czwartek, 20 marca 2014

Kolorowe szkiełka.


Autor: Mirosława Kareta
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Zysk i Spółka Wydawnictwo
Oprawa: miękka
Liczba stron: 423
Cena: aktualnie 29.51 zł

Jestem prawie przekonana, że czasem macie dość tego swojego nudnego życia. Są momenty gdy praktycznie przez cały dzień szwendacie się bez celu, sami nie wiecie na co macie ochotę. Kolejny dzionek jest podobny do tego, który przeminął, chcecie coś zmienić, zacząć działać. Obecnie nasze społeczeństwo charakteryzuje pazerność, niedocenianie małych rzeczy, pogoń za pieniądzem. Osobiście sama tego wszystkiego doświadczam i uwierzcie mi, że czasem nie mam ochoty podnosić się z łóżka. Jednak po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że nie tędy droga... Nie można uciekać przed gnającym do przodu światem i ludźmi. Domyślam się, że z podobnymi rozterkami "biła się" główna bohaterka książki "Kolorowe szkiełka" - Marta.

Marta to absolwentka historii sztuki, obecnie pracująca jako sekretarka w niewielkiej kancelarii prawnej. Mieszka w kamiennicy na krakowskim Kazimierzu - to moje bliskie tereny:) Marta związana jest z Adamem, lecz nie wie sama czy to właśnie z nim chciałaby spędzić resztę swego życia. Mężczyzna natomiast ma naprawdę poważne plany w stosunku do niej. Kobieta jednak i tak czuje się samotna pomimo męskiego ramienia obok. Może to kwestia całkowitego braku zrozumienia ? W pewien listopadowy wieczór, nasza bohaterka spotyka przed domem sześcioletniego chłopca, kompletnie pozostawionego bez opieki. To Adrianek, syn narkomanki. Marta po pewnym czasie staje się mu bliższa, chłopiec stopniowo zaczyna jej ufać. To spotkanie z pewnością stanie się punktem zwrotnym w życiu kobiety. 

Przyznaje się, że nigdy nie słyszałam o autorce tej książki, a przecież jest to nasza rodzima pisarka. No wstyd totalny, ale obiecuje poprawę :) Okładka książki wzbudziła we mnie takie ciepłe uczucie w okolicy serducha i po części zachęciła do lektury. Wiecie co ? Po paru stronach, zachęta wcale nie była mi potrzebna. Nie łudźcie się jednak, że jest to książka lekka, idealna do szybkiego czytania bez konieczności ruszenia szarych komórek. Dzieło Karety dotyka bardzo poważnych, rodzinnych problemów, które praktycznie mogą dotyczyć każdego z nas. Tutaj trudności jest cała masa i szczerze powiedziawszy, to dziwiłam się, że może być ich aż tyle w jednej książce: adopcja, alkoholizm, narkomania, miłość do mamy, porzucenie dziecka. Wymieniłam tylko część, ale na czoło wysuwa się głównie jeden - wątek rodziny patologicznej małego Adriana. To zagadnienie wzbudziło we mnie najwięcej emocji, gdyż wyobraźcie sobie, że chłopiec i tak bezgranicznie kochał swą mamę, pomimo tego, że ta nie potrafiła stworzyć dla niego domu bezpiecznego i pełnego ciepła. Nasuwa się więc w tym momencie pytanie, czy zabieranie dzieci od "takich" rodziców jest rozwiązaniem prawidłowym? Ja w głębi duszy już odpowiedziałam sobie co o tym wszystkim myślę, teraz kolej na was. 

Sama postać Marty jest przez autorkę odpowiednio zarysowana i przedstawiona. Osobiście nie podoba mi się tylko zachowanie kobiety, dla której częsta zmiana partnera niczym rękawiczki, nie jest niczym złym. Troszkę to wszystko kontrastowe w porównaniu z problemem Adrianka prawda ? No cóż, wy oczywiście nie musicie traktować tego jako defekt lektury. "Kolorowe szkiełka" czytałam dosyć długo, co jest raczej w moim przypadku rzadko spotykane. Myślę, że wiąże się to z potężną dawką emocji jakie podaje nam Kareta. Wiele fragmentów tak mną wstrząsnęło, że i łza potoczyła się po policzku. To chyba pozytywna oznaka jeśli chodzi o zrozumienie czytelnika z autorem. Nie wiem czy dla wszystkich, taka powieść obyczajowa może okazać się warta przeczytania, ja jednak będę was zachęcać do tego by poznać historię Marty i Adriana. Rozterki bohaterów są jak najbardziej aktualne, a więc mające swe odzwierciedlenie w rzeczywistości. A i wiecie co ? Nie zdradzę wam samej istoty tytułu, to już wasze, osobiste zadanie domowe! 

OCENA
4,5 / 5

1 komentarz: