Tytuł: Żółte ślepia
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Opis
-
Najnowsza fantastyczno-historyczna powieść Marcina Mortki!Jest 995 rok. Medvid to potężny, barczysty wojownik, który od zawsze wiernie towarzyszy księciu Bolkowi, próbującemu zjednoczyć kraj pod swoim panowaniem. Medvid doradza księciu, jak okiełznać słowiańskie moce magiczne – jak postępować z żercami, gdzie szukać wilkołaków i wodników, czym przekupić miejscowe wiedźmy i rusałki, jak przepędzić licha, leszych i latawice. Jednak na książęcym dworze coraz więcej do powiedzenia mają niemieccy księża misjonarze.Los Medvida też jest niełatwy, łączy go bowiem tajemna miłość z żoną księcia, węgierską księżniczką Hajną.
Idzie nowe!
Przyszedł czas na lekturę i recenzję czegoś innego, a mianowicie czegoś z gatunku, który najbardziej lubię. Ostatnio fantastykę zepchnęłam troszkę na dalszy plan, lecz za sprawą wydawnictwa Uroboros i nowości od Marcina Mortki, powróciłam do tego, co faktycznie ubóstwiam. Zdecydowałam się na przeczytanie Żółtych ślepi praktycznie w momencie, gdy tylko powieść dostrzegłam w zapowiedziach. Bardzo lubię takie czytadła, które osadzone zostały w naszym kraju, za czasów panowania jakichś królów. Lubię słowiańskie klimaty i wiążące się z nimi wierzenia. Tutaj aż roi się od wiedźm, wodników, magii wszelakiego rodzaju, która niekoniecznie musi być albo dobra albo zła. Z czeluści swojej kiepskiej pamięci wyciągnęłam również pozytywne wrażenia, jeśli chodzi o dorobek pisarski Marcina Mortki. Pamiętam, że coś już od niego czytałam i to bardzo mi się podobało, więc zgarnięcia do swojej biblioteczki Żółtych ślepi, po prostu nie mogłam sobie odmówić. Dziś mogę stwierdzić, iż była to decyzja doskonała. Chwalimy zagranicznych twórców fantastki, a tu w naszym kraju, mamy takiego mistrza! Zaraz wam wszystko wyjaśnię, a dokładnie czym tak naprawdę zostałam zachwycona...
Przenieśmy się do Gniezna z czasów Bolesława Chrobrego. Bohaterem powieści jest Medvid. To człowiek, który tylko z pozoru może wydawać się gburem, a tak naprawdę jest to bardzo mądra, dzielna i złożona osobistość. Służy on zawsze i wciąż księciu Bolkowi. Macha więc młotem na prawo i lewo, walczy z przeróżnymi, słowiańskimi stworami i broni tych, których ceni i kocha. I żyłby sobie tak aż do śmierci, gdyby nie pojawiające się zmiany... Pewnego dnia Medvid budzi się w pustym grodzie. Mieszkańcy gdzieś zniknęli, a sprawcy całego zamieszania, pozostawili po sobie tylko ptasie ślady i świadka, który niewiele może pomóc. Medvid postanawia uratować zaginionych, bo w sumie nie ma innego wyjścia. To będzie trudne zadanie, ponieważ nie wie od czego zacząć, czy mu się uda, a szerzące się chrześcijaństwo totalnie komplikuje sprawę. Pomocą służy mu jednak między innymi Gosława - wiedźma, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Gdzie podziali się gnieźnianie? Czy jeszcze żyją?
Technicznie
Jeny, tyle tutaj zaskoczeń mnie spotkało, że w sumie nie wiem od czego zacząć. Zakochałam się w tej książce na zabój i bardzo żałuję, iż jest to tylko jeden tom, a nie jakaś seria, czy cykl. Mam jednak nadzieję, że Mortka coś jeszcze wymyśli i nie zmarnuje tak wyrazistej osobowości, jaką jest Medvid. Bo właśnie ten bohater gra tutaj pierwsze skrzypce i stanowi prawdziwą ozdobę Żółtych ślepi. Jest cholernie uparty i nieustępliwy, ale w głębi duszy to postać o dobrym serduchu. Fakt, miał pecha w uczuciowych sprawach, ale wybitnie radził sobie z tymi wszystkimi magicznymi stworzeniami. Drugą ciekawą osobistością jest wiedźma Gosława. Ta bohaterka zachwyciła mnie swą mądrością, siłą i... ciętym językiem. Ogólnie rzecz ujmując, cała powieść została wzbogacona rubasznym humorem, co nieco studzi te wszystkie emocje.
Żółte ślepia, to według mnie bardzo udane połączenie książki przygodowej i powieści fantastycznej. Mamy bowiem takich bohaterów z krwi i kości, walkę na śmierć i życie, podróż w nieznane, chęć uratowania współbratymców, miłosne problemy. Jest jednak jeszcze ogromna dawka magii, zbiór dziwnych stworów i nawiązanie do słowiańskich bogów. To wszystko sprawia, że Żółte ślepia zaskakują, trzymają w napięciu i nic tutaj nie jest w żaden sposób przewidywalne. Ta książka to wielka niewiadoma i wspaniała niespodzianka dla fanów gatunku i oczywiście czytelników znających pióro Marcina Mortki.
Podsumowując
Komu mogłabym polecić książkę... Cóż, na samym początku myślałam, że będzie to powieść typowo dla nastolatków, jednak sporo tutaj ostrzejszych momentów, które nie pasują do tej kategorii wiekowej. Dlatego uważam, iż Żółte ślepia mogą spokojnie czytać dorośli ( oraz oczywiście starsza młodzież). Nie będą się nudzić, bo nie ma takiej opcji, a z pewnością poznają bohatera, który nie ma nic wspólnego z tępymi siłaczami, stworzonymi tylko do wywijania bronią.
Bardzo spodobał mi się klimat powieści, ten dreszczyk emocji, co będzie dalej. Tego oczekuję od dobrej książki przygodowej czy fantastycznej. Mam więc nadzieję, że i wy sięgnięcie po Żółte ślepia, gdy tylko pojawią się w księgarniach. Zachęciłam was do przeczytania niniejszej nowości? Uważam, że tak! Dajcie potem koniecznie znać, czy się podobało i czy było warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz