Autor: Sven Hannawald, Ulrich Pramann
Wydawnictwo: SQN
Oprawa: twarda
Liczba stron: 308
Cena okładkowa: 39.90 zł
Gdy cała Polska kibicowała Małyszowi, ja trzymałam kciuki za innego skoczka, największego rywala Adasia. Chciałam widzieć go na podium, oglądać tylko zwycięstwa i wielką radość na jego twarzy, ukrytą po części przez charakterystyczne gogle... Moim idolem w okolicach roku 2000 był Sven Hannawald. Gdy odnosił sukcesy miałam naście lat i wielkie marzenie by spotkać swój obiekt westchnień na żywo. Niestety nie udało się, ale teraz jako dorosła kobieta, jestem posiadaczką jego autobiografii, napisanej kilkanaście lat później. Dlaczego tak wielki soczek narciarski zniknął ze światowej czołówki ? Jak wielką cenę Sven musiał zapłacić za wykonanie tak potężnego zadania jakim było wygranie całego Turnieju Czterech Skoczni?
Nie czytam autobiografii z prostego powodu ... Nie interesują mnie czyjeś wywody na temat własnej osoby, często przesadzone i mocno naciągane. W przypadku historii Hannawalda nie mogłam powiedzieć "Nie!". Mój idol, który nie zniknął z myśli po przekroczeniu magicznej osiemnastki i pół pokoju oblepione jego plakatami do czegoś zobowiązuje :) Inni wolą Małysza, ja niemieckiego skoczka...
Sven Hannawald urodził się 9 listopada 1974 roku. Już od najmłodszych lat uwidaczniała się jego miłość do sportu i to często ponad siły. Przyszły skoczek należy do ludzi upartych, dążących do upragnionego celu. Cel bycie sławnym i najlepszym został osiągnięty dużo później, w roku 2001/2002. Wtedy to Hannawald zdeklasował rywali, szturmem wdarł się do historii jako "ten który wygrał cały turniej TCS", pokonując Małysza i wielu innych. Zaczęła się "Hannimania", której uległam. Polacy bardzo niechętnie odnosili się do niemieckiego skoczka. Doskonale pamiętam transmisję z Zakopanego, kiedy to po zwycięstwie Hanniego, w stronę bohatera dnia leciały puszki po napojach. Miłe ? Nie sądzę. Może niektórych denerwowała postawa Svena... Facet okazywał radość bardzo wylewnie podczas gdy Małysz tylko delikatnie się uśmiechał. Jednak każdy człowiek przeżywa ważne wydarzenie na swój sposób i nie nam to oceniać. Dwa lata później po sukcesie w turnieju, Hannawald zniknął ze sportowego świata i zaczął się zmagać z syndromem wypalenia. W swej książce przedstawia idealnie wszystkie swe myśli, które kłębiły się w jego głowie w tym czasie. Ta pustka którą wtedy zaczął odczuwać, była wprost nie do zniesienia. Na szczęście przy pomocy odpowiednich specjalistów Hanni stanął na nogi i teraz jest silnym człowiekiem. Wygrał, ale też nie ukrywa, iż sięgał dna. Uwielbiam go za tą szczerość i otwartość ! Sven przedstawia czytelnikowi całe swe życie, często dające nieźle w kość. Obrazuje całą istotę skoków narciarskich i samego skoczka - człowieka o nadludzkiej wytrzymałości, którego ja mogłabym porównać do robota. To ile ćwiczeń musi wykonać przed każdym konkursem dosłownie szokuje !
Przez tą książkę nie przebija się fałsz, wierzę w każde słowo Hannawalda i ludzi, którzy pozwolili mu stworzyć pierwszą literacką pozycję. Na kartach autobiografii niemieckiego skoczka, znajdziemy sporą ilość wywiadów z bliskimi mu ludźmi, zdjęcia pochodzące z archiwum bohatera. Sven jest dla mnie autorytetem i niesłabnącym mistrzem. I chociaż obecnie nie zakłada nart by sunąć po rozbiegu skoczni, to i tak jest mocno związany ze sportem. Gdybym miała możliwość kiedyś spotkać tego człowieka, uścisnęłabym jego dłoń i rzekła kalecząc odrobinę język niemiecki: "Sven jesteś wielki!".
OCENA
5 / 5
Przeczytam bo kocham skoki i czytanie. Skoro oceniasz ja tak wysoko juz zaczne na nia polowac;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
pokolenie-zaczytanych.blogspot.com