poniedziałek, 28 grudnia 2015

Szczęśliwe garnki: WIOSNA i LATO


Dziś chciałam wam zaprezentować dwie niewielkie książeczki wydawnictwa Edipresse. Są to książki kulinarne autorstwa Beaty Pawlikowskiej. Uwielbiam Panią Beatę. Podziwiam jej zapał i zadziwiający upór w dążeniu do celu. Jeszcze żadna kobieta, z tych znanych ze szklanego ekranu, nie była dla mnie tak wielkim wzorem do naśladowania. Wiedziałam, że Pawlikowska pisze książki, ale nie miałam bladego pojęcia o stworzeniu przez nią pozycji kulinarnych! 
Dzieła które wam prezentuje, to nie zwykłe, tradycyjne czytadła dla zagubionych w kuchni kobiet. To obowiązkowa książka w domu każdej gospodyni. Nawet takiej fajtłapy jak ja :) Nie potrafię dobrze gotować, ale z pomocą książek Beaty Pawlikowskiej, udaje mi się coś ciekawego, i co najważniejsze smacznego, wyczarować. 

Szczęśliwe garnki to seria książek kulinarnych z różnorodnymi przepisami. Przepisy podzielono według pór roku, ale nie tylko. Autorka przygotowała bowiem coś na specjalne okazje: na święta, a nawet przepisy na różnorodne ciasteczka. Ja miałam okazję poznać dwa tomy: Wiosnę i Lato.
Każda książeczka wygląda zachwycająco. Ma twardą oprawę i przepiękne ilustracje (zdjęcia autorstwa B. Pawlikowskiej). Aż ma się natychmiastową ochotę do działania w kuchni. 




Każda książka zawiera ponad trzydzieści przepisów. Są to przepisy na zdrowe i smaczne jedzonko. Pani Beata żyje w zgodzie z naturą. Dlatego w jej menu, a także przepisach, nie znajdziecie cukru, słodzików, margaryny itp. Niemniej każdy poradzi sobie z przyrządzeniem zaprezentowanych potraw. Dania nie wymagają od nas wielkiego wkładu finansowego, a poszczególne składniki znajdziemy w wielu sklepach. Przepisy są jasne, zrozumiałe i czytelne.


Książki kosztują 19.99 zł, co jest według mnie ceną akuratną. Myślę, że zbiorę całą serię dzieł i będę z nich często korzystała. 

OCENA
5 / 5

Opowieści wigilijne 2: Świerszcz za kominem


Autor: Charles Dickens
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Oprawa: twarda
Liczba stron: 416
Cena okładkowa: 39.90 zł
Premiera: 23.11.2015
Święta mijają zdecydowanie zbyt szybko. Ten piękny czas na który wszyscy czekamy powinien trwać zdecydowanie dłużej. Ja podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia zaczytywałam się w książce Opowieści wigilijne 2: Świerszcz za kominem. Uznałam, że będzie to idealnie pasujące dzieło na tak ważny moment w moim życiu. Wspólnie z dziećmi zasiadaliśmy wygodnie w otoczeniu przeróżnych pyszności i czytaliśmy do utraty tchu. Dickensa pewnie nie muszę nikomu przedstawiać. To znany autor, a jego Opowieść wigilijna, z zadziwiającym skąpcem Ebenezerem Scrooge'm jako głównym bohaterem, pokochały miliony. Tym razem chciałam wam jednak przedstawić trzy, mniej znane opowiadania Charlesa Dickensa. Nie znaczy to by były mało ciekawe... Każde zasługuje na uwagę i skupienie czytelnika. My spędziliśmy na lekturze mnóstwo wspaniałych chwil, ale zacznę naturalnie od początku:)

Zbiór otwiera opowiadanie pod tytułem Świerszcz za kominem. Historia zaczyna się dość zaskakująco, ale w tym tkwi cały urok. Pocztylion John Peerybingle mieszka w niewielkim, ale przytulnym domku, gdzie za kominem świerszcz wygrywa zadziwiające melodie. Od pewnego czasu zapracowany mężczyzna ma wrażenie, że jego żona jest z nim nieszczera. Nasz bohater stopniowo oddala się od tego co ważne. Na szczęście pomocą służy najmniejszy mieszkaniec domostwa - świerszcz, który sprawia, że John wreszcie zrozumie gdzie popełnił błąd.
Drugie opowiadanie, to już zupełnie inna historia. Życiowa batalia ukazuje nam problem dwóch córek doktora Jeddlera, Marion i Grace. Jedna z nich jest zaręczona z Alfredem, druga natomiast podkochuje się na całego w narzeczonym siostry. Pewnego dnia Alfred musi wyjechać na jakiś czas, a Marion przepada jak kamień w wodę. Gdzie podziała się młoda dama i jak cała sytuacja wpłynie na siostrzane relacje? Czy doktor Jeddler zmieni swe podejście do życia? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w opowiadaniu Życiowa batalia
Zbiór zamyka utwór Sygnaturki. To opowiadanie chyba najbardziej przypadło mi do gustu, a nawet wywołało potok łez. Uwielbiam takie przejmujące historie... Na końcowych kartach książki poznajemy ubogiego posłańca. Toby Veck marznąc okrutnie wyczekuje pod drzwiami kościoła na przyszłe zlecenia. Zdarza się jednak coś, co na zawsze odmieni życie chłopaka. Toby wdrapuje się na sam szczyt bardzo wysokiej wieży kościoła, a duchy dzwonów pokazują mu przyszłość. Nie ma w niej już jego, ale są najbliżsi... To co Veck ujrzy, będzie naprawdę przejmujące.

Książka sprawiła, że każda chwila spędzona na jej czytaniu wbiła się w mą pamięć i serce naprawdę mocno. Lubię Opowieść wigilijną Dickensa, ale te opowiadania powinny zostać równie rozsławione. Każde z nich ma w sobie coś, każde zasługuje na specjalne traktowanie. Myślę, że należy czytać je w spokoju, wspólnie z rodziną. Wtedy nabierają znaczenia, wpływają pozytywnie na naszą psychikę. Z tej książki bije ogromne ciepło, miłość. Opowiadania, chociaż różniące się od siebie, mają pewną wspólną cechę. Pokazują nam jak powinno wyglądać szczęście, że trzeba chociaż na chwilę zatrzymać się, zwrócić uwagę na drugiego człowieka. To nie płytkie bajeczki dla najmłodszych, lecz kawał dobrej literatury dla każdego z nas. Wielbiciele twórczości Dickensa pewnie nie muszą być dodatkowo przekonywani nie tylko przeze mnie, ale i resztę recenzentów. Oni wiedzą, że otrzymają tutaj coś specjalnego. 

Cały tekst utrzymany jest w nieco starodawnym stylu, jednak nie będzie żadnego problemu z jego odbiorem. Dzięki takiemu, a nie innemu tłumaczeniu, maksymalnie wciągamy się w historię, przenosimy w czasie i wspólnie z bohaterami przeżywamy ich troski, rozterki. Problemy z którymi się zmierzają, są w dzisiejszym czasie nadal aktualne i tak realne. Wiele z nich mogliśmy zaobserwować nawet w swoim życiu. Dlatego też przez całą książkę "przebija" prawda, a nie tylko fikcja literacka. Chociaż święta minęły, mogę wam polecić tę pozycję na każdą chwilę w roku. Jestem pewna, iż zostaniecie oczarowani, a i niejedna łza zaszczyci wasz policzek. 

OCENA
5 / 5

sobota, 26 grudnia 2015

Lustrzany świat Melody Black (przedpremierowo)


Autor: Gavin Extence
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 312
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 16.01.2016
Oderwijcie się na chwilę od stołu zastawionego świątecznymi pysznościami i poznajcie moją recenzję książki, która nie ma nic wspólnego z aktualną atmosferą :)
Postanowiłam zaprezentować wam nowość od wydawnictwa Literackiego. Skusiłam się na dzieło Extence z prostego powodu. Jego poprzednia książka, Wszechświat kontra Alex Woods porwała mnie na całego. Nie mogłam więc nie dać szansy drugiemu "dziecku", chciałam sprawdzić czy autor wciąż utrzymuje wysoki poziom. Po tak wspaniałym debiucie oczekiwałam czegoś specjalnego. Moje chciejstwa zostały spełnione. Lustrzany świat Melody Black trafia na mą osobistą listę najwspanialszych książek. Zacznę jednak od początku, tak byście sami mieli ochotę sięgnąć po styczniową nowość wydawnictwa. 

Abby to dwudziestoparoletnia kobieta, mieszkająca w Londynie wraz ze swoim chłopakiem. Nic nie wskazuje na to, by w miarę ułożone życie naszej bohaterki miało się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko zaczyna się od pomidorów potrzebnych do sosu... Chłopak Abby przygotowuje potrawę, ale tego składnika akurat mu brakuje. Abby postanawia pożyczyć produkt od mieszkającego obok sąsiada. Przychodzi do Simona i zastaje go martwego. Mężczyzna spoczywa w fotelu i wygląda zwyczajnie... W mieszkaniu nie ma obrazu jakiejś strzelaniny czy przepychanek. Abby przygląda się sąsiadowi, wypala jego papierosy i zawiadamia policję. Od tego momentu zaczyna zauważać, że jej życie straciło swój dawny bieg. Coś się zmieniło, zniknęło niczym bańka mydlana. 
Abby stara się zachowywać tak jak wcześniej, jednak coś powstrzymuje ją od powrotu na dawne tory. Spotkanie w dramatycznych okolicznościach tytułowej Melody Black staje się niezwykle ważne dla Abby. Czy kobieta znajdzie wewnętrzną harmonię? Jak na jej życie wpłynie tytułowa Melody? Kim ona tak naprawdę jest? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w nowej książce wspaniałego, młodego twórcy. 

Lustrzany świat Melody Black nie zajął mi zbyt wiele czasu. Szybko przebrnęłam przez książkę i co najważniejsze, zapragnęłam więcej! Historia Abby wciągnęła mnie na maksa. Tak samo jak w przypadku Wszechświata, autor zaskakuje nas trafnymi ujęciami tematu. Powieść miejscami jest niezwykle zabawna, ale też czasem potrafi poruszyć nasz umysł i nerwy. Od pierwszych stron mamy do czynienia z niebanalną fabułą, Extence nie boi się dotykać najczulszych spraw, zwraca uwagę na to, co wielu twórców pomija, albo sprowadza do mało znaczących kwestii. 
Bohaterowie występujący w powieści są dla mnie jej prawdziwą ozdobą. Każda postać coś wnosi, coś znaczy, autor sprawnie i wyraziście wszystkich przedstawił. Nie ma żadnych niedomówień, idealizowania konkretnych osobistości. Abby czasem mnie ostro wkurzała, ale też nie do tego stopnia, by nie dało się jej znieść :) Tytułowa Melody pojawia się dopiero gdzieś w połowie powieści, lecz wnosi wiele nie tylko w życie Abby, ale i w samą istotę książki. Więcej wam nie zdradzę, ponieważ zepsułabym niespodziankę :)

Kto zna Alexa ten będzie wiedział czego może się spodziewać po tej książce. Do tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zasmakować dzieł Gavina, mogę tylko skierować kilka słów... Czas spędzony na czytaniu powieści Lustrzany świat Melody Black nie będzie czasem straconym. To znakomite, dopracowane w każdym calu dzieło, które wypada znać. Ja zostałam oczarowana po raz kolejny twórczością młodego pisarza i szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się po tej książce większego sukcesu. Myliłam się i nie wstydzę się do tego przyznać! 
Gdy tylko nowość znajdzie się na rynku, gorąco namawiam was do jej zakupienia. Macie jeszcze nieco czasu na zebranie odpowiedniej ilości pieniędzy :) Warto!

OCENA
5 / 5

czwartek, 24 grudnia 2015

WESOŁYCH ŚWIĄT!

WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM ORAZ KONTRAHENTOM
ŻYCZĘ PEŁNYCH RADOŚCI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA,
A TAKŻE NIEGASNĄCEGO OPTYMIZMU
ORAZ SUKCESÓW W NADCHODZĄCYM NOWYM ROKU

wtorek, 22 grudnia 2015

1000x POŁĄCZ KROPKI. ARCYDZIEŁA i ZWIERZĘTA - news

Już 13 stycznia na rynku pojawią się dwie wyjątkowe pozycje wydawnictwa Insignis - "1000 x połącz kropki. Arcydzieła" i "1000 x połącz kropki. Zwierzęta". Aż 1000 kropek do połączenia na każdym z wyjątkowych rysunków (25x35 cm) o niespotykanym poziomie szczegółowości! Łącząc kropki w książce Thomasa Pavitte'a każdy poczuje się artystą. Kreski oddadzą detale, cienie, rysy twarzy i pozostałe subtelności słynnych arcydzieł malarstwa i wspaniałych grafik ze zwierzętami. 



Ja już nie mogę doczekać się premiery. Będzie zabawa na sto dwa :) 

niedziela, 20 grudnia 2015

Łotrzyki


Tytuł: Łotrzyki
Autor: George R.R. Martin, Gardner Dozois
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Oprawa: twarda
Liczba stron: 994
Cena okładkowa: 59 zł
Premiera: 16.11.2015
Mam już jedno postanowienie na nowy rok. Związane jest ono oczywiście z czytelnictwem, a z czym by innym. Postanowiłam, że nie będę zaglądała na stronę danej książki zamieszczonej w LC, przed jej premierą w mojej biblioteczce tylko po to, by później nie przeżywać jakichkolwiek zawodów czy rozczarowania. O Łotrzykach naczytałam się sporo nieprzyjemności, stanowczo zbyt dużo. Czekałam na premierę tej książki, ale kilka opinii potrafiło ostudzić mój zapał. Na szczęście nie zrezygnowałam z lektury, zły duch nie skusił mnie do odrzucenia powieści w ciemny kąt i sięgnięcia po coś zupełnie innego, często głupszego i nie wnoszącego do mego życia niczego. Oczywiście Łotrzyków nie traktuję jako obowiązkową pozycję na półce każdego Polaka. Niemniej to przyjemna, lekka w odbiorze lektura dla takich ludzi jak ja. Dla lubiących poznawać coś, czego na rynku jeszcze nie było... Naturalnie wielbiciele Gry o tron nie muszą być przez nikogo zachęcani. Fani Martina pewnie zacierają ręce na myśl o zupełnym zatopieniu się w grubej, ale jakże ładnie wydanej nowości wydawnictwa Zysk i S-ka. Zatem zasiadajcie wygodnie w fotelu i wyruszcie w niezapomnianą przygodę wraz ze znakomitym duetem - "twórcami" dzieła. 

Łotrzyki to nic innego jak zbiór dwudziestu jeden opowiadań różnych autorów. Większość jest mi znana, więc prawie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Prawie, ponieważ tak jak wspominałam, opinie innych czytelników wybiły mnie nieco z dobrego nastroju. Jednak już po pierwszych stronach lektury doszłam do wniosku, że spokojnie mogę dalej kontynuować jakże przyjemne czytanie. Nie przepadam za antologiami, ale ta urzekła mnie niesamowicie.
Na kartach książki spotkałam wyrazistych bohaterów i pasjonujące historie. Ucieszyłam się ogromnie, że w książce znalazło się miejsce dla mojego ulubionego Joe Abercrombiego, którego ubóstwiam za Pół Króla i Pół Świata. Jest i coś od m.in. Gillian Flynn, Neil Gaiman. Oczywiście, to tylko niewielki ułamek tego, co znajdziecie we wnętrzu nowości od Martina i Dozoisa. Zdaje sobie sprawę, że nie każde opowiadanie skradnie wasze serca, tak samo jak dla mnie nie każde z nich było niezwykle ciekawe, godne polecenia. Mamy różne upodobania, przyzwyczajenia, więc trzeba samemu się przekonać czy jest to książka dla nas odpowiednia. 

Opowiadania ciężko jednoznacznie scharakteryzować, upchnąć w jakieś ramy. Jedne są długie, czasem aż zbyt długie, inne natomiast, według mnie, powinny zająć dużo więcej stron. Nie powinniście ich raczej porównywać, ponieważ stanowią zupełną odrębność, zostały stworzone przez różnych pisarzy, o różnym stylu i z różnym doświadczeniem. Uważam, że każde ma w sobie to coś, zasługuje na uwagę i dokładne poznanie. Sami zdecydujecie o uhonorowaniu konkretnego utworu miejscem na podium. Według mnie rządzi Abercrombie, ale to tylko takie moje skromne zdanie :) Odczuwam jeszcze spadek formy Martina... Jego dzieło jakoś nie trafiło do mego serducha, spodziewałam się może zbyt wiele, albo wiązałam ogromne nadzieje i tworzyłam na tym opowiadaniu cały fundament książki? Być może... Na szczęście to tylko niewielki defekt, mała skaza na całej antologii. Łotrzyków szczerze polecam jako lekką, niezobowiązującą lekturę dla zainteresowanych tematyką. 

OCENA
4,5 / 5

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Arena szczurów


Cykl / Seria: Edward Popielski t.7
Autor: Marek Krajewski
Wydawnictwo: Znak
Oprawa: miękka
Liczba stron: 320
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: wrzesień 2015
Kto zna warsztat pisarski Marka Krajewskiego, ten wie czego może się spodziewać po każdej, nowej książce. Ja przyznam się szczerze, nie miałam okazji poznać wszystkich dzieł tego autora. Cykl o Edwardzie Popielskim wzbudził we mnie dużo sprzecznych emocji, jednak z chęcią sięgałam po kolejne powieści i z zapałem poznawałam przygody tytułowego bohatera. Arena szczurów kończy serię książek z detektywem Popielskim, ale jak to w przypadku Pana Krajewskiego bywa, niczego pewnym być nie możemy. Kto wie, czy w najbliższym czasie nie pojawi się nowość będąca uzupełnieniem cyklu... Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, więc dosyć gdybań i rozmyślań. Arena szczurów pod względem oprawy prezentuje się naprawdę zaskakująco. Pewnie zwróciłabym na książkę uwagę, gdyby ta leżała na półce za stertą innych dzieł. Oczywiście najważniejsza jest zawartość, która przykuła moją uwagę na dobre kilka godzin.

Jest lato 1948. W Darłowie dochodzi do wstrząsających zdarzeń. Ofiarą brutalnego morderstwa padają prostytutki, a ten który postanowił zakończyć życie tych kobiet, zachowuje się niczym najokrutniejszy wampir. Mieszkańcy Darłowa, skłonni do popadania w przesadę, tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z prostszego powodu śmierci kobiet. Prostytutki umierają w wyniku zakażenia paciorkowcem, więc siły nieczyste raczej nie maczały tutaj palców. Jednak ludzie są niepewni, podejrzliwi i truchleją o swój los. W mieście stacjonują radzieccy żołnierze, którzy sprawiają miejscowym sporo problemów. Echa wojny nie zdążyły jeszcze ucichnąć, ciągle pozostają w pamięci osób walczących o kolejny dzień życia. 
Na kartach książki poznajemy między innymi lekarza Rafała Gordona. Mężczyzna nie wierzy w działanie sił rodem z innego świata. Po pomoc zwraca się do nauczyciela łaciny i matematyki, niejakiego pana Antoniego Hrebeckiego. Zgadnijcie, kim naprawdę jest belfer darłowskiego liceum? Tak, to nasz dobry znajomy Edward Popielski! Uciekając przed przeszłością, osiada w Darłowie i chce uczyć młodzież. Zdemaskowany przez doktora Gordona postanawia złapać okrutnego zbrodniarza, chociaż zdaję sobie sprawę, że będzie to trudne zadanie. 

Fabuła Areny szczurów prezentuje się naprawdę interesująco. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałam, więc trzeba pogratulować Markowi Krajewskiemu znakomitego pomysłu na trzymającą w napięciu książkę. Szkoda tylko, że odkrycie kart dotyczących gwałciciela, autor wpasowuje w połowie powieści. Mógł nas potrzymać troszkę w niepewności, zwodzić i naprowadzać na inne tory. Dlatego druga połowa Areny szczurów niespecjalnie przypadła mi do gustu, a nawet nieco zniesmaczyła. Dokładne opisy brutalności, prawdziwej masakry na ludzkiej osobie, mogą wywołać odruch wymiotny u niejednego twardziela. Jestem w stanie przez to wszystko przebrnąć, ale z tyłu głowy to niezbyt przyjemne wrażenie gdzieś pozostaje. Wrażliwsi czytelnicy powinni odłożyć dzieło Krajewskiego na półkę, chyba że tym razem będą wyjątkowo twardzi. 

Sam Edward Popielski też jakoś wypadł blado. Nie jest już tak krzepki, błyskotliwy i przekonujący jak dawniej. Rozumiem, że wiekowo nie można bohatera porównać do młodzieniaszka, ponieważ 62 lata jednak odbijają się na naturze człowieka. Niemniej widać, że Popielski jest tym wszystkim zmęczony, nie czuje się dobrze w Darłowie. Pewnie materiał na tę postać uległ wyczerpaniu, seria definitywnie zmierza ku końcowi. Być może Krajewski jeszcze tutaj pokombinuje, ale na razie nie robię sobie żadnych nadziei na odrodzenie niczym feniksa z popiołu osoby znanego detektywa. Na plus z pewnością zasługuje wkręcanie w fabułę elementów politycznych, przeszłość Popielskiego, to w końcu materiał na wielotomową książkę.
Jak więc możecie zauważyć, moje nastawienie do Areny szczurów nie jest przepełnione wielkim zadowoleniem, ale też nie stwierdzam, by książka odstawała zbytnio od reszty cyklu. Autor nadal trzyma wysoki poziom i nie zmienia swego stylu. Jeśli jesteście zainteresowani, śmiało sięgajcie po ostatni tom przygód znakomitego detektywa Edwarda Popielskiego.

OCENA
4 / 5

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu urodaizdrowie.pl w ramach akcji Jesienne Czytanie.

piątek, 11 grudnia 2015

Wszyscy jesteśmy martwi


Autor: Katarzyna Grzędowska
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka
Liczba stron: 270
Cena okładkowa: 29 zł
Premiera: 24.08.2015
Tak fantastycznej okładki to ja dawno nie widziałam. Już przy naszym pierwszym spotkaniu wiedziałam, że mam do czynienia z unikatem pod względem szaty graficznej. Obwoluta maksymalnie przyciąga wzrok i co tu dużo ukrywać, mnie zachęciła do czytania. Nawet podczas lektury od czasu do czasu zerkałam na tę dziewczynę, która hipnotyzuje wzrokiem :) Może ktoś sobie pomyśleć, a pewnie tak też będzie, iż okładka to tylko wierzchnia strona książki, ta mniej ważna, jednak dla mnie taki początek ma ogromne znaczenie. Dlatego dzieło już na wstępie zyskało dużego plusa, byłam niezmiernie ciekawa co znajdę w środku. Pewność, że będzie to historia przepełniona fantazją, wypełniła mój umysł na całego. Nastawienie jak najbardziej pozytywne. Wrażenia po lekturze? O tym w dalszej części recenzji.

Na kartach powieści o jakże wymownym tytule, poznajemy dwójkę młodych ludzi. Alice i Dan są rodzeństwem, które wyrusza w podróż na koniec świata. Jak się pewnie domyślacie, nie obejdzie się bez przygód i zaskakujących zwrotów akcji. Nasi bohaterowie docierają do miejscowości o nazwie Koniec Świata. Na tym kończy się ich wspólne przemierzanie kolejnych kilometrów. Alice i Dan rozdzielają się, a następnie trafiają do dwóch, różnych domostw. Jakiś nocleg muszą znaleźć, więc większego wyboru chyba nie mają. Jak na ironię, domownicy z tych rodzin nie pałają w stosunku do siebie ogromną sympatią. Sama miejscowość jest po prostu dziwna i ... przerażająca. W miasteczku, do którego dotarli Alice i Dan osoby uznane za zmarłe chodzą sobie po ulicach i sprawiają wrażenie ciągle żywych! Jedzą, piją i funkcjonują prawie normalnie. Nie dziwcie się więc, że rodzeństwo jest mocno zszokowane zaistniałą sytuacją. Czy trafili tam wyłącznie przez przypadek?

No słuchajcie, dawno nie spotkałam się z tak zaskakującą fabułą. Książka wciąga i to na całego. Na jej czytanie przeznaczyłam sobie dwa lub trzy dni, ale pochłonęłam ją w jeden wieczór. W sumie chyba powinnam czytać dzieło Katarzyny Grzędowskiej głównie podczas dnia. Biegające umarlaki jakoś nie pasują do wieczornej pory, czy raczenia umysłu porcją wrażeń przed samym snem. Można mieć koszmary!
Książka nie ma wartkiej akcji i to staje się po części jej wadą. Są odbiorcy, którzy chcą być porwani w wir wydarzeń już od pierwszych stron. Tutaj wszystko toczy się nieco powoli, autorka stopniowo wprowadza nas w całą historię, umiejętnie dozuje informacje. Na szczęście potem przyspiesza, ale nim się obejrzymy, ostatnie strony przelecą nam przez palce. Szkoda, ponieważ pomysł na książkę Pani Grzędowska miała naprawdę oryginalny. Są wątki, które wyglądają tak, jakby zostały wciśnięte na siłę, uważam, że niektóre mogły zostać pominięte.

Wszyscy jesteśmy martwi, to ciekawa książka dla czytelników w każdym wieku. Przymykając oko na niewielkie niedociągnięcia, będziemy mieli okazję poznać wciągające dzieło, pełne zdarzeń rodem z dobrego thrillera. Paleta postaci została przez autorkę odpowiednio nakreślona, nikt nie jest idealizowany, lub zepchnięty na boczny tor. Ci, którzy powinni być zauważeni z pewnością nie umkną waszej uwadze :) Szkoda tylko, że cała książka ma tak mało stron. Ja z chęcią sięgnęłabym po dzieło Katarzyny Grzędowskiej liczące przykładowo ponad trzysta lub czterysta kartek. Może kiedyś moja ciekawość, jeśli chodzi o inne książki autorki, zostanie zaspokojona. Na razie, mogę wam polecić powieść Wszyscy jesteśmy martwi z nadzieją, że się spodoba i nie rozczaruje tych wymagających czytelników.

OCENA
4,5 / 5

Moja recenzja również na zaczytajsie.pl

środa, 2 grudnia 2015

Wiry losu


Tytuł: Wiry losu
Autor: Adam Szymański
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka
Liczba stron: 452
Cena okładkowa: 38 zł
Premiera: 28.08.2015
Czytanie tej książki odkładałam w czasie. W końcu postanowiłam, że i na nią przyszedł czas. Nie powiem, by okładka zachęcała mnie mocno do nowej lektury. Wręcz nieco odpychała, ale o kwestiach technicznych opowiem wam za chwilę. Zachęciła mnie natomiast moja niewiedza związana z osobą autora. Nie słyszałam o Panu Adamie, za co pewnie powinnam się wstydzić, ale obiecuję, że nadrobię zaległości :) Nie stwierdzę jednak, że pierwsze strony książki, bezgranicznie wciągnęły mnie w fabułę. Miałam nawet ochotę odłożyć Wiry losu tam, gdzie ich miejsce. Byłam twarda, przeczytałam powieść do końca i z dumą stwierdzam, iż zrobiłam bardzo dobrze. Nie zawsze powinniśmy ufać pierwszemu wrażeniu, bo i drugie potrafi być naprawdę przyjemne. 

Docent Julia Waliszewska - Dobosz cudem uchodzi z życiem. Datę 4 czerwca 1989 zapamięta pewnie na długi czas. Na pekińskim placu Tiananmen dochodzi do masakry. Julia, polska socjolożka zostaje ranna. Chyba opatrzność czuwała nad nią, ponieważ ostatkiem sił dostała się na samolot lecący do Polski. Teraz wreszcie może odetchnąć z ulgą...
Na pokładzie samolotu Julia poznaje doktora Marka Aurelskiego. Szybko nawiązują nić porozumienia, rozmawiają tak, jakby się znali dobre kilka lat. To początek romantycznej historii w prawdziwym centrum politycznych wydarzeń. Czy takie uczucie może przetrwać? Czy wydarzenia rozgrywające się wokół nich będą miały wpływ na świeży związek?

Fabuła książki pewnie nie będzie dla wielu czytelników potwornym zaskoczeniem. Romans jak romans, nic odkrywczego, ale zaprezentowanego z odpowiednim smakiem. Autor dozuje nam wrażenia, nie odkrywa wszystkich kart już na początku książki. Dużą zaletą jest natomiast umiejscowienie miłosnego wątku w roku 1989, w samym centrum politycznych przewrotów. Obserwujemy jednocześnie powolne kształtowanie demokratycznego państwa, a co za tym idzie, jednoczesny wpływ wydarzeń na życie głównych bohaterów.
Autor pokusił się o "dorzucenie" do swego dzieła mądrych przemyśleń, za które ja muszę podziękować. Wiry losu stały się dzięki temu książką wartościową, a nie kolejnym lekkim czytadłem dla dorosłych odbiorców. Sami bohaterowie zastanawiają się nad sensem życia, nie są bierni, ale starają się odmienić na lepsze swój los.

Niestety, jak wspominałam, od strony technicznej z książki jestem niezadowolona. Okładka wygląda nieco tandetnie, nie ma w niej czegoś, co zwracałoby uwagę. O ile lubię dialogi, to w Wirach losu jest ich ogrom! Czasem nie wiedziałam, co kto mówi, gubiłam się niesamowicie... Brakowało mi również wyraźnego podziału na rozdziały, częste braki myślników też dawały nieźle popalić. Nie było konieczne również powtarzanie tytułów naukowych głównych bohaterów z taką częstotliwością. Jestem w stanie to zapamiętać... Książka naprawdę jest dobra, wartościowa i warta poznania, ale te pewne niedociągnięcia mogą odstraszyć niektórych czytelników. Czekam w związku z tym na kolejne dzieła Adama Szymańskiego z nadzieją, że zostaną nam zaserwowane przez wydawnictwo z większą dbałością o szczegóły.

OCENA
4 / 5

Moja recenzja również na zaczytajsie.pl

poniedziałek, 23 listopada 2015

Krzysia i turniejowe turbulencje


Cykl / Seria: Strażniczka mieczy
Autor: Frances Watts
Wydawnictwo: Literówka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 112
Cena okładkowa: 14.90 zł
Premiera: 16.02.2015
Po raz drugi ja i moje dzieci mieliśmy okazję poczytać o przygodach Krzysi. Znamy jeden z poprzednich tomów, więc do nadrobienia mamy jeszcze pewną zaległość. Z pewnością przystąpimy do jej lektury, ponieważ spotkanie z tak fantastyczną bohaterką należy do przyjemnych i co najważniejsze, obfitych w ogrom pozytywnych wrażeń. Moje dzieci polubiły się z Krzysią, a i ja sama chętnie zabrałam się za czytanie niewielkiej książeczki. Powracamy bardzo często do serii o Strażniczce mieczy, cieszy nas niesamowicie moment wydawania kolejnych tomów. Tym razem, wspólnie z małą bohaterką, braliśmy udział w turnieju rycerskim!

Krzysia, wcześniej pomoc kuchenna na Zamku Jutrzenki, teraz piastuje urząd strażniczki mieczy. Do zadań dziewczynki należy polerowanie broni i jej solidne ostrzenie. To bardzo odpowiedzialne, wymagające precyzji zadanie. Niemniej, nasza bohaterka marzy o czymś innym. Chciałaby zostać pierwszą dziewczynką giermkiem. Jednak kompletnie nie radzi sobie z jazdą na koniu, a i konieczność staczania walk przerasta jej możliwości. Giermek powinien wykazywać się zręcznością, niestety pod tym względem Krzysia ponosi zupełną porażkę.
Na zamku zostaje zorganizowany turniej rycerski. Do walki ma stanąć Zamek Jutrzenki i Zamek Róż, a Krzysia bardzo by chciała obejrzeć tak spektakularne widowisko. Wyobraźcie sobie, że dziewczynka otrzyma propozycje wzięcia udziału w turnieju! Podczas ćwiczeń jeden z giermków zostaje ranny, a sir Benedykt postanawia, by Krzysia zajęła jego miejsce. To dla bohaterki ogromne wyróżnienie, ale także początek walki z własnymi słabościami. Trzymajcie kciuki za pozytywne rozwiązanie wszystkich problemów Krzysi i jej sukces w turnieju.

Przeczytanie książeczki zajęło mi niecałe dwie godzinki, ale wraz z dziećmi często do niej powracam. Krzysię znaliśmy wcześniej, więc kolejne spotkanie po prostu musiało należeć do udanych. Główna postać, to bardzo sympatyczna osóbka. Została świetnie nakreślona przez autorkę, dzieci na sto procent polubią takiego bohatera literackiego. Przygody Krzysi należą do ciekawych, zaskakujących, ale i czasem naprawdę zabawnych. Dzieci z wielką ochotą przystąpią do lektury, a dodatkową zaletą niech będzie duża ilość obrazków.

Jak już wspomniałam, nie miałam okazji czytać wszystkich części o przygodach Krzysi, ale w tomie trzecim odnalazłam się bez jakichkolwiek problemów. Historia opowiedziana w książeczce Krzysia i turniejowe turbulencje, nie jest mocno związana z początkowymi tomami. Oczywiście bohaterowie są niezmienni, ale za sprawą umiejętnie przeprowadzonej fabuły, nie wyczuwamy żadnych braków czy niedomówień. Książkę czyta się bardzo szybko, lekko, przyjemnie. Akcja wciąga nie tylko małych czytelników, ale i takich wyrośniętych jak ja :) Z wielką radością sięgniemy po następną część, którą zrecenzuje dla was już niebawem.

OCENA
5 / 5

niedziela, 22 listopada 2015

Pojedynek


Tytuł: Pojedynek
Cykl / Seria: Niezwyciężona t.1
Autor: Marie Rutkoski
Wydawnictwo: Feeria Young
Oprawa: miękka
Liczba stron: 380
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 18.11.2015
Taką oto świeżynkę od wydawnictwa Feeria Young chciałam wam dziś zaprezentować. Jeśli chodzi o walory zewnętrzne, to po prostu nie można przejść zupełnie obojętnie obok tak wspaniałej okładki. Ja jestem osobą, która dużą uwagę przywiązuje do obwoluty dzieła, więc Pojedynek natychmiastowo trafił na moją osobistą "chciej listę". Książka otwiera serię Niezwyciężona. Była w związku z tym zupełną nowością, nie kojarzyłam też wcześniej autorki. Dziś mogę z całą pewnością stwierdzić, że decydowanie się na lekturę Pojedynku, było dobrym posunięciem. Uwielbiam fantastykę, książki młodzieżowe. Jak wielokrotnie wam wspominałam, ciężko mnie zaskoczyć w tym temacie, powieść musi mieć faktycznie to coś. Ta ma i dlatego dzieło Marie Rutkoski pozytywnie przeszło wszystkie testy :) Zanim jednak napiszę wam nieco o moich osobistych odczuciach dotyczących Pojedynku, garść słów w ramach delikatnego zarysowania fabuły. 

Kestrel jest córką najpotężniejszego i najważniejszego człowieka w Valorii. Generał Trajan ma wobec dziewczyny wysokie wymagania, praktycznie już postarał się zaplanować jej przyszłość. I chociaż Kestrel funkcjonuje w dostatku, ma wszystko czego tylko zapragnie, nie może decydować o swym dalszym życiu. Ma wstąpić do armii, albo wyjść za mąż. Można się domyślać, że te dwa wyjścia nie są dla niej satysfakcjonujące. O zakładaniu rodziny nawet nie chce myśleć, a i też nie posiada drygu do walki. Kestrel jest w przysłowiowej kropce, nie ma pomysłu na siebie, ponieważ pod czujnym okiem ojca nie może zbytnio pozwolić sobie na decydowanie.
Pewnego dnia Kestrel wraz z przyjaciółką, zupełnie przez przypadek, trafiają na miejski targ niewolników. Główna bohaterka nie ma najmniejszej ochoty oglądać tego typu sytuacji, jednak zablokowana przez tłum ludzi, nie daje rady opuścić licytacji. Kestrel na targu zauważa młodego niewolnika, którego nikt nie ma zamiaru kupować. Chłopak jest kowalem, z charakteru niezwykle śmiały i butny, ale też potrafiący śpiewać, co jest zaskakującą umiejętnością, jeśli chodzi o tę grupę ludzi. Kestrel postanawia zaryzykować,bierze udział w licytacji. Kowal o imieniu Arin od tego momentu stanie się ważną osobą w życiu dziewczyny. Jak zmieni się ta dwójka? Czy będą potrafili nawiązać między sobą nić porozumienia?

Liczyłam na zwykłą młodzieżówkę, a otrzymałam mądrą, pełną zaskakujących zwrotów akcji powieść. To książka nie tylko dla nastoletnich wielbicieli lekkich, niezobowiązujących czytadeł. Pojedynek wrył się w moją pamięć do granic tak, że przez kilka dni po lekturze, ciągle miałam przed oczami wymyślone obrazy dotyczące powieści Marie Rutkoski. Fantastyka jest moją miłością, lecz w przypadku tej książki na próżno szukać machania różdżkami, elfów i wiedźm z ciemnego lasu. Pojedynek zmusza do myślenia, do rozgryzania problemów głównych bohaterów, doszukiwania się prawdziwego sensu powieści. Nie chcę wam zdradzać, co oznacza tytuł dzieła, ale mogę tylko wyjawić niewielką część tajemnicy. Po co psuć niespodziankę i ułatwiać odbiór książki, w końcu każdy musi chociaż na chwilę zachęcić szare komórki do działania :)
Akcja opiera się na tak zwanym przekleństwie zwycięzcy. Kestrel wygrała licytację, lecz jednocześnie może się uznać za przegraną. Dlaczego? Ponieważ zapłaciła dużą sumę pieniędzy, więcej niż wart jest "towar" - tak myśli reszta obecnych na aukcji. Sama nie ma też pojęcia, czy zakup będzie miał jakąkolwiek wartość w przyszłości. Trudno mówi się w ten sposób o człowieku, aczkolwiek targi niewolników rządziły się swoimi prawami. Troszkę to wszystko skomplikowane, ale podczas czytania pewne sprawy ładnie się wam wyjaśnią.

Dużą zaletą książki są fantastycznie wykreowani bohaterowie. Polubiłam Kestrel za tę mądrość jak na tak młodą osobę, ale także za kierowanie się sercem, brakiem lekkomyślności. W dziełach dla młodzieży postaci nie są dopracowane, wręcz potraktowane po macoszemu, płytkie. Z takimi osobami nie można się utożsamiać, a bohaterowie Pojedynku wprowadzają pod tym kątem zupełnie inny poziom. Nawet niewolnik Arin wywołał w moim przypadku dużo pozytywnych emocji. Już dziś jestem ciekawa jak rozwinie się w drugim tomie, czy będzie tak hardy i nieustępliwy jak w pierwszym. Ogólnie cała paleta postaci stworzona przez Marie Rutkoski prezentuje się zachwycająco. Każda stanowi prawdziwą ozdobę książki. Należą się wielkie brawa dla autorki.
Pojedynek, to powieść pozbawiona banału i przewidywalności. Plastyczne opisy miejsc akcji, arystokratyczny świat i rządzące nim prawa, są tak różne od tego, co miałam okazję czytać wcześniej, w grupie książek młodzieżowych. Kolejne strony pochłania się z wypiekami na twarzy, aż nie potrafimy przestać czytać po tzw. jednym rozdziale. Dlatego też Pojedynek zajął mi tylko dwa wieczory, a co najważniejsze, mam chrapkę na więcej. Znakomita powieść, którą chcę polecić wam z całego serca. Niech ta piękna okładka będzie idealnym wabikiem :) Zobaczycie, że wnętrze prezentuje się jeszcze lepiej!

OCENA
5 / 5

Zmarła Monika Szwaja...

Dzisiejszy dzień przyniósł mi smutną informację. Zmarła Monika Szwaja, wybitna pisarka, ciepła kobieta. Miała 66 lat. 
W ubiegłym roku recenzowałam jej ostatnią książkę Anioł w kapeluszuhttp://czytambolubieo.blogspot.com/2014/07/anio-w-kapeluszu.html

wtorek, 17 listopada 2015

Srebrny Orzeł


Cykl / Seria: Kroniki Zapomnianego Legionu
Autor: Ben Kane
Wydawnictwo: Znak Horyzont
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6657,Srebrny-Orzel
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 606
Cena okładkowa: 46.90 zł
Premiera: 21.10.2015
Na pierwszy tom Kronik czekałam z wielką niecierpliwością. Wyczytałam mnóstwo pochwał płynących w stronę autora. Byłam ciekawa książki, ponieważ lubuje się w takiej tematyce powieści, od dawna nie miałam w rękach dobrej lektury opartej na wydarzeniach z czasów przed Chrystusem. Rzym fascynuje mnie już od dzieciństwa, uwielbiam tajemniczość tego miasta i oczywiście jego bogatą przeszłość. Większej zachęty do poznania książki mistrza historical fiction nie potrzebowałam. Nachodziłam się za Zapomnianym Legionem, że hej! Odwiedziłam sporo bibliotek, aż wreszcie powieść wpadła w moje łapki. Od razu po przyjściu do domu zabrałam się za książkę. Troszkę mnie zaskoczyła, ale wpadła też na osobistą listę "top". Dziś mam już za sobą lekturę tomu drugiego, który jest jeszcze lepszy od poprzedniego. Normalnie boje się jak wypadnie końcowa część trylogii, żeby tylko trzymała wysoki poziom :) Zanim jednak nastąpi moment premiery Drogi do Rzymu (tytuł tomu trzeciego Kronik Zapomnianego Legionu), chcę wam przedstawić nieco bliżej Srebrnego Orła. Ruszamy!

Fabiola wie, że postąpiła dobrze. Stanęła w obronie młodego mężczyzny, niewolnika. Oczywiście spodziewała się problemów związanych z taką postawą, ale nie mogła przymknąć oko na tak poruszające zdarzenie. Sama doskonale poznała życie tej warstwy społecznej: walkę o byt i niepewność związaną z kolejnym dniem. Los Fabioli się odmienił, ale kobieta nie może stwierdzić, że żyje w zupełnym spokoju. Czarne chmury znów zbierają się nad jej głową, kłopoty mnożą się na potęgę, a ona jest przecież tylko zwykłym człowiekiem. Fabiola nadal nie ma wieści o swym bracie bliźniaku. Romulus być może żyje, w co uparcie wierzy siostra.
Fabiola wplątuje się w tarapaty i zostaje zmuszona do ucieczki przed łowcami niewolników. Nieustannie tropiona powoli traci nadzieję. Ma jednak pewność, że odnajdzie swojego kochanka Brutusa, tyle iż ten, sam walczy o życie u boku Cezara w dalekiej Galii. Fabiola uznaje, że woli morderczą podróż niż spotkanie z hersztem grupy łowców. Czy wyjdzie cało z tej opresji, czy odnajdzie Brutusa, który jako jedyny może zapewnić jej bezpieczeństwo?
Tymczasem Romulus wraz z kompanami jest uwięziony przez Partów. Marzenia o wolności są silne, a to chyba jedyna pociecha dla całej trójki. Romulus, etruski wróżbita Tarkwiniusz i gal Brennus nie zdają sobie nawet sprawy, że czeka ich okrutna walka. Nagrodą będzie życie, ale tylko dla dwóch z nich. Kto stanie się tym "szczęśliwcem"?

Książka Srebrny Orzeł do cieniutkich nie należy, ale wyobraźcie sobie, że jej przeczytanie nie zajęło mi więcej niż dwa wieczory. Przyznaję, że z Zapomnianym Legionem nie poszło mi tak szybko, a powód tego jest niezwykle prosty. W tomie pierwszym mamy prawdziwe bogactwo opisów Rzymu, które niespecjalnie porywały. Były i fragmenty nudzące mnie niemiłosiernie, chociaż potrzebne. W końcu Zapomniany Legion otwierał cykl, musieliśmy się zapoznać z bohaterami, a tych jest naprawdę sporo. Natomiast w tomie drugim akcja nabrała rozpędu. Nie było już takich przestojów jak w części pierwszej, bohaterów też już znałam, więc wiedziałam o nich sporo, a tym samym mogłam kibicować tym ulubionym, złorzeczyć w stronę tych, których uznałam za zupełnie zepsutych. Oczywiście i Srebrny Orzeł zawiera bogate, niezwykle plastyczne opisy miejsc czy walk, niemniej jednak tutaj jest to wszystko fajnie wplecione w całą fabułę. Na brak krwawych momentów pewnie też nie będziecie narzekać, a dla tych co lubią podobne "dodatki", dzieło Bena Kane'a stanie się prawdziwym rarytasem.

Tak samo jak w tomie pierwszym i tym razem moje serce skradła Fabiola. Bardzo ją polubiłam i chyba z jej powodów lektura książki zajęła mi niewiele czasu. To twarda, mądra kobieta, która nie boi się działać, ale chętnie bierze sprawy w swoje ręce. Życie okrutnie ją doświadczyło, przyszłość ciągle przynosiła jakieś komplikacje. Samo podjęcie decyzji o wyruszeniu w tak niebezpieczną podróż, zasługuje na szacunek dla Fabioli. Reszta bohaterów została równie dobrze dopracowana, odpowiednio zarysowana, chociaż nie upatrzyłam sobie w nich kolejnego ulubieńca.

Cieszę się, że miałam okazję poznać drugi tom fantastycznego cyklu młodego autora. Jestem pełna podziwu dla warsztatu pisarskiego Bena Kane'a. Faktycznie wykonuje kawał dobrej roboty, funduje nam pasjonujące i bezgranicznie wciągające książki. Nawet ci, którzy niespecjalnie przepadają za powieściami historycznymi, z ogromną przyjemnością poznają Kroniki Zapomnianego Legionu. Warto było czekać na tom drugi i z równie pozytywnymi emocjami czekam na zakończenie cyklu. Jestem przekonana, że Kane mnie i reszty fanów nie rozczaruje, a pewnie nieźle zaskoczy. Wbrew pozorom jego książki są łatwe w odbiorze, pisane prostym, ale poprawnym językiem. Nic tylko siadać wygodnie w fotelu i pochłaniać wszystkie tomy Kronik, ponieważ są naprawdę warte waszej uwagi.

OCENA
5 / 5

sobota, 14 listopada 2015

Szaman.


Tytuł: Szaman
Autor: Paweł Arciszewski
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka 
Liczba stron: 456
Cena okładkowa: 38 zł
Na lekturę tej książki nie mogłam się zdecydować. Tak leżała sobie samotnie na półce, ale gdzieś zawsze brakowało mi odpowiedniego momentu i spokoju na jej przeczytanie. W końcu przysiadłam ostro do Szamana i zagłębiłam się zupełnie w dzieło polskiego autora. Nazwisko Arciszewski wiele mi nie mówiło, ale dziś wiem, że osobę pisarza będę już kojarzyć ze świetną książką dla czytelnika w każdym wieku. Tutaj zarówno młodzież, jak i dorośli odnajdą się w przedstawionej historii. Książka może nie wnosi czegoś zaskakującego do literatury, lecz może się stać znakomitą formą relaksu na długie wieczory. Czy Szaman porwał mnie na tyle, że zapomniałam o deszczu głośno uderzającym w szybę? Czytajcie dalej!

Boryga to młodzieniec zamieszkujący osadę. Chłopak nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie posiada jakichś wielkich umiejętności, które wyniosłyby go na piedestał. Ogólnie rzecz biorąc miejsce, w którym Boryga mieszka, to zupełna izolacja od reszty świata. Mieszkańcy osady odgrodzili się od sąsiadów grubą krechą, a co za tym idzie, nie chcą towarzystwa nieznajomych. I Boryga żyłby sobie dalej w spokoju, gdyby nie spotkanie z bezbronnym Yeti. Nasz bohater ratuje go z opresji, a tym samym wybija się na pozycję dominującą w osadzie. Po pewnym czasie zostaje nowym szamanem. Poślubia Olgę i wspólnie z młodą żoną wyrusza z karawaną handlową do dalekiego Ku. Tam życie wygląda zupełnie inaczej. Boryga i Olga stykają się z zupełnie inną kulturą, napotykają na swej drodze nie tylko na przyjaciół, ale i wrogów, których tak unikali. Czy Boryga sprawdzi się jako szaman? Czy będzie miał wystarczającą siłę, aby zachować swoje dotychczasowe priorytety? 

Możecie mnie uznać za zbyt czepliwą, ale jakoś imię głównego bohatera mnie nie porwało. Ani ono nowoczesne, a tym bardziej niezaczerpnięte z przeszłości. Po prostu nie pasowało mi do osoby i charakteru postaci, ale to oczywiście tylko moje skromne zdanie:)
Szaman to nie tylko historia Borygi, ale przedstawienie różnych osobistości. Jesteśmy świadkami ich przemiany, przykładem może być tutaj Olga. Z nieśmiałej dziewczyny stała się kobietą nieustępliwą, twardą, ale i zdolną do poświęceń. Każdy bohater wnosi do powieści coś specjalnego, coś, co czyni ją wspanialszą i godną pamiętania.

Akcja nie toczy się w tempie szaleńczym. Przebiega stopniowo, a my jesteśmy wiernymi świadkami poszczególnych wydarzeń. Podczas lektury Szamana nie narzekałam na nudę. Byłam zaskakiwana, a lekkie pióro pisarza ułatwiło odbiór dzieła. Przyznaję, że nie sądziłam, iż książka będzie aż tak dobra. Okładka niewiele zdradza, opis tym bardziej, więc by się przekonać, trzeba zajrzeć do wnętrza powieści Pawła Arciszewskiego. Historia nie jest ani trochę przewidywalna, pozwala nam zaobserwować różnice kulturalne pomiędzy społeczeństwem i tę chęć zatrzymania przyjacielskich stosunków za wszelką cenę. Zakończenie Szamana również było dla mnie ogromną niespodzianką. Takiego obrotu sprawy nie przewidziałam nawet w połowie :) Cieszę się, że miałam okazję poznać warsztat pisarski Arciszewskiego. Do Szamana powrócę jeszcze w wolnej chwili...

OCENA
5 / 5

Moja recenzja również na zaczytajsie.pl


Magiczne Drzewo. Świat Ogromnych.


Cykl/Seria: Magiczne Drzewo t.7
Autor: Andrzej Maleszka
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Oprawa: twarda
Liczba stron: 480
Cena okładkowa: 36.90 zł
Premiera: 05.10.2015
Aż nie chce się wierzyć, że to już siódma część cyklu Magiczne Drzewo. Uwielbiam dzieła Andrzeja Maleszki, pozostałe tomy przeczytałam po kilka razy, a i moje dzieci z wielką ochotą sięgają po te książki. Tym razem chciałam wam zaprezentować zupełną świeżynkę, która ukazała się w księgarniach w ubiegłym miesiącu. Znów zafundowano nam ciekawą, pełną barw okładkę, charakterystyczną dla cyklu Magiczne Drzewo. W środku prawdziwy rarytas dla wzrokowców w postaci fantastycznych obrazków, znakomitego uzupełnienia lektury. Powróćmy jednak do treści, która stanowi tutaj część najważniejszą.

Już po tytule książki możecie się domyślać gdzie tym razem wyląduje paczka przyjaciół. Przed nimi nie tylko pełna niespodzianek podróż, ale i wymagające zadanie. Nasi dobrzy znajomi muszą odnaleźć zaginionego przed pięciu laty synka nauczycielki - Alika. Jakby tego było mało, po raz kolejny za sprawą przedmiotu, pochodzącego z magicznego drzewa, następuję ciąg zaskakujących zdarzeń. Wraz z bohaterami wyruszamy do świata ludzi ogromnych. Tam ci, którzy nie są naprawdę wysocy, zostają niezbyt przychylnie traktowani. Pewnie się domyślacie, że nawet najmniejszy zwierzak ze świata olbrzymów, był w stanie zagrozić zupełnie na poważnie bohaterom książki. Na szczęście czekać będzie na was pozytywne rozwiązanie wszystkich trosk dzieci :) Odnajdują Alika, ale co się namęczą, to już wiedzą tylko oni sami i wnikliwi czytelnicy :) Na brak emocji nikt nie będzie narzekał.

Książki Andrzeja Maleszki czyta się błyskawicznie, a raczej pochłania niczym najpyszniejszy tort. Uwielbiam styl pisarski tego autora, jego pomysł na każdą część, którą możemy czytać bez znajomości poprzednich tomów. Jest okazja do wybuchnięcia głośnym, szczerym śmiechem, ale i niektóre momenty sprawiają, że serducho zaczyna szybciej bić. Ogólnie rzecz biorąc wyczuwa się tutaj ogarniającą lekkość, czytanie sprawia tylko przyjemność. Oczywiście zdarzenia nie oscylują w granicach zupełnego realizmu, ale w tym tkwi urok twórczości Andrzeja Maleszki. Ma człowiek wspaniałą wyobraźnię i umiejętność tworzenia naprawdę bardzo dobrych książek dla czytelników w różnym wieku. Kto by pomyślał że ja zostanę urzeczona cyklem Magiczne Drzewo...

Siódmy tom cyklu mogę wam polecić z czystym sumieniem. Jeśli poprzednie części przypadły wam do gustu, to i ta będzie dla was wspaniałą, udaną podróżą do świata olbrzymów. Zgrana paczka przyjaciół, jak zwykle podoła zadaniu i wyjdzie cało z opresji. Bohaterowie są tak różnorodni, że tworzą razem mieszankę wybuchową i z takimi osobistościami nie sposób wpaść w wszechogarniającą nudę. Teraz czekam na ponowne spotkanie z twórczością autora. Mam nadzieję, że moja cierpliwość nie zostanie wystawiona na wielką próbę :)

OCENA
5 / 5

środa, 11 listopada 2015

Crazy Drawings.



Format: A4
Oprawa: twarda
Liczba stron: 25
Cena: 24.99 zł do kupienia tutaj
Od momentu kiedy światło dzienne ujrzały te kolorowanki, zapragnęłam je mieć. Może to dziecinne i nieodpowiednie dla kobiet w moim wieku. Kto by mógł pomyśleć, że ja, osoba dorosła, zostanę dosłownie urzeczona taką niewielką książeczką i stracę dla niej głowę. Kolorować zwykle lubią dzieci, a dorosłym jednak takie zajęcie nie pasuje. Nic bardziej mylnego, ponieważ kolorowanki Crazy Drawings są przeznaczone właśnie dla osób dojrzałych, a nie biegających w stronę szkoły z plecakiem na plecach :)



Kolorowanki otrzymujemy w formie książeczki o formacie A4, spiętej na szczycie rolką. Dzięki takiemu udogodnieniu, nie trzeba zaginać interesującej nas w danym momencie strony. Wygodnie ozdabia się poszczególne obrazki, ponieważ nic nie uwiera w dłoń ;) Papier z którego wykonano kartki kolorowanki mile mnie zaskoczył. Nawet gdy do malowania używam pisaków, kolory nie przebijają na drugą stronę, tworząc nieestetyczne kleksy. Artykuły piśmiennicze: kredki różnego typu, długopisy, flamastry, dosłownie suną po stronie, dając idealny efekt. 




Kolorowanki Crazy Drawings, to nie zwykłe kolorowanki, gdzie do wypełnienia kolorem otrzymywaliśmy wielkie, puste, białe elementy. Tutaj jest tego tysiące, dla niektórych wzorków trzeba mocno wysilić wzrok i to jest najfajniejsze :) Taka rozrywka mnie relaksuje, pozwala oderwać się od codzienności, od natłoku ponurych myśli i pamiętaniu o problemach. Podczas kolorowania czuję dziwny spokój, więc terapię antystresową przy pomocy Crazy Drawings, mogę uznać za udaną. To idealna rozrywka na długie, jesienne i zimowe wieczory. Odpowiedni format książeczki pozwala na zabranie jej do pracy, czy na wykłady, by tam zapomnieć o nudzie i ogarniającej senności :)
Crazy Drawings mają swój profil na Facebooku tutaj, gdzie często organizowane są świetne konkursy. 

OCENA
5 / 5

wtorek, 3 listopada 2015

Girl Online w trasie (przedpremierowo).


Autor: Zoe Sugg
Wydawnictwo: Insignis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 338
Cena okładkowa: 39.99 zł
Premiera: 04.11.2015

Patrząc na okładkę książki i znając mój wiek, ktoś pomyślałby, że chyba oszalałam... Zabieram się za czytanie mocno dziewczęcych, pewnie banalnych historyjek. Cóż, wieku nie ukryję, ale będę bronić książki przed zaszufladkowaniem jej jako dzieło dla zdesperowanych nastolatek. To już drugie "dziecko" popularnej vlogerki lifestyle'owej Zoe Sugg, znanej raczej jako Zoella. Trzeba przyznać, że młodziutka dziewczyna miała pomysł na historię, a przy tym uciekła od zupełnej przesady, jeśli chodzi o nastoletni świat. Pierwsza część przypadła mi do gustu, a czy kontynuacja wypadła równie dobrze? O tym w dalszej części recenzji. Pragnę jeszcze zaznaczyć, że książka będzie miała swą premierę już jutro, także szykujcie się na jej kupno. Ja byłam tą szczęśliwą i pochłonęłam powieść przedpremierowo ;) Ok, dość chwalenia, przechodzę do sedna dzisiejszego wpisu!

Główna bohaterka, Penny, wreszcie ma obok siebie swego ukochanego chłopaka. Związek ze słynnym, bardzo przystojnym muzykiem nie należy do najłatwiejszych, ale czego nie robi się dla drugiej połówki. Tłum szalonych fanek i tak przeszkadza Penny jednak to, co czyni dla niej Noah, wynagradza wszelkie niedogodności. Luby dziewczyny zabiera ją w trasę koncertową, co jest spełnieniem marzeń naszej bohaterki. Oczywiście Penny jednocześnie ma na oku chłopaka, przed nimi tyle romantycznych momentów. Podróż po Europie, Dzień Magicznej Tajemnicy organizowany w każdym mieście do którego przybywają... Istna sielanka i historia rodem z najpiękniejszych baśni. Sama Penny jakoś nie ma pomysłu na siebie, nie prowadzi bloga Girl Online, który sprawiał jej tak wiele frajdy. Sama nie wie co ze sobą począć, zdaje sobie sprawę, że gdy zakończy się trasa chłopaka, trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. W sumie mordercze, ciągłe rozjazdy nie są tak fantastyczne jakby się mogło wydawać. Penny przekona się o tym dosyć szybko... Czy Noah faktycznie do niej pasuje i czy ona poradzi sobie psychicznie z wymagającą poświęcenia pracą chłopaka?

Penny po raz kolejny została świetnie nakreślona przez zdolną autorkę. Już w pierwszej części bardzo polubiłam tę postać, kibicowałam jej chyba do ostatniej strony. Dziewczyna jest nieco szalona, z kimś takim nie można się nudzić ani przez minutę. Niemniej jednak nie postępuje zupełnie bezmyślnie. Penny jak każda nastolatka ma swoje problemy, czasem śmieszące dorosłych, ale wcale nie tracące na ważności. Ogólnie rzecz biorąc książka Girl Online w trasie, to nie cukierkowa, pozbawiona głębszych wrażeń powieść. Tutaj czytelnik też zyskuje okazję do zastanowienia, chociaż pewne momenty mogą być przewidywalne. To normalne, ponieważ w końcu mamy do czynienia z dziełem dla młodych odbiorców, niespecjalnie chętnych, jeśli chodzi o czytanie poważnych książek. Ma być lekko, przyjemnie, ale i ciekawie. Taka też jest nowa powieść Zoe Sugg.

Na pochwałę zasługuje jeszcze świetne zobrazowanie problemów mających realne odzwierciedlenie w dzisiejszym świecie. Młodzi ludzie są narażeni na niebezpieczeństwo płynące z mediów. Internet przestał być narzędziem służącym tylko i wyłącznie do rozrywki. Czasem bezmyślne wrzucenie informacji na portale społecznościowe przynosi opłakane skutki. Autorka nie boi się poruszać i tak ważnych kwestii, chociaż jej wiek świadczyłby o kompletnym braku rozeznania w tym temacie. Jak widać Zoella radzi sobie fenomenalnie!
Oczywiście w książce pojawia się dużo miłości, uczuć, wewnętrznych rozterek. Jeśli pierwsza część przypadła wam do gustu, to i z drugiej będziecie zadowoleni. Ja z wypiekami na policzkach przeczytałam w jeden wieczór Girl Online w trasie i co najważniejsze, wyczuwam chęć na więcej. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że Zoella przestanie pisać, ponieważ wychodzi jej to naprawdę dobrze. Natomiast z Penny może się utożsamić niejedna współczesna nastolatka. Ja chociaż już ją nie jestem, polubiłam główną bohaterkę, a to jest najważniejsze.

OCENA
5 / 5

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję agencji AiM Media

poniedziałek, 2 listopada 2015

Krój, gotuj, wow.


Autor: praca zbiorowa
Wydawnictwo: Insignis
Oprawa: twarda
Liczba stron: 104
Cena okładkowa: 49.90 zł
Premiera: 23.09.2015

Kulinarny ekspert ze mnie żaden. Nie potrafię tworzyć wymyślnych dań. Nawet opasłe książki kucharskie nie pomagają, ponieważ zwykle gubię się w tych wszystkich instrukcjach, różnie też autor podchodzi do faktycznych umiejętności czytelnika. To, co dla jednych będzie banalnie prostą i oczywistą sprawą, drugim sprawi mnóstwo problemów. Trafiłam jednak na niebanalną książkę kucharską, która nie dość że prezentuje się po prostu świetnie, to i dotyczy mojej ulubionej, włoskiej kuchni. Sprawcą całego zamieszania jest wydawnictwo Insignis.

Po raz pierwszy ujrzałam coś takiego. Książka kucharska gdzie poszczególne kroki zobrazowane są naprawdę zrozumiale dzięki obrazkom? No sami chyba przyznacie mi rację, że czegoś podobnego nie wymyślił wcześniej chyba nikt ;) Książka ma utwardzoną okładkę, więc nie zniszczy się przy systematycznym przeglądaniu. Wiadomo, że w kuchni oszczędzał jej nikt nie będzie - zawsze coś może się wylać, wysypać itp. Same obrazki, dość schematyczne, wiernie odwzorowują poszczególne czynności. Mam pełną świadomość tego co robię, wiem że przygotowywane danie nie może się nie udać! 50 przepisów na włoskie pyszności daje szansę na wykazanie się zarówno w kwestii obiadowej, jak i deserowej. Przepisy są zróżnicowane pod względem trudności, nie ma jednak takich, których można by było nie wykonać. 
Myślę, że z takiej książki ucieszą się i mężczyźni. Już nie wymówią się tym, że przepisy w książce kucharskiej są trudne, albo ładnie wyglądają tylko w formie gotowej na obrazku. Tutaj musimy uwolnić swą kreatywność, wszystko zależy od naszej wyobraźni i oczywiście chęci. Jestem bardzo zadowolona z "dziecka" wydawnictwa Insignis, które z pewnością nie należy do banalnych, powtarzalnych. Coś takiego warto mieć w swej kuchni i naturalnie korzystać z książki jak najczęściej. Ja gdy tylko mam nieco wolnego czasu, przygotowuje rodzinie pizzę z przepisu zamieszczonego w dziele Krój, gotuj, wow. Zawsze wychodzi, chociaż moje umiejętności kulinarne są naprawdę znikome. Książka miała swą premierę we wrześniu, więc znajdziecie ją w księgarniach stacjonarnych czy internetowych. Namawiam do zakupu :)

OCENA
5 / 5 

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję agencji AiM Media

Ed Sheeran Graficzna podróż.


Ed Sheeran Graficzna podróż – pierwsza autoryzowana biografia genialnego muzyka już za tydzień w księgarniach!
Obejrzyj film o kulisach powstawania książki Graficzna podróż Eda Sheerana https://youtu.be/X6sV72bIaB8
Graficzna podróż to pierwsza opowieść o drodze, jaką przebył muzyk stając się międzynarodową gwiazdą. Książkę wypełniają wspomnienia Eda, ilustracje stworzone przez Phillipa Butaha – przyjaciela Eda z dzieciństwa i artystę odpowiedzialnego za graficzną oprawę jego singli i płyt oraz wyjątkowe fotografie.
Na kartach Graficznej podróży Ed wspomina swoje pierwsze muzyczne doświadczenia, zdradza źródła inspiracji oraz szczegóły dotyczące swoich nagrań i koncertów – aż do wydania drugiego albumu „X”. Dzięki książce odkryjemy, co napędza Eda na ścieżce artystycznej wędrówki i jak radzi sobie z oszałamiającym sukcesem. Dowiemy się również, czego jego zdaniem potrzebuje każdy młody muzyk, by zaistnieć w branży.
Wspomnienia Eda, jedyne w swoim rodzaju portrety Phillipa Butaha i świetne zdjęcia – wszystko to sprawia, że Graficzna podróż jest wyjątkową książką poświęconą wyjątkowemu artyście.

środa, 14 października 2015

Sen świętego Antoniego.


Autor: Ewa Skarżyńska
Wydawnictwo: Promic
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Cena: 19.90 zł

Myślę, że o tym świętym słyszał każdy z was. Ileż razy głowiliście się nad zapodzianymi kluczami czy innymi drobiazgami. Wtedy pewnie prosiliście świętego Antoniego o ratunek i pomoc w rozwiązaniu problemu. To patron osób i rzeczy zaginionych, więc nie mogliście lepiej trafić. A gdy Antoni sam się zgubi? Kto wyruszy mu z pomocą? 

Święty Antoni ma pełne ręce roboty. Wszyscy proszą go o pomoc w odnalezieniu zguby. Nasz bohater czuje się już mocno zmęczony tą ciągłą, odpowiedzialną pracą, więc skutkiem natłoku wrażeń zasypia. Nie śni jednak o zielonej łące i hasających na niej barankach, tylko o pewnym zdarzeniu. Jakim? Antoni śni, że sam zgubił się w niebie. Wszyscy go szukają, ale jakoś bezskutecznie. Cóż, to są właśnie efekty podziwiania niebiańskich dziwów. Bez Antoniego świat tonie w sprawach wymagających natychmiastowej pomocy. Dzieci i dorośli czekają na świętego, bo przecież jest im tak potrzebny. Nawet inni święci nie pozostają obojętni na pojawiającą się sytuację. Czy odnajdą Antoniego? Gdzie on tak naprawdę jest? A może zmęczył się swą pracą do tego stopnia, że postanowił z niej zrezygnować? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w książeczce od wydawnictwa Promic. 

Zarówno mnie jak i dzieciakom spodobała się oprawa książki. Twarda obwoluta w błękitnym kolorze prezentuje się ciekawie, przyciąga uwagę dziecka. Wyraziste, barwne, a także nieco zabawne ilustracje, to kolejny atut pozycji od wydawnictwa Promic. Jestem pewna, że i wasze pociechy z wielkim uśmiechem na ustach, a także z ogromnym zapałem, samodzielnie będą przeglądać książkę. Wierszowana opowiastka o przygodzie świętego Antoniego jest atrakcyjną formą, jeśli chodzi o odbiór w przypadku młodych czytelników. Moje dzieci już cytują niektóre fragmenty dzieła, więc mogę uznać, że są z niego bardzo zadowolone.
Taka książka ułatwia dziecku poznawanie postaci świętych, w tym przypadku akurat Antoniego. Mało jest na rynku wydawniczym podobnych pozycji, więc tym bardziej popieram to, co stworzyło wydawnictwo Promic i Pani Ewa Skarżyńska. Książka Sen świętego Antoniego sprawdzi się także jako prezent, ponieważ po uchyleniu okładki, mamy miejsce na wpisanie imienia i nazwiska dziecka, poprzedzone zdaniem: "Z życzeniami ekspresowego wsparcia św, Antoniego..." Jak widać, wszystko zostało dopracowane w stu procentach, a nam nie pozostaje nic innego, jak sprawić swemu szkrabowi tak wspaniałą książeczkę. Niech często do niej zagląda podobnie jak to czynią moje maluchy :)

OCENA
5 / 5

wtorek, 13 października 2015

Warkocze. Przewodnik krok po kroku.


Tytuł: Warkocze. Przewodnik krok po kroku
Autor: Laura & Marie
Wydawnictwo: Między Słowami
Oprawa: twarda
Liczba stron: 108 
Premiera: wrzesień 2015

Mając w domu kilkulatkę dla której wygląd jest bardzo ważny, z przyjemnością sięgnęłam po tę książkę. Nie jest to zwyczajny poradnik, a w przystępny sposób zaprezentowana ogromna ilość pomysłów na niebanalne fryzury. Córka może poszczycić się długimi włosami. Niestety nie potrafi ich jeszcze samodzielnie ujarzmić, więc moja pomoc jest jak najbardziej wskazana. Elwira oczekuje ode mnie tworzenia wymyślnych splotów, ale wiecie, że w praktyce wszystko wygląda nieco inaczej. Mając w ręku dzieło Laury i Marie już w pięć minut wyczarujemy na głowie coś wspaniałego.

Książka zasługuje na pochwałę jeśli chodzi o wygląd. Przejrzyste, barwne zdjęcia fryzur, zrozumiałe opisy poszczególnych splotów sprawiają, że nawet osoba dla której kucyk i prosty warkocz to wszystko, poradzi sobie z wykonaniem upięć bez najmniejszego problemu. Zaznaczono także poziom trudności poszczególnych fryzur, a także potrzebne do ich wykonania akcesoria. Zauważyłam, że właśnie tych dodatków nie jest zbyt dużo, często wystarczy garść wsuwek czy gumek. 

Warkocze. Przewodnik krok po kroku z uporem maniaka przegląda moja córka. Sama próbuje coś tworzyć i całkiem nieźle jej idzie. Ja zrobiłam kolejny krok jeśli chodzi o poziomy trudności, ponieważ niektóre fryzury z grupy ostatniej wyszły naprawdę dobrze. Cieszę się, że tak młode osóbki jak Laura i Marie postanowiły napisać książkę, a tym samym przedstawić odbiorcy swą pasję i przyciągnąć do niej kolejnych amatorów. 

OCENA
5 / 5