Tytuł: Misja na czterech łapach
Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo: Illuminatio
Oprawa: miękka
Liczba stron: 304
Cena: 34.90 zł
Mam w domu dwuletniego kundelka i nie wyobrażam sobie dni, gdy zabraknie go pośród nas. Jest przyjacielem dzieci i całej rodziny. Ogólnie uwielbiam zwierzaki, więc okładka z wizerunkiem ślicznego labradora, zachęciła mnie całkowicie do lektury. Na początku pomyślałam, że będzie to z pewnością książka smutna i opowiadająca o porzuconym przez ludzi psiaku. Przygotowałam się na morze wylanych łez... Jednak w miarę upływu czytanych stron, dochodziłam do wniosku, że z tak świetnym dziełem jeszcze się nie spotkałam i smutek wiązać się będzie tylko z powodu za szybkiego zakończenia lektury.
Autor świetnie analizuje życie i zachowanie psów. Jego wiedza opiera się na wielu publikacjach psychologicznych dotyczących właśnie tych zwierzaków. Dzięki temu, podczas czytania książki mamy niesłabnące poczucie wiarygodności.
Bohaterem książki jest zagubiony kundelek, który po smutnym życiu ponownie przychodzi na świat. Trafia pod opiekę chłopca o imieniu Ethan i uzyskuje imię Bailey. W nowym domu psiak czuje się cudownie. Jest kochany i z troską zajmuje się nim cała rodzina. Dzięki Ethanowi, Bailey czuje czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość i zauważa ogromną więź łączącą ludzi ze zwierzętami. Gdy Bailey dożywa starości, w spokoju odchodzi ze świata wierząc, że wypełnił swe zadanie. Jednak... ponownie odradza się jako szczeniak i znów musi wypełnić misję. Ciągle jednak pamięta swego pierwszego właściciela Ethana, mimo tego że zamieszkuje w innym otoczeniu i nosi inne imię. Czy tym razem uda mu się przystosować do odmiennego środowiska ? Czy odnajdzie drogę do swego ukochanego przyjaciela ? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w tej pozycji literackiej.
Bailey przez całe swoje życie spotyka ludzi dobrych i złych. Uczy się jak przetrwać w gnającym ciągle do przodu świecie, gdzie często nie ma czasu na miłość i serdeczność. Czytelnik poznaje otoczenie z punktu widzenia psa, co jest ciekawym doznaniem i raczej unikalnym zjawiskiem w literaturze. Podoba mi się także zamysł autora, który nie starał się nadać psu człowieczych cech. Bailey jest przez to zwierzęcą postacią, która często przez swą niewiedzę i niezrozumienie ludzkiego świata, wpada w kłopoty. Często jego postępowanie wzbudza śmiech czytelnika.
Cameron stworzył pełną ciepła, momentami wzruszającą historię, która z pewnością na długo pozostanie w mej pamięci. Często podczas czytania ,,Misji na czterech łapach,, czułam wściekłość na okrutne postępowanie ludzi w stosunku do zwierząt. Może to taki apel o zwrócenie uwagi na mniejszych od siebie... w końcu psy nie potrafią poskarżyć się na zły los...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz