Autor: Seni Glaister
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Opis
Pan Doubler o ziemniakach wie wszystko, rozmawia z nimi częściej niż z
własnymi dziećmi, które widuje tylko podczas niedzielnych obiadów. Chce
zostać hodowcą wszech czasów. Poglądami dzieli się jedynie z panią
Millwood, gospodynią, która pomaga mu prowadzić dom. Choroba pani
Millwood to prawdziwa katastrofa. Mały świat Doublera zaczyna drżeć w
posadach, nadzieja na realizację ambitnych planów rozwiewa się jak dym.
Jednak codzienne rozmowy telefoniczne z przebywającą w szpitalu
gospodynią mają na niego zbawienny wpływ. To pod jej wpływem Doubler
zaczyna dostrzegać ludzi i świat wokół siebie, bez których do tej pory
tak świetnie się obywał. Ciepła, zaprawiona nutą nostalgii i
dyskretnego humoru opowieść o przyjaźni, dobroci i o tym, że nigdy nie
jest za późno na zmiany.
Na zmiany nigdy nie jest zbyt późno
Oto książka po której nie spodziewałam się jakichś cudów. Miała to być kolejna pozycja literacka idealna na nudne, aczkolwiek słoneczne popołudnie. Opis na okładce zaciekawił mnie, ale też w pewnym stopniu zachęcił do lektury. W sumie wiedziałam i byłam nawet przekonana, że niniejsze dzieło odejdzie szybko w zapomnienie i nie pozostanie w mojej głowie na długo. A tutaj totalne zaskoczenie! Dziś bardzo trudno jest mi ubrać w słowa swoje wrażenia po lekturze powieści Seni Glaister. Jestem bardzo zadowolona, a nawet szczęśliwa, że coś takiego trafiło do mnie i do mojej biblioteczki. Nie jest to kolejne czytadło dla młodzieży, coś z fantastyki, czy kolejna lekka i niezobowiązująca powieść dla kobiet. To niezwykle dorosłe, mądre dzieło, które skradło moje serce, na dobre zagościło w mojej głowie i nie pozwoliło o sobie zapomnieć przez długi czas. Nie tego się spodziewałam, ale oczywiście jestem przeszczęśliwa, że miałam okazję przeczytać Pana Doublera. Jedna decyzja, co do wyboru książki z oferty wydawnictwa, faktycznie przyniosła korzyść.
Kim jest tytułowy Pan Doubler? Cóż, to osoba z którą mogłabym się zaprzyjaźnić w realu i z racji tego, że mieszkam na wsi, pogadać nieco o ziemniakach. Pan Doubler jest specjalistą w dziedzinie uprawy tej rośliny, planuje zdobywać nawet nagrody, ale wciąż chce być jeszcze lepszy. Z ziemniakami rozmawia znacznie częściej niż z dziećmi, co może nie jest dobre dla relacji rodzinnych, lecz Doubler nade wszystko chce spełniać swoje plany i marzenia. Jedynym głosem rozsądku w całej tej sytuacji, jest pani Millwood. To właśnie ona i tylko ona potrafi sprowadzić pana Doublera na ziemię. Niestety kobieta jest chora i musi iść do szpitala. Pan Doubler postanawia dotrzymać jej towarzystwa, chociażby za pomocą rozmów telefonicznych. To od nich rozpoczyna się przemiana naszego bohatera...
Technicznie
Piękna, przejmująca i niesamowicie prawdziwa. Taka właśnie jest ta opowieść. Od pierwszych stron nawiązałam ogromną, szczególną więź z bohaterami, a głównie z panem Doublerem. I chociaż jest to książka o ludziach raczej starszych, dzieło idealnie wpisało się w moje gusta. Wiecie dlaczego? Bo nie ma tutaj przysłowiowego "lania wody", a tylko problemy i życie normalnych ludzi. Pan Doubler bardzo mi zaimponował i to już praktycznie od samego początku. Pomimo tego, że nie potrafił nawiązać porozumienia ze swoimi dziećmi, ciągle był odrzucany, radził sobie jakoś ze samotnością i nie pozostał bierny. Nasz bohater znalazł sobie ciekawe zajęcie, a co najważniejsze, czerpał z niego wielką radość. Nie wiem czy ja bym tak umiała... Nie bez znaczenia jest również postać pani Millwood, która pomimo choroby, potrafiła pomóc drugiemu człowiekowi.
Podsumowując
Technicznie
Piękna, przejmująca i niesamowicie prawdziwa. Taka właśnie jest ta opowieść. Od pierwszych stron nawiązałam ogromną, szczególną więź z bohaterami, a głównie z panem Doublerem. I chociaż jest to książka o ludziach raczej starszych, dzieło idealnie wpisało się w moje gusta. Wiecie dlaczego? Bo nie ma tutaj przysłowiowego "lania wody", a tylko problemy i życie normalnych ludzi. Pan Doubler bardzo mi zaimponował i to już praktycznie od samego początku. Pomimo tego, że nie potrafił nawiązać porozumienia ze swoimi dziećmi, ciągle był odrzucany, radził sobie jakoś ze samotnością i nie pozostał bierny. Nasz bohater znalazł sobie ciekawe zajęcie, a co najważniejsze, czerpał z niego wielką radość. Nie wiem czy ja bym tak umiała... Nie bez znaczenia jest również postać pani Millwood, która pomimo choroby, potrafiła pomóc drugiemu człowiekowi.
Podsumowując
Dawno nie czytałam tak ciepłej, tak mądrej, a jednocześnie wciągającej powieści obyczajowej z bohaterami, którzy nie należą do najmłodszych, ale w duchu ciągle potrafią być radośni i przyjaźni. Pan Doubler zaczyna od nowa, to zdecydowanie bardzo dojrzała powieść, która jest w stanie zaciekawić nie tylko fana gatunku, ale i przypadkowego odbiorcę. W książce nie zabrakło dobrego humoru, nadającego całości odpowiedniego klimatu i nie tworzącego tym samym tylko przygnębiającego nastroju. Dosłownie pokochałam styl autorki, pozbawiony udziwnień i ozdobników. Czekam z niecierpliwością na jej kolejną książkę, bo ta jest po prostu fantastyczna. Niniejsza powieść pokazuje nam, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że przyjaźń jest niesamowicie ważna i nie trzeba tracić nadziei... Czasem musi być źle, żeby później było już tylko lepiej. I tego się trzymajmy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz