Tytuł: Marlene
Cykl/Seria: Miłość w czasach zagłady t.2
Autor: Hanni Munzer
Wydawnictwo: Insignis
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 552
Premiera: 29.03.2017
Dziś przybiegam do was z recenzją książki, która swą premierę będzie miała już jutro. Tak szczerze, to Marlene przeczytałam "grubo" przed jej debiutem na naszym rynku wydawniczym. Jednak zebrać się z recenzją książki było mi niezwykle trudno. Nie, nie z lenistwa, a z totalnego pomieszania myśli i nadmiaru wrażeń po lekturze. Strasznie przeżyłam tę całą historię i w sumie byłam najzupełniej w świecie pewna, że powieść będzie po prostu hitem.
Marlene to kontynuacja Miłości w czasach zagłady. Pierwsza część przypadła mi do gustu, ale nie sądziłam, że autorka skusi się na napisanie następnego tomu. Możecie być więc pewni, iż widniejąca w zapowiedziach wydawnictwa Insignis książka, stała się dla mnie pozycją, którą po prostu musiałam mieć. Tak więc gdy tylko egzemplarz do mnie dotarł, szybko zabrałam się za czytanie. I wiecie co? Przepadłam na kilka godzin.
Zdecydowanie chwyciła ucha swej torby podróżnej i pozwalając nieść się ludzkiej rzece, ruszyła peronem w kierunku wyjścia.
Tytułową bohaterkę Marlene poznajemy w momencie, gdy nie jest już młodą kobietą, a sędziwą staruszką. Resztę swych dni spędza ze swoim synem Noahem, jego żoną Oliwią i córką Klaudią. Mieszka w Krakowie. Po śmierci swojej przyjaciółki, Marlene podejmuje decyzję - napisze autobiografię. Jednak dyktuje pewien warunek: książka musi ujrzeć światło dzienne dopiero po jej śmierci. To, co zawrze w swym dziele będzie miało dla wielu niewyobrażalne znaczenie. Marlene przeżyła ogromną tragedię... Jest Niemką, jednakże nie wierzącą ślepo A. Hitlerowi. Wraz z bohaterką przenosimy się do Warszawy, do roku 1944. Jesteśmy świadkiem powstawania akcji powstańczej, obserwujemy losy bohaterki, która trafia do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Marlene nie spodziewa się, że przeżyje i że kiedykolwiek opuści to piekło na ziemi...
Jeśli nie czytaliście Miłości w czasach zagłady nie bójcie się, że Marlene będzie dla was niezrozumiałą kontynuacją. To zupełnie inna, odrębna historia. Oczywiście namawiam was do nadrobienia zaległości, aczkolwiek nic na już. Lubię styl tej autorki, więc czytanie Marlene było dla mnie tylko i wyłącznie przyjemnością. Książka nie należy do błahych historyjek, to powieść poważna i skłaniająca czytelnika do myślenia, jednak gdzieś tutaj drzemie ta lekkość w zrozumieniu słów twórczyni. Nie gubię się w wątkach, nazwiskach itp.
Hanni Munzer po raz kolejny pokazuję nam obraz wojny i zachowania ludzi w tamtych czasach. Akcja rozgrywa się w Polsce, więc tym bardziej wczuwamy się w historię, ja odbieram ją całą sobą.
Tylko w maju 1944 roku wywieziono do Rzeszy ponad 20 000 rosyjskich dzieci. Zostaną zatrudnione w przemyśle zbrojeniowym.
To książka o czasach trudnych dla naszego kraju. To opowieść o ludziach, którzy nie wiedzieli, czy w dniu kolejnym będą jeszcze żywi. To obraz tragedii, ale i siły człowieka, mającego w sobie ogromne pokłady nadziei na lepsze jutro. Tytułowa bohaterka nie odbiega od tego schematu. Marlene jest odważna, ale także odporna na stres z którym wiązała się praca w partyzantce. Potrafiła się postawić, buntować. Nie chciała być tylko zwykłą kobietą, gospodynią domową i matką. Wiedziała, że postępując w ten sposób po prostu coś zmieni.
Powieść mogę polecić każdemu. Jeśli lubicie książki z nutką historycznych faktów, dziełem Munzer będziecie zachwyceni. Na szczególne uznanie zasługuje okładka Marlene. Jest bardzo podobna do tej, którą mogliśmy ujrzeć w przypadku Miłości w czasach zagłady. Obwoluta z pewnością buduje dodatkowe napięcie, a jednocześnie nie zdradza zbyt wiele. Takie oprawy książek lubię najbardziej. Sama Marlene? Niezwykle wartościowa, urzekająca od pierwszych stron i nie pozwalająca o sobie zapomnieć przez długi, długi czas. Jestem bardzo ciekawa, czy autorka pokusi się o kontynuację... Mam nadzieję, że tak!
OCENA
5 / 5
Za egzemplarz dziękuję agencji AiM Media
Powieść mogę polecić każdemu. Jeśli lubicie książki z nutką historycznych faktów, dziełem Munzer będziecie zachwyceni. Na szczególne uznanie zasługuje okładka Marlene. Jest bardzo podobna do tej, którą mogliśmy ujrzeć w przypadku Miłości w czasach zagłady. Obwoluta z pewnością buduje dodatkowe napięcie, a jednocześnie nie zdradza zbyt wiele. Takie oprawy książek lubię najbardziej. Sama Marlene? Niezwykle wartościowa, urzekająca od pierwszych stron i nie pozwalająca o sobie zapomnieć przez długi, długi czas. Jestem bardzo ciekawa, czy autorka pokusi się o kontynuację... Mam nadzieję, że tak!
OCENA
5 / 5
Za egzemplarz dziękuję agencji AiM Media
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz