sobota, 31 maja 2014

Damy Rzymu.



Tytuł: Damy Rzymu.
Autor: Francoise Chandernagor
Wydawnictwo: Sonia Draga
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 344
Cena okładkowa: 37 zł
"Damy Rzymu" jest to druga część trylogii "Zapomniana królowa". Francuska pisarka postanowiła odświeżyć temat dotyczący losów Kleopatry i Marka Antoniusza oraz ich potomków. Wiele książek o podobnej tematyce przeczytałam, wiele odrzuciłam bo były po prostu nieciekawe, a obok części przeszłam w zupełności obojętnie. Tym razem sięgnęłam po coś innego, coś co nie dotyczy tylko i wyłącznie życia i perypetii znanych postaci historycznych, ale skupia się na takich, które zostały zapomniane i przytłoczone sukcesami czy porażkami innych. Autorka tym razem, postanowiła przedstawić losy dzieci Kleopatry tuż po upadku Egiptu. Czy zadanie wypełniła odpowiednio ? 

Rok 29 p.n.e. Rzym jest idealnie przygotowany na święcenie sukcesów Oktawiana, a tak podniosłą uroczystość "urozmaicić" mają dzieci Kleopatry. Oktawian wreszcie osiągnął sukces, chce więc przypieczętować swą chwałę odpowiednią oprawą, a dzieci przegranych nadają się do tego celu idealnie. Selene oraz Aleksander po skończonym przemarszu za jego rydwanem, trafiają do siostry imperatora, Oktawii. To właśnie Oktawia zamierza zająć się dwójką osieroconych i porzuconych na pastwę losu dzieci. Po samobójstwie Kleopatry i Marka Antoniusza, Selene i Aleksander nie mają schronienia. Oktawia ma pod swymi skrzydłami sporą gromadkę, także dwójce opuszczonych nie będzie łatwo w nowym środowisku. Główną postacią jaką autorka nakreśliła w swej powieści jest Selene, młodziutka dziewczyna, nienawidząca z całego serca osoby, która przyczyniła się do jej okrutnego losu. Marzy, że kiedyś zniszczy Oktawiana, a ten odwiedzając często swą siostrę, jeszcze bardziej potęguje nienawiść młodej potomkini Kleopatry. Wprawdzie nie traktuje dzieci źle, ale stawia je jako karta w politycznych sprawach i zawsze decyduje o jakichkolwiek posunięciach. Żyjąc w takim, a nie innym domu, Selene obserwuje rządy Oktawiana, oraz nieprawdopodobny wpływ jego siostry na większość działań władcy. Czy jednak córce Kleopatry przeznaczono jakąś szczególną rolę w tym pełnym intryg i knowań świecie ? 

Autorka postanowiła zabrać się za dość trudny, ale i ciekawy temat. Wysunęła na czoło powieści młodą dziewczynę, córkę znanych postaci, tyle że w mym odczuciu na zamyśle Chandernagor wszystko się kończy. Selene została przedstawiona czytelnikowi w sposób nudny, bezbarwny i kompletnie niewyróżniający się na całym tle książki. O ile Oktawia czy Oktawian zarysowani są odpowiednio, plastycznie i bardzo ciekawie, o tyle Selene blednie w porównaniu z innymi. A przecież to jej losy miały być głównym atutem tejże pozycji. Poza tym sporym defektem nie mam autorce nic do zarzucenia. Fajnie, że zobrazowała życie kobiet w ówczesnych czasach, bo tego mi w literaturze brakuje.

Chandernagor idealnie oddała klimat dawnego Rzymu, kiedy to intryga i przeogromna chęć zaistnienia w wyższych sferach rządziła ludzkimi zachowaniami. Opisy miejsc akcji, postaci (oprócz Selene) bardzo plastyczne, ciekawie przedstawione bez zbędnego przedłużania i usilnego wciśnięcia w fabułę. Podoba mi się ta lekkość powieści, chociaż jeśli mamy do czynienia z typowo historyczną pozycją nie możemy oczekiwać książki na jeden wieczór. Osobiście urzekła mnie postać Oktawii. Nie chcę oceniać jej zachowań jako negatywnych czy pozytywnych, ale ogólnie odebrałam ją jako twardą, inteligentną kobietę, która z pewnością mogłaby rozwinąć skrzydła w politycznym świecie. Autorka zręcznie przeplata fakty historyczne z kompletną fikcją. Domysły i wyobrażenia Chandernagor dotyczą głównie Selene, bo to o jej życiu wiemy z autentycznych i sprawdzonych źródeł niewiele. Niestety nawet chęć wprowadzenia odrobiny dramatyzmu za sprawą córki Kleopatry nie wyszła tak jak powinna. Niemniej jednak sięgnę po trzeci tom trylogii by poznać dalsze losy Selene i przekonać się, co też autorka ma nam jeszcze do zaoferowania.

OCENA
4 / 5 

piątek, 30 maja 2014

100 wzorów - Mały ogrodnik (kolorowanki z naklejkami).


Wydawnictwo: Siedmioróg
Oprawa: miękka
Liczba stron: 56
Cena aktualna: 8.49 zł 
Dzieci uwielbiają kolorowanki, a takie z naklejkami wybierają jeszcze częściej. Kolorowanki są idealne w momencie gdy mama nie pozwala wyjść na podwórko bo pada deszcz, lub trzeba zmagać się z chorobą. Wtedy wystarczy tylko sięgnąć po kredki i flamastry, oraz wziąć do ręki książeczkę zawierającą aż sto wzorów do samodzielnego zdobienia. Arkusze, które dziecko znajdzie w tej pozycji, dotyczą warzyw, owoców oraz ogólnych prac związanych z pielęgnacją ogrodu. Nie bez przyczyny książeczka została nazwana takim, a nie innym tytułem - "Mały ogrodnik" :) 


Pomyślano również o pewnym urozmaiceniu zabawy w postaci naklejek. Każda naklejka ma swe odpowiednie miejsce w szarym prostokącie u góry strony. Dziecko musi dopasować kolorową imitację do konturowego wzorku. Da sobie z tym radę nawet samodzielnie. Naklejka może wskazać trop ozdobienia arkusza, ale też sprawdzi się jako inspiracja. 




Korzyści płynące z kolorowania tej książeczki nie polegają tylko na ćwiczeniu rączki smyka i pobudzeniu jego wyobraźni. Napisy pod obrazkiem ułatwiają kojarzenie nazw z obiektem, co jest sporą pomocą w późniejszym etapie nauki czytania. Literki można kolorować, w ten sposób dziecko ćwiczy również pisownię. 


Setka arkuszy o ciekawej tematyce, zadowoli gusta najwybredniejszego amatora kolorowanek. O nudzie i braku zajęcia gdy pogoda czy zdrówko nie dopisuje, nie ma nawet mowy :) 

OCENA
5 / 5 

czwartek, 29 maja 2014

Największa podróż doktora Dolittle.


Autor: Hugh Lofting
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Oprawa: twarda
Liczba stron: 378
Cena okładkowa: 34.90 zł 
Jestem święcie przekonana, że znacie przesympatycznego doktora Dolittle - przyjaciela roślin i zwierząt. Na opowieściach o tejże postaci, wychowały się pokolenia w tym również i moje. Hugh Lofting stworzył charakterystycznego bohatera, który bawi i uczy młodych czytelników przez wiele, wiele lat. Nie wiem czy obecnie jakakolwiek książka o doktorze Dolittle widnieje w kanonie lektur szkolnych, ale za moich czasów przynajmniej jedna z nich była obowiązkowa. Tym razem miałam przyjemność chociaż przez chwilę powrócić wspomnieniami do szczenięcych lat i przypomnieć sobie największą podróż doktora. Podróż tak fantastyczną i pełną wrażeń, że aż totalnie nieprawdopodobną :)

Doktor Dolittle postanawia nauczyć się trudnej sztuki jaką jest poznanie języka owadów. Domyślacie się pewnie, że taka mała mucha czy pszczoła prostymi słowami się nie wypowiada, ale dla takiego człowieka jak Dolittle nie ma rzeczy niemożliwych. Po wielu trudach i niezliczonej ilości badań, wreszcie przychodzi sukces. Doktor wraz z pomocą Jima oraz reszty swych podopiecznych, zagłębia się w historię oraz obyczaje owadów, często są to informacje całkowicie dziwne i niespodziewane. Fascynujące badania przerywa lądowanie potężnej ćmy ! Tylko co to za osobnik i z jakiego powodu przywędrował właśnie do doktora ? Oczywiście nie obejdzie się bez kolejnej podróży naszego bohatera, tym razem największej i obfitej w intrygujące zwroty akcji. Wyruszycie wraz z Dolittle ? :)

Hugh Lofting wykonał kawał dobrej roboty o czym świadczą miliony sprzedanych książek opowiadających o perypetiach Jana Dolittle. To chyba najbardziej rozpoznawalny cykl powieściowy dla dzieci, chociaż i znajdą się dorośli zwolennicy przygód doktora. Autor tworzy w swych dziełach nieprawdopodobnie przyjemny klimat, nikt nie jest ani przez chwilę znudzony fabułą, ale towarzyszy bohaterom w każdym momencie z wielką radością. Odrobina humoru, plastyczne opisy miejsca akcji, to tylko maleńki ułamek zalet niniejszej pozycji. Ciekawym dodatkiem w powieści "Największa podróż doktora Dolittle", są historie wybranych zwierząt - mieszkańców domu doktora. I tak, poznamy bliżej między innymi psa Hau - Hau czy bajkę opowiedzianą przez małpkę Czi - Czi.

Dopełnieniem wspaniałości pozycji, jest jej piękne wydanie. Twarda, barwna oprawa, wyraźny podział na części i rozdziały. Kompletną przyjemnością bywa więc sięgnięcie po taką książkę by poczytać w samotności, lub by zacząć "zarażać" miłością do doktora Dolittle swe młodsze pociechy :)

OCENA
5 / 5 

poniedziałek, 26 maja 2014

Księżycowy Kamień.


Autor: Wilkie Collins
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Zysk i Spółka Wydawnictwo
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 512
Cena okładkowa: 39.90 zł
Detektywistyczne książki niespecjalnie lubię z prostego powodu - zdarza mi się gubić wątek już na początku :) Tym razem jednak zrobiłam wyjątek i sięgnęłam po klasykę. "Księżycowy Kamień" jest dziełem znanego, aczkolwiek zapomnianego pisarza nazwiskiem Collins. Pomyślałam sobie, że jeśli pisarz należy do tak zaszczytnego grona nie może mnie rozczarować swą książką. I tutaj się nie myliłam co z dumą mogę wam ogłosić. Sam tytuł mocno mnie zaintrygował, ale chyba jak każda kobieta mam fioła na punkcie drogocennych kamieni :) Tyle że nie chciałabym wejść w posiadanie takiego przeklętego jak ten ...

Księżycowy Kamień - drogocenny minerał koloru żółtego, zdobiący czoło posągu hinduskiego bożka księżyca. Brytyjski żołnierz postanawia jednak wykraść to co należało do posągu. Według Hindusów ten właśnie Kamień miał być przeklęty i kto wejdzie w jego posiadanie z pewnością stanie się ofiarą klątwy bożka Wisznu, a trójka braminów będzie się starała odzyskać zgubę. W roku 1848 mają miejsce osiemnaste urodziny Rachel Verinder. Dziewczyna w ramach prezentu otrzymuje od swego wuja Księżycowy Kamień, dar dostarcza Franklin Blake. Rachel doskonale wie o fatum Kamienia tyle, że nie może przestać się w niego wpatrywać i podziwiać tak wspaniały okaz. Następnego dnia solenizantka oświadcza, iż Kamień zaginął. Wszyscy w mieście Yorkshire są tym zdarzeniem bardzo przejęci, a co ciekawe, dom należy do najbardziej strzeżonych budynków. Podejrzenie kto ukradł słynny minerał pada na trzech Hindusów próbujących niepostrzeżenie dostać się do domu. Tyle, że bohaterowie nie mogą być tego pewni. Może złodziej czai się gdzieś obok nich ? Może przebywa właśnie w tym samym pomieszczeniu ? Czytelnik będzie miał niemały kłopot z rozszyfrowaniem przestępcy i przez ponad 500 stron chyba nie raz przetrze oczy ze zdumienia ;) 

Zainteresowani ? No ja myślę ! Jak wspominałam nie jestem fanką książek detektywistycznych, ale tę czytałam z wielką przyjemnością, ciekawością, przeplataną zadziwieniem. Powieść jest pełna dramatycznych zwrotów akcji, kryminalna intryga to niejeden atut tejże pozycji. Autor zręcznie i ze smakiem prezentuje obraz epoki, ówczesnych zachowań ludzkich co bardzo cenię. Bohaterów jest sporo, z początku możecie się gubić w tych wszystkich nazwiskach, ale to chyba element charakterystyczny dla detektywistycznych lektur.Sami nie jesteśmy świadkami wydarzeń, musimy więc wierzyć tylko w przekaz informacji poszczególnych osób. Taki zabieg literacki uruchamia wyobraźnię czytelnika i niejako pozwala na wczucie się w rozgrywającą akcję. 

Nie znam innych dzieł autora, nie mogę więc porównywać książki "Księżycowy Kamień" z pozostałymi utworami Collinsa. Jeśli jednak w takim stylu i z takim podejściem reszta jego dorobku jest utrzymana, to od dziś jestem wielką fanką twórcy pierwszej, a zarazem najlepszej angielskiej powieści detektywistycznej. Czytelnik z pewnością nie zostaje przytłoczony masą informacji, nie gubi się w gąszczu wątków prowadzonych na siłę. Smakuje tekst, rozkoszuje się płynnością i podziwia kunszt pisarski autora. Wszystko jest dawkowane z umiarem, bohaterowie zostali zręcznie nakreśleni, często ich drugie oblicze autor ukrył i przez to uzyskał tajemnicze drugie dno książki. Cieszyłam się jak dziecko gdy nadążałam za tokiem myślenia Collinsa, gdy wiedziałam co chce mi przekazać, a co zostawić na później. Chciałam momentalnie pochłonąć opasłe tomisko i wreszcie dowiedzieć się prawdy. Dozowałam sobie jednak przyjemność czytania, po co się spieszyć... Jeśli macie jeszcze jakieś opory przed sięgnięciem po tę właśnie książkę, to ja mogę wam z czystym sumieniem zaświadczyć o jej wspaniałości i unikalności. Takie rzeczy potrafi uzyskać tylko Wilkie Collins za co szczerze mu dziękuję ! 

OCENA
5 / 5 

Specjalne pozdrowienie dla polskich czytelników od Katherine Webb.



Katherine Webb, brytyjska pisarka, spod pióra której wyszła bardzo dobrze przyjęta w Polsce powieść „Dziedzictwo”, uwielbia, gdy jej książki ukazują się w przekładach. Nie inaczej było z polskim wydaniem powieści „Echa pamięci”! Autorka z okazji niedawnej polskiej premiery nagrała specjalnie dla polskich czytelników krótki filmik z pozdrowieniami i bardzo zachęcającym do lektury streszczeniem swojej książki! Zobaczcie sami:
Więcej o powieści „Echa pamięci” (opis, obszerny fragment, słowo od autorki i intrygujący wywiad) znajdziecie na dedykowanej tej książce stronie: www.insignis.pl/echapamieci

sobota, 24 maja 2014

Kaftanik dla Dzieciątka. Legendy chrześcijańskie.


Wydawnictwo: Promic
Oprawa: twarda
Liczba stron: 72
Cena okładkowa: 26.90 zł
Legendy to według mnie najpiękniejszy gatunek literacki, towarzyszący człowiekowi już od najmłodszych lat. Jedne bawią, inne wzruszają, wszystkie mają za zadanie pouczać młodego czytelnika. Przykładem takiego zbioru jest książka "Kaftanik dla Dzieciątka", gdzie znalazło się aż 6 przepięknych legend. Są to opowiastki chrześcijańskie, skonstruowane tak, by dziecko "spotkało" w nich samego Boga. Tematyka bogata, różnorodna, z pewnością nie nużąca niecierpliwego malca. Moim łobuzom spodobała się pierwsza legenda o trzech złotych monetach na Boże Narodzenie. Szybko doszli do wniosku, że morał z opowieści jest jak najbardziej aktualny w dzisiejszych czasach - koniecznie trzeba się dzielić tym co się ma by zbliżyć się do Boga. Każda legenda delikatnie nakierowuje dziecko na właściwe tory, nie narzuca tutaj niczego. Dopełnieniem wspaniałości pozycji, są przepiękne ilustracje. Nie przesłodzone, nie unowocześnione na siłę, idealnie pasujące do tematyki. Oprawa również zasługuje na pochwałę, a przecież pierwsze wrażenie zazwyczaj decyduje o sukcesie książki :)



"Kaftanik dla Dzieciątka" to zbiór ciepłych, pełnych miłości legend, które każde dziecko przeczyta z zapartym tchem. Żadna nie jest długa, język zrozumiały, jasny i przejrzysty. Duża czcionka ułatwia też samodzielne czytanie. Pełna radości patrzę jak dzieci z chęcią sięgają po tę pozycję, oglądają ilustrację, komentują między sobą samą fabułę. Wiem, że z takiej nowości są zadowoleni, a że narrator często zwraca się wprost do nich, lektura jest jeszcze przyjemniejsza. 

OCENA
5 / 5 

poniedziałek, 19 maja 2014

Sven Hannawald. Triumf. Upadek. Powrót do życia.


Autor: Sven Hannawald, Ulrich Pramann
Wydawnictwo: SQN
Oprawa: twarda
Liczba stron: 308
Cena okładkowa: 39.90 zł
Gdy cała Polska kibicowała Małyszowi, ja trzymałam kciuki za innego skoczka, największego rywala Adasia. Chciałam widzieć go na podium, oglądać tylko zwycięstwa i wielką radość na jego twarzy, ukrytą po części przez charakterystyczne gogle... Moim idolem w okolicach roku 2000 był Sven Hannawald. Gdy odnosił sukcesy miałam naście lat i wielkie marzenie by spotkać swój obiekt westchnień na żywo. Niestety nie udało się, ale teraz jako dorosła kobieta, jestem posiadaczką jego autobiografii, napisanej kilkanaście lat później. Dlaczego tak wielki soczek narciarski zniknął ze światowej czołówki ? Jak wielką cenę Sven musiał zapłacić za wykonanie tak potężnego zadania jakim było wygranie całego Turnieju Czterech Skoczni?

Nie czytam autobiografii z prostego powodu ... Nie interesują mnie czyjeś wywody na temat własnej osoby, często przesadzone i mocno naciągane. W przypadku historii Hannawalda nie mogłam powiedzieć "Nie!". Mój idol, który nie zniknął z myśli po przekroczeniu magicznej osiemnastki i pół pokoju oblepione jego plakatami do czegoś zobowiązuje :) Inni wolą Małysza, ja niemieckiego skoczka...

Sven Hannawald urodził się 9 listopada 1974 roku. Już od najmłodszych lat uwidaczniała się jego miłość do sportu i to często ponad siły. Przyszły skoczek należy do ludzi upartych, dążących do upragnionego celu. Cel bycie sławnym i najlepszym został osiągnięty dużo później, w roku 2001/2002. Wtedy to Hannawald zdeklasował rywali, szturmem wdarł się do historii jako "ten który wygrał cały turniej TCS", pokonując Małysza i wielu innych. Zaczęła się "Hannimania", której uległam. Polacy bardzo niechętnie odnosili się do niemieckiego skoczka. Doskonale pamiętam transmisję z Zakopanego, kiedy to po zwycięstwie Hanniego, w stronę bohatera dnia leciały puszki po napojach. Miłe ? Nie sądzę. Może niektórych denerwowała postawa Svena... Facet okazywał radość bardzo wylewnie podczas gdy Małysz tylko delikatnie się uśmiechał. Jednak każdy człowiek przeżywa ważne wydarzenie na swój sposób i nie nam to oceniać. Dwa lata później po sukcesie w turnieju, Hannawald zniknął ze sportowego świata i zaczął się zmagać z syndromem wypalenia. W swej książce przedstawia idealnie wszystkie swe myśli, które kłębiły się w jego głowie w tym czasie. Ta pustka którą wtedy zaczął odczuwać, była wprost nie do zniesienia. Na szczęście przy pomocy odpowiednich specjalistów Hanni stanął na nogi i teraz jest silnym człowiekiem. Wygrał, ale też nie ukrywa, iż sięgał dna. Uwielbiam go za tą szczerość i otwartość ! Sven przedstawia czytelnikowi całe swe życie, często dające nieźle w kość. Obrazuje całą istotę skoków narciarskich i samego skoczka - człowieka o nadludzkiej wytrzymałości, którego ja mogłabym porównać do robota. To ile ćwiczeń musi wykonać przed każdym konkursem dosłownie szokuje !

Przez tą książkę nie przebija się fałsz, wierzę w każde słowo Hannawalda i ludzi, którzy pozwolili mu stworzyć pierwszą literacką pozycję. Na kartach autobiografii niemieckiego skoczka, znajdziemy sporą ilość wywiadów z bliskimi mu ludźmi, zdjęcia pochodzące z archiwum bohatera. Sven jest dla mnie autorytetem i niesłabnącym mistrzem. I chociaż obecnie nie zakłada nart by sunąć po rozbiegu skoczni, to i tak jest mocno związany ze sportem. Gdybym miała możliwość kiedyś spotkać tego człowieka, uścisnęłabym jego dłoń i rzekła kalecząc odrobinę język niemiecki: "Sven jesteś wielki!". 

OCENA
5 / 5 

Nowa, porywająca powieść świetnie przyjętej w Polsce Katherine Webb, autorki bestsellera Dziedzictwo.



Echa pamięci, nowa powieść Katherine Webb, już 21 maja w księgarniach

W najbliższą środę premiera książki, której nie można przegapić. Katherine Webb już uwiodła polskich czytelników swoją ostatnią powieścią – ogromna wrażliwość autorki i jej niezwykły talent do budowania przemawiającej do wyobraźni atmosfery oraz kreowania postaci z krwi i kości sprawiły, że jej poprzednia książka, Dziedzictwo, cieszyła się niesłabnącym zainteresowaniem długo po premierze.

Nowa opowieść Katherine Webb – Echa pamięci – zaczyna się w 1937 roku na angielskim wybrzeżu Dorset. We wsi Blacknowle dorasta czternastoletnia Mitzy Hatcher. Dla nieokrzesanej, odrzuconej przez lokalną społeczność dziewczyny przyjazd słynnego artysty Charlesa Aubreya, jego egzotycznej kochanki i ich córek na letnie wakacje jest niczym powiew ożywczego powietrza. Mitzy staje się muzą Charlesa i zaprzyjaźnia z rodziną Aubreyów. Dziewczyna stopniowo zaczyna widzieć przed sobą przyszłość, o jakiej nawet nie śniła. Rodzi się w niej miłość. Z czasem niewinne uczucie przeradza się w obsesję; dziecinne zauroczenie ustępuje znacznie trudniejszym do zdefiniowania emocjom.
 Upłynie blisko siedemdziesiąt pięć lat, nim konsekwencje tej wielkiej namiętności odkryje młody właściciel galerii sztuki, zapatrzony w pośpiesznie naszkicowany portret i zdumiony jego intensywnością. Próby rozwikłania tajemnicy obrazu zawiodą go do Blacknowle, gdzie pozna prawdę o tamtych burzliwych letnich miesiącach.

W oczekiwaniu na premierę zapraszamy do lektury wywiadu z autorką – w którym opowiada nie tylko o nowej książce, ale i o sobie oraz o swoich pisarskich nawykach – oraz krótkiej, fascynującej opowieści Katherine Webb o tym, jak powstały Echa pamięci.
http://www.insignis.pl/echapamieci

Wywiad:

Która postać z powieści Echa pamięci jest do Ciebie podobna?

Wydaje mi się, że każda z nich ma przynajmniej jedną cechę, którą w jakimś stopniu odnajduję w sobie. Jestem praktyczna i uparta jak Hannah, a przy tym samodzielna. Ale nieobca jest mi też niepewność Zacha, a czasem daję się ponieść fantazji jak Dimity.

Cisza czy muzyka przy pisaniu? A jeśli muzyka, to jaka?

Cisza – jeżeli gdzieś gra muzyka, przestaję pracować, tylko jej słucham!

Lubisz Zacha?

Tak, bardzo go lubię – jest życzliwy i prawdomówny, chociaż daleko mu do ideału. Czasem bywa niepewny i ślamazarny – żaden z niego bohater kina akcji!  Ale dobrze rozumiem dręczące go poczucie, że powinien lepiej sobie radzić w życiu. Ludzie często bardzo dużo od siebie wymagają i stawiają sobie nierealistyczne cele – mówią sobie: „Przed trzydziestką osiągnę…”. Chciałabym wziąć go na rozmowę i powiedzieć mu, żeby przestał się tym zamartwiać! Robi, co w jego mocy – nie może oczekiwać od siebie niczego więcej.

Których autorów podziwiasz i za co?

Właściwie w każdej książce, którą czytam, znajduję coś, co budzi mój podziw – a czytam dużo. Wiem, jak trudno jest napisać powieść, więc doceniam ciężką pracę innych! Najbardziej lubię tych pisarzy, których książki wciągają mnie bez reszty – do tego stopnia, że zapominam, że czytam, i mam wrażenie, jakbym uczestniczyła w opisywanych wydarzeniach; i tych, którzy sprawiają, że tak bardzo przywiązuję się do bohaterów, iż mam do nich głęboko emocjonalny stosunek, pozytywny albo negatywny. Moi ulubieni pisarze to między innymi Ian McEwan, Jim Crace, Margaret Atwood, Helen Dunmore, Kate Atkinson, sir Terry Pratchett, Tad Williams i Rose Tremain.

Czy dom jest dla Ciebie miejscem, w którym przyszłaś na świat, jak dla Ilira?

Myślę, że tak. Może nie moje rodzinne miasto, ale ojczyzna na pewno. Chociaż narzekam na tutejszą pogodę, przeludnienie, polityków, ceny i (jeszcze raz) pogodę, nie jestem pewna, czy chciałabym mieszkać gdziekolwiek poza Anglią. Gdybym się wyprowadziła, tęskniłabym za krajem – nigdzie indziej nie podają porządnej herbaty! Ale mam przyjaciół, którzy zerwali wszelkie więzy z Wielką Brytanią i nie żałują tego, więc to bardzo indywidualna kwestia.

W jaki sposób pisałaś Echa pamięci?

Piszę książki na laptopie. Mam zeszyt pełen gryzmołów, który musi leżeć otwarty obok komputera, nawet jeśli do niego nie zaglądam – to stwarza złudzenie, że planuję akcję, chociaż w rzeczywistości często nie jestem do końca pewna, co napiszę, zanim to napiszę! Opracowuję pewien zarys fabuły, ale poszczególne sceny w moich książkach powstają w bardzo organiczny sposób. Wolę używać komputera – mam koszmarny charakter pisma. Nie potrafię odczytać połowy własnych notatek.

Jak chciałabyś, żeby czytelnicy odebrali Dimity?

Zawsze interesowały mnie odcienie szarości w ludzkim zachowaniu i moralności – fakt, że dobrzy ludzie robią czasem złe rzeczy, i na odwrót; i że tak naprawdę nikt nie wie, do czego byłby zdolny w ekstremalnych okolicznościach. Jeśli chodzi o Dimity, to chciałam, żeby czytelnicy zobaczyli, z czego wynikały jej działania i może zrozumieli, dlaczego była tak zdesperowana. Osobiście uważam, że to, co zrobiła, jest niewybaczalne, ale biorąc pod uwagę, że przez resztę życia sama się za to karała, może czytelnicy będą potrafili ostatecznie ją rozgrzeszyć.

Co jest Twoim najcenniejszym skarbem?

Moje dwa koty, Erik i Pole. Zawsze są na posterunku, żeby mnie obudzić, jeśli zaśpię, i nigdy nie zapominają zdewastować mi domu swoimi pazurami i zabłoconymi łapami. Uwielbiam koty – zachowują idealną równowagę między przywiązaniem a obojętnością! Mam jeszcze pierścionek, który należał do mojej babci – on również ma dla mnie wielkie znaczenie. Obrączka jest mocno przetarta i lubię myśleć o tych wszystkich okazjach, kiedy go wkładała. Babcia była bardzo elegancką, czarującą i opanowaną kobietą. Zawsze, kiedy jestem zdenerwowana przed jakimś ważnym wydarzeniem, wsuwam na palec jej pierścionek i staram się ją naśladować.

Czy postać Charlesa była wzorowana na prawdziwym artyście? Czy opisując jego prace inspirowałaś się prawdziwymi portretami?

Tak. Postać Charlesa Aubreya była wzorowana na życiu i twórczości Augustusa Johna. To fascynująca postać, jeden z największych brytyjskich artystów XX wieku. Tworzył piękne, zmysłowe portrety swojej żony, kochanki i dzieci... Zafascynowały mnie te szkice i próbowałam uchwycić ich magnetyzm w opisach prac Charlesa Aubreya. Augustus John też podobno był wielkim kobieciarzem...

Co zaskoczyłoby nas w Tobie najbardziej?

O: Niewiele! Wydaje mi się, że jestem dość prostolinijną osobą; nie mam niebezpiecznego hobby ani dziwnych zwyczajów. Może zaskakujące jest to, że chociaż w moich powieściach dzieje się wiele tragicznych rzeczy i nie wszyscy bohaterowie żyją długo i szczęśliwie, sama jestem bardzo radosną i optymistyczną osobą! Poza tym paraliżują mnie prośby o dedykację w książkach albo o zabawny tekst na kartce urodzinowej – w takich sytuacjach naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy, a to dość krępujące dla pisarza.

Czy fabuła Ech pamięci była gotowa, zanim zaczęłaś pisać, czy rozwijałaś ją w trakcie pracy nad książką?

Była w zasadzie gotowa. Zanim zabrałam się do pracy, napisałam dokładne streszczenie dla mojego redaktora. Nie lubię pisać streszczeń i sprawiło mi to dużą trudność, ale dzięki temu nie wpadłam w kilka pułapek! Zawsze wiem, do jakiego punktu chcę doprowadzić moje postaci; w trakcie pisania wymyślam, jak mają się tam znaleźć.

Opisz swoje najintensywniejsze wspomnienie.

Pamięć to zabawna rzecz. Niektóre na pozór istotne wspomnienia dawno zatarły się w mojej głowie, a inne zdawałoby się banalne zdarzenia pamiętam bardzo dokładnie. Nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Te błahostki, które zostają nam w pamięci, muszą być dla nas istotne w sposób, z którego nie zdajemy sobie do końca sprawy. Pamiętam rozjechaną, wysuszoną żabę, którą znalazłam na drodze, gdy miałam pięć lat; i jak ćwiczę pisanie litery „e” przy kuchennym stole. Pamiętam ze szczegółami potworne faux pas, jakie popełniłam podczas przyjęcia osiem lat temu, ale nie mam pojęcia, co robiłam w szesnaste urodziny. Pamiętam moment, w którym dowiedziałam się, że znalazłam wydawcę i w jakiej kolejności dzwoniłam do przyjaciół i rodziny, żeby im o tym powiedzieć; ale nie mogę sobie przypomnieć uroczystości wręczenia dyplomów na zakończenie studiów. Najmocniej odciskają się w mojej pamięci chwile prawdziwego strachu i niepokoju – może dlatego, że na szczęście było ich tak niewiele.

Jak udaje ci się tak dobrze odtworzyć atmosferę miejsc, które opisujesz w powieści?

Zawsze staram się stworzyć obraz, odwołując się do wielu zmysłów – zamiast dokładnie opisywać rozkład albo położenie danego miejsca, próbuję pokazać, jak jest oświetlone, czym pachnie, jaka jest pogoda, co usłyszałby czytelnik, gdyby się tam znalazł. Na takie rzeczy zwracamy uwagę i właśnie one odróżniają od siebie różne scenerie. Oczywiście, najlepiej odwiedzić miejsce, w którym umieszcza się akcję powieści, i spędzić tam wystarczająco dużo czasu, żeby poznać atmosferę, którą później opisuje się w książce. Myślę, że właśnie dlatego pisarze i artyści są często bardzo spostrzegawczy – zawsze mają ochotę odtworzyć dane miejsce, uczucie, atmosferę.

Czego możemy się spodziewać w następnej książce? Uchyl rąbka tajemnicy.

Akcja toczy się w Bath w latach dwudziestych XIX wieku. Powieść opowiada o dziewczynie, która nagle zniknęła – dziewczynie, która wiele znaczyła dla kilku osób, chociaż nie wszystkie ją kochały. Bohaterowie próbują rozwikłać tajemnicę jej zniknięcia…  

Musicie przeczytać :) 

sobota, 17 maja 2014

Opowieści na dobranoc.


Autor: dzieła zebrane
Wydawnictwo: Monika Duda MD
Wydawnictwo MD Monika Duda
Oprawa: twarda
Liczba stron: 48
Cena aktualna: 6.65 zł 
Pewnie wasze dzieci lubią bajeczki na dobranoc. Gdy mama lub tato przeczyta jakąś krótką, ciekawą historyjkę, sen przychodzi łatwiej, a koszmary z pewnością już nie przybędą. W książeczce od wydawnictwa MD, znalazły się trzy znane nam dorosłym bajeczki, które nie są długie, w jakikolwiek sposób pobudzające dziecko, po prostu idealne do poduszki :) 

Jako pierwsze wystąpiły trzy małe świnki. Wyruszając w świat, te zabawne zwierzaczki zbudowały dla siebie domki. Jedna ze słomy, druga z drewna, a trzecia z cegieł. Zły Wilk szybko rozprawił się z dwoma pierwszymi, używając swego silnego podmuchu. Z trzecim nie poszło mu tak łatwo... Wilk oczywiście chciał sobie poradzić w inny sposób by dotrzeć do świnek, postanowił zakraść się przez komin. Mądre świnki sprawiły mu niezłe przyjęcie w postaci garnka z gotującą się wodą ;) Zabawna, aczkolwiek pouczająca historia dla małego i większego szkraba.


Druga opowiastka dotyczy muzykantów z Bremy, miasta w Niemczech. Osioł wyrzucony z młyna przez to, że nie potrafi już być tak sprawny jak dawniej, wyrusza do Bremy by zostać muzykantem. Najpierw na swej drodze spotyka psa, równie porzuconego jak on. Postanawiają razem dotrzeć do miasta by stać się być może największą sławą na świecie. Podczas wędrówki spotykają jeszcze kota i koguta, również doświadczonych przez los. Czwórka bohaterów na swej drodze spotyka rozbójników goszczących się w samotnej chatce. Łotrzykowie siedzący przy suto zastawionym stole śmieją się i planują niecne uczynki. Głodna, zwierzęca gromadka wystrasza rabusiów i osiada już na dobre w starej chatce. Plany o dotarciu do Bremy przestają być istotne. To chyba moja ulubiona bajeczka, chociaż nie powiem by ta o Jasiu i magicznej fasoli była w jakikolwiek sposób nieciekawa. 


Jaś sprzedając krowę, ostatni dobytek jego i mamy, wchodzi w posiadanie woreczka z ziarnami magicznej fasoli. Mama, zła na chłopca za bezcelowy zakup, wyrzuca magiczne nasionka za okno. Jaś smutny idzie spać bez posiłku, a rankiem przeciera ze zdumienia zaspane oczy. Oto przed domem, w miejscu gdzie mama wyrzuciła ziarna fasoli, wyrasta roślina sięgająca swymi gałęziami aż do nieba. Jaś postanawia wdrapać się na tak gigantyczny "twór" i dociera ... do zamku olbrzyma położonego ponad chmurami. Tam zauważa, że olbrzym jest bardzo bogaty, chłopiec postanawia więc uszczuplić skarbiec mieszkańca domu nad chmurami. Wykrada najpierw pełną sakiewkę pieniędzy, potem kurę znoszącą złote jaja i w końcu harfę grającą najpiękniejsze melodie. Znosząc harfę do swego domostwa przydarza się mały wypadek ... Harfa wydaje dźwięk, a olbrzym pojmuje w czym rzecz. Szybko podąża za Jasiem, lecz ten z pomocą mamy odcina u dołu wielką łodygę fasoli. Olbrzym spada, a następnie ucieka gdzie pieprz rośnie. I tak Jaś wraz z mamą żyli sobie odtąd w dostatku za sprawą pieniędzy olbrzyma, kury znoszącej złote jaja, a wolny czas umilali sobie wsłuchiwaniem się w dźwięki harfy.


A wam, która bajeczka podoba się najbardziej ? Wszystkie trzy są piękne, a barwne ilustracje zamieszczone w książeczce, umilają wieczorne czytanie. Oczywiście dziecko może samo zagłębiać się w lekturę, oglądać obrazki. Jednakże opowieść przeczytana do poduszki przez ukochanych rodziców, nabiera całkowicie innego znaczenia ;) 

OCENA
5 / 5 

piątek, 16 maja 2014

Niesamowite opowieści z Chin.


Autor: Ryunosuke Akutagawa, Atsushi Nakajima
Przekład i opracowanie: Krzysztof Szpilman
Wydawnictwo: Siedmioróg
Oprawa: twarda
Liczba stron: 144
Cena aktualna: 29.25 zł
Znacie chińskie opowiastki ? Nie ? Nie musicie się tego wstydzić. Ogólnie rzecz biorąc, jakiekolwiek baśnie czy niesamowite historie opisane w książkach dotyczących Chin, są w naszym kraju mało znane. Przegrywają znacznie, przykładowo z Andersenem, często niesłusznie. Autorzy, dwaj Japończycy, tak dobrze zrozumieliście ... postanowili przedstawić szerszej grupie odbiorców sześć opowieści o Chinach. Zdziwicie się pewnie faktem jak japońscy pisarze mogą pisać o kulturze obcego kraju. Cóż, też mnie to zaciekawiło, lecz wstęp Szpilmana rozwiał wszelkie wątpliwości. Dla Japonii Chiny są tym czym dla nas między innymi Grecja. To przedmiot szacunku, fascynacja, inspiracja. Teraz już wiecie w czym rzecz ? Mam nadzieję :) Jeśli tak to lecimy dalej.

W książce przedstawiono sześć opowiastek: dwie autorstwa Ryunosuke Akutagawa i cztery które wyszły spod pióra Atsushi Nakajima. Dwójka pisarzy jest znana w Japonii u nas niestety nie. Opowieści dotyczą przeróżnych, niezwykłych postaci. Mnie osobiście urzekły dzieła Akutagawy ( nie wiem czy nazwa się odmienia :)), myślę że wypadły o niebo lepiej niż większa ilość pisaniny drugiego autora. Aczkolwiek nie można odmówić każdej historii odpowiedniego klimatu, tajemniczości i oryginalności. Niby nawiązują do znanych nam bajeczek dla dzieci, ale i tak wyróżniają się na tle między innymi amerykańskiego czy nawet polskiego bajania.

Bohaterowie przypowieści posiadają cechy zarówno dobre jak i złe. Nie odcinają się od zwykłych ludzi, też popełniają błędy i ponoszą za nie karę, często dotkliwą. Niektóre historie zaskakują brutalnością, raczej według mnie nie wskazaną dla młodszych dzieci (obraz piekła, człowiek - byk). Autorzy idealnie wypełnili swe zadanie jeśli chodzi o odpowiednie odwzorowanie akcji. Malują słowem, prowadzą czytelnika przez odmienną kulturę i wzorce zachowań.

Opowieści nie są w stu procentach archaiczne bo i nowoczesność na kartach książki też się pojawia. W szczególności w ostatniej części i opowiadaniu o prostytutce z Nankinu, którą odwiedza Chrystus. Jak więc widzicie w całym zbiorze spotkacie się z różnymi typami bajań, różnymi postaciami, różnymi problemami ludzi. Jak to zwykle w tego typu czytadłach bywa musi być i morał. Oczywiście nie będziecie mieć większego problemu z jego odnalezieniem, ale fajnie że japońscy pisarze o takim "dodatku" nie zapomnieli :)

Plus należy się również wydawcy... Książka zachwyca barwnymi ilustracjami, jakością wykonania.

OCENA
4 / 5

środa, 14 maja 2014

Bobry mówią dzień bobry !


Autor: Wanda Chotomska
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Oprawa: twarda
Liczba stron: 224
Cena okładkowa: 34.90 zł 
Wspaniała pisarka, genialny ilustrator, co może wyniknąć z takiego duetu ? Ano fantastyczna książka, która w moim domu stała się numerem jeden. Uwielbiam wiersze Chotomskiej. Jako mała dziewczynka wypożyczałam w miejscowej bibliotece wszystkie książki autorki i czytałam je z zapartym tchem. Część z nich oczywiście znam na pamięć, lecz to tylko maleńki ułamek całego dorobku pisarki. Jeśli chodzi o ilustracje Bohdana Butenko, uważam iż pasują do twórczości Chotomskiej idealnie. Nie mogłabym chyba wyobrazić sobie lepszej współpracy na polu oprawa graficzna - tekst :) Obrazki może i nie zaskakują barwami, są mocno schematyczne, ale posiadają swój urok i moc przyciągania uwagi dziecka. Moje pociechy dosłownie oszalały na punkcie tej pozycji. Jest to codzienny, czytelniczy mus o poranku i przed snem.


Zaszczytne, główne miano książki, zyskał tytuł jednego z wierszy Chotomskiej opowiadający o zakatarzonych bobrach. Cały tomik podzielony jest na trzy rozdziały:

* Bajki Gdybajki
* Rymy i Rymki ogólne oraz dotyczące 
- ptaków
- kwiatów
* Limeryki i żarciki

Te krótkie tekściki są charakterystyczne dla pisarskiego stylu Chotomskiej. Myślę, że gdyby książka była w zupełności niepodpisana, a ktoś podsunąłby mi pojedynczy wierszyk pochodzący z tego tomiku, wiedziałabym kto za tym stoi. Wiecie dlaczego ? Autorka zachwyca czytelnika swym poczuciem humoru, lekkością każdego małego utworu. Niemniej jednak jej twórczość nie została pozbawiona morałów, chociaż to my sami musimy je odnaleźć. Chotomska w zabawny i prosty sposób uczy małego wielbiciela książek jak powinien zachować się w określonej sytuacji, co w życiu jest ważne, dlaczego musi postępować tak a nie inaczej. I nawet jeśli wydaje nam się, że przykładowo opowiastka o sześciu kucharkach jest totalnie pozbawiona sensu, to tak naprawdę nie widzimy w niej drzemiącego przesłania płynącego w stronę odbiorcy.


Jestem święcie przekonana, że to wydanie pokochają nie tylko nasze dzieci, ale i my dorośli. W końcu każdy chce chociaż na chwilę powrócić do lat dziecięcych. Mały format książeczki, pozwala na zabranie dzieła w podróż by nie nudzić się podczas jazdy. Moje maluszki polubiły nie tylko twórczość Chotomskiej, ale i wspomniane, fantastyczne ilustracje Butenko. Oczywiście nie obeszło się bez zapamiętania kilku króciuteńkich utworów i cytowania ich na każdym kroku. To najprawdziwsza oznaka, że "Bobry mówią dzień bobry" z pewnością na długo pozostaną na liście "top" :) 

OCENA
5 / 5 

wtorek, 13 maja 2014

Niewidoczne dla oczu. Przejmujące świadectwo o miłości ukrytej.



Tytuł: Niewidoczne dla oczu. Przejmujące świadectwo o miłości ukrytej
Autor: Spohie Lutz
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 192
Cena: 23 zł
Prawdziwe, szczere i budujące świadectwo Sophie Lutz - matki głęboko upośledzonej Philippine. Autorka przedstawia nie tylko portret swej córki, ale opowiada także o tym, jak ona sama oraz jej najbliżsi dojrzewali do pełnienia roli, którą Opatrzność przed nimi postawiła. 

Zachęcam do bliższego poznania ! 

niedziela, 11 maja 2014

Zabić gołębia.


Autor: Stephen Kelman
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 284
Cena okładkowa: 38 zł
Gdybym wiedziała, że książka wywrze na mnie tak piorunujące wrażenie, może przeczytałabym ją w innym okresie swego życia. Po samej okładce i informacji na niej zawartych pomyślałam, iż będzie to kolejna lekka lektura na góra dwa wieczory. Pomyliłam się i to bardzo. Przeczytanie tych prawie trzystu stron zajęło mi niecały tydzień, i nie mam tutaj na myśli nudności dzieła Kelmana... Książka wstrząsa do głębi i nie pozwala o sobie zapomnieć przez długi czas. 

Główny bohater, jedenastoletni Harri Opoku, przybywa z Ghany do Londynu wraz z mamą i siostrą. W rodzinnym kraju pozostają jeszcze Papa, mała siostrzyczka i babcia. Chłopiec bardzo za nimi tęskni lecz wyjazd był prawdziwą koniecznością. Harri przeżywa wiele rozczarowań na widok sytuacji panującej w stolicy Wielkiej Brytanii. Duża część ludzkich zachowań, dziwactw, jest przecież tak różna od funkcjonowania w dalekiej Ghanie. Dzięki miłości mamy jedenastolatek może czuć się chociaż odrobinę pewniej, ale też siostra często potrafi dopiec. Pierwsze co Harri spotyka na jednej z ulic Londynu, z pewnością nie powinno być przeznaczone dla dziecięcych oczu. To zwłoki chłopca, niewiele starszego od Opoku ... Wiadomo tylko iż ktoś go zamordował, tyle że policja w tym przypadku wydaje się być bezradna. Harri postanawia rozpocząć poszukiwania tego okrutnika, nawet jeśli miałby samemu ponieść śmierć. Nawet nie wie, że ona czai się na niego tuż za progiem ...

Tytułowy gołąb ( symbol pokoju ), jest jedynym ze zwierzęcych przyjaciół Harrisona. Taki ptak nie byłby zbyt ciekawym dla postronnego obserwatora znajomym, gdyby nie fakt, że gołąb potrafi mówić ... Każda z jego wypowiedzi jest pełna refleksji i zmusza chłopca do chwili zastanowienia nad swoimi czynami. Sami wczytujemy się w mądre słowa ptaka, a co przeczytamy powinniśmy zapamiętać..

Książka kończy się w najbardziej brutalny sposób. Nie sądziłam, bo też nie mam w zwyczaju czytać na samym początku zakończenia, iż popłaczę się przy ostatnich stronach jak bóbr. Do tej pory nie potrafię otrząsnąć się z tych wszystkich wrażeń po lekturze, bo też nie miałam bladego pojęcia, że książka w której narratorem jest dziecko, może być tak wstrząsająca. Przecież taki jedenastolatek na wiele spraw patrzy całkowicie w odmienny sposób, ale też zmaga się z innymi problemami niż my - ludzie dorośli. Mały Harri walczył o uzyskanie akceptacji w nowym środowisku, w książce jawi nam się obraz cudzoziemców, chłopiec obrazuje czytelnikowi rasizm, przemoc. Często jesteśmy zadziwieni trafnością spostrzeżeń dziecka, nawet nie spodziewaliśmy się, iż taki mały szkrab potrafi zrozumieć masę trudnych nawet dla dorosłego sytuacji.

Jeśli spodziewaliście się lekkiej lektury bez konieczności wysilenia umysłu, to nawet nie rozpoczynajcie czytania. Musicie podjąć decyzję czy jesteście gotowi na pełną smutku, żalu, opowieść o chłopcu zagubionym w odmiennym środowisku. Jeśli już wczytacie się w fabułę i poznacie głównego bohatera, będziecie zadowoleni z możliwości poznania kunsztu pisarskiego Kelmana.

OCENA
5 / 5 

piątek, 9 maja 2014

Opowiem Ci o Janie Pawle II.



Autor: Joanna Majewska
Wydawnictwo: Siedmioróg
Oprawa: twarda
Liczba stron: 88
Cena aktualna: 19.99 zł 
Książka Joanny Majewskiej zawiera informacje na temat Papieża Polaka ważne dla każdego chrześcijanina, w tym przypadku najmłodszego. To takie spotkanie dziecka z osobą Ojca Świętego, poznanie jego życia, które z pewnością nie należało do łatwych jakby się mogło wydawać. Moje dzieci uwielbiają słuchać historii na temat naszego Papieża. Książka Majewskiej od jakiegoś czasu jest codziennym, wieczornym zamiennikiem bajki ! Maluchy oglądają przepiękne zdjęcia, dotykają okładki i pytają ... Jaki był Lolek ? Czy ty go mamo pamiętasz ?




Staram się jak mogę przedstawić młodszemu pokoleniu, osobę Ojca Świętego. Opowiadam dzieciom o Jego dobroci w stosunku do każdego człowieka, przedstawiam im cały etap życia najwspanialszego Papieża, naszego Papieża. 
Jan Paweł II był człowiekiem z poczuciem humoru, bardzo skromnym, uwielbianym przez miliony na całym świecie. Niemniej jednak potrafił pochylić się nad każdym  ... Zanim został przywódcą Kościoła katolickiego, był prostym człowiekiem z małej miejscowości. Wadowice zostały odwiedzone przeze mnie kilkukrotnie, lecz zawsze przywożę z tego miejsca przemiłe wspomnienia... 

Książka jest przepięknie wydana. Idealnie nadaje się na prezent z okazji Pierwszej Komunii. W jej drugiej partii znajdziemy list Jana Pawła II do dzieci m.in. takich jak te, które oczekują na majową uroczystość. List został opatrzony pięknymi i wyrazistymi ilustracjami z Nowego Testamentu. W pierwszej części zamieszczono autentyczne zdjęcia.


Cieszę się, że mam w swej biblioteczce książkę Joanny Majewskiej. Autorka zadbała o zrozumiałe przekazanie faktów na temat Ojca Świętego, tworząc tym samym dzieło idealne dla młodego czytelnika chcącego poznać postać Jana Pawła II.

OCENA
5 / 5

piątek, 2 maja 2014

Przeprogramuj swój umysł na miłość.


Autor: Dr Marsha Lucas
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Puellanova.pl
Oprawa: miękka
Liczba stron: 284
Cena okładkowa: 39.30 zł
Każdy pragnie być kochany, każdy chce zbudować idealny związek. Nasze życie pędzi w zawrotnym tempie do przodu, nie mamy czasu na czułości, rozmowę. To właśnie brak kontaktu w dniu codziennym przyczynia się do rozpadu wielu, a prawie większości związków. Zapominamy o przytulaniu, ot tak bez okazji, o drobnych gestach, które są w stanie poprawić humor i odgonić złe myśli. Często w małżeństwie nie czujemy się doceniani z prostego powodu... my nie mówimy otwarcie o swych potrzebach ! Przecież nikt nie jest jasnowidzem ! Mąż nie ma bladego pojęcia, że w danym momencie chcemy być pocałowane, pocieszone. Może tak warto mu to zakomunikować ? Oczywiście w sposób delikatny i odpowiedni :) 

Książka którą dziś wam przedstawiam, została okrzyknięta "najmądrzejszą książką o miłości" ... Słusznie ! Nie jestem miłośniczką pochłaniania kolejnych poradników na tematy "jak żyć" , "co zrobić by rozkochać faceta". Nie, to zdecydowanie nie moja bajka. Czasem jednak warto sięgnąć po coś innego, coś co z pozoru wydawało się być zwykłym kiczem dla samotnych. Autorka w tym przypadku przekonała mnie do dzieła. Zaufałam jej i wcale nie żałuję. Dr Marsha Lucas to dyplomowany neuropsycholog. Przy pomocy zagadnień z neuropsychologii stara się wyjaśnić nam w swej książce, zależności pomiędzy działaniem mózgu, a relacjami damsko - męskimi i interakcjami międzyludzkimi. I wiecie co ? Odniosła sukces, przynajmniej w mym odczuciu :)

"Przeprogramuj swój umysł na miłość" to nie poradnik dla złamanych serc czy samotników czekających na księcia z bajki. To w przyjazny sposób przedstawione fakty, które pozwolą nam zrozumieć ludzkie zachowania i ich skutki, przyczyniające się do totalnego rozpadu związków. W dziesięciu rozdziałach Lucas zawarła wszystkie ważne informacje, bez cienia naukowego, znienawidzonego przeze mnie tonu. Z dozą humoru, lekkością językową, autorka wprowadza nas w świat zawiłości uczuciowej, kompletnie nie przymuszając czytelnika do czegokolwiek. Lucas zręcznie wplata wstęp do medytacji uważności. Jak się za "to" zabrać ? Zachęcam do czytania :)  

Z książki nie muszą korzystać wyłącznie osoby, które borykają się z pewnymi "zgrzytami" w związku. Równie dobrze korzyści z przeczytania, mogą czerpać ludzie nieśmiali, bądź niepotrafiący poradzić sobie z gniewem. Ja pomimo wystrzegania się poradników, z czystym sumieniem polecam wam niniejszą lekturę. 

OCENA
4 / 5 

czwartek, 1 maja 2014

Mariska z węgierskiej puszty.

Obrazek Mariska z węgierskiej puszty

Autor: Consilia Maria Lakotta
Wydawnictwo: M
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Cena okładkowa: 34.90 zł 
Jakież było moje zdziwienie, gdy po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jest to moja pierwsza książka której akcja toczy się na Węgrzech. Tak mało mamy pozycji literackich z obrazem właśnie tego kraju. To miłe, że ktoś postanowił zmienić przyzwyczajenia i zrezygnować z obsadzenia głównych bohaterów przykładowo w USA lub Anglii. Pierwsze wrażenie mamy więc załatwione i to pozytywnie :) Okładka kojarzy się z tradycyjnym romansidłem, gdzie nie ma miejsca na głębsze przemyślenia. Aczkolwiek często oprawa zwodzi i tak było w tym przypadku. 

Oprócz perypetii głównych bohaterów, a dokładniej rzecz ujmując rodziny Vargas, autorka postanowiła przestawić w formie tła powieściowego, historię Węgier. Lata 1910- 1953 nie są łatwe dla narodu. Zamach na Franciszka Ferdynanda I, wybuch I wojny światowej następnie II, wkroczenie Armii Czerwonej, to brutalna, prawdziwa rzeczywistość w której przyszło żyć naszym bohaterom. Poznajemy ich w momencie, gdy z wielką determinacją walczą z rządcą o możliwość zawarcia małżeństwa i stania się właścicielami gospody. Jaros Vargas i Mariska, to dwójka ludzi kochających się bezgranicznie, lecz zdanych na decyzję Hrabiego Geza von Czolnego. Mariska przodowniczka i Jaros koniopas są jego najlepszymi pracownikami, a sakrament małżeństwa mógłby sprawić, iż możny utraci tak wspaniałą siłę roboczą. Jedynymi sprzymierzeńcami dwójki zakochanych jest Juliska, córka hrabiego. To dzięki niej młodzi się pobierają. Decyzja Juliski ma jednak drugie dno. Dziewczyna darzy uczuciem brata Jarosa Gabora, i chociaż nie potrafi bez niego żyć, nie chce porzucić swego hrabiowskiego bytu. Wychodząc za mąż za innego wciąż nie może zapomnieć o swej prawdziwej miłości nie spełnionej, lecz spoczywającej w głębi serca. Mijają lata... Mariska i Jaros stają się rodzicami Michaela, a Juliska rodzi córkę Ilonę. Dawne żale i problemy nie nikną wraz z upływem czasu. Michael postanawia zostać kapłanem, lecz w obliczu wojny i ogólnie trudnej sytuacji politycznej, musi wybierać pomiędzy komunizmem a dobrem wiernych. Ilona tak jak jej matka, żyje miłością niespełnioną. Mariska natomiast często "przegrywa" z pasją Jarosa ... końmi. Gdy mężczyzna wyrusza na front, a potem wraca w zupełności odmieniony, ich związek przeżywa kryzys. Jak poradzą sobie ze wszystkimi problemami bohaterowie książki Lakotty ? Czy znajdą szczęście ? 

Autorka dedykuje swe dzieło wszystkim matkom kapłanów. Syn Mariski musiał wybierać pomiędzy zasadami wpajanym przez matkę, a nakazom narzucanym od góry. Mariska to kobieta bogobojna, posłuszna nakazom Boga. W obliczu trwogi potrafiła wziąć się w garść i często zadziwiała mnie swą nieustępliwą postawą. Lakotta ukazała czytelnikom obraz ówczesnych Węgier. Wszystkie opisy miejsca akcji, wydarzeń są bardzo plastyczne, odbiorca w żaden sposób nie czuje się tym znudzony i przytłaczany. Akcja toczy się w dosyć powolnym tempie, czytelnik ma mnóstwo czasu na "rozsmakowanie" się w powieści i zastanowienie nad jej sensem. Książka nie ma w sobie nic z tanich romansów, niby jest wątek miłosny, ale zarysowany przez pisarkę odpowiednio, bez przesadzenia. Bohaterowie zostali przedstawieni w stopniu wystarczającym, żaden z nich nie jest idealizowany, każdy posiada jakieś wady i oczywiście zalety. Dużą ilość miejsca w życiu fikcyjnych postaci odgrywa Bóg. Nie obawiajcie się jednak, iż pozycja będzie tylko opowiastką o modlitwie i wierze. "Mariska z węgierskiej puszty", to powieść pełna smutku, rodzinnych tragedii. Tak jak nasze prawdziwe życie...
Los lubi płatać figle, a my w tej kwestii często jesteśmy bezradni.

OCENA
5 / 5