wtorek, 30 lipca 2019

Co dalej z Elle i Noah z „Kissing Booth” Beth Reekles? - zapowiedź

Jutro premiera wakacyjnej noweli „Domek przy plaży” 31.07


Elle, która postanowiła na szkolnym festynie zorganizować budkę z całusami, i Noah, trochę arogancki przystojniak, teraz już oficjalnie jej chłopak, czyli bohaterowie „Kissing Booth” – bestsellera zekranizowanego przez Netflix, stali się wam bardzo bliscy. Wiemy, że umieracie z ciekawości, by dowiedzieć się, co u nich, że chcecie poznać szczegóły ich romantycznego związku, że wciąż zadajecie sobie pytanie, „Czy ta para będzie nadal razem?”.

Oto dobre wieści – Netflix szykuje właśnie sequel „Kissing Booth”! Ale nie tak prędko. Zanim przeczytacie „Kissing Booth 2. Na odległość” i obejrzycie film, mamy dla was oddzielną nowelę – nieznany epizod z życia waszych ulubionych postaci, zapowiadający kontynuację pierwszej części. 

Zamów książkę „Domek przy plaży” w najlepszej cenie
http://bit.ly/Domek_Empik
http://bit.ly/Domek_SK 

Są wakacje i wszystko, co się z nimi wiąże: morze i słońce, flirt, całusy i imprezy, opalanie się i gra w siatkówkę, no i przede wszystkim dwaj ulubieni chłopcy. Krótko mówiąc, przepełnione zabawą, szalone, gorące lato w domku przy plaży, jak co roku. Tym razem jednak jest trochę inaczej. Elle to co prawda przeszczęśliwa dziewczyna Noah, ale… przecież on ma niebawem wyjechać na studia. Na dodatek do domku przy plaży zamierza przyjechać dziewczyna jej najlepszego przyjaciela Lee. Czy wszystko w ogóle będzie takie jak dotychczas? 

Spędźcie wymarzone wakacje razem z Elle, Noah i Lee, przeżyjcie wraz z nimi letnie przygody i podzielcie ich rozterki związane z nadchodzącymi zmianami w życiu, sięgając po tę wakacyjną nowelę!

PS Znajdziecie w środku fragment sequela!

wtorek, 23 lipca 2019

Zaraza - Laura Thalassa

Okładka książki Zaraza 
Tytuł: Zaraza
Cykl/Seria: Jeźdźcy apokalipsy #1
Autor: Laura Thalassa
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka

Opis

 Przybyli na Ziemię – Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć – czterej jeźdźcy pędzący na cztery strony świata na dzikich wierzchowcach. Zdolni zniszczyć całą ludzkość. Przybyli na Ziemię, by zakończyć nasz żywot.
Kiedy Zaraza pojawia się w mieście Sary Burns, pewne jest tylko jedno – wszystkich jej bliskich i znajomych czeka śmierć. No, chyba że ktoś powstrzyma przystojnego jeźdźca.
Szkoda tylko, że tym kimś okazała się Sara i nikt nie uprzedził jej, że Zarazy nie można zabić…
W tej chwili ciągle żywy i bardzo wkurzony jeździec więzi ją, pragnąc jej cierpienia. Jednak im dłużej przebywa w jej towarzystwie, tym dziwniejsze są jego uczucia do niej... a jej do niego.
Sara wciąż może uratować świat, ale żeby to zrobić, będzie musiała wiele poświęcić…

Ona jedna przeciwko Zarazie 

Napiszę wam, ale tak w sekrecie, że czasem człowiek ma już dość tych schematycznych historii, którymi karmią autorzy nastolatków. Ja oczywiście do tej grupy odbiorców nie należę, ale jak wiecie, lub też nie, kocham młodzieżówki i chętnie po nie sięgam. Jednak często się zdarza, że taka powieść nie ma w sobie nic, co faktycznie może mocno zainteresować, wbić się do głowy, sponiewierać emocjonalnie itp. Znacie to, prawda? Dlatego bardzo, ale to bardzo zainteresowała mnie fabuła Zarazy. Tym razem miałam bowiem okazję spotkać się z czymś, co było mi wcześniej zupełnie nieznane. Pomysł z jeźdźcami apokalipsy zadziałał na mnie niczym słodka czekoladka na łasucha. Bardzo chciałam przyjrzeć się bliżej przedstawionej tutaj historii z nadzieją, że oto mam przed sobą prawdziwy okaz i unikat na rynku wydawniczym. Czegoś podobnego chyba nigdy nie czytałam, więc postanowiłam się skusić na Zarazę pomimo tego, że w kolejce czekają inne książki "na już". Dziś wcale swojej decyzji nie żałuję. Zaraza była znakomitym wyborem!  

Zaraza jest pierwszym tomem cyklu o Jeźdźcach Apokalipsy. W książce poznajemy świat, który za chwilę może przestać istnieć. Mają oczywiście w tym udział jeźdźcy siejący niezły zamęt. Sara, główna bohaterka powieści, musi zabić jednego z nich. Niestety jej plan legnie w gruzach... Nie chcę wam zdradzać zbyt wiele z fabuły dzieła, bo nie w tym rzecz. Jednak uwierzcie mi, że mocno zaskoczył mnie sam pomysł na książkę i dlatego już na starcie, Zaraza uzyskała ode mnie ogromnego plusa. Troszkę się obawiałam tych zahaczań o wiarę, lecz autorka nikogo nie obraża, nie rani czyichś uczuć religijnych. Zarazę mogłabym sklasyfikować jako taki paranormalny romans, który z pewnością nie znudzi nawet bardziej dorosłego czytelnika. W sumie książkę podsunęłabym raczej starszemu odbiorcy, ponieważ sporo tutaj brutalności, pojawia się również erotyzm. Sama wszystko łyknęłam niczym pelikan - no, podobało się po prostu i tyle. A trzeba pamiętać, że to dopiero pierwszy tom!

Technicznie

Nie mogłabym, nie miałabym serca i nie zasnęłabym w nocy, gdybym nie napisała kilka słów na temat okładki. No kochani, czy nie jest magiczna? Jak dla mnie to jakieś mistrzostwo. Dawno nie oglądałam tak pięknej, tak klimatycznej, tak barwnej oprawy książki. Nie zdziwię się wcale, gdy obwoluta Zarazy przekona tych, którzy fantastykę i paranormalne romanse wybierają okazjonalnie. Oczywiście najważniejsza jest treść i to ją doceniłam najbardziej. Akcja książki praktycznie rusza z kopyta już od pierwszej strony. Czasem miałam nawet wrażenie, że może wszystko dzieje się zbyt szybko, że w końcu autorce zabraknie pomysłów... ale nie! Każda kolejna kartka, to kolejne zaskoczenie i niespodzianki. Pierwszoosobową narratorką jest Sara, która nie od samego początku przypadła mi do gustu. Później jakoś się rozkręciła i pokazała co potrafi. Cóż, los jej nie oszczędzał, więc myślę, że postępowanie naszej bohaterki po części jest uzasadnione. Natomiast Zaraza to już prawdziwa ozdoba powieści. Mega tajemniczy, postać o podwójnej naturze... Z kimś tak "złożonym" spotkałam się chyba po raz pierwszy.

Podsumowując

Liczyłam na dobrą książkę i wcale się nie przeliczyłam. Zaraza wywołała we mnie różne emocje: łzy, a nawet śmiech. Takiego koktajlu wewnętrznego to ja się chyba nie spodziewałam ;) Pierwsza część trzyma wysoki poziom, więc jestem bardzo ciekawa, jak autorka poradzi sobie z kolejnymi tomami. Mam nadzieję, że nie rozczaruje nas, a tylko pozytywnie zaskoczy. Książka wcale nie jest taka łatwa w odbiorze, jakby się mogło wydawać na samym początku. Ona przytłacza emocjonalnie, nie ma w sobie nic z ckliwych, cukierkowych i lukrowanych romansideł dla nastolatków. Zaraza potrafi dosłownie wbić czytelnika w fotel i sprawić, by nie można było odłożyć książki do momentu, aż nie pozna się jej zakończenia. Myślę, że czegoś takiego było mi trzeba już od dawna. Takiej przepięknej historii ukazującej prawdziwe, mocne uczucie dwójki młodych ludzi. W Zarazie są również ukazane ludzkie błędy, jakie popełniają nasi bohaterowie, ale w sumie i dotykają one nas samych. Najważniejsze to umieć je naprawić, by stawać się lepszym człowiekiem.

poniedziałek, 22 lipca 2019

Labirynt fauna - Cornelia Funke, Guillermo del Toro

Okładka książki Labirynt fauna 
Autor: Cornelia Funke, Guillermo del Toro
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Liczba stron: 280
Oprawa: twarda

Opis

 Mroczna i nastrojowa, bogato ilustrowana baśń oparta na nagrodzonym trzema Oscarami filmie Guillermo del Toro
Guillermo del Toro, zdobywca Oscara za najlepszy film za Kształt wody, wraz z Cornelią Funke, autorką bestsellerowych powieści Atramentowe serce i Król złodziei, wspólnie stworzyli epicką i mroczną powieść fantasy dla czytelników w każdym wieku, wzbogaconą poruszającymi poetyckimi ilustracjami.

Ta czarowna historia zabiera czytelników do złowrogiego, magicznego i rozdartego wojną świata, zapełnionego wyraziście narysowanymi postaciami, takimi jak nieuczciwe fauny, zawzięci żołnierze, potwory zjadające dzieci czy dzielni buntownicy. Jak przystało na prawdziwą baśń, jest też dawno zaginiona księżniczka, która ma nadzieję na powrót do rodziny…

Mnóstwo emocji. Na to czekałam!

Nawet nie wiecie jak bardzo pragnęłam zabrać się za taką nowość od wydawnictwa Zysk i S-ka. Labirynt fauna to zdecydowanie mój ulubiony film, a teraz mogłam przeczytać książkę napisaną na jego podstawie. No, prawdziwa gratka dla fanów del Toro, ale nie tylko. Z miłości do Atrametowego świata bardzo się ucieszyłam, gdy na liście autorów dostrzegłam nazwisko Funke. Taki duet mógł stworzyć tylko i wyłącznie coś najwspanialszego, powieść najwyższych lotów. Wiadomo, zwykle najpierw pojawia się książka, a dopiero potem film, także przed znanym mi dobrze duetem, pojawiło się poważne zadanie do wykonania. Dziś już wiem, że Funke i del Toro wykonali kawał dobrej roboty. Obawiałam się, że może powstać jakiś gniot nastawiony tylko na zarobienie dodatkowej kasy, ale bardzo się myliłam. Książka jest po prostu fenomenalna i nie żałuje ani chwilki spędzonej na jej czytaniu.  

Labirynt fauna w formie książkowej, to dla mnie takie rozszerzenie tego, co mogłam poznać na szklanym ekranie. Oczywiście większość to tutaj powielanie tego, co znałam doskonale. Jednak obraz całej historii, dzięki ekranizacji, miałam jakby podany na tacy. W przypadku książki moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Sama mogłam sobie wiele sytuacji odwzorować, przedstawić w myślach na swój sposób. Autorzy postarali się zaciekawić czytelnika, a gdy ktoś zna film, to naprawdę wielka sztuka. I chociaż doskonale znałam zakończenie tej opowieści, gdzieś z tyłu głowy schowałam sobie życzenie, by tym razem ta historia rozegrała się w inny sposób. Niestety, nie obeszło się bez płaczu. W sumie przez całą książkę nie potrafiłam utrzymać nerwów na wodzy. Nie raz, nie dwa, popłakałam się porządnie, bo taki też jest ten tajemniczy Labirynt fauna. Fikcja, fantastyka miesza się z realnymi, smutnymi, brutalnymi wydarzeniami.

Technicznie

Wyobraźcie sobie, że Cornelia Funke sekunda po sekundzie z wielką uwagą, oglądała film, by móc wszystko dokładnie, skrupulatnie przenieść na papier. Pewnie dlatego w książce dosłownie nie brakuje niczego, wszystko do siebie pasuje, jednak całość zyskała jeszcze inny wymiar. Powieść stała się po prostu magiczna, a w filmach czasem tej magii bardzo mi brakowało. Tutaj czytelnik może faktycznie wczuć się w historię i pokombinować, jeśli chodzi o wyobrażenie sobie bohaterów, miejsca akcji, poszczególnych scen. Akcja przebiega dwutorowo, co również wpływa na jeszcze lepszy odbiór powieści. Z jednej strony poznajemy wydarzenia ze świata ogarniętego wojną, a z drugiej mamy baśniowe opowieści z Labiryntu. Potem to wszystko ładnie łączy się w całość, historia się zazębia. My tym samym zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń i do świata baśni. Tak, ja to odczułam idealnie!

Podsumowując

Labirynt fauna nie mogłabym zaliczyć do powieści skierowanej w stronę młodszych odbiorców. Sporo tutaj brutalnych scen, w sumie tak samo jak w filmie. Dlatego dorosłym, którzy kochają fantastykę i jeszcze nie wyrośli z baśni, gorąco polecam przeczytanie Labiryntu fauna. Oczywiście dla tych, którzy film znają doskonale, ta pozycja będzie raczej punktem obowiązkowym. Ja smakowałam każde słowo autorów, z zapałem poznawałam dalsze losy Ofelii i tajemniczego fauna. Tak to już jest z dobrą literaturą, czy nawet filmem - człowiek mógłby nie wychodzić z tego wykreowanego świata nawet na minutkę. Funke i del Toro pozytywnie mnie zaskoczyli i bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać ich książkę. Zdaje sobie sprawę, iż nie wszyscy się w niej odnajdą, bo odpowiedni odbiór niniejszej pozycji przesłoni im film, niemniej dla wielbicieli gatunku, to prawdziwy majstersztyk. Magiczny wymiar powieści dodatkowo podsycają wspaniałe ilustracje, które idealnie wpasowały się w całą akcję. Dodawać chyba nic więcej nie muszę - czytajcie i koniecznie dajcie znać, czy się podobało!

Słowo do ciebie - Kandi Steiner

Znalezione obrazy dla zapytania słowo od ciebie 
Tytuł: Słowo do ciebie
Autor: Kandi Steiner
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka

Opis

Lato w małej górskiej miejscowości wydaje się tym, czego potrzebuje Wren Ballard. Niedawno zakończyło się jej małżeństwo, przez co kobieta czuje się zagubiona i nie ma pojęcia, co dalej zrobić ze swoim życiem.  Na miejscu poznaje chimerycznego, ale też niezwykle pociągającego mężczyznę – Andersona Blacka. Ich sąsiedzka znajomość rozpoczyna się burzliwie, ale z czasem zaczyna ich łączyć coraz więcej.

Okazuje się, że nie tylko Wren nosi w sercu trudne do zagojenia rany. Dwoje ludzi z bolesną przeszłością wkrótce odkryje, że aby znów zacząć żyć, trzeba najpierw wybaczyć samemu sobie.

Wielka miłość i ogrom problemów 

Lato, wakacje to chyba najlepszy czas na czytanie książek o miłości. Ja mam właśnie tak, że kiedy tylko robi się cieplej, na moim stosiku dzieł do przeczytania, piętrzą się głównie obyczajówki. Dlatego między innymi skusiłam się na Słowo do ciebie, ale również dlatego, że bardzo mocno zaintrygował mnie opis na okładce. 27-letnia Wren ma już za sobą nieudane małżeństwo, jest rozwódką, co w tak młodym wieku może być nieco dziwne i mało spotykane. Jednak nikt z nas nie wie co czeka za progiem, jak potoczy się nasze życie i czy osoba, którą wybraliśmy, będzie tą jedyną do końca dni. Wren decyduje się między innymi na zmianę otoczenia i ma nadzieję, iż powoli jakoś się pozbiera i po prostu zacznie nowe życie. Powiem wam bez cienia koloryzowania, że w tempie natychmiastowym polubiłam główną bohaterkę. Rozumiałam doskonale jej rozterki, problemy i z wielką niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Wiecie, nikt tak nie zrozumie kobiety, jak druga kobieta, zgadzacie się ze mną? Oczywiście jak przystało na obyczajówkę, na kartach powieści po prostu musi pojawić się facet. Tutaj też był, ale jaki... Anderson Black niesamowicie intrygował Wren, a w sumie nie tylko ją. Bardzo trudno było mi rozgryźć tak tajemniczą osobistość.

Nie znałam stylu autorki, więc nie byłam tak na sto procent przekonana, czy książka faktycznie przypadnie mi do gustu. Jednak po kilku stronach przekonałam się, że to jest to! Niby mamy tutaj klasyczną obyczajówkę, która nie powinna zbytnio zaskakiwać. Jest kobieta, jest i mężczyzna. Obydwoje starają się jak mogą stworzyć poważny związek, kochają się, lecz na ich drodze ciągle piętrzą się jakieś przeciwności, powracają demony z przeszłości. Znamy to, prawda? Ale Kandi Steiner tak to wszystko umiejętnie wykreowała, że człowiek dosłownie pochłania książkę i czuje się zaskakiwany dosłownie na każdym kroku. Powieść stała się bardzo realna, kradnie ludzkie serducho. Bardzo lubię takie klimatyczne dzieła z prawdziwymi, normalnymi bohaterami, a nie wyidealizowanymi lalusiami, wymuskanymi, głupiutkimi pannami. Coś takiego zwyczajnie chce się czytać.

Technicznie

Słowo do ciebie to powieść, gdzie za pierwszoosobową narrację odpowiada Wren, natomiast Anderson fajnie to wszystko uzupełnia. Pozytywnie zaskoczyły mnie jeszcze malownicze, bardzo plastyczne opisy miejsca akcji. Urokliwe miasteczko Gold Bar, to tak cudowne miejsce, że sama bym mogła tam zamieszkać. Przyroda, górskie krajobrazy, kontakt z naturą - człowiekowi takiemu jak ja, wiele do szczęścia nie potrzeba. Ludzie żyją tam w spokoju, zajęci swoimi problemami, wykonują po prostu to, co do nich należy. Bohaterowie, czyli Wren i Anderson, idealnie pasują do przedstawionej scenerii. Każde z nich powoli pokazuje nam swoją przeszłość, a my myślę że z zaciekawieniem śledzimy ich losy. Jeśli chodzi o samą akcję, to toczy się ona raczej powoli, niespiesznie, a wszystkiego dowiadujemy się raczej stopniowo. Niemniej, książka wcale nie jest nudna i nużąca podczas czytania. Drzemie w niej jakiś taki tajemniczy spokój, lecz podsycony nutką niepewności. Tutaj ciągle coś się dzieje, lecz tempa akcji oczywiście nie można porównać z tempem zarezerwowanym np. dla kryminałów, czy thrillerów.

Podsumowując

Słowo do ciebie to piękna, poruszająca, wciągająca i może nieco bajkowa książka o miłości. Idealna na lato, wakacje, ale nawet jesienne, nieco zimniejsze wieczory. Przy takiej lekturze można się zrelaksować, uciec od własnych problemów, zmartwień przynajmniej na chwilę. Z kart powieści, po raz kolejny pewnie, możemy się przekonać, że miłość często bywa kłopotliwa, trudna, a o szczęście trzeba walczyć niczym lew. Nie zawsze bywa pięknie, cukierkowo i idealnie. Przykładem jest uczucie, które narodziło się pomiędzy naszymi bohaterami. Ja bardzo zżyłam się z przedstawionymi osobistościami, tak jak wspominałam wam wcześniej, rozumiałam ich rozterki i wahania. Jeśli raz człowiek się zrazi, to potem trudno mu zaufać, nie mówiąc o otwarciu na nową miłość. Nasi bohaterowie dali sobie szanse i w sumie wyszło im to na dobre. Jednak to wy sami musicie określić, czy ich decyzja była słuszna, czy to, co robili, jak się zachowywali było odpowiednie. Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić was do lektury książki dla kobiet pt. Słowa do ciebie. Mówię wam, warto!

Za egzemplarz dziękuję księgarni TaniaKsiazka.pl


środa, 17 lipca 2019

Dziewczyna od trawnika - Dorota Pasek

Okładka książki Dziewczyna od trawnika 
Tytuł: Dziewczyna od trawnika
Autor: Dorota Pasek
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Liczba stron: 350
Oprawa: miękka 

Opis

 Adam, biznesmen, żyje w wiecznym pędzie. Nie ma wiele czasu na przyjemności czy relaks. Pewnego dnia, ku zaskoczeniu wszystkich, kupuje dom nad jeziorem. Z ogrodem, o który ktoś musi zadbać – najlepiej ogrodnik. Lub ogrodniczka.
Maria od dwóch lat mieszka na wsi i bardzo jej to odpowiada. Kiedyś żyła w mieście, ale stara się nie wracać myślami do tego okresu. Lubi ciszę i zapach skoszonej trawy. Idealna kandydatka do pracy w ogrodzie.

Adam i Maria spotykają się po raz pierwszy na tarasie domu w wiosenny poranek. Ona, w umazanych ziemią rękawiczkach, on zaspany w samych bokserkach. On pomyśli, że ona jest trochę zadziorna, ona pomyśli, że to bufon, choć może zabawny. Ale pierwsze wrażenie może być zawsze bardzo mylące…

Dziewczyna od trawnika to druga powieść Doroty Pasek, autorki świetnie przyjętego przez czytelników Czasu gniazdowania.

Jedno przypadkowe spotkanie zmienia wszystko... 

Obiecywałam, że już niebawem zrecenzuję dla was nową książkę Doroty Pasek i słowa dotrzymuję. Jest to dla mnie pozycja wyjątkowa, ponieważ objęłam patronatem i pisałam jej rekomendację. Czas gniazdowania tejże autorki, mocno przypadł mi do gustu do tego stopnia, że do powieści powracałam już chyba dwukrotnie. Dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok kolejnego "dziecka" pani Doroty, Dziewczyny od trawnika. Niniejsza lektura należy do książek kobiecych, lekkich i przyjemnych w odbiorze, lecz nie pozbawionych sensu. Mamy bowiem dwójkę dorosłych ludzi, doświadczonych przez los. Każdy z nich ma swoje słabości, przyzwyczajenia, skrywa pewne sekrety. To głównie Marysia przeżyła tak wiele przykrości, że sama wielokrotnie dziwiłam się, jak na człowieka może spaść tyle nieszczęścia w tak krótkim czasie. Przez pewien czas, nie w głowie była jej miłość i kolejne sercowe podboje. Zraniona, skrzywdzona, przeżywająca śmierć najbliższych. Adam, nowy właściciel rezydencji, na samym początku jawił mi się jako ktoś niezbyt przyjazny. Potem zmieniłam o nim zdanie...

Autorka w swej książce nie boi się poruszać problemów ważnych, trudnych, lecz istotnych. Pierwszym z nich jest ból i smutek po utracie bliskich osób. Sama z własnego doświadczenia wiem, jak trudne bywają takie pożegnania. Człowiek nie potrafi wypełnić tego braku, tej pustki. Maria dopiero kiedy się zakochuje, decyduje się jednocześnie na ostateczne pożegnanie z mężem i córeczką. Musi przecież iść dalej, żyć w miarę normalnie, próbować przynajmniej zaakceptować nową sytuację. Drugim problemem poruszanym przez Dorotę Pasek, jest gwałt dokonany przez najbliższą osobę. To szczególnie trudny przypadek, który mocno mną wstrząsnął. Marysia miała obok siebie tylko brata, natomiast facet, którego naprawdę kochała, potrafił tak bardzo ją skrzywdzić. Jednakże potrafiła się postawić, nie pozostała bierna, a zawalczyła o swą godność. 

Technicznie

Lubię książki obyczajowe z prawdziwymi, normalnymi bohaterami i z jakimkolwiek głębszym sensem. Dziewczyna od trawnika właśnie taka jest. Narracja prowadzona jest przez osobę trzecią, co sprawia, że Marię i Adama możemy poznać jeszcze lepiej, sami otrzymujemy możliwość wyrobienia sobie na ich temat opinii, zdania. Osobiście potrafiłam się wczuć w opowiadaną historię, rozumiałam bohaterów, kibicowałam im, współczułam w odpowiednim momencie. Znałam styl autorki, a w tym przypadku nie przeżyłam rozczarowania. Dorota Pasek nadal potrafi zaciekawić czytelnika i zafundować mu kawał porządnej lektury. Niby zwykła obyczajówka, taka niepozorna i wydawać by się mogło, że nieco infantylna, ale wypełniona prawdą, chwytająca za serducho. Ja do szczęścia nie potrzebuję niczego więcej. 

Podsumowując 

Dziewczyna od trawnika z pewnością nie jest przesłodzoną opowiastką dla kobiet. To obyczajówka, ale niezwykle przepełniona uczuciami, wciągająca, a nawet pouczająca. Mamy możliwość poznać również wydarzenia z przeszłości głównej bohaterki, co dodatkowo wpływa na odbiór samej postaci, pozwala lepiej zrozumieć pewne zachowania Marysi. Ja bardzo ją polubiłam, zresztą tak samo jak i Adama. To tacy bohaterowie z krwi i kości! Przyznaję się bez bicia, że nie raz, ani nie dwa, podczas czytania uroniłam łzę, co ostatnio zdarza mi się bardzo rzadko. Widocznie w opowiadaną tutaj historię mocno się wczułam. Książkę czytało mi się wprost wyśmienicie. Błyskawicznie się z nią uporałam, a w sumie nawet nie chciałam, by tak szybko ta moja przygoda z Dziewczyną od trawnika się skończyła. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną powieść Doroty Pasek z nadzieją, że będzie równie idealna. Ta jest, więc gorąco zachęcam was do lektury tejże nowości.    

niedziela, 14 lipca 2019

Zakochani rozbitkowie - Julie Johnson

Okładka książki Zakochani rozbitkowie 
Autor: Julie Johnson
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka

Opis

 Nie sądziła, że przeżyje katastrofę lotniczą.
Nie sądziła, że utknie na bezludnej wyspie.
Nie sądziła, że zapragnie takiego mężczyzny.
Julie Johnson, światowej sławy autorka romansów w trzymającej w napięciu historii o sile przetrwania i potędze zakazanej miłości.

Wyjazd na Fidżi ma być dla Violet Anderson przygodą życia i przepustką do szczęścia, jednak nieoczekiwanie przeradza się w koszmar. Samolot, którym leci Violet, rozbija się, a z katastrofy uchodzi z życiem tylko troje pasażerów. Czekanie na pomoc na bezludnej wyspie, w odcięciu od reszty świata, to codzienna walka o przetrwanie. Szczególnie że Violet do jednego z rozbitków zaczyna żywić uczucie, które nigdy nie powinno mieć miejsca.

W oczekiwaniu na pomoc

Tak, tak, wiem. Kolejna love story i kolejna recenzja książki dla kobiet, typowo lekkiej, wakacyjnej. Nie żebym nie czytała poważniejszych dzieł, ale obecnie mam ochotę na coś mniej wymagającego. Tak to z tym człowiekiem w okresie wakacyjnym bywa - rozleniwia się na maksa. Po Zakochanych rozbitków sięgnęłam podczas podróży, (na szczęście nie samolotem, bo chyba umarłabym ze strachu). Oczywiście nie liczyłam na zapadającą w pamięć, trzymającą w napięciu powieść, a na naprawdę coś przyjemnego, niezobowiązującego. Dzieło Julie Johnson szybko przeczytałam, bo i stron nie ma zbyt wiele. Niemniej, wcale się przy tej książce nie nudziłam, a przecież liczyłam na minimum wrażeń. Lubię być zaskakiwana, a ta powieść właśnie tak na mnie wpłynęła.

Historia przedstawiona na kartach powieści Zakochani rozbitkowie, jest piękna i naprawdę fascynująca. Oto człowiek w wyniku jednego zdarzenia traci zupełnie wszystko. Znajduje się gdzieś na końcu świata, czeka na ratunek, a obok siebie ma tylko drugiego człowieka. Sama nie wiem, jak bym się w takiej sytuacji zachowała, czy postąpiłabym inaczej niż bohaterowie. Ci natomiast przypadli mi do gustu i z przyjemnością śledziłam ich losy do samego końca książki. Obserwowałam rodzącą się namiętność pomiędzy nimi, ale także walkę z własnymi słabościami, uprzedzeniami. Są przecież zdani tylko na siebie i nawet nie wiedzą, czy pomoc faktycznie kiedykolwiek nadejdzie. Pomimo tego, dzielnie zmagają się z przeciwnościami i pozwalają miłości po prostu rządzić. 

Technicznie

Zakochani rozbitkowie to nie thriller, czy jakiś kryminał, więc akcja książki należy raczej do spokojnych i toczących się nawet w leniwym, sennym tempie. Jednakże całość naprawdę wciąga, zaciekawia odbiorcę. Relacje pomiędzy bohaterami rozwijają się powolutku, stopniowo, niespiesznie. W sumie tak też często bywa w prawdziwym życiu. Nie każde uczucie wybucha przecież jak wulkan! Dlatego w Zakochanych rozbitkach miłosne uniesienia są dawkowane przez autorkę w sposób subtelny, delikatny. Mało tego, różnica wieku pomiędzy bohaterami jest spora, co też Julie Johnson ukazała w odpowiedni sposób. Wszak miłowanie człowieka dorosłego, nieco różni się od uczucia w przypadku nastolatków, prawda? My obserwujemy nawet takie przejście od nienawiści do prawdziwej, mocnej i mogącej przezwyciężyć wszystko miłości. To było bardzo ciekawe doświadczenie i udane posunięcie ze strony autorki.

Podsumowując

Zakończenie książki nieco mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się raczej czegoś innego. Czuję pewien niedosyt? Chyba tak. Julie Johnson postawiła na kolejny tom tej historii, chociaż nie mam bladego pojęcia, co w nim będzie opisywała. Dla mnie ta opowieść jest raczej wyczerpana, dlatego moje obawy, co do kolejnej części chyba nie są bezpodstawne. A może wystarczyłoby dopisać tylko kilka rozdziałów więcej i po sprawie? No nic, nie ja mogę o tym decydować, aczkolwiek z chęcią sięgnę po kolejną część. Głównie ze względu na bohaterów, ponieważ przypadli mi do gustu i bardzo ich polubiłam. Myślę, że w Zakochanych rozbitkach każdy znajdzie coś dla siebie. Jest miłość, strach, a nawet łzawe momenty. Wszystko dobrze się komponuje, całość wypadła bardzo interesująco. Czy mogę książkę polecić? Myślę, że tak.

Za egzemplarz dziękuję księgarni TaniaKsiazka.pl

  

piątek, 12 lipca 2019

Nowa Ewa. Początek - Giovanna Fletcher, Tom Fletcher

Okładka książki Nowa Ewa. Początek 
Tytuł: Nowa Ewa. Początek
Autor: Giovanna Fletcher, Tom Fletcher
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Liczba stron: 496
Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Opis

 Ewa jest taka, jak każda inna nastolatka… Tyle że na jej barkach spoczywa los całego świata.
Jest pierwszą dziewczyną, jaka się urodziła od pięćdziesięciu lat.
Jest odpowiedzią na ich modlitwy.
Jest ich ostatnią nadzieją.
Co oznacza, że ma do odegrania tylko jedną rolę…
Gdy kończy szesnaście lat, musi się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem i dokonać wyboru. Wybierze mężczyznę, jednego z trzech starannie wyselekcjonowanych kandydatów.
Zawsze akceptowała swój los. Dopóki nie spotkała Brama. Teraz chce przejąć kontrolę nad swoim życiem.
Od Ewy zależy przyszłość planety. Czy dokona właściwego wyboru?

Rozgrywająca się w przyszłości, w której przez pięćdziesiąt lat nie rodzą się dziewczynki… Tak zaczyna się tak powieść, która zapowiada się na jedną z najważniejszych książek tego roku. Nie można jej przegapić!

Nadzieja na przyszłość drzemie w rękach kobiety

Moja słabość do młodzieżówek trwa nadal i kolejna książka z tej grupy, na którą się zdecydowałam, należy do gatunku science - fiction. Muszę przyznać, że po rozkochaniu się w Igrzyskach śmierci bardzo trudno jest mnie przekonać podobną powieścią. Musi mnie faktycznie zaskoczyć do tego stopnia, bym koniec końców nie odrzuciła jej w ciemny kąt. Nowa Ewa jest porównywana do trylogii Suzanne Collins, ale czy przebija ją, czy jest lepsza? Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć, ponieważ bardzo polubiłam obydwa cykle powieściowe. Nie spodziewałam się, że tak dobrze, tak pozytywnie odbiorę właśnie Nową Ewę autorstwa duetu Fletcher. Pomysł na fabułę mocno mnie zaintrygował. Nie mogłam więc przegapić tak interesującej, tak oryginalnie zapowiadającej się powieści. Nie mogłam dopuścić do tego, by pozycja nie znalazła się w mojej biblioteczce. Myślę, że była do dobra decyzja. 

Wizje dotyczące tego, jak będzie wyglądał w przyszłości nasz świat, są często opisywane w książkach. Nie tylko naukowych, bowiem twórcy powieści dla młodzieży też mają coś do powiedzenia. Przykładem niech będzie właśnie Nowa Ewa. Obraz rzeczywistości, która ma szansę odrodzić się po pięćdziesięciu latach na nowo, wydaje się być całkiem realny. Może nie do końca, lecz jakaś szansa na ziszczenie się takiego scenariusza istnieje. Nie będę wam opisywała całej fabuły, bo i nie ma takiej potrzeby, jednak na brak wrażeń ja nie narzekałam. Z zapałem i wielkim zainteresowaniem poznawałam strukturę świata w którym przyszło żyć naszym bohaterom. Pierwsza część książki głównie tego dotyczy. Dalej mamy oczywiście całą akcję, rozgrywającą się w tempie szybkim i nie zwalniającym ani na minutkę. 

 Bardzo spodobała mi się kreacja Brama. Ten człowiek totalnie mnie zaskakiwał, był bardzo tajemniczy i wiele wnosił do tej powieści. W odróżnieniu od samej Ewy, po której spodziewałam się czegoś więcej. Ciągle miałam wrażenie, że czegoś jej brakuje, że nie jest dopracowana tak, jak być powinna. Może w kolejnych tomach tytułowa postać rozwinie skrzydła.

Technicznie

Pod względem technicznym książce nie mam nic do zarzucenia. Jedynie ta "bladość" Ewy mnie zmartwiła, a tak poza tym jest naprawdę git! Powieść czyta się szybko, przyjemnie, bez cienia znużenia. Akcja dosłownie gna, więc wielbiciele dłuższych opisów, wieeelkich rozmyślań bohaterów, mogą czuć się zagubieni. Ja lubię takie konkretne podejście do sprawy ;) Jestem bardzo ciekawa, czy kolejne tomy również będą tak intensywnie prowadzone. Najważniejsze, że koniec końców każdy z nas łapie sens i wie o co w tej książce chodzi. Dla wielbicieli wątków miłosnych, też znalazło się coś specjalnego. Mnie osobiście jakoś część miłosna mało zainteresowała, ale jest, prawda?

 Podsumowując

W Nowej Ewie odnalazłam sporo nawiązań do Igrzysk śmierci. Nie są one jednak tak chamskie i totalnie zerżnięte od Collins. Autorzy pewnie nie mieli złych zamiarów i była to tylko inspiracja. Powiem wam, że w takich książkach pewnie trudno zachować idealną oryginalność. Zawsze gdzieś ktoś zarzucić nam może, że przecież to już było, ktoś coś takiego już wymyślił. Najważniejsze jest dalsze rozwinięcie fabuły, a w przypadku Nowej Ewy, ta jest dopracowana na najwyższym poziomie. Dlatego bardzo jestem ciekawa kolejnego tomu i mam również nadzieję, że będzie jeszcze lepszy. W szczególności powinien poprawić się obraz bohaterów, a Ewa to już zupełna konieczność. Nie wiem dlaczego, ale miałam z nią problem praktycznie do samego końca. Na szczęście jest jeszcze Bram, który ratuje sytuacje. Koniec końców Nowa Ewa przypadła mi do gustu, przyjęłam ją pozytywnie i czekam teraz na kolejny tom cyklu pióra duetu Fletcher.

czwartek, 11 lipca 2019

Szczury Wrocławia. Szpital - ZAPOWIEDŹ




Niespodzianka dla wszystkich fanów Roberta Szmidta. Już 31 lipca znajdziecie w księgarniach „Szpital” – spin-off „Szczurów Wrocławia. Kraty”. 

Po drugiej stronie ulicy, na tyłach Zakładu Karnego nr 1, stoi zwalisty poniemiecki gmach, w którym swoją siedzibę ma klinika psychiatryczna. To właśnie w jej murach rozegra się kolejna odsłona dramatu, który przeżywają mieszkańcy Wrocławia. Późnym popołudniem 9 sierpnia trafia tu uznany za szaleńca pacjent, który twierdzi, że jego żona zmarła, po czym zmartwychwstała. Samobójstwo bredzącego w malignie mężczyzny będzie przyczynkiem całego ciągu krwawych zdarzeń, którym spróbuje przeciwdziałać o wiele za mało liczna załoga szpitala.

Książka przedstawia losy ludzi uwięzionych w placówce medycznej, którą kilkakrotnie wspomniano w „Kratach”. Śledząc ich losy, czytelnik ujrzy znane mu już wydarzenia z sierpnia 1963 roku, przedstawione jednak z nowej, całkowicie odmiennej perspektywy. Dowie się także, kim było kilka niewymienionych wcześniej z nazwiska pobocznych postaci, które pojawiły się na kartach wcześniejszych tomów (zarówno w „Kratach”, jak i w „Chaosie”!). Nie to jednak jest najważniejsze dla akcji „Szpitala”. Autor dba, aby każda następna powieść w serii „Szczury Wrocławia” była inna, dojrzalsza i pełniejsza. Dlatego szykujcie się na całą serię zaskoczeń i… kolejne wiadra flaków.

W języku filmowym utwór tego rodzaju określa się mianem spin-offu, czyli dzieła eksplorującego wątki poboczne głównej historii. Bliższa zamysłowi autora jest jednak idea DLC, czyli pełnoprawnego dodatku do gry, w którym raz jeszcze możemy zanurzyć się w ulubiony świat i kontynuować wciągającą przygodę, jak zrobiono to kilkakrotnie i udanie w „Wiedźminie 3”.

Zamów  książkę w przedsprzedaży w najlepszej cenie!
Empik: http://bit.ly/szpital_preorder

środa, 10 lipca 2019

Dziewczyna od trawnika - Dorota Pasek (ZAPOWIEDŹ)


Adam nie wie, co to spokój. Żyje jak na wulkanie, jeżdżąc na liczne spotkania biznesowe. Pędzi, bo w firmie zawsze jest coś do zrobienia. Niewiele osób rozumie, dlaczego pewnego dnia sprzedaje niemal wszystko, co ma, i kupuje dom nad jeziorem. A razem z domem „w pakiecie” ogrodniczkę, której płaci za pielęgnowanie ogrodu, sprzątanie i gotowanie.

Marysia w szufladce nocnego stolika trzyma różowe plastikowe etui. Dwa razy dziennie ciągnie za czerwone serduszko, by wyjąć z opakowania jeden proszek na dobry sen i jeden na pogodny dzień. Robi tak niemal od dwóch lat, od kiedy jej życie legło w gruzach i wróciła na wieś. Ceni sobie ciszę i spokój. Czuje jednak, że je stoi w miejscu, i chyba dojrzewa do zmian. Szczególnie, że oczy Adama śledzą ją coraz uważniej…

Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się z kolejnej książki Doroty Pasek. Na okładce powieści znajdziecie też moją rekomendację, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i wspaniałą niespodzianką. Recenzja Dziewczyny od trawnika pojawi się niebawem - wypatrujcie!

poniedziałek, 8 lipca 2019

Perfumiarka - Margit Walsø

Okładka książki Perfumiarka 
Tytuł: Perfumiarka
Autor: Margit Walso
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka ze skrzydełkami 

Opis
 
Ingrid nienawidzi swojej pracy. Pewnego dnia w rodzinnym domu dziewczyna odnajduje wśród rzeczy taty rysunek tajemniczego flakonu perfum. Wiedziona przeczuciem postanawia udać się do malowniczej miejscowości Grasse w Prowansji, by dowiedzieć się, czym właściwie zajmował się jej ojciec podczas długich wyjazdów służbowych.

Szereg tropów prowadzi ją do Sonji Richard, tajemniczej właścicielki fabryki perfum, u której Ingrid postanawia się zatrudnić. Nie zdradza jednak przełożonej prawdziwego powodu swojej przeprowadzki. Czy Ingrid rozwikła rodzinny sekret?

W tym samym czasie zostaje ogłoszony konkurs na nowy zapach dla Chanel, a jakby tego było mało, w życiu dziewczyny pojawia się przystojny Jean, pochodzący z rodziny, która od pokoleń zajmuje się produkcją perfum…


Miłość wśród róż, lawendy i jaśminu. Opowieść o zmysłowych sekretach sztuki perfumiarskiej w krajobrazie słonecznej Prowansji. Tej powieści się nie czyta, tę powieść się czuje!

Jak pachnie szczęście?

Napaliłam się strasznie na książkę pt. Perfumiarka. Kiedy tylko dostrzegłam ją w zapowiedziach wydawnictwa Literackiego, momentalnie podjęłam decyzję, że po prostu coś takiego chcę przeczytać. Nie wiem dlaczego, może ten wakacyjny czas sprzyja tak bardzo sięganiu po typowo kobiece czytadełka. Zmartwił mnie jednak pewien fakt... Spotkałam się z wieloma negatywnymi recenzjami tejże powieści i nieco się wystraszyłam. Wiecie, potem tak niefajnie jest pociskać autorce na blogu ;) A tak zupełnie na serio, pewnie nikt z nas nie lubi trafiać na książkowe buble. Stąd moja niepewność, lecz podsycona ciekawością. Dziś mogę wam zdradzić, że wszystko zależy od naszego podejścia do lektury. Jeśli nastawiacie się na literaturę wyższego lotu, na coś, co zapadnie w waszą pamięć na wiek wieków, to niestety, będziecie rozczarowani. Ja jednak chciałam przeczytać coś lekkiego, ciekawego, z sensem, z dającymi się lubić bohaterami. Perfumiarka wpasowała się idealnie w mój gust i naprawdę, książka bardzo mi się podobała. Nie spodziewałam się nawet, że aż tak mocno!

Z zapałem poznawałam pracę fabryki perfum. Z racji tego, że z chemią mam też coś wspólnego, momenty z nawiązaniami do niej dosłownie pochłaniałam. Z takim "dodatkiem" w powieści dla kobiet spotkałam się chyba po raz pierwszy. Widać doskonale, że autorka świetnie przygotowała się do tworzenia swojego dzieła, zadbała nawet o najdrobniejszy szczegół. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to czasem postępowała dziecinnie, była rozchwiana emocjonalnie, lecz koniec końców naprawdę ją polubiłam i kibicowałam zupełnie szczerze. To taka normalna postać, z krwi i kości - jak my!

Technicznie

Nie mogłabym nie wspomnieć o przepięknej, idealnie nawiązującej do tematyki powieści okładce. Według mnie oddaje klimat książki, kojarzy mi się z Prowansją i właśnie tym okrywaniem przeróżnych, pięknych zapachów - głównie z lawendą, którą osobiście uwielbiam. Patrząc na oprawę Perfumiarki można się nieco zamyślić, odpłynąć w wyobrażeniach w siną dal. Tak jak wspomniałam, w książce pojawiają się chemiczne "wstawki", jednakże całość nie sprawia żadnych problemów w odbiorze. Pewnego dnia siadłam sobie w fotelu z Perfumiarką w dłoni i ani się nie obejrzałam, jak minęły dwie godziny. Książka była prawie przeczytana, a ja zadowolona z poznania tak fajnej, tak przyjemnej powieści dla kobiet. Bo raczej to panie sięgną po Perfumiarkę ;) I mam nadzieję, że nie będą podchodziły do tej książki zbyt krytycznie. Wszak nie jest to powieść historyczna, czy podręcznik akademicki. To lekka, niezobowiązująca lektura na wieczór, czy popołudnie przy kawie. 

Podsumowując

Jeśli aktualnie macie ochotę na coś lżejszego, typowo kobiecego, lecz z sensem i spójną historią, to Perfumiarka powinna spełnić wasze oczekiwania. Dajcie jej szansę, ponieważ jest naprawdę magiczna, trafiająca do babskiego serducha. Myślę, że wątek o odkrywaniu, tworzeniu zapachów jest raczej unikatowy, rzadko spotykany w powieściach, więc autorka wykorzystała coś zupełnie innego, interesującego i co najważniejsze, podeszła do sprawy poważnie. Lato sprzyja sięganiu po podobne książki, niemniej nie powinniśmy przesadzać - warto przeczytać coś nie tylko obyczajowego, ale i nie pozbawionego sensu. Perfumiarka ma w sobie coś, co oczarowuje czytelnika. Może kusi nas, przekonuje do siebie jakimś tajemniczym aromatem? A tak w ogóle zastanawialiście się kiedyś, jak mogłaby pachnieć radość, miłość, szczęście? Dobra, rozmarzyłam się za bardzo ;) Dlatego nie przedłużając, polecam wam z całego serca niniejszą lekturę. Przeczytacie? Słowo?

Z głową w gwiazdach - Jenn Bennett

Okładka książki Z głową w gwiazdach 
Autor: Jenn Bennett
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Opis

 Sama w głuszy. Z chłopakiem, który złamał jej serce…
Wręcz pedantycznie uporządkowane życie pewnej nastolatki zbacza ze szlaku, gdy zostaje ona sam na sam z dziką przyrodą oraz swoim najgorszym wrogiem – chłopakiem, który złamał jej serce.
Od zeszłorocznego balu serdeczna przyjaźń Zorie i Lennona przerodziła się w zaciętą wrogość. Unikają się jak ognia, w czym nieco pomaga im fakt, że ich rodziny to współczesna wersja Montekich i Kapuletich.
Aż do czasu, kiedy podczas wypadu w góry Zorie i Lennon zostają uwięzieni w głuszy. Sami. Razem.
Co złego może się stać?
Z braku innego towarzystwa Zorie i Lennonowi nie pozostaje nic innego, jak zaogniać stare rany docinkami, jednocześnie próbując odnaleźć drogę do cywilizacji. Jednak prywatna wojna podczas ścierania się z siłami natury zmniejsza ich szanse na wydostanie się z lasu w jednym kawałku.
Im dalej zagłębiają się w dzikie ostępy Północnej Kalifornii, tym więcej skrywanych dotąd tajemnic i emocji wypływa na powierzchnię.
 
Sami w głuszy 

Dawno, dawno temu czytałam książkę MISSja survival i tak bardzo owa powieść wydawała się być podobna do Z głową w gwiazdach. Oczywiście na tyle, ile wywnioskowałam z opisu na okładce. Wszak książki lubią zaskakiwać i robić nam niespodzianki. No, więc skusiłam się na nową lekturę z nadzieją, że odkryję kolejną dobrą, typowo wakacyjną powieść z jakąkolwiek akcją. Zdawałam sobie jednak sprawę, iż mam do czynienia z młodzieżówką, także sytuacja może wyglądać różnie. Autorka może mnie zaskoczyć pozytywnie, ale i rozczarować. Na szczęście obeszło się bez przykrych niespodzianek i Z głową w gwiazdach przeczytałam z największą przyjemnością.

Jest to naturalnie opowieść o miłości, jednakże nie takiej cukierkowej, wymuskanej i idealnej. Mamy bowiem chłopaka i dziewczynę, którzy byli w sobie zakochani na zabój, a teraz... mogliby się zabić na wzajem z nienawiści. Jedno wydarzenie zmieni w ich życiu dosłownie wszystko. Czy sobie wybaczą? Ja praktycznie do samego końca powieści nie potrafiłam przewidzieć rozwiązania całej akcji. Bo jak widać, młodzieżówka nie musi być przewidywalna do bólu. Autorka zręcznie wszystko gmatwa, gubimy się w tych domysłach, a zakończenie... Nie, nie zdradzę wam tak ważnej części książki. Mogę tylko dodać, że Jenn Bennett wplata do swojej powieści tematy ważne: homoseksualizm, zdrady. W związku z tym, Z głową w gwiazdach nabiera zupełnie innego wymiaru. To książka, która jakby nie było, skłania do myślenia. 

Technicznie

Przepiękna, bajeczna, tajemnicza - tak w skrócie mogłabym określić okładkę tej książki. Według mnie niniejsza oprawa, jest w stanie przekonać do powieści nawet najwybredniejszego czytelnika. Oczywiście oprawa to nie wszystko, chociaż opis na obwolucie nie powiem, totalnie zachęca. Książkę czyta się bardzo szybko, jednakże nie należy ona do cieniutkich. Jednak znajdziemy w niej sporo dialogów, akcja toczy się w szybkim tempie, także poznawanie nowości Z głową w gwiazdach nie zajmuje zbyt wiele czasu. Mnie owa historia porwała dosłownie od pierwszych stron. A przecież nastolatką to ja już nie jestem, a powieść jest przeznaczona właśnie dla młodzieży. Cóż, Jenn Bennett jak widać potrafi uraczyć dorosłego czytelnika mądrą, poruszającą, świetnie skonstruowaną książką. Takich dzieł dla nastolatków powinno być dużo więcej. Sama jestem ciekawa pozostałych powieści autorki.

Podsumowując

W ramach podsumowania, które jak się pewnie domyślacie będzie pełne pozytywów - Z głową w gwiazdach mogę wam gorąco polecić. Nie dodałam jeszcze, jak bardzo spodobali mi się bohaterowie. To ludzie z pasją, nieco zagubieni, ale bardzo uczuciowi, wrażliwi i mądrzy. Osobistości z tej książki nie mają nic wspólnego z tymi naiwnymi, głupkowatymi postaciami z dzieł dla młodzieży, które tylko liczą na wieeelką miłość rodem z ekranu telewizora. Tutaj i dziewczyna i chłopak zmagają się z prawdziwymi, dorosłymi problemami. Myślę, że na brak atrakcji i wrażeń nikt z nas narzekać nie powinien. Także jeśli szukacie lekkiej, ale nie pozbawionej sensu książki na wakacyjne czytanie, to gorąco polecam wam Z głową w gwiazdach. Przyjrzyjcie się bliżej pozostałym dziełom z oferty wydawnictwa IUVI - warto!  

niedziela, 7 lipca 2019

Jeśli tam jesteś - Katy Loutzenhiser

Okładka książki Jeśli tam jesteś 
Autor: Katy Loutzenhiser
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 304
Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Opis

 Zan, której najlepsza przyjaciółka Priya niedawno wyprowadziła się do Kalifornii, jest zdruzgotana, gdy ich kontakt nagle się urywa. Jakby tego było mało, Instagram Prii zamienia się w strumień usianych błędami, banalnych postów na temat nowego, wspaniałego życia – zupełnie nie w jej stylu…
Wszyscy powtarzają Zan, że powinna dać sobie spokój i pozwolić dziewczynie zacząć od nowa. Jednak dopóki Zan nie usłyszy tego z ust Prii, nie będzie w stanie pogodzić się z faktem, że ich przyjaźń dobiegła końca.
Dopiero kiedy w szkole pojawia się „nowy” – Logan – Zan zaczyna otwarcie mówić o tym, jaka czuje się nieszczęśliwa, zagubiona i zdradzona. Chłopak z ochotą przyłącza się do prowadzonego przez nią śledztwa, mimo że wszyscy dookoła uważają podejrzenia Zan za niedorzeczne. Sprawa staje się naprawdę poważna, kiedy Zan w najnowszym selfie Prii odkrywa coś, co rzuca nowe światło na jej niepokojące milczenie.
Może Priya nie odpisuje na maile nie dlatego, że nie chce, tylko że nie może?

Tajemnice, miłość i wiele innych atrakcji

Znacie pewnie moją miłość do młodzieżówek, więc dziś przyszedł czas na kolejną książkę z tego gatunku. Przyznaję, że szczególnie latem lubię sięgać po takie lekkie, niezobowiązujące powieści, a ta zaciekawiła mnie mającym się w niej pojawić, wątku detektywistycznym. Myślę, że takie urozmaicenie, to ciekawa opcja i miła odskocznia od cukierkowych, wymuskanych i wyidealizowanych książek dla młodych odbiorców. Bo ileż można czytać o niespełnionej miłości, albo spełnionej, ale wypełnionej przeszkodami. W tym przypadku oczywiście wątek romantyczny jest, lecz mam wrażenie, że nie tak płytki, naiwny i po prostu niesmaczny. Kolejnej lukrowanej historyjki chyba nie byłabym w stanie przełknąć. Wiecie, co za dużo to nie zdrowo i ta zasada sprawdza się również w przypadku książek.

Autorka stworzyła ciekawą, wciągającą powieść, gdzie ten wątek detektywistyczny jest bardzo wyraźny i fajnie uzupełnia fabułę. Całość zyskała wręcz niesamowity, niecodzienny wymiar. Ba! Jest nawet sporo grozy, momentów, które wywołują szybsze bicie serducha. To naprawdę unikat jeśli chodzi o książki dla młodzieży, które mają jeszcze i coś z dobrych romansideł. Tutaj nawet nieco starszy odbiorca nie czuje się zniesmaczony ilością lukru i naiwnością głównych bohaterów. Osobistości przedstawione w książce, przypadły mi do gustu i z przyjemnością śledziłam ich losy.

Technicznie

Powieść Jeśli tam jesteś wygląda przyzwoicie, chociaż pewnie okładka jakoś nie zaskakuje. Mnie się podoba, ale wiecie, młodzi są dzisiaj bardzo wymagający. Autorka posługuje się językiem prostym, zrozumiałym. Potrafi zaciekawić czytelnika, zmusić go nawet do dalszego poznawania historii. Ja z uśmiechem na ustach, pełną odpowiedzialnością i wewnętrzną radością mogę wam zdradzić, że książka jest naprawdę warta przeczytania. Wiadomo, jeśli czegoś takiego nie lubicie, nie potraficie zagłębić się w powieść "dla dzieciaków", to będzie wam ciężko. Jednak czasem warto zerwać ze swoimi uprzedzeniami. Jeśli tam jesteś nie zajmuje zbyt wiele czasu, a jednocześnie wypełni wolne chwile w jak najlepszy sposób.

Podsumowując

Książka, jako debiut autorki, wypadła naprawdę dobrze. Może troszkę brakowało mi lepiej skonstruowanej intrygi, niemniej da się w niej zasmakować. Wartkie tempo zasługuje na szczere uznanie i tak jak wspominałam wam wcześniej, bohaterowie również wykonują tutaj kawał dobrej roboty. Jak na młodzieniaszków postępują mądrze, nie są płytcy, bezbarwni i zwyczajnie nudni. Sam wątek romantyczny rozwija się powoli, stopniowo. Myślę, że na brak wrażeń nikt z was narzekać nie powinien. Zakończenie? Nie ukrywam, bardzo mnie zaskoczyło i nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Oczywiście pewnie nie wbija w fotel jak w przypadku kryminału, czy innych dreszczowców, lecz jest naprawdę bardzo dobre. Jak na książkę dla młodzieży, Jeśli tam jesteś stoi na wysokim poziomie i jest w stanie zadowolić gusta nawet najwybredniejszych czytelników. Powieść idealna na wakacje!   

środa, 3 lipca 2019

Ostatni Strażnik - dziś premiera!


Dziś premiera wyczekiwanej przez fanów Warcrafta książki Ostatni Strażnik Jeffa Grubba. Wypełnia ona lukę w wydarzeniach między Narodzinami hordy a Falami ciemności. Stała się też podstawą nowej wersji opowieści na potrzeby filmowego uniwersum Warcraft the movie: Początek. Jeśli jesteście ciekawi, jak bardzo Blizzard zmienił przygody Khadgara i Medivha, sięgnijcie po Ostatniego Strażnika!

Wichrogród, ludzkie królestwo założone w zamierzchłej przeszłości przez potomków Thoradina, pierwszego króla ludzi, przez wieki wychodziło zwycięsko z konfrontacji z dzikimi istotami zamieszkującymi kontynent. Jego mury oparły się armiom trolli, watahom gnoli i surowym wiatrom, od których Wichrogród wziął swoją nazwę. Nowe zagrożenie może się jednak okazać bardziej zabójcze! Cała nadzieja w ekscentrycznym Medivhie – Strażniku Tirisfal – najpotężniejszym magu całego Azeroth. 

Po latach oporu zgodził się on przyjąć w swojej samotni Khadgara, młodego czarodzieja z Dalaranu. Wkrótce młodzieniec będzie musiał się zmierzyć nie tylko z chaotyczną i dziką magią jaką Strażnik zgromadził w wieży Karazhan, ale też z równie nieprzewidywalnym i nie mniej niebezpiecznym charakterem jej pana…

Uwięziona królowa - Kristen Ciccarelli

 
Cykl/Seria: Iskari #2
Autor: Kristen Ciccarelli
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 392
Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Opis

 Żyły kiedyś dwie siostry, które łączyła tak silna więź, że nic nigdy nie mogło ich rozdzielić.  Roa i Essie nazywały to „nicią”. Zajmowały się magią –  aż Essie straciła życie w straszliwym wypadku i jej dusza została uwięziona w tym świecie.
Sprawcą jej śmierci był Dax, dziedzic tronu Firgaardu. Roa poprzysięgła znienawidzić go po kres. Jednak osiem lat później Dax wrócił, by błagać ją o pomoc. Zamierzał zdetronizować swego okrutnego ojca, który dla ludu Roi był bezlitosnym ciemiężycielem.
Roa zawarła z Daksem układ: da mu swoją armię, jeżeli on uczyni ją królową. Tylko jako królowa mogła wybawić swój lud spod panowania Firgaardu.

Wraz z Daksem i jego siostrą Ashą Roa i jej poddani obalili tyrana. Teraz jednak Asha musi uciekać, bo wyznaczono wysoką cenę za jej głowę.  Roa natomiast jest królową z obcych stron, żyjącą z dala od domu, poślubioną wrogowi. Najgorsze zaś jest to, że obietnice Daksa pozostają niespełnione: lud Roi nadal cierpi.
I oto pojawia się szansa, by naprawić wszelkie zło – Roa ma okazję pozbyć się wroga i wybawić ukochaną siostrę.
Musi jedynie zabić króla…

Trudne zadanie do wykonania 

Po sukcesie Ostatniego Namsary, książki która naprawdę bardzo mi się podobała, przyszedł czas na kolejną część, kolejny tom cyklu Iskari. Czekałam i wypatrywałam go w zapowiedziach wydawnictwa IUVI, aż wreszcie egzemplarz do mnie dotarł... Pachnący nowością, wypełniony tajemnicą i znanymi mi już, ulubionymi bohaterami. Jednak jak to z kontynuacjami bywa, obawiałam się nieco o jakość dzieła. Czy autorka nie odpuściła? Czy równie dobrze prowadziła całą akcję? Czy drugi tom powtórzy u mnie sukces tomu pierwszego? Pytania kłębiły się, ale dziś już wiem! Uwięziona królowa jest czymś wspaniałym! Na taką książkę właśnie czekałam, tego było mi trzeba. Kilka pierwszych stron wystarczyło mi, by uwierzyć, że dzieło jest naprawdę dobre i będę go czytała z wielką uwagą i zaangażowaniem.

Jestem wielką fanką książek tego typu, więc ciężko mnie zaskoczyć do tego stopnia, bym dane dzieło mogła polecać i polecać. Uważam, że Uwieziona królowa przypadnie do gustu nawet czytelnikom, którzy "siedzą" w tym temacie i fantastyka nie ma dla nich żadnych tajemnic. Autorka posiada przeogromną wyobraźnię, którą potrafi przelać na papier, zaprezentować odbiorcy w jak najlepszy sposób. Dzięki niej z przyjemnością powróciłam do znanego mi świata, do ulubionych bohaterów z nadzieją, że wreszcie coś się wyjaśni i rozwiąże. Nic bardziej mylnego, bowiem Kristen Ciccarelli pozostawiła sobie na deser kilka zagadek totalnie nierozwiązanych i budujących dodatkowo klimat powieści. A ten jest naprawdę niesamowity. Bardzo, ale to bardzo spodobali mi się także bohaterowie. Nie są płytcy, mało wyraziści i wepchnięci do powieści na siłę. Praktycznie do końca człowiek nie ma pewności, czy dana osobistość stoi po stronie dobra, czy zła. 

Technicznie

Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na okładkę. Ta jest przepiękna, magiczna i przykuwająca wzrok. Pasuje idealnie do stylu poprzedniej książki i z tego co widziałam, trzeci tom będzie równie cudowny. Styl autorki jest mi dobrze znany, więc z odbiorem powieści nie miałam żadnych, ale to żadnych problemów. Ba! Nie mogłam się od niej oderwać ani na minutkę, a przecież milion domowych obowiązków aż do mnie krzyczało ;) Akcja gna praktycznie od samego początku, tutaj ciągle coś się dzieje, zmienia, komplikuje, ale i rozwiązuje. Uwięziona królowa nie należy do powieści przewidywalnych i zerżniętych żywcem od kogoś innego. Tak, zdarzały mi się takie kwiatki w swojej biblioteczce. Czuć tutaj oryginalność, bo autorka miała pomysł i konsekwentnie go realizuje.   

Podsumowując

Uwięziona królowa to gratka dla fanów fantastyki i oczywiście tych, którzy mają już za sobą lekturę części pierwszej. Tak jak wspominałam, wiele spraw nie zostało jeszcze wyjaśnionych, więc ciągle mam nadzieję, że tom trzeci ostatecznie się ze wszystkim rozprawi. Chociaż... już zostałam przyzwyczajona do tych intryg, knowań, zawiłości i będę za nimi tęskniła. Mam więc nadzieję, że Kristen Ciccarelli pokusi się o stworzenie czegoś podobnego. Ma niesamowity dar to pisania takich wspaniałych książek, które chce się czytać i czytać. I nawet jeśli fantastyka to wasze drugie imię, Uwięziona królowa was zaskoczy. Czym? Tego wam nie zdradzę, by nie zepsuć niespodzianki. Przygotujcie się jednak na ostrą jazdę bez trzymanki! 

Marvel X-Men. Saga Mrocznej Phoenix - Stuart Moore


Autor: Stuart Moore
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka 

Opis
 
Przeprowadzając wahadłowiec przez potężny rozbłysk słoneczny, Jean Grey poświęca swoje życie, by uratować X-Menów. Zdarza się cud i superbohaterka się odradza.
Phoenix – jak głosi jej imię – powraca do życia, stając się jedną z najpotężniejszych istot we wszechświecie. Lecz kiedy wraz z X-Menami bierze udział w ataku na tajną organizację o nazwie Hellfire Club, pada ofiarą manipulacji, zdradza przyjaciół z drużyny i zmienia się w Czarną Królową.
Gdy moce Jean wymykają się spod kontroli, staje się jasne, że trzeba ją powstrzymać. Są tacy, którzy za wszelką cenę pragną jej śmierci; tymczasem X-Meni robią wszystko, by opanować siłę Phoenix, nie zabijając przy tym Jean. Od ich zmagań zależą losy świata.
 
Najpotężniejsza istota we wszechświecie 
 
Zagłębianie się w świat Avengersów było dla mnie ogromną przyjemnością. Dlatego postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej na temat X-Menów. Sięgnęłam po Mroczną Phoenix z czystej ciekawości i po części w celach informacyjnych. Czytanie uniwersum to super sprawa, więc zdecydowałam się na taką, a nie inną lekturę "do poduchy". Może poznawanie powieści wieczorem, a nawet nocą nie było dobrym pomysłem, (za dużo wrażeń), ale z pewnością wybór książki, to moja najlepsza decyzja. Została ona napisana przez Stuarta Moore'a, autora którego warsztatu bliżej nie znałam. Pewnie dlatego jakieś obawy przed powieścią miałam, lecz po kilku pierwszych stronach zostały one w stu procentach rozwiane i odeszły w zapomnienie. 
 
Jak się pewnie domyślacie, prym wiedzie tutaj Mroczna Phoenix, którą chyba najbardziej chciałam dobrze poznać. Reszta osobistości może została troszkę zepchnięta na boczny tor i nie dowiedziałam się o nich zbyt wiele, jednak na tym bohaterze na którym bardzo mi zależało, skupiła się większa część książki. Oczywiście nie mogę stwierdzić, że autor nie nakreślił ich wcale, jednak coś mi tutaj brakowało, czułam pewien niedosyt. Do samej Jean nie sposób się przyczepić. Ta bohaterka bardzo mnie zaciekawiła, a Moore dodatkowo spotęgował moje zainteresowanie. Z przyjemnością i oczami otwartymi szeroko ze zdumienia, podziwiałam przemianę Jean w najpotężniejszą istotę we wszechświecie. To było coś!
 
Technicznie
 
Książka została napisana na podstawie powieści graficznej, więc stworzenie czegoś takiego nie było prostym zadaniem. Komiks to komiks, rządzi się swoimi prawami. Tutaj trzeba było zmieścić więcej tekstu i nie dało się poprzeć wyobraźni autora jakimiś obrazkami. Stuart Moore dał jednak radę i stworzył bardzo interesujące dzieło. Myślę, że fani X-Menów nie powinni być niezadowoleni, zniesmaczeni. Tutaj jest wszystko, co powinno znaleźć się w dobrze skonstruowanej powieści. Przygotujcie się jednak na szybkie tempo, które lubi nieco namieszać w przypadku, gdy nie jesteście uważni.
 
Podsumowując  
 
Jeśli coś takiego was zainteresowało, jeśli lubicie X-Menów, chcecie uzupełnić swą wiedzę na ich temat, a tradycyjne komiksy już wam się znudziły, to gorąco polecam wam Mroczną Phoenix. Książkę czyta się w iście błyskawicznym tempie, a na brak wrażeń chyba nikt z was narzekać nie powinien. Mnie lektura zajęła minimum czasu, a bawiłam się przy niej doskonale. Teraz wiem więcej i bardzo się cieszę, że mogłam poznać ten świat jakby "od podszewki". Było warto. 
 
Za egzemplarz dziękuję agencji AiM Media