Tytuł: Wielka ucieczka dziadka
Autor: David Walliams
Wydawnictwo: Mała Kurka
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 480
Cena okładkowa: 35 zł
Premiera: 14.11.2016
Dziś zupełnie inna tematyka, ale równie przyjemna i godna polecenia nawet dorosłemu czytelnikowi. Jako osoba, która nie boi się wyzwań i ciągle szukająca ciekawych książek do poczytania w wolnej chwili, z chęcią zabrałam się za nową powieść Davida Walliamsa Wielka ucieczka dziadka. Nie ukrywam, iż po takie powieści dorośli sięgają rzadko. Niemniej, książki tego autora, skierowane głównie w stronę dzieci, mogą czytać i rodzice. Przekonałam się o tym wielokrotnie.
Dzieła Walliamsa podbijają świat. Pokochały je głównie dzieci, chociaż na stronach powieści trudno doszukać się jakichś barwnych, przyciągających uwagę ilustracji. Oczywiście takowe też są, jednak tutaj pierwsze skrzypce gra treść. Z największą przyjemnością sięgnęłam po Wielką ucieczkę dziadka z nadzieją, a nawet i pewnością, że będzie to kolejna wspaniała lektura.
Głównych bohaterów jest właściwie dwóch. To Jack i jego Dziadek. Starszy pan kiedyś pełnił zaszczytną funkcję pilota Królewskich Sił Powietrznych, ale to już przeszłość. Teraz często zawodzi go pamięć. Z Dziadkiem bywa coraz gorzej. Zaczyna się od błahych spraw. Jednak później mężczyzna nie potrafi nawet sobie przypomnieć, który mamy rok. Ba! Dziadek myśli, że wojna wciąż trwa. Opowiada więc wnukowi jak to było, gdy pracował jako pilot. Jack niczego nie przeczuwa. Po prostu myśli, że to taka zabawa. Niestety reszta rodziny po pewnym wybryku Dziadka, postanawia umieścić go w domu starców Zmierzch Życia. Jak się pewnie domyślacie, mężczyzna nie jest z tego powodu szczęśliwy. Ma zamiar uciec z tego "obozu", oczywiście korzystając z pomocy wnuczka. Czy plan wypali?
Wydawać by się mogło, że taka książka niekoniecznie trafi w moje gusta. Nic bardziej mylnego! Wielką ucieczkę dziadka pochłania się ze smakiem, niczym kawałek urodzinowego tortu. Mamy tutaj sympatycznych wyrazistych bohaterów i gnającą jak stado koni akcję. Ja nie wymagam niczego więcej. Może tylko większej ilości stron tak fantastycznej opowieści. Opowieści o zwykłym, starszym człowieku i jego rezolutnym, kochanym wnuku. W książce nie ma magii, tajemniczych stworów i szklanych kul. Jest za to prawda, autentyczność. Autor nie opisuje w sumie jakichś wymyślnych sytuacji. Dorośli, a nawet nieco starsze dzieciaki doszukają się ukrytego morału.
Podczas lektury był czas na śmiech, zdziwienie, ale i szczere łzy. Bardzo polubiłam Dziadka za jego pozytywne podejście do całego świata. Zasmuciło mnie też odtrącenie tego starszego człowieka przez resztę rodziny. Tylko wnuczek, mały chłopiec, był w stanie zrozumieć seniora. Jack nie ma dobrych relacji z rówieśnikami i rodzicami. Kocha natomiast Dziadka i jest mu strasznie smutno, że musi on zostać umieszczony w tak paskudnym miejscu, jakim jest Zmierzch Życia. Dlaczego? Po co? Na te pytania to dziecko postara się znaleźć odpowiedź.
Jak na książki Walliamsa przystało, Wielka ucieczka dziadka chwyta za serce i pozostaje w głowie na długo. To powieść mądra i wzruszająca. Przepełniona emocjami, które są prawdziwe. Dzieło pokazuje nam, jak bardzo ważny jest szacunek dla starszych ludzi, mających może już swój własny świat. Jak samotne jest dziecko, bez zrozumienia ze strony najbliższych... Rozejrzycie się. Może ktoś w waszym otoczeniu potrzebuje pomocy? Nie materialnej. Czasem wystarczy tylko uścisk dłoni. Warto!
OCENA
5 / 5
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Mała Kurka
Głównych bohaterów jest właściwie dwóch. To Jack i jego Dziadek. Starszy pan kiedyś pełnił zaszczytną funkcję pilota Królewskich Sił Powietrznych, ale to już przeszłość. Teraz często zawodzi go pamięć. Z Dziadkiem bywa coraz gorzej. Zaczyna się od błahych spraw. Jednak później mężczyzna nie potrafi nawet sobie przypomnieć, który mamy rok. Ba! Dziadek myśli, że wojna wciąż trwa. Opowiada więc wnukowi jak to było, gdy pracował jako pilot. Jack niczego nie przeczuwa. Po prostu myśli, że to taka zabawa. Niestety reszta rodziny po pewnym wybryku Dziadka, postanawia umieścić go w domu starców Zmierzch Życia. Jak się pewnie domyślacie, mężczyzna nie jest z tego powodu szczęśliwy. Ma zamiar uciec z tego "obozu", oczywiście korzystając z pomocy wnuczka. Czy plan wypali?
Wydawać by się mogło, że taka książka niekoniecznie trafi w moje gusta. Nic bardziej mylnego! Wielką ucieczkę dziadka pochłania się ze smakiem, niczym kawałek urodzinowego tortu. Mamy tutaj sympatycznych wyrazistych bohaterów i gnającą jak stado koni akcję. Ja nie wymagam niczego więcej. Może tylko większej ilości stron tak fantastycznej opowieści. Opowieści o zwykłym, starszym człowieku i jego rezolutnym, kochanym wnuku. W książce nie ma magii, tajemniczych stworów i szklanych kul. Jest za to prawda, autentyczność. Autor nie opisuje w sumie jakichś wymyślnych sytuacji. Dorośli, a nawet nieco starsze dzieciaki doszukają się ukrytego morału.
Podczas lektury był czas na śmiech, zdziwienie, ale i szczere łzy. Bardzo polubiłam Dziadka za jego pozytywne podejście do całego świata. Zasmuciło mnie też odtrącenie tego starszego człowieka przez resztę rodziny. Tylko wnuczek, mały chłopiec, był w stanie zrozumieć seniora. Jack nie ma dobrych relacji z rówieśnikami i rodzicami. Kocha natomiast Dziadka i jest mu strasznie smutno, że musi on zostać umieszczony w tak paskudnym miejscu, jakim jest Zmierzch Życia. Dlaczego? Po co? Na te pytania to dziecko postara się znaleźć odpowiedź.
Jak na książki Walliamsa przystało, Wielka ucieczka dziadka chwyta za serce i pozostaje w głowie na długo. To powieść mądra i wzruszająca. Przepełniona emocjami, które są prawdziwe. Dzieło pokazuje nam, jak bardzo ważny jest szacunek dla starszych ludzi, mających może już swój własny świat. Jak samotne jest dziecko, bez zrozumienia ze strony najbliższych... Rozejrzycie się. Może ktoś w waszym otoczeniu potrzebuje pomocy? Nie materialnej. Czasem wystarczy tylko uścisk dłoni. Warto!
OCENA
5 / 5
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Mała Kurka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz