piątek, 5 czerwca 2020

Dziesięć tysięcy drzwi - Alix E. Harrow


Autor: Alix E. Harrow
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 462
Oprawa: miękka

Opis

W tej zniewalającej, pełnej liryzmu debiutanckiej powieści, której akcja rozgrywa się na początku XX wieku, młoda kobieta odnajduje tajemniczą księgę i wyrusza w fantastyczną podróż ku samopoznaniu.
W ogromnej rezydencji pełnej egzotycznych skarbów, w której upływa jej młodość, January Scaller sama stanowi nie lada osobliwość. Będąc podopieczną bogacza pana Locke’a, ma wrażenie, że niewiele różni się od eksponatów na ścianach jego willi: jest tu wprawdzie otoczona opieką, ale zarazem czuje się ignorowana i kompletnie nie na miejscu.
Wszystko zmienia się, gdy w jej ręce wpada tajemnicza księga – spowita wonią innych światów, kryje w sobie opowieść o sekretnych drzwiach, miłości, przygodzie i niebezpieczeństwie. Każda jej strona przynosi odkrycia z trudem dających się objąć rozumem prawd o tym, czym jest świat. January stopniowo zaczyna też rozumieć, że historia przedstawiona w książce powiązana jest z jej własnym losem.
W tym czarującym debiucie Alix E. Harrow, zachwycającym bogactwem stworzonego świata i wyobraźnią autorki, czytelnik poznaje historię o z pozoru niemożliwych podróżach, niezapomnianej miłości i nieprzemijającej potędze opowieści. Czy odważysz się przekroczyć próg i samodzielnie odkryć magię, która kryje się za drzwiami?

Czy odważysz się przekroczyć kolejne drzwi?

Lubię od czasu do czasu zaglądać na strony ulubionych wydawnictw w poszukiwaniu kolejnych nowości. I tak przeglądając ofertę wydawnictwa Iuvi, mój wzrok przykuła ta książka. Przyznajcie, że wygląda fenomenalnie. Ma cudowną, przepiękną okładkę, która totalnie przyciąga i zachęca do bliższego poznania. Opis na obwolucie również bardzo mnie do takiej nowości przekonał, więc czekałam spokojnie na premierę. Troszkę musiałam poczekać na swój egzemplarz przez wiadomą sytuację, ale wreszcie dotarł. Szybko zabrałam się za nową książkę i... przepadłam kochani na kilka godzin. Obietnica wielu podróży w nieznane, miłości, zadziałała na mnie kusząco. Nie spodziewałam się jakichś cudów, czy lektury do której będę powracała po sto razy w ciągu całego swojego życia. Zaskoczyłam się jednak mile i Dziesięć tysięcy drzwi, klasyfikuję jako ulubioną książkę tego roku. Jest to debiutancka powieść autorki, także również trzeba wziąć to pod uwagę i troszkę milej ją potraktować ;) Uważam jednak, że Harrow i tak radzi sobie doskonale. Sporo pozytywów naczytałam się na temat niniejszej nowości, a i moja opinia nie będzie należała do negatywnych.

Kim jest główna bohaterka Dziesięciu tysięcy drzwi? To niejaka January Scaller, która mieszka w domu nieco dziwacznego pana Locke'a, pracodawcy ojca dziewczyny. Nasza bohaterka nie należy do grzecznych, ciągle daje o sobie znać nie tylko panu Locke'owi, ale także kolejnym opiekunkom. January snuje swą opowieść od momentu, gdy miała siedem lat. To wtedy trafia na tajemnicze przejście do innego świata w postaci... starych drzwi. Od tego momentu życie January totalnie się zmienia. Jednak trudno jest opowiadać o dziwach i magii człowiekowi takiemu jak pan Locke. Mijają lata, ale w głowie naszej bohaterki ciągle jawi się cień szansy na podróż do innego czasu, innej rzeczywistości - oczywiście stara się zachowywać jak dorosła, poważna panna. Wspomnienia z dzieciństwa powracają, gdy po latach natrafia na pewną księgę. Jak ten przedmiot wpłynie na losy naszej bohaterki? Oj, znacząco. Po pewnym czasie January Scaller dochodzi do wniosku, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że ta książka musiała do niej trafić. Dlaczego? Bo jej życie jest związane z historią opowiedzianą na kartach tego tajemniczego znaleziska.   

Technicznie

Akcja powieści toczy się na początku XX wieku. W książce mamy nawiązanie do faktycznych wydarzeń z tamtego okresu, co również tworzy fajny klimat dzieła. Wczuwamy się w opowiadaną historię na maksa - to uwielbiam.
Autorka posługuje się językiem prostym, jednakże lubuję się chyba w długich, a często przydługawych opisach. Mnie to absolutnie nie przeszkadzało, ponieważ potrafi pięknie nakreślać nowy dla mnie świat, umiejętnie przedstawia kolejnych bohaterów, miejsca akcji itp.
Powieść toczy się dwoma torami. Z jednej strony poznajemy opowieść głównej bohaterki, która zwierza nam się niczym pamiętnikowi. Natomiast z drugiej strony otrzymujemy historię uczonego, autora znalezionej przez January książki. To wszystko sprawia, że wcale się nie nudzimy i dłuższe opisy w żaden sposób nam nie przeszkadzają. Są nawet potrzebne, by nie zgubić sensu powieści.

Bohaterów jest tutaj sporo, chociaż oczywiście prym wiedzie January. Na początku troszkę mnie denerwowała swą niesfornością i często głupim zachowaniem. O ile mogłam jej to wybaczyć, gdy była małą dziewczynką, to nastolatce pewne szaleństwa już nie pasują. Potem jakoś się do niej przekonałam i koniec końców naprawdę polubiłam. Jest jeszcze przyjaciel January, Samuel, "opiekunka" Jane, dziwaczny, bogaty pan Locke, wiecznie nieobecny, a następnie zaginiony ojciec. Ach, no i równie niesforny co właścicielka pies Bad. Z takiej palety osobistości każdy z nas może sobie wybrać swojego ulubieńca. Wiadomo, autorka nie była w stanie opisać ich wszystkich bardzo dokładnie, niemniej nie potraktowała żadnej z tych postaci w sposób niewystarczający.

Podsumowując

Przyjemna, lekka, wciągająca i ciepła powieść dla czytelnika w każdym wieku. Tak w skrócie mogłabym scharakteryzować Dziesięć tysięcy drzwi. Akcja nie gna tutaj na łeb na szyję, toczy się spokojnie, niespiesznie, jednak całość niesamowicie angażuje odbiorcę. Podróż przez światy, magia i nieprzesłodzona miłość sprawiają, że każdą stronę czyta się z ogromnym zainteresowaniem. I nawet tocząca się dwutorowo powieść nie sprawia żadnych problemów z odbiorem. Wiemy wszystko, ale też nie jesteśmy w stanie, tak na sto procent, domyślić się zakończenia całej historii. Dziesięć tysięcy drzwi to idealna, wakacyjna lektura. Warto przyjrzeć się jej ciut bliżej, dać szansę, bo naprawdę warto.