Jeśli czytaliście, a właściwie czytałyście poprzednią książkę Gill Sims, to doskonale wiedziałyście, co znajdziecie na kartach kolejnej powieści. Ja byłam tą debiutującą, jeśli chodzi o twórczość autorki, więc nie miałam bladego pojęcia, czy niniejszy egzemplarz trafi w moje gusta. Wybredna nie jestem i nigdy nie bywałam, lecz czytać jakiegoś gniotu, nastawianego tylko na zysk ze sprzedaży, chyba nikt nie ma ochoty. Tytuł... totalnie mnie rozwalił i jednocześnie mocno zaintrygował. Nie pozostało mi nic innego, jak przysiąść z książką w dłoni i przekonać się, czy jest coś warta. Ja już wiem, więc czas na szczerą opinię.
Ellen tylko z pozoru jest szczęśliwą żoną i matką. W sumie ma wszystko, ale też ciągle z tyłu głowy ma wrażenie, że wcale tak różowo w tym jej życiu nie jest. Stała się zwykłą kurą domową, której głównym zadaniem jest opieka nad dziećmi i akceptowanie humorków całej rodziny. Ellen doszła do wniosku, że praktycznie nic nie osiągnęła i teraz tkwi w martwym punkcie. Chciałaby wyjechać gdzieś daleko, zmienić otoczenie, a przede wszystkim chce zacząć działać. Postanawia, że pójdzie do pracy. Brzmi zaskakująco i jest to rzecz niewykonalna? Nie dla Ellen! Wyobraźcie sobie, że nasza bohaterka w nowej sytuacji radzi sobie znakomicie. Ma pojęcie, czuje się w pracy naprawdę dobrze. Jednak pogodzenie pracy z obowiązkami domowymi, wcale nie jest takie łatwe jak myślała na samym początku. Ellen się nie zraża i stopniowo pokonuje pojawiające się problemy. Jakie? Niczego więcej wam nie zdradzę.
Książka została podzielona w bardzo ciekawy sposób. Zamiast tradycyjnych rozdziałów mamy miesiące. Coś na podobieństwo pamiętnika, ale nie występuje tutaj narracja tylko od strony głównej bohaterki. Taka forma akurat bardzo mi odpowiadała, ponieważ mogłam jeszcze lepiej poznać Ellen, resztę bohaterów, a przy tym nie nudziłam się tylko samymi wywodami głównej osobistości. Ogólnie rzecz ujmując, Ellen to szalona, wybuchowa, potrafiąca postawić na swoim babeczka, której niesamowicie zazdrościłam pewnych cech charakteru, jakich ja nie posiadam. Ellen nie bała postawić się w pracy, czy nawet głośno powiedzieć w domu to, co leżało jej na duszy. Idealna matka i żona? To z pewnością nie nasza bohaterka. Nie znaczy to jednak, że Ellen nie kochała najbliższych. Pokazuje jak bycie matką jest trudne i wymagające.
Jeśli tak jak Ellen jesteście mamami i żonami, to nowa książka Gill Sims na sto procent przypadnie wam do gustu. Jest tutaj mnóstwo humoru, ironii. Przy takiej pozycji literackiej można uśmiać się do łez. Sama aż popłakałam się przy czytaniu i to nie jeden raz, a z radości przy książkach płaczę bardzo rzadko. Oczywiście dzieło nie jest przepełnione tylko pozytywami, bo i na gorsze momenty też znalazło się miejsce. Sami z własnego doświadczenia wiecie, iż nie zawsze bywa pięknie i cukierkowo. Czasem trzeba trzasnąć drzwiami by rozładować atmosferę, krzyknąć głośno i stłuc talerz, czy szklankę. Najważniejsze jest jednak przyznanie się do błędu, porażki, przeprosiny, zrozumienie drugiego człowieka. Dlatego uważam, że książkę Dlaczego mamusia przeklina powinni przeczytać również faceci. Wtedy może wreszcie doszłoby do nich, że typowa kura domowa nie ma tak łatwo, że też od życia coś jej się należy. Od czasu do czasu facet może przecież zrobić zakupy, czy umyć gary!
Książka motywuje, zachęca do działania. Dzięki niej zrozumiałam, że nie wolno się poddawać, że należy walczyć o swoje i nie bać się przeciwności, które przecież muszą się w naszym życiu pojawiać. Bo czasem lepiej ponieść porażkę, by potem móc jeszcze bardziej rozkoszować się wielkimi sukcesami.
Tytuł: Dlaczego mamusia przeklina. Rozterki wkurzonej mamy
Autor: Gill Sims
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Oprawa: miękka
Liczba stron: 352
Książka została podzielona w bardzo ciekawy sposób. Zamiast tradycyjnych rozdziałów mamy miesiące. Coś na podobieństwo pamiętnika, ale nie występuje tutaj narracja tylko od strony głównej bohaterki. Taka forma akurat bardzo mi odpowiadała, ponieważ mogłam jeszcze lepiej poznać Ellen, resztę bohaterów, a przy tym nie nudziłam się tylko samymi wywodami głównej osobistości. Ogólnie rzecz ujmując, Ellen to szalona, wybuchowa, potrafiąca postawić na swoim babeczka, której niesamowicie zazdrościłam pewnych cech charakteru, jakich ja nie posiadam. Ellen nie bała postawić się w pracy, czy nawet głośno powiedzieć w domu to, co leżało jej na duszy. Idealna matka i żona? To z pewnością nie nasza bohaterka. Nie znaczy to jednak, że Ellen nie kochała najbliższych. Pokazuje jak bycie matką jest trudne i wymagające.
Jeśli tak jak Ellen jesteście mamami i żonami, to nowa książka Gill Sims na sto procent przypadnie wam do gustu. Jest tutaj mnóstwo humoru, ironii. Przy takiej pozycji literackiej można uśmiać się do łez. Sama aż popłakałam się przy czytaniu i to nie jeden raz, a z radości przy książkach płaczę bardzo rzadko. Oczywiście dzieło nie jest przepełnione tylko pozytywami, bo i na gorsze momenty też znalazło się miejsce. Sami z własnego doświadczenia wiecie, iż nie zawsze bywa pięknie i cukierkowo. Czasem trzeba trzasnąć drzwiami by rozładować atmosferę, krzyknąć głośno i stłuc talerz, czy szklankę. Najważniejsze jest jednak przyznanie się do błędu, porażki, przeprosiny, zrozumienie drugiego człowieka. Dlatego uważam, że książkę Dlaczego mamusia przeklina powinni przeczytać również faceci. Wtedy może wreszcie doszłoby do nich, że typowa kura domowa nie ma tak łatwo, że też od życia coś jej się należy. Od czasu do czasu facet może przecież zrobić zakupy, czy umyć gary!
Książka motywuje, zachęca do działania. Dzięki niej zrozumiałam, że nie wolno się poddawać, że należy walczyć o swoje i nie bać się przeciwności, które przecież muszą się w naszym życiu pojawiać. Bo czasem lepiej ponieść porażkę, by potem móc jeszcze bardziej rozkoszować się wielkimi sukcesami.
Tytuł: Dlaczego mamusia przeklina. Rozterki wkurzonej mamy
Autor: Gill Sims
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Oprawa: miękka
Liczba stron: 352
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz