpretacji Adama Baumana:
Zbiorcza playlista:


niedziela, 15 marca 2015

Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (przedpremierowo).


Seria/Cykl: Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (t.1)
Autor: Małgorzata Klunder
Wydawnictwo: Replika
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 17.03.2015
Stojąc przed szansą i ogromną możliwością przedpremierowego poznania nowej książki Pani Klunder, nie wahałam się ani minuty nad podjęciem decyzji. Osoba autorki jest mi zupełnie nieznana, także przyznaje się do tego bez bicia, ale z wielkim wstydem w głębi duszy. Nie ukrywam, że pierwsze co zwróciło moją uwagę, to nazwa rodziny. Niziołków od zawsze łączyłam z tolkienowskimi hobbitami, więc pomyślałam sobie, iż pewnie jakieś nawiązanie do Tolkiena tutaj znajdę. Wiecie co? Chyba miałam nosa, ponieważ o tymże twórcy jest w tej powieści głośno. 

Rodzina Niziołków żyje sobie w Poznaniu. Nie wadzą nikomu, spokojni, ułożeni. Od typowych, zwyczajnych mieszkańców miasta, goniących tylko i wyłącznie za pieniądzem, rodzinę odróżnia niesamowita miłość do książek. Oni żyją życiem fikcyjnych bohaterów. Roztrząsają i rozmieniają na drobne poszczególne wątki, przeżywają każde niepowodzenie czy sukces postaci, występujących w ich ulubionych dziełach. Prym w rodzinie Niziołków, wiedzie twórczość Tolkiena. Poznańska rodzina uwielbia "Władcę Pierścieni", toczą na temat tej serii dyskusje, porównują ekranizację z wersją spisaną na papierze. Mają niezłego fioła na punkcie hobbitów :)

Od razu, Niziołków skojarzyłam z sympatyczną rodziną Borejków Małgorzaty Musierowicz. Tam również czczono i uwielbiano książki, a rzucanie cytatami z wybranych dzieł podczas rozmów przy śniadaniu, nikogo nie wprowadzało w stan osłupienia.  
Niziołkowie pomimo tego, że funkcjonują bez telewizji w każdym pokoju, nie są ludźmi zacofanymi, skrytymi tylko i wyłącznie w swych własnych czterech kątach. Trzeba przyznać, że dorastanie w takim domu ma i swoje minusy. Dzieci potrafią nieźle zagiąć nauczycieli, więc wzywanie rodziców na pogadankę, to tylko kwestia czasu!

Książka wypełniona jest niesamowitą radością, ciepłem i miłością. Spędziłam przy niej dwa, długie wieczory, a co najważniejsze, proszę o więcej. Na szczęście przede mną kolejne tomy opiewające przygody rodziny Niziołków. Mam nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać, bo chyba umrę z niepewności :) Jedyne co mnie troszkę rozczarowało w całej powieści, to kompletne idealizowanie Niziołków. Rodzina potrafiła się machinalnie ze sobą dogadać w każdej sytuacji, o żadnych sprzeczkach, kłótniach na temat zwykłych, codziennych spraw, nie ma nawet mowy. Trudno znaleźć dziś takich ludzi, którzy za największy problem, uznawaliby wyimaginowane tarapaty fikcyjnych bohaterów. Ma to i swoje dobre strony, ponieważ książka w takim układzie, zaraża potężnym optymizmem, a więc daje szansę na lepsze jutro. Być może, dzięki rodzinie Niziołków, do pewnych spraw nabierzemy dystansu? To się jeszcze okaże :)

OCENA
4 / 5

piątek, 13 marca 2015

Władca Piasków.


Autor: Eliza Drogosz
Wydawnictwo: Poligraf
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
Cena okładkowa: 35 zł
Premiera: 14.01.2015
Wiecie, bałam się czytać "Władcę Piasków". Nie, nie chodzi mi w tym momencie o straszność książki, ale o moją wewnętrzną obawę nad debiutem autorki. Naczytałam się sporo negatywnych opinii na temat dzieła Elizy Drogosz, więc nie miałam bladego pojęcia czy hejty spadające na młodą pisarkę, były w jakikolwiek sposób uzasadnione, a czy może przez krytykantów przemawiała zwykła zazdrość i chęć przeczytania książki wybitnej. Ja nie wymagam od debiutantów cudów, nie skreślam ich na starcie. W Elizie drzemie ogromny potencjał, ma dziewczyna niesamowity talent, ale żeby mogła się wprawić i serwować nam dzieła z najwyższej półki, potrzeba czasu i doskonalenia warsztatu. Wiem tylko, że autorka wybrała dobrą drogę, ponieważ przy lekturze "Władcy Piasków" mile spędziłam czas. 

Główną bohaterką powieści jest piętnastoletnia Sonia. Dziewczyna w zamian za dobre wyniki, zostaje nagrodzona możliwością wyjazdu na międzynarodowy obóz, w celu poznania starożytnego Egiptu. Szczerze powiedziawszy Sonia jakoś niespecjalnie czuje się zachęcona, ale wszystko jest lepsze od bezczynnego siedzenia w domu. W samolocie poznaje inną polską dziewczynę, Esterę. Od razu nawiązują nić porozumienia, a wraz z biegiem czasu, znajomość przeradza się w przyjaźń. Egipt oczywiście prezentuje się zachwycająco i oczarowuje zwiedzających. Kierownik obozu, pan Mandara, postanawia podzielić uczestników na grupy, a każda z nich ma za zadanie wybrać sobie jedno, egipskie bóstwo. Dziewczyny trafiają na boga Słońca Re. Cała grupa jest pozytywnie nastawiona do akcji, akceptują siebie i z chęcią rozpoczynają współpracę. Jednak jak to bywa, zawsze trafi się wyjątek. Oliwier ma gdzieś przyzwoite zachowanie, nie potrafi zaprzyjaźnić się z żadnym członkiem obozu. Widać, że coś ukrywa, lecz skrzętnie chowa swe tajemnice. Sonia z zapałem poznaje Egipt, ale w nowym otoczeniu czuje się dosyć dziwnie. Podczas wizyty w muzeum ma wrażenie, że rzeźby bóstw śledzą ją wzrokiem, słyszy głosy, a na ręce zauważa pojawienie się tajemniczego znaku. O co w tym wszystkim chodzi? Czy jej przybycie do Egiptu ma związek z jakimiś niesamowitymi wydarzeniami? Kim tak naprawdę jest niemiły Oliwier? 

Książka nie zaskoczyła mnie specjalnie fabułą, ale nie uznaje jej za zbyt przewidywalną i nużącą. Oczywiście znalazłam kilka momentów, które autorka mogłaby pominąć, a nawet przyspieszyć. Nie ma co rozdrabniać się nad wnikliwymi opisami każdego szczegółu miejsca akcji, prezentować dokładnie wygląd poszczególnych bohaterów. Należy pozostawić czytelnikowi możliwość ruszenia głową, bo domyślanie się zwykle wychodzi na dobre. Rozumiem jednak zamysł autorki, która chciała dokładnie przedstawić odbiorcy swe myśli. Brawa jej za to, ale tak jak pisałam wcześniej, niecierpliwi mogą zgrzytać zębami z niezadowolenia. 

Bohaterowie zostali średnio nakreśleni. Sonia czasem działała mi na nerwy, nie była zbyt pojętna, momentami nawet bierna. Natomiast z wielką ciekawością i niesłabnącym zainteresowaniem, odbierałam osobę Oliwiera. Chłopak aż do samego końca nie pozwalał się rozgryźć. Twarda sztuka :) Reszta jest troszkę do siebie podobna, nie wyróżnia się czymś szczególnym. Ot, stanowią takie dopełnienie całej palety bohaterów. Tutaj autorka powinna troszkę popracować, bo wyrazistość postaci, wpływa ogromnie na odbiór książki. 
Byłam natomiast zachwycona całym tym klimatem gorącego, tajemniczego Egiptu. Uwielbiam czytać o tymże miejscu na ziemi, kocham książki o takiej tematyce, starożytność zawsze mnie ciekawiła i zachęcała do odkrywania czegoś, o czym wcześniej nie miałam bladego pojęcia. Drogosz dużo uwagi poświęca starożytnym bóstwom. Widać, że jest tą tematyką zainteresowana, dysponuje masą wiadomości dotyczących Egiptu. Nie mogę zarzucić młodej pisarce braku odpowiedniego przygotowania.

"Władca Piasków", to lektura głównie dla młodzieży, ale i ja, jako osoba dorosła, miło spędziłam czas podczas czytania dzieła i chciałabym nawet poznać, w miarę możliwości, kontynuację losów Sonii. Być może Eliza da się namówić, a jeśli nie, to mam nadzieję na przeczytanie kolejnej, podobnej książki jej autorstwa. Niech tylko dziewczyna się nie zniechęca, bo po takim wysypie negatywów, sama dostałabym furii. Tak wiem, wiek tutaj nie gra roli, ale brak doświadczenia i niesamowita chęć tworzenia, dla mnie stanowi odpowiednie usprawiedliwienie. Przymykam oko na wady, liczę na więcej, póki co wystawiam książce mocne 3.

OCENA
3 / 5

Konkurs! Twoje zdjęcie na okładce bestsellerowej książki Zoelli!


Wydawnictwo Insignis ogłasza niezwykły konkurs! Może właśnie zdjęcie Twojego autorstwa znajdzie się na okładce powieści Zoe Sugg „Girl Online”, którą już 8 kwietnia będzie można kupić w księgarniach w całej Polsce.

Wystarczy za pomocą serwisu Instagram, do poniedziałku 16 marca,  opublikować zdjęcie nawiązujące do zamieszczonego z tyłu książki opisu i opatrzyć je hashtagiem #girlonlinepl.

Wszelkie szczegóły znajdują się na stronie wydawnictwa pod linkiem: bit.ly/girlonlinepl

Juleczka mała laleczka.


Autor: Ramona Nadobnik-Piętka
Ilustracje: Wojciech Wejner
Wydawnictwo: Bajdaraj
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Kolejna, nowa książeczka wydawnictwa Bajdaraj, przeznaczona jest w głównej mierze dla małych dziewczynek, które pragną zostać najpiękniejszymi księżniczkami. Tym razem chłopcy mogą być troszkę znudzeni, ale w bajeczce odnajdą postać Maurycego-przyjaznego kotka, więc sytuacja prezentuje się zadowalająco. Usiądźcie więc wygodnie, przytulcie swego szkraba mocno i rozpocznijcie lekturę.

Juleczka jest lalką. Potrafi najpiękniej na świecie opowiadać bajki, które są po prostu zachwycające. Julka ma przyjaciela, wesołego kotka Maurycego. Maurycy zabiera naszą bohaterkę w podróż obfitującą w przygody. Wędrują przez ogród pełen kwiatów, docierają do jeziora, by następnie wskoczyć do zacumowanej łódki i dopłynąć do uroczego domku. Domek wykonano z czekolady, a mieszka w nim skrzat. Właściciel słodkiej posesji prosi Julkę o opowiedzenie bajki, która chwyciłaby go za serce i zapadła w pamięć. Jeśli dziewczynka nie podoła zadaniu, skrzat uwięzi ją i kotka na resztę życia. Na szczęście Julka jak nikt potrafi opowiadać, więc skrzat w zamian za piękną opowiastkę, ofiarowuje jej czarodziejską skrzynię. Skrzynia może spełnić trzy życzenia. Pierwsze Julka wykorzystuje dosyć szybko-chce po prostu wrócić do domu. Drugie życzenie dotyczy największego, najwspanialszego balu na które przybywa mnóstwo gości, a nawet księżyc. Z pomocą czarów goście bawią się wspaniale, a Julka zostaje nawet uhonorowana tytułem miss! W ostatnim życzeniu, lala prosi o ożywienie zabawek, które urozmaiciły zorganizowaną imprezę. I tak po skończonym balu, wszyscy goście rozeszli się do swych domów, a Julka i Maurycy zasnęli zmęczeni. Czy tak fantastyczne wydarzenia były tylko snem?

Pięknie wydana książeczka, cieszy oko małego czytelnika. Barwne, przyjemne ilustracje, stanowią potężną ozdobę pozycji literackiej. Całość została utrzymana w formie wierszyka, więc z odbiorem bajeczki, nie powinno być większych problemów. Juleczka, to miła, bardzo sympatyczna bohaterka, natomiast Maurycy, potrafi wywołać uśmiech nawet u najstraszniejszego ponuraka.

Historyjka obrazuje dziecku siłę przyjaźni, szacunku w stosunku do najbliższych. Myślę, że mali czytelnicy polubią Julkę i będą do książeczki często zaglądali.

OCENA
5 / 5

czwartek, 12 marca 2015

Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk.


Autor: Ronald Reng
Wydawnictwo: SQN
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 400
Cena okładkowa: 36.90 zł
Premiera: 18.02.2015
Depresja... Nie jest to dla was pewnie obce, nie mówiące zupełnie nic słowo, umieszczone w słowniku. Tak naprawdę wstydzimy się mówić o depresji, a już przyznać się, że problem ten dotyczy kogoś z bliskiej rodziny czy nawet nas, nie mieści się w głowie. Niestety to, że nie rozmawiamy o depresji, wcale nie oznacza, iż jej tak naprawdę nie ma. Wielkie sławy, sportowcy, gwiazdy kina, którzy śmieją się do widza ze szklanego ekranu, w głębi duszy zmagają się z problemami. Pokryci tonami kosmetyków, ubrani w barwne, drogie stroje, boją się własnego cienia, przeżywają osobiste rozterki: śmierć bliskich, rozwody, kłopoty finansowe. 

Jedną z takich osób, był Robert Enke. Utalentowany bramkarz, kochający ojciec, mąż. Po śmierci ukochanej córeczki, nie potrafił poradzić sobie z normalnym życiem. Zaczęły się obawy przed kolejnym dniem, tym co nieznane, nowe. Mężczyzna czasem nie miał nawet siły wstać z łóżka! Każda stracona bramka, nawet nie z jego winy, wywoływała u Enke paraliżujące poczucie winy, bezradności, odpowiedzialności za niepowodzenie drużyny. A przecież stał przed tak wielką szansą... Obietnica gry na mundialu w bramce reprezentacji Niemiec, wydawała się być spełnieniem wszystkich marzeń piłkarza. Niestety nie mógł powiedzieć, że nie radzi sobie z normalnym funkcjonowaniem. On znany bramkarz, syn psychoterapeuty miałby wyjawić światu, że zmaga się z depresją? Samobójstwo Roberta Enke wstrząsnęło całym światem, dotarło nie tylko do fanów sportu, lecz otworzyło oczy wszystkim, na problem depresji.

Książka jest biografią utalentowanego piłkarza, spisaną przez przyjaciela, Rolanda Reng. Nie czytam podobnych dzieł namiętnie, nie pałam wielkim uczuciem do sportu, ale historia tutaj przedstawiona, wstrząsnęła mną do głębi i wywołała strumienie łez. W książce nie znajdziemy tylko i wyłącznie samych faktów na temat Enke. To znakomita, chwytająca za serce opowieść o życiu w chorobie. Dodatkowo "Życie wypuszczone z rąk" urozmaicono fragmentami pamiętnika bramkarza, co mnie ogromnie poruszyło i zobrazowało złożoność problemu. Czytając o myślach samobójczych Enke, jego wątpliwościach na temat dalszego życia, wpadamy w ten cały wir wydarzeń i odpowiednio poznajemy bohatera.
Z książki dowiemy się między innymi, dlaczego Enke płakał podpisując kontrakt z Benficą Lizbona, jak nazywali go znajomi z czasów młodzieńczych, w jaki sposób oświadczył się swej dziewczynie, co czuł gdy śledził na ekranie grę Barcelony, co uważał za swą najmocniejszą stronę. Czytając dzieło, uświadomicie sobie, że depresja Enke nie była widoczna dla postronnego obserwatora. Tylko najbliżsi wiedzieli w jakim stanie jest bramkarz. 

Podobną książkę miałam okazję już poznać, była to autobiografia Svena Hannawalda, mojego idola. W przypadku niemieckiego skoczka, wszystko skończyło się dobrze, niestety Enke miał mniej szczęścia. I nawet jeśli nie jesteście fanami piłki nożnej, wcześniej nie słyszeliście o głównym bohaterze "Życia wypuszczonego z rąk", nic nie stoi na przeszkodzie byście nadrobili zaległości w czytaniu. Książka stanowi wartościową, skłaniającą do refleksji pozycję, której nie można odłożyć, po zaznajomieniu się z kilkoma stronami. Zwraca uwagę na problem depresji - choroby uznawanej za obciach i niezbyt trudne do pokonania schorzenie. A kto tak sądzi, żyje w potwornym błędzie!

OCENA
5 / 5

Strefa skażenia.


Autor: Richard Preston
Wydawnictwo: SQN
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 18.02.2015
Uwierzcie mi proszę, że do lektury tej książki musiałam po prostu dojrzeć. Stała sobie na półce, kusiła okładką i opisem, ale niesamowicie bałam się, co też znajdę w środku. Jeśli znany wam Stephen King, uznał dzieło Prestona za najbardziej przerażające, to teraz macie świadomość dlaczego byłam tak nastawiona. Co mogło aż do tego stopnia zaskoczyć najsłynniejszego mistrza grozy? Po przeczytaniu "Strefy skażenia" sprawa się wyjaśniła, a ja do dziś nie mogę otrząsnąć się z tego nadmiaru wrażeń pozostałych po lekturze. Ostrzegam, to nie książka dla ludzi o słabych nerwach. Czytacie na własne ryzyko!

Filo wirus Ebola, został odkryty w roku 1976. No więc sami widzicie, że od tego czasu sporo kartek z kalendarza zdążyliśmy wyrwać, ale póki co, nasza wiedza dotycząca tej tajemniczej choroby, nie jest zbyt imponująca. Rozpoczyna się niewinnie, zwykłym bólem głowy, który nie jest czymś skłaniającym do odwiedzin szpitalnej sali. Niestety choroba postępuje szybko i w konsekwencji prowadzi do wykrwawienia. Coś strasznego, wypełnionego potwornym bólem i uczuciem totalnej bezradności. W roku 1989 ebola trafia do USA. Zarażone zostają małpy, znajdujące się w bliskim sąsiedztwie całego systemu dowodzenia krajem. Waszyngton, a głównie Biały Dom i osoba prezydenta, to najbliższe obiekty podatne na zagrożenie. Oczywiście zajmujący się tą sprawą ludzie muszą się starać, by nie wybuchła epidemia, która z pewnością zniszczyłaby masę ludzkich istnień. Jednak w jaki sposób pokonać chorobę, na którą jeszcze nie wynaleziono lekarstwa? 

Słyszałam o eboli, oglądałam wiele programów na temat tej choroby, bladłam na informację o pojawieniu się wirusa w naszym kraju. Niemniej jednak to, co przeczytałam w "Strefie skażenia", spędziło sen z mych powiek przez wiele nocy, a jednocześnie objawiło mi powagę sytuacji. Poznałam całą systematykę i problem choroby, przeraziłam się objawami widocznymi u ludzi zarażonych. Ebola, to cichy morderca o którym wielu uczonych woli nie wspominać. Niestety nie posuwamy się do przodu, bo żadnego antidotum i czegoś, co utarłoby nosa wirusowi, jeszcze nie znaleziono. To bardzo trudny przeciwnik, który nie przegrywa... Przegrać możemy tylko my, jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie.

"Strefa skażenia", to książka należąca do gatunku thrillerów non-fiction. Myślałam na początku, że mam do czynienia ze zwykłym, mało znaczącym dziełem popularnonaukowym. Uznałam, iż po skończonej lekturze odłożę je na półkę, zapomnę albo oddam komuś innemu. Dziś wiem, że moje początkowe myślenie, oscylowało w granicach totalnego błędu. Książka przesycona jest prawdą, przerażającą na dodatek, więc odczucia podczas jej pochłaniania, są tym bardziej mocniejsze i zapadające w pamięć na długi czas. Tutaj autor nie serwuje czytelnikowi suchych faktów, więc czytanie nie jest kłopotliwe, wszystko rozumiemy bez konieczności sięgania po słownik. 

Jak już wspomniałam, książki nie polecam osobom bardzo wrażliwym i tym o słabych nerwach. Myślę, że nie dalibyście rady przełknąć tych bardzo plastycznych opisów, które autor nam ofiarowuje. Dla chętnych jak najbardziej, nie mam żadnych przeciwwskazań. Pomimo wewnętrznego przerażenia cieszę się, że miałam okazję poznać i uświadomić sobie powagę problemu, mogącego na dobre zlikwidować ludzkość w każdym zakątku kuli ziemskiej. 

OCENA
5 / 5

wtorek, 10 marca 2015

Wszystko o Wielkanocy.

Wszystko o Wielkanocy

Autor: Praca zbiorowa
Wydawnictwo: Sfinks
Oprawa: miękka
Liczba stron: 96
Cena okładkowa: 14.99 zł
Uwielbiam Wielkanoc. To magiczny, pełen radości czas, który jest dla mnie niesłychanie ważny. Po okresie czterdziestodniowego Wielkiego Postu, zadumy i rozważań nad każdą mijającą chwilą, przychodzi moment zmartwychwstania naszego Pana. Nasze serca wypełnia euforia, nadzieja i niesłabnąca wiara w życie wieczne. W Wielką Sobotę udajemy się do Kościoła, by poświęcić pokarmy, umieszczone w przybranych koszyczkach. W Niedzielę i Poniedziałek Wielkanocny, spotykamy się z rodziną przy stole, na uroczystym śniadaniu. Zanim to jednak nastąpi, musimy się odpowiednio przygotować do tak ważnych chwil w życiu każdego chrześcijanina. Niniejsza książka stanowi znakomite kompendium wiedzy o Wielkanocy. Po przeczytaniu takiej publikacji, będziemy gotowi na zmartwychwstanie Syna Bożego.

Książkę "Wszystko o Wielkanocy", podzielono na trzy części. Każda z nich, w ramach urozmaicenia i oddzielenia, została oznaczona odpowiednim kolorem (czerwony, zielony, żółty). Sięgając po tak przepięknie wydane dzieło, uśmiech sam ciśnie się na usta. Barwne, zapierające dech w piersi ilustracje, stanowią wielką ozdobę książki, a także nadają jej wyjątkowej oprawy. Uważam, że niniejsza publikacja, posłużyć może jako prezent dla osoby bliskiej naszemu sercu. Powracając do kwestii technicznej, nawet czcionka sprawia, iż książka jest przejrzysta, miła dla oka i przyjemna podczas czytania. 

W części pierwszej, czytelnik ma szansę poznać między innymi historię Całunu Turyńskiego, zrozumieć sposób wyznaczania terminu świąt wielkanocnych. To także miejsce na opowieść o męce i zmartwychwstaniu Jezusa i znaczeniu tego wydarzenia dla chrześcijanina. Z części pierwszej przyswoiłam wiele mocnych argumentów, które pozwolą mi na uświadomienie osobom negującym i niewierzącym w zmartwychwstanie, że ich postawa jest daleka od prawdy. Część druga dotyczy już Wielkiego Postu, Triduum Paschalnego i samej Wielkanocy. Czytamy o nabożeństwie Drogi krzyżowej, strojeniu i przygotowywaniu Grobu Bożego, a następnie o zwyczaju święcenia pokarmów. Naturalnie poznajemy znaczenie poszczególnych "elementów" wkładanych do koszyczka. Twórcy publikacji, nie zapomnieli nawet o analogicznym święcie Paschy, obchodzonym w Kościołach wschodnich. Część trzecia ma według mnie nieco luźniejszy klimat i moim łobuzom chyba najbardziej przypadła do gustu. Tutaj poznajemy zwyczaje związane z Wielkanocą dotyczące całego naszego kraju. Dla tych, którzy nie mają pomysłu na udekorowanie pisanek, również coś się znajdzie :) W książce nie mogło zabraknąć pomysłów i ogólnego opisu wielu zabaw związanych z Wielkanocą. Część z nich została zapomniana, więc może warto zacząć je wprowadzać do naszej tradycji na nowo? 

Jestem bardzo zadowolona z takiej książki, ponieważ przygotowuje ona moją rodzinę do ważnego święta na które czekamy cały rok. Dzieci ucieszył również fakt, iż w publikacji "Wszystko o Wielkanocy", twórcy umieścili sympatyczny quiz, pozwalający sprawdzić swą nowo zdobytą, albo i posiadaną wcześniej wiedzę. Tego nie spotkacie w zwykłych poradnikach czy książkach o podobnym klimacie. Myślę, że w publikacji od wydawnictwa Sfinks, odnajdą się nie tylko dzieci, ale i dorośli, którym niestety brakuje odpowiedniego "obycia" jeśli chodzi o przygotowanie, a nawet i ogólne informacje dotyczące święta. To obowiązkowa pozycja w biblioteczce chrześcijanina. Gorąco zachęcam do bliższego poznania dzieła "Wszystko o Wielkanocy", bo jestem przekonana, że będziecie zachwyceni. 

OCENA
5 / 5

poniedziałek, 9 marca 2015

Polisa śmierci.


Cykl: Pia Grazdani (t.1)
Autor: Robin Cook
Wydawnictwo: Rebis
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Księgarni Matras
Oprawa: miękka
Liczba stron: 464
Cena okładkowa: 37.90 zł
Tego pisarza albo się kocha, albo totalnie nienawidzi. Ja nie do końca jestem przekonana do jego twórczości, bo trafiłam chyba ze trzy razy na książki, przez które nie potrafiłam przebrnąć do samego końca. Po kilku stronach uznawałam, że jednak to nie to, że szukałam czegoś innego i oczekiwałam wielkiego show. Z odrobiną niepewności podchodziłam więc do lektury niniejszej powieści. "Polisa śmierci", nie jest typowo opasłym dziełem, także mogłam zaryzykować te kilka godzin i sprawdzić czy tym razem będę zadowolona. I co się okazało? Zaczekajcie, nie tak szybko wyjawię wam swe spostrzeżenia na temat powieści :) Najpierw przedstawię pokrótce problem, który Cook porusza w swej książce. 

Bohaterką książki jest Pia Grazdani, młoda studentka medycyny, z wielkim talentem i nieprzeciętną inteligencją. Tak mądra osoba, budzi zaufanie naukowca z Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbia, doktora Tobiasa Rothmana. Doktor proponuje dziewczynie współpracę w laboratorium nad tajnym, bardzo ważnym projektem, a także pisanie pracy doktorskiej pod jego okiem. Pia oczywiście zgadza się na taką ofertę, dla niej to ogromna szansa i cień nadziei na osiągnięcie sukcesu w życiu. Wspólnie z Rothmanem, a także asystentem, dr Yamamoto, pracuje nad wytworzeniem organów z komórek macierzystych. Badania przeprowadzane są z ostrożnością i owiane wielką tajemnicą. Niestety naukowcy nie osiągają zamierzonego celu. W laboratorium dochodzi do tragicznego w skutkach wypadku. Rothman i Yamamoto umierają, a oficjalna przyczyna ich zgonu, budzi pewne wątpliwości u Grazdani. Pia wraz z Georgem, chłopakiem zadurzonym w niej na całego, próbuje rozwikłać powód śmierci naukowców. Jednocześnie kilku inwestorów z giełdy Wall Street poszukuje ludzi starszych, schorowanych, czyli ogólnie takich, którym pozostało niewiele życia. Czy ma to coś wspólnego z problemami naszej bohaterki? Co tak naprawdę stało się w laboratorium? 

Thrillery medyczne czytam sporadycznie, ale ten jest naprawdę dobry. Tym razem autor darował sobie krwawą jatkę, chociaż pewne elementy zostały, bo i muszą być zachowane. Niemniej jednak nie czytałam książki z nieprzychylnym grymasem na twarzy, wszystko odbierałam z wielką ciekawością, a i niemałym zaskoczeniem. Dzieło Cooka niesamowicie trzyma w napięciu, praktycznie do ostatniej strony nie jesteśmy pewni jak potoczą się wydarzenia i czy nasza Pia osiągnie to, co zamierzała. Dużą zaletą książki, są barwni, ciekawie skonstruowani bohaterowie. Oczywiście panna Grazdani wiedzie tutaj prym, ale i George ma coś do zaoferowania.  

Kto zna Cooka, ten pewnie nie będzie zaskoczony "Polisą śmierci", ale ja nie czytałam wszystkich jego książek, także nie będę tutaj się wymądrzała na potęgę. Ważne, że na lekturę "Polisy śmierci" nie straciłam czasu, nie mam jakichkolwiek zastrzeżeń do języka, którym posługuje się autor, ani do zbyt przewidywalnej fabuły. Ogólnie rzecz biorąc, książka skłania do myślenia i wcale nie jest takim zwykłym czytadłem na nudne wieczory. Uświadamia czytelnikowi, jak krucha jest granica pomiędzy przyzwoitością, szacunkiem do ludzi, a zwykłą chęcią zyskania dużej gotówki, nawet kosztem życia innej osoby. Sytuacje zaprezentowane w "Polisie śmierci", nie są zdarzeniami wyssanymi z palca, czy opierającymi się tylko i wyłącznie na wyobraźni pisarza. Tutaj dostrzegamy pewien realizm, także książka trafia wprost do naszego serca i wywołuje masę emocji. 

Myślę, że ci, którzy nie znają dzieł Cooka, mogą rozpocząć przygodę z jego twórczością właśnie od "Polisy śmierci". Jeśli natomiast jesteście wielkimi fanami tego mistrza thrillerów medycznych, z pewnością nie przeżyjecie rozczarowania. Zostaniecie wciągnięci w skomplikowaną sieć przekrętów, sztuczek i igrania na ludzkich uczuciach. Zakończenie nieziemsko was zaskoczy. Życzę udanej lektury :)

OCENA
5 / 5

czwartek, 5 marca 2015

Anatomia kłamstwa.


Autorzy: Philip Houston, Michael Floyd, Susan Carnicero, Don Tennant
Wydawnictwo: SQN
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 304
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 18.02.2015
Znacie pewnie stare powiedzenie, że kłamstwo ma bardzo krótkie nogi. Nam to jednak wcale nie przeszkadza i kłamiemy na potęgę. Wykorzystujemy każdy moment by ubarwić rzeczywistość, ukryć przykrą prawdę, albo po prostu postępujemy całkowicie nieświadomie. Nie będę się tutaj wybielać i zaprzeczać, ponieważ sama czasami mijam się z prawdą. Niemniej jednak staram się tego unikać i uczę dzieci, że kłamstwo nie jest najlepszym wyjściem z danej sytuacji. Książka stworzona przez kilku byłych agentów CIA, trafiła więc pod odpowiedni dach. Zawiera nie tylko opis i charakterystykę samego kłamstwa jako ludzkiego zachowania, ale też pozwala skutecznie zdemaskować osobę, która chce nas wywieść w pole. 

"Anatomia kłamstwa" została napisana przez ludzi wiedzących o problemie chyba wszystko. Agenci biorąc doświadczenie z przeprowadzonych przesłuchań, wiedzą co w trawie piszczy i w jaki sposób podejść do tematu. Pozycja chociaż określona mianem popularnonaukowej, nie sprawia jakichkolwiek problemów w odbiorze. Wszystko czyta się przyjemnie, z odpowiednim zrozumieniem i bez zawartości trudnego, specyficznego słownictwa. Autorzy zwracają się bezpośrednio do czytelnika, także pewna więź pomiędzy twórcami, a odbiorcą faktycznie istnieje. 

Książka nauczyła mnie wielu zachowań, mających znakomite odwzorowanie w świecie rzeczywistym. Już wiem dlaczego sąsiadka ucieka wzrokiem, gdy zadaje jej pytanie o książkę kucharską, która jakimś cudem jeszcze do mnie nie powróciła :) Wiem jak wygląda kłamstwo, wiem też w jaki sposób zachowuje się osoba dla której ubarwianie pewnych sytuacji, to zupełna normalność i nic złego. Podałam wam tylko maleńką garść zagadnień, stających się jasnymi po przeczytaniu "Anatomii kłamstwa". Książka zawiera masę przykładów wyciągniętych z dzisiejszych czasów, więc jakiekolwiek wymysły ze strony twórców nie wchodzą w grę. 

Od dziś wiecie już co zrobić, gdy macie wrażenie że mąż ma romans, córka jakimś cudem zgubiła kartkę z ocenami, a znajoma z uporem twierdzi, iż oddała ci jakiś czas temu żółtą bluzkę w grochy. Sięgnijcie po "Anatomię kłamstwa" i jednocześnie, nie bójcie się mówić prawdę! 

OCENA
5 / 5

środa, 4 marca 2015

Lichotek i czarnoKsiężnik (przedpremierowo).


Cykl/Seria: Lichotek Stubbs (t.1)
Autor: Ian Ogilvy
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 12.03.2015
Moja córka jest jeszcze za mała na czytanie książek o Lichotku, dlatego pierwszy tom serii stworzonej przez Ogilvy'ego, przygarnęłam ja. Uwielbiam filmy Tima Burtona za ich dziwaczność i niesamowite zwroty akcji. Tutaj sprawa wygląda podobnie, a Lichotek potrafi nieźle zaskoczyć. Powieść określiłabym mianem "czarnej bajki", chociaż nie mam bladego pojęcia, czy takie coś na rynku literackim istnieje :) Mniejsza z tym, książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i przyszpiliła do fotela na cały wieczór. Czegoś takiego potrzebowałam by zapomnieć o codzienności. Jeśli chodzi o młodych czytelników, historia Lichotka ma ich przerazić, a przynajmniej wywołać małą namiastkę strachu. Jak więc wszystko prezentuje się w rzeczywistości? Kim jest Lichotek Stubss?

Tytułowy bohater ma dziesięć lat i jest sierotą. Opiekę nad chłopcem sprawuje daleki krewny, Bazyli Deptacz. Nie traktuje on Lichotka z należytym szacunkiem, wręcz czyha na majątek chłopaka i utrudnia mu życie jak tylko może. Chcecie przykładu? Gdy Deptacz opycha się pysznymi pączkami i popija lemoniadę, mały Stubss musi jeść wyschniętą na wiór marchewkę. To tylko namiastka złośliwości paskudnego Deptacza. Lichotkowi nie podoba się dom w którym mieszka, jest jednak jeden element na widok którego zapomina o wszystkich troskach. To przewspaniała makieta z elektryczną kolejką, ale Deptacz zabrania jej dotykać. Pewnego dnia Stubss łamie zakaz opiekuna i w konsekwencji będzie mógł się bawić w jego kolejce... Co to oznacza? Na postawione pytanie znajdziecie odpowiedź w książce, a także poznacie prawdzie oblicze Bazyla.

"Lichotek i czarnoKsiężnik", to bajka jakich mało. Nic tutaj nie jest oczywiste, normalne i przewidywalne. Każda strona książki przynosi czytelnikowi nowe, zaskakujące zwroty akcji, rodem z najlepszego filmu sensacyjnego. Przygody chłopca we mnie strachu nie wywołały, niektóre momenty były śmieszne, ale w przypadku młodszych czytelników odbiór może być zupełnie inny. Myślę jednak, że dzieci nie zostaną przerażone, ale z całego serca będą kibicować Lichotkowi. W książce zawsze zwycięża dobro, to najważniejsze.

Książka została okraszona sympatycznymi, budującymi klimat ilustracjami Chrisa Moulda. Przyjemnie jest więc jej czytanie i poznawanie historii małego chłopca. Ja uznałam powieść za fantastyczną, godną polecenia każdemu, kto lubi Tima Burtona i opowiastki z nutą strachu. Dzieło Ogilvy'ego stanowi zupełną odrębność w literaturze i nawet "Seria Niefortunnych Zdarzeń", nie może odnieść większego sukcesu. Jeśli uznacie, że pierwszy tom serii o Lichotku Stubss musicie przeczytać, poczekajcie do 12 marca, wtedy książka ma swą premierę.

OCENA
5 / 5