poniedziałek, 28 stycznia 2019

Uwikłana - Natasha Preston

Dawno mnie tutaj nie było, ale nie z lenistwa, a przez pojawienie się zmory studentów... sesji. Na szczęście znalazłam chwilkę na przygotowanie recenzji książki, którą ostatnio przeczytałam. Leżała u mnie i leżała, czekała na odpowiedni moment... To nowość wydawnictwa Feeria Young - wydawnictwa, które zawsze ma dla mnie coś specjalnego, coś interesującego. Tak też było i tym razem. Uwikłana znalazła się w moich rękach, a czy się podobała? O tym w dalszej części recenzji. 



Grupka przyjaciół postanawia spędzić weekend w aktualnie opuszczonym domku nad jeziorem. Do paczki znajomych dołącza niejaki Blake, starszy brat jednego z uczestników wypadu. To właśnie do jego rodziców należy posesja nad jeziorem, tyle że po ich rozwodzie dom opustoszał. Młodzi mają więc nadzieję na dobrą zabawę bez kontroli ze strony starszych. Niestety nie mają pojęcia, że ta wycieczka zakończy się strasznie... Do domku przybywa siedem osób, ale wyobraźcie sobie, że w dniu kolejnym będzie ich tylko pięcioro. Tak, dobrze zrozumieliście i przeczuwacie sprawę... Dwoje nastolatków zostaje zamordowanych. Morderca jest więc w grupie przyjaciół, tylko kto nim jest? 

Uwikłana to thriller autorstwa Natashy Preston. Dorobek pisarki znam całkiem dobrze, gdyż mam w swym posiadaniu kilka jej książek, które faktycznie bardzo przypadły mi do gustu. Byłam więc przekonana, że kolejna nowość okaże się idealna. Cóż, jest naprawdę wspaniała, ale dostrzegłam w niej pewne mankamenty. Nie są to jakieś straszne wady, które odbierałyby radość z możliwości poznania kolejnej, fantastycznej książki Preston. Jednakże te maleńkie minusiki sprawiają, że poprzednie dzieła można sklasyfikować jako lepsze. Dobra, dosyć ględzenia, czas przejść do szczegółów :)

Uwikłana, jak się pewnie domyślacie, jest skierowana w stronę nastolatków, więc bohaterami po prostu musi być młodzież. No w sumie nie musi, ale chyba w pewnym sensie przekonuje do książki takiego nastolatka, który czasem czyta jedną powieść w ciągu całego roku. W tym przypadku poza postaciami w wieku "naście" lat, mamy jeszcze charakterystyczne dla tej grupy wiekowej problemy. Wiecie, miłostki, kłopoty z rodzicami, rówieśnikami, brak zrozumienia itd. Bo jak to mój profesor od matematyki mówi - wspólne problemy łączą najbardziej. Dlatego taki młody odbiorca w sposób odpowiedni, zgodnie z zamysłem autora, odbiera sens powieści. Niby nie musi zbytnio główkować, ale też momentami powinien przynajmniej zastanowić się nad pewnymi sprawami. 

Mam pewne zarzuty do niedokładnego nakreślenia poszczególnych bohaterów. Spora część została potraktowana po macoszemu, a nawet zepchnięta na boczne tory powieści. Niby są, a jednak tak jakby ich nie było i nie mieli nic do powiedzenia, a nawet na swoje usprawiedliwienie. Szkoda, bo każda postać powinna coś wnosić do powieści, a nie być tylko ozdobnikiem i swego rodzaju, przepraszam za wyrażenie, "zapchaj dziurą". Główna bohaterka często denerwowała mnie swą naiwnością, brakiem swojego zdania na pewne tematy. No i to jak szybko się zakochała, powinno zostać zaliczone jako rekord ;) 

Uwikłana to wciągająca, zaskakująca lektura dla nastolatków. Nie obeszło się bez małych wtop, które nie klasyfikują książki jako złej, ale decydują o jej nieco niższej jakości od poprzednich dzieł Natashy Preston. Czekam jednak na kolejne "dziecko" autorki - lepsze, mocniejsze i dopracowane w każdym calu. 

                                                                                                      

 Uwikłana

Tytuł: Uwikłana
Autor: Natasha Preston
Wydawnictwo: Feeria Young
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Cena okładkowa: 37.90 zł
Premiera: 16.01.2019

 

środa, 9 stycznia 2019

Bardzo brzydki dziennik - Iga Chmielewska

Dziś totalnie inna tematyka, a nawet brak przynależności do konkretnego gatunku literackiego :) Zaskoczeni? Mam nadzieję! 
Ten rok minął mi błyskawicznie, ale nie był zbyt przyjemny. Mam więc nadzieję, że 2019 będzie o wiele lepszy, obfitujący w więcej pozytywów, a nie tylko same rozczarowania. Już w grudniu rozglądałam się za ciekawymi kalendarzami, plannerami, ale jakoś żaden nie wpadł mi w oko. Dopiero ten... Bardzo brzydki dziennik Igi Chmielewskiej. Wiedziałam, że muszę go mieć! 


Tak naprawdę, to dzieło Chmielewskiej rzuciło mi się w oczy znacznie wcześniej, lecz później jakoś o nim zapomniałam. Wiecie, przykładowo w listopadzie, to ja jeszcze nie myślę o końcu roku, a skupiam się na zamykaniu bieżących spraw. Dopiero później, podczas poszukiwań kalendarza idealnego, przypomniałam sobie o Bardzo brzydkim dzienniku. To było to! Koniec z pstrokacizną, różową, bądź czerwoną okładką itp. Ma być prosto, ale z zachowaniem odpowiednich zasad. Jakich? Dużo miejsca do pisania, gryzmolenia, wyklejania, szkicowania. Uwielbiam takie kreatywne kajeciki, które nie ograniczają mnie pod względem, przykładowo dostępnego, wolnego miejsca.

Jak możecie zauważyć na zamieszczonym zdjęciu, okładka dziennika utrzymana jest tylko w dwóch kolorach, z delikatnymi napisami i obrazkiem w formie szkicu ołówkiem. Z czymś takim spotkałam się po raz pierwszy, a właściwie z taką formą okładki jakiegokolwiek dziennika, kalendarza itp. Środek wygląda jeszcze ciekawiej. Jest mnóstwo miejsca do pisania, są oczywiście rozpisane poszczególne miesiące, ale w taki sposób, byśmy mieli pełną swobodę w prowadzeniu dziennika. Autorka niczego nam nie narzuca, lecz tylko podsuwa pomysły. Na początku każdego miesiąca, zostawiła dla właściciela dziennika specjalny liścik... 

Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z posiadania jakiegokolwiek dziennika, czy kalendarza. Ten dzielnie mi towarzyszy i mam nadzieję, że będzie się sprawdzał aż do końca roku. Noszę go ze sobą w torebce, zapisuję co tylko przyjdzie mi do głowy. Jestem przekonana, że Bardzo brzydki dziennik od Igi Chmielewskiej, sprawdzi się i u was, będzie swego rodzaju motywacją do jego regularnego prowadzenia. Dla fanów minimalizmu - idealny! 

                                                                                                           

 Bardzo brzydki dziennik - Iga Chmielewska | okładka

Tytuł: Bardzo brzydki dziennik
Autor: Iga Chmielewska
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Oprawa: miękka
Liczba stron: 208
Cena okładkowa: 34.90 zł
Premiera: 20.11.2018
Znalezione obrazy dla zapytania znak horyzont

sobota, 5 stycznia 2019

Spadek - Beata Dmowska

Ostatnio u mnie sama fantastyka, więc wypadałoby zamieścić jakąś recenzję książki obyczajowej. Ostatnimi czasy miałam możliwość poznać ciekawą lekturę, która będzie pasowała na zimowe wieczory.Wyglądała niezbyt zobowiązująco. Ot, taka do poczytania pod kocykiem z kubkiem ciepłej herbatki w dłoni. Pomyślałam sobie, że poznawanie tej powieści nie zmęczy mnie zbytnio, a może jeszcze bardziej zrelaksuje po świątecznej gonitwie. Tak, tego było mi trzeba. Jednak już po kilku stronach doszłam do wniosku, że Spadek to nie tylko błaha historyjka dla znudzonych kobiet... To prawdziwy rollercoaster!


Natalia próbuje się właśnie pozbierać po zdradzie męża, chociaż to bardzo trudne. Na ratowanie związku chyba jest już za późno, bo nic nie toczy się tak, jak sobie zaplanowała. Los lubi płatać figla i my sami doskonale o tym wiemy. Natalia wyrusza więc na wieś, do domu odziedziczonego po zmarłych dziadkach. Tam, ma nadzieję na nowe, może lepsze życie i rozprawienie się ze wszystkimi problemami, a przynajmniej tymi miłosnymi. Postanawia otworzyć pensjonat i wziąć się w garść. Niestety ktoś usilnie stara się pokrzyżować jej plany. Bowiem poza spadkiem, kobieta odziedziczyła masę nowych kłopotów. Jak z tego wybrnie? Kto tak źle życzy Natalii? 

Byłam święcie przekonana, że lektura szybko odejdzie w zapomnienie, uporam się z nią w jeden wieczór, a później powrócę do mniej przyjemnych spraw... Okładka przygotowała mnie na jakieś delikatne romansidło, za którymi nie przepadam, lecz od czasu do czasu czytam. I tak, jak wspomniałam wam na samym początku, bardzo się myliłam. Nie sądziłam, że książka Spadek tak bardzo przypadnie mi do gustu, że będę przy niej siedziała do momentu, aż poznam zakończenie tej historii. Niepozorna, a jednak niesamowicie zaskakująca. Zainteresowała nawet taką osobę jak ja, która czyta zupełnie inne dzieła. 

W pierwszej kolejności przeżyłam szok... Ta książka nie jest tylko o miłości, a przecież na taką wyglądała! Wątek miłosny, to tylko maleńki element tej całej układanki i z pewnością nie przyćmiewa sensu powieści. Natalia nie ma tylko i wyłącznie dylematów uczuciowych, nie przebiera, wybiera facetów, nie ugania się za nimi i nie biega na dziesięć randek w tygodniu. Natalia to kobieta, która stara się budować swoją przyszłość na nowo. Na początku troszkę mnie denerwowała swą nieporadnością, nijakością i zamartwianiem się wszystkim. Potem ta kobieta stała się zupełnie inna... twarda, nieustępliwa, nie bojąca się nowych wyzwań. Na kartach książki mamy okazję poznać przemianę Natalii, którą Beata Dmowska wykreowała w sposób doskonały. Oczywiście autorka nie idealizuje głównej bohaterki i chwała jej za to!

Nie spodziewałam się, że Spadek Beaty Dmowskiej będzie zawierał wątek na podobieństwo thrillera. I to takiego thrillera, który faktycznie jest w stanie zadowolić fana tego gatunku. Dzięki niniejszemu dodatkowi, książka przestaje być przewidywalna, trzyma w napięciu, aż do ostatniej kartki. Wszystko oczywiście zostało zręcznie wplecione w fabułę powieści. Sam pomysł na książkę uznaję za trafiony. Spadek czytało mi się znakomicie, nie zostałam zanudzona na śmierć, a z zapałem poznawałam kolejne strony. Także nie zawsze warto oceniać książkę po okładce, czy opierać się tylko na swoich przypuszczeniach. Ja Spadek mogę wam szczerze polecić. Nawet czekam z wielką niecierpliwością na kolejną powieść Beaty Dmowskiej!

                                                                                                      



Tytuł: Spadek
Autor: Beata Dmowska
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Oprawa: miękka
Liczba stron: 442
Cena okładkowa: 38.99 zł
Premiera: 14.11.2018


piątek, 4 stycznia 2019

Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu - Roger Lancelyn Green

To kolejna książka z grona tych, które zbyt długo nikomu nie trzeba przedstawiać. Legenda o królu Arturze została nawet zekranizowana i to niejeden raz, a wydania książki o przygodach władcy i rycerzy Okrągłego Stołu, na naszym rynku można znaleźć prawdziwe mnóstwo. Sama mam w posiadaniu Króla Artura, ale w takiej formie, że wstyd byłoby pokazać dzieło publicznie ;) Dlatego zapragnęłam mieć ładniejsze wydanie niniejszej pozycji literackiej i oto jest... Świeżutkie, pachnące nowością, tylko moje!


Książka Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu nie jest totalną nowością. Dzieło zostało bowiem wydane w roku 1953, a więc ma już troszkę lat i z pewnością mogło trafić w tym okresie do milionów na całym świecie. Teraz mamy jednak wznowienie z którego bardzo, ale to bardzo się cieszę. Jest mi niezwykle ciężko streścić w kilku zdaniach przedstawioną tutaj historię w taki sposób, by was nie zanudzić, a jednocześnie wiele nie zdradzać. 
Niniejsze dzieło zostało oparte na chyba jednym z najsłynniejszych romansów Le Morte d'Arthur autorstwa Thomasa Malory'ego. Niemniej, książka Greena jest najbardziej przystępna w odbiorze i stanowi pewną całość. Mamy zawarte tutaj losy królestwa Brytów od momentu powstania, aż do upadku. Wszystko odpowiednio wzbogacone wyrazistymi, wspaniale naszkicowanymi bohaterami. Na kartach powieści spotkamy nie tylko Artura, ale m.in. Lancelota i jego ukochaną Ginewrę, czy czarnoksiężnika Merlina. Są wróżki, czarownice, więc ja, jestem zachwycona. 

 Zacznę może od wydania książki, które mnie z miejsca powaliło na kolana. Uważam, że jest po prostu przepiękne. Oprawa wygląda genialnie, czcionka nie jest mikroskopijna, więc powieść czyta się błyskawicznie. Mamy nawet kilka czarno - białych ilustracji, co dla wzrokowców stanowi kolejną zaletę. Wydanie, które ja posiadam, rozerwało się po jednokrotnym przeczytaniu, natomiast tutaj taka sytuacja nie powinna wystąpić. Powieść wygląda solidnie i taka jest w rzeczywistości. Sięgnę po nią nie jeden raz. 
Została napisana językiem prostym w odbiorze, ale lekko archaicznym, co tworzy odpowiedni klimat i jakby w ten sposób ułatwia wczucie się w sens powieści. Bardzo lubię taką formę zachęcania czytelnika do książki. Jednocześnie w tym przypadku nie miałam żadnego problemu ze zrozumieniem Króla Artura, nie gubiłam się nawet w nazwach i nazwiskach, co zdarza mi się często podczas czytania dzieł historycznych;) 

Jak się pewnie domyślacie, głównymi bohaterami tejże powieści są rycerze - bo jakżeby inaczej. W tym przypadku są oni nieco idealizowani przez autora i praktycznie nie mają żadnych wad. Niemniej, akurat takie podejście do sprawy zupełnie mi nie przeszkadzało. Lubię opowieści o facetach w zbrojach, którzy toczą potyczki na śmierć i życie w obronie królestwa, czy ukochanej niewiasty. Rycerze według Rogera L. Greena kierują się kodeksem rycerskim, postępują zgodnie z zasadami, biorą udział w turniejach, walczą o rękę damy, bronią poddanych itd. Cóż, takimi opowieściami karmiono ludzi na dworach w całej Europie, więc nie mam żadnych zastrzeżeń do wizerunku nienagannego rycerza, który przedstawił nam autor. 

Jeśli macie ochotę na kawał dobrej literatury z niebanalnymi osobistościami, barwnymi opisami, akcją, wątkiem miłosnym, to gorąco polecam wam lekturę Króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu. Wszak jest to historia, która miała ogromne znaczenie dla Europy. I nawet jeśli kiedyś tam Król Artur wpadł w wasze ręce, to warto sobie legendę przypomnieć. Gorąco polecam wam wydanie, które wypuściło niedawno wydawnictwo Zysk i S-ka. Cudo!  

                                                                                                            

 Znalezione obrazy dla zapytania król artur i rycerze okrągłego stołu

Tytuł: Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu
Autor: Roger Lancelyn Green
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Oprawa: twarda
Liczba stron: 390
Cena okładkowa: 39.90 zł
Premiera: 26.11.2018

 

czwartek, 3 stycznia 2019

Igrzyska śmierci *Trylogia* - Suzanne Collins

To kolejna książka od księgarni internetowej Gandalf, którą z uśmiechem na ustach powitałam w swojej biblioteczce. Wstyd, wielki wstyd! Igrzysk śmierci Suzanne Collins w swoich czytelniczych zbiorach wcześniej nie miałam, a przecież przeczytałam trylogię milion razy i wciąż nie mam jej dosyć. Film także przypadł mi do gustu, więc sama nie wiem, co powstrzymywało mnie przed zaopatrzeniem się we własny egzemplarz Igrzysk śmierci. Wreszcie jest... wymarzony, śliczny i po prostu mój... wspaniały zestaw dla fanów twórczości Collins.



Po raz kolejny jest mi niezwykle ciężko streścić w kilku zdaniach aż trzy tomy, chociaż nie są one tak opasłe, jak w przypadku książek Tolkiena. Niemniej, warto chociaż w paru słowach, w ramach wstępu, nakreślić fabułę tym, którzy z Igrzyskami śmierci jeszcze się nie zetknęli. 
Na gruzach dawnej Ameryki Południowej, istnieje państwo Panem. Niestety jego totalitarny ustrój nie pozwala żyć w nim ludziom w prawdziwym bezpieczeństwie. Bowiem każdego roku, spośród młodych dziewczyn i chłopców, wybierani są tzw. trybuci, którzy biorą udział w Głodowych Igrzyskach. To telewizyjne show, ale z brutalnymi zasadami. Ludzie giną, walczą o przetrwanie. W gronie trybutów znajduje się Katniss Everdeen. Dziewczyna postanowiła wziąć udział w igrzyskach, a tym samym ratując młodszą siostrę przed pewną śmiercią. Teraz musi walczyć o przetrwanie, chociaż jednocześnie chce zagrać władzy na nosie. Czy wyjdzie z tego cało? Dlaczego kosogłos stanie się jej symbolem? 

Igrzyska śmierci czytałam wielokrotnie, ale za każdym razem czerpię z tej lektury coś innego. Na początku był tylko zachwyt ogólny, potem doszły kolejne przemyślenia i dylematy. Przy pierwszym czytaniu trylogii miałam pewne obawy. Lubię młodzieżówki, ale podążanie za modą nie leży w mojej naturze. Czy to, co spodobało się połowie nastolatków na świecie, może przypaść do gustu i mnie? Najwidoczniej tak! Bo nie ma tutaj słodzenia, cukierkowej fabuły, naiwnych bohaterów, czy idiotycznych miłostek. Są natomiast niesamowicie aktualne problemy, prawdziwe osobistości, które zapadają w pamięć, a nawet wbijają się w nasz umysł :) Ja tych bohaterów pokochałam całym sercem i możecie mi wierzyć, nie chciałam się z nimi rozstawać. 

Autorka trzyma równy poziom, a nawet mogłabym stwierdzić, że kolejny tom jest jeszcze lepszy. Dla mnie część trzecia, to już prawdziwa petarda! Dawno nie spotkałam się z tak udaną trylogią, przeznaczoną raczej dla młodzieży, a jednocześnie mogącą zainteresować nawet dorosłego czytelnika. Wszystko zostało tutaj doskonale przemyślane, dopieszczone, dopracowane. Państwo Panem wypada, co tu dużo ukrywać, w miarę aktualnie. Wszak nigdy nie mamy pewności, co stanie się za kilka lat... A może na gruzach naszej Polski powstanie coś podobnego? Oby nie!

O trylogii Igrzyska śmierci trudno w recenzji napisać coś odkrywczego. Przeczytałam masę opinii na temat tego dzieła i są one naprawdę różne, aczkolwiek zazwyczaj pozytywne. Moja oczywiście jest również pozytywna, bo nie ma innej opcji. Najbardziej podobała mi się kreacja głównej bohaterki, Katniss, czyli tej, która igrała z ogniem. Dziewczyna nie boi się walczyć o swoje dobro i dobro tych, których kocha najbardziej. Jest rozdarta pomiędzy dwoma facetami, ale wątek miłosny w tym przypadku stanowi tylko dodatek. Autorka pokazuje nam ludzi, którzy chcą coś zmienić, którzy nie boją się przeciwności losu, władzy, a nawet śmierci. Collins wykonała kawał dobrej roboty.

Serdecznie polecam wam zakup trylogii Igrzyska śmierci na stronie księgarni internetowej Gandalf https://www.gandalf.com.pl/ Wydanie które posiadam, spełniło moje oczekiwania. Wygląda genialnie, czyta się je bardzo dobrze, a i cenowo wypada korzystnie. Także - Pomyślnych Igrzysk! 

                                                                                                        

 

Tytuł: Igrzyska Śmierci (tutaj)
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Oprawa: miękka
Liczba stron: 1080
Cena okładkowa: 79 zł 


Gandalf.com.pl