wtorek, 6 sierpnia 2019

Trup w sanatorium - Marta Matyszczak

Okładka książki Trup w sanatorium 
Cykl/Seria: Kryminał pod psem #6 
Autor: Marta Matyszczak
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka

Opis

 W świnoujskim sanatorium zostaje popełnione morderstwo. Traf chce, że w uzdrowisku zjawia się Szymon Solański, prywatny detektyw. Wraz z dziennikarką Różą Kwiatkowską wybrali się właśnie na pierwsze wspólne wakacje. Nie będzie im jednak dane wypocząć. Solański przyjmuje zlecenie odnalezienia zabójcy, a w śledczej pracy towarzyszy mu kundelek Gucio.
Sprawa śmierci kuracjuszki zatacza coraz szersze kręgi, by w końcu sięgnąć dramatycznych wydarzeń gorącego lata 1977 roku. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się ze światem donosicieli, festiwalowej bohemy i z osobistymi porachunkami, które przyniosą krwawe skutki.

Kolejna zagadka do rozwiązania 

Tym razem skusiłam się na kryminał, ale w nieco innym, troszkę wakacyjnym wydaniu. Od razu zaznaczam, że Trup w sanatorium to moja pierwsza książka Marty Matyszczak, a jak pewnie wiecie, bądź zdążyliście doczytać, niniejsze dzieło stanowi szósty tom serii Kryminał pod psem. Wypuściłam się więc niczym pirat na nieznane wody, nie znając poprzednich części, nie wiedząc kto z kim, dlaczego i po co. Jednak wcale nie czułam się podczas tej lektury obco i nieswojo. Szybko nawiązałam nić porozumienia z autorką, zorientowałam się bez żadnych problemów w historii bohaterów. Jest tutaj również pies, a jak już taki gość pojawia się na kartach książki, to ja momentalnie muszę coś takiego przeczytać. Czy było warto poświęcić tej powieści chwilę cennego czasu? Myślę, że tak. Nie czytam kryminałów namiętnie, ale ten naprawdę przypadł mi do gustu. Wbrew pozorom ma on w sobie nutkę humoru. Czegoś takiego w kryminałach raczej nie spotykamy, prawda? No, więc Marta Matyszczak zafundowała nam w pewien sposób coś oryginalnego. 

Technicznie


Wraz z bohaterami podróżujemy do świnoujskiego sanatorium by... odnaleźć trupa jednej z kuracjuszek. Róża, Solański i oczywiście Gucio mają pełne ręce (łapy) roboty, więc o wypoczynku mogą sobie tylko pomarzyć. Nie znałam wcześniej tych osobistości, nie wiedziałam czy śląska para skradnie moje serducho i pozostanę im wierna aż do końca książki. Na szczęście zarówno pani dziennikarka, jak i detektyw dali radę i naprawdę bardzo ich polubiłam. Obydwoje tworzą niesamowicie zgrany duet, chociaż Róża, jak to kobieta, ma swoje fochy i trudniejsze dni. Jednak kiedy ta para stanie przed ważnym zadaniem do wykonania, zwady i kłótnie odchodzą w siną dal. Oczywiście nie mniej ważnym bohaterem jest kundelek Gucio. Cieszę się niezmiernie, że autorka pomyślała i o zwierzaku, jako jednej z głównych postaci. Akcja snuta jest dwutorowo. Narracja prowadzona jest w sposób ciekawy, ponieważ poznajemy całą sytuację z perspektywy różnych osób - nie tylko rodzaju ludzkiego. To wszystko sprawia, że książkę odbiera się z przyjemnością i bez żadnych kłopotów ze zrozumieniem treści.

Podsumowując

Trup w sanatorium to wymarzona pozycja literacka na aktualną pogodę za oknami. Jest ciepło, przyjemnie, więc taka lekka lektura sprawi nam jeszcze większą radość. Autorka potrafiła zręcznie połączyć kryminał z nutką zdrowego, dobrego humoru. Całość jednocześnie nie traci na atrakcyjności, książka wciąga i nie jest przewidywalna. Uwierzcie mi, że tutaj nie spodziewałam się żadnych fajerwerków. Ja nie znam się na kryminałach, więc pewnie trudno mnie zaskoczyć tak, bym po nocach nie spała, tylko rozmyślała o przedstawionej w książce zagadce do rozwiązania dla detektywów. Natomiast w Trupie w sanatorium urzekło mnie to inne podejście Matyszczak do samego gatunku jakim jest kryminał. Mamy tutaj bowiem lekkość, ale jest i także sporo zupełnie poważniejszych momentów. Miałam też wrażenie, że im bliżej do zakończenia tej historii, tym akcja robiła się cięższa, a i humor też drastycznie się zmienił. Niemniej, bardzo podobał mi się finał książki, którego nota bene nie mogłam przewidzieć. 

Trup w sanatorium angażuje czytelnika, wciąga go w wir wydarzeń i nie pozwala mu być obojętnym na przedstawioną tutaj historię. Jestem przekonana, że w najbliższym czasie sięgnę po pozostałe dzieła z tej serii, bo nawet nie wypada znać tylko ostatni, szósty tom ;) Nie byłabym też sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na okładkę. Ta jest klimatyczna, kolorowa i po prostu piękna! Dobra, koniec tych zachwytów - zachęcam was do bestsellera Trupa w sanatorium Ot, po prostu tyle. 

Za egzemplarz dziękuję księgarni TaniaKsiazka.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz