Tytuł: Pierwsze słowo
Autor: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 319
Oprawa: miękka
Opis
Pewnej nocy do jednej zamkowej celi trafia trzech morderców carów, a
każdy z nich słuszny i jedyny. Wallenrod, Winkelried i Wawrzyniec,
namaszczony może nie pośród królewskiego truchła w kościelnych
podziemiach, ale przecież też w podziemiach... gorzelni.
Stanisław Kozik nieoczekiwanie dla siebie znajduje się w odmiennym stanie żywotności. Sokółek zamienia się w słup soli w pewnym rozkosznie fikuśnym przedsiębiorstwie. A Oda Kręciszewska w dniu pogrzebu w lustrze dostrzega wąsik swojej matki, co prowadzi ją do podjęcia pewnych niezbyt przemyślanych, ale całkiem udanych życiowych decyzji.
W tym tomie opowiadań nie brakuje też postaci już czytelnikom znanych, jak choćby pewnego pisarza o wyglądzie zmiętego muszkietera i jego prywatnego anioła. W bamboszkach.
Czasem dowcipnie, innym razem mrocznie. Zawsze klimatycznie i z wielką klasą. Czy to zamtuz, czy biuro komisji przyznającej Certyfikat Międzynarodowej Jakości Fantastycznej, czy carski zamek, a może tonące we mgle zaułki miasta – Marta Kisiel udowadnia, że jej wyobraźnia (podobnie jak poczucie humoru) nie ma żadnych granic.
Stanisław Kozik nieoczekiwanie dla siebie znajduje się w odmiennym stanie żywotności. Sokółek zamienia się w słup soli w pewnym rozkosznie fikuśnym przedsiębiorstwie. A Oda Kręciszewska w dniu pogrzebu w lustrze dostrzega wąsik swojej matki, co prowadzi ją do podjęcia pewnych niezbyt przemyślanych, ale całkiem udanych życiowych decyzji.
W tym tomie opowiadań nie brakuje też postaci już czytelnikom znanych, jak choćby pewnego pisarza o wyglądzie zmiętego muszkietera i jego prywatnego anioła. W bamboszkach.
Czasem dowcipnie, innym razem mrocznie. Zawsze klimatycznie i z wielką klasą. Czy to zamtuz, czy biuro komisji przyznającej Certyfikat Międzynarodowej Jakości Fantastycznej, czy carski zamek, a może tonące we mgle zaułki miasta – Marta Kisiel udowadnia, że jej wyobraźnia (podobnie jak poczucie humoru) nie ma żadnych granic.
Pomieszanie z poplątaniem ;)
Pamiętajcie jak przy recenzji książki Nomen Omen pisałam wam, że muszę nadrobić zaległości w twórczości Marty Kisiel? A że nie lubię rzucać słów na wiatr, wykonałam w pewnym sensie to, co wcześniej zaplanowałam. Sięgnęłam po książkę, która bardzo mnie zaintrygowała. I może nie tyle tytułem, co okładką. Zanim jednak opowiem wam o swoich wrażeniach dotyczących przykładowo obwoluty, czas skupić się na wnętrzu dzieła. Marta Kisiel jest znaną twórczynią w świecie fantastyki, więc dla znawców tematu, akurat ta recenzja nie będzie szczególnym zaskoczeniem. Ja również byłam przygotowana na to, co znajdę we wnętrzu tego egzemplarza, lecz sami doskonale wiecie, że z jakością książek bywa różnie. Tutaj obawiałam się, czy forma całego czytadła skradnie moje serducho, czy będzie raczej prawdziwą męczarnią i karą za grzechy. Moje obawy okazały się być jednak bezpodstawne - Pierwsze słowo czytało mi się po prostu wspaniale. I chociaż byłam zaskoczona samą formą książki i nie liczyłam nawet na coś tak szalonego, to uwierzcie mi, wielbiciele pióra Marty Kisiel mogą czuć się spokojni, a przede wszystkim usatysfakcjonowani.
Pierwsze słowo to właściwie taki zbiór różnorodnych opowiadań. Czasem są one tak pokręcone, tak dziwaczne, że aż genialne. Jest ich aż jedenaście i poszczególne były publikowane już w różnych antologiach, a część oczywiście jest nowa i świeżutka. Tematyka tych opowiadań jest naprawdę różnorodna. Nie ukrywam, że nad sporą częścią tych utworów należy się porządnie zastanowić, by zrozumieć ich sens. Ja to lubię i kupuję bez żadnego wahania. Zbiór otwiera opowiadanie prześmiewające nieco rynek pracy - ten nasz, ale i obecny w świecie fantasy. Równie humorystycznie jest w utworze Nawiedziny. Pierwsze słowo to nie tylko uśmiechanie się podczas lektury, bowiem autorka pomyślała i o mroczniejszych opowiadaniach. Mnie do gustu przypadło najmocniej
Katábasis.Tytułowe Pierwsze słowo też wybija w fotel i jeszcze po zakończeniu lektury, mocno siedzi w głowie czytelnika.
Technicznie
Okładka książki Marty Kisiel jest magiczna i po prostu boska. Nie mogłam przestać się w nią wpatrywać, bo ciągle gdzieś przykuwała mój wzrok. Pasuje idealnie do samej powieści, ale i nie zdradza zbyt wiele.
Jeśli chodzi o opowiadania, to tak jak wspominałam, pisane są one w różnym stylu, wywołują różne emocje. Wyobraźcie sobie, że autorka od razu na wstępie zaznacza, iż nie potrafi pisać opowiadań. Ja jednak twierdzę inaczej, bo jej zbiór, jak na taki debiut, wypadł fantastycznie. Styl Marty Kisiel jest uzależniony od danego utworu. Wiadomo, że inaczej pisze się opowiadanie humorystyczne, a inaczej takie, które ma zaskoczyć czytelnika swą mrocznością. Wyobraźnię ma naprawdę przebogatą i aż zazdroszczę pani Marcie tylu pomysłów! W jej opowiadaniach ciągle coś się dzieje, autorka nie boi się opisywać problemów aktualnych we współczesnym świecie. W tym zbiorze pojawia się problem samotności, niezrozumienia, braku akceptacji, wyścigu szczurów. Naprawdę, jest co czytać i podziwiać. Ja nie jestem fanką zbioru opowiadań, ale dla tak świetnie przemyślanej i skonstruowanej książki, można zrobić wyjątek.
Podsumowując
Pierwsze słowo to coś innego, coś, co czyta się lekko i przyjemnie, lecz z prawdziwym zaangażowaniem. Nie wszystkie opowiadania są bez skazy, idealne i dopracowane w najmniejszym, najdrobniejszym calu. Były takie, dokładnie trzy, które niestety mnie nudziły, ale reszta... prawdziwy majstersztyk. O Marcie Kisiel słyszałam opinie różne, ale większość należy do pozytywnych. Ja sama jestem od jakiegoś czasu fanką autorki i z przyjemnością sięgnę po każdą książkę, która wyjdzie spod jej pióra. Pierwsze słowo przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom fantastyki, ale każdemu, kto ma już dość tradycyjnych obyczajówek, thrillerów i podobnych im dzieł. Już pierwsze opowiadanie uświadamia nam, że mamy do czynienia z oryginalnym, zaskakującym zbiorem utworów. Dalej jest tylko lepiej...
Pierwsze słowo to właściwie taki zbiór różnorodnych opowiadań. Czasem są one tak pokręcone, tak dziwaczne, że aż genialne. Jest ich aż jedenaście i poszczególne były publikowane już w różnych antologiach, a część oczywiście jest nowa i świeżutka. Tematyka tych opowiadań jest naprawdę różnorodna. Nie ukrywam, że nad sporą częścią tych utworów należy się porządnie zastanowić, by zrozumieć ich sens. Ja to lubię i kupuję bez żadnego wahania. Zbiór otwiera opowiadanie prześmiewające nieco rynek pracy - ten nasz, ale i obecny w świecie fantasy. Równie humorystycznie jest w utworze Nawiedziny. Pierwsze słowo to nie tylko uśmiechanie się podczas lektury, bowiem autorka pomyślała i o mroczniejszych opowiadaniach. Mnie do gustu przypadło najmocniej
Katábasis.Tytułowe Pierwsze słowo też wybija w fotel i jeszcze po zakończeniu lektury, mocno siedzi w głowie czytelnika.
Technicznie
Okładka książki Marty Kisiel jest magiczna i po prostu boska. Nie mogłam przestać się w nią wpatrywać, bo ciągle gdzieś przykuwała mój wzrok. Pasuje idealnie do samej powieści, ale i nie zdradza zbyt wiele.
Jeśli chodzi o opowiadania, to tak jak wspominałam, pisane są one w różnym stylu, wywołują różne emocje. Wyobraźcie sobie, że autorka od razu na wstępie zaznacza, iż nie potrafi pisać opowiadań. Ja jednak twierdzę inaczej, bo jej zbiór, jak na taki debiut, wypadł fantastycznie. Styl Marty Kisiel jest uzależniony od danego utworu. Wiadomo, że inaczej pisze się opowiadanie humorystyczne, a inaczej takie, które ma zaskoczyć czytelnika swą mrocznością. Wyobraźnię ma naprawdę przebogatą i aż zazdroszczę pani Marcie tylu pomysłów! W jej opowiadaniach ciągle coś się dzieje, autorka nie boi się opisywać problemów aktualnych we współczesnym świecie. W tym zbiorze pojawia się problem samotności, niezrozumienia, braku akceptacji, wyścigu szczurów. Naprawdę, jest co czytać i podziwiać. Ja nie jestem fanką zbioru opowiadań, ale dla tak świetnie przemyślanej i skonstruowanej książki, można zrobić wyjątek.
Podsumowując
Pierwsze słowo to coś innego, coś, co czyta się lekko i przyjemnie, lecz z prawdziwym zaangażowaniem. Nie wszystkie opowiadania są bez skazy, idealne i dopracowane w najmniejszym, najdrobniejszym calu. Były takie, dokładnie trzy, które niestety mnie nudziły, ale reszta... prawdziwy majstersztyk. O Marcie Kisiel słyszałam opinie różne, ale większość należy do pozytywnych. Ja sama jestem od jakiegoś czasu fanką autorki i z przyjemnością sięgnę po każdą książkę, która wyjdzie spod jej pióra. Pierwsze słowo przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom fantastyki, ale każdemu, kto ma już dość tradycyjnych obyczajówek, thrillerów i podobnych im dzieł. Już pierwsze opowiadanie uświadamia nam, że mamy do czynienia z oryginalnym, zaskakującym zbiorem utworów. Dalej jest tylko lepiej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz