niedziela, 29 marca 2015

Tam, gdzie nie sięga już cień (przedpremierowo).


Autor: Hanna Kowalewska
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: miękka
Liczba stron: 468
Premiera: 23.04.2015
Jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch książek Hanny Kowalewskiej. Jej poprzednie dzieła przypadły mi do gustu, więc nic nie stało na przeszkodzie, bym poznała kwietniową nowość tej samej autorki. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po ciepłą, typowo babską powieść, która przyniesie mi odrobinę relaksu i stanowić będzie ucieczkę od codziennej bieganiny. Okładka prezentuje się wybitnie. Ma w sobie coś romantycznego, tajemniczego... Aż chce się sięgnąć po powieść i całkowicie zagłębić w opowiedzianej historii. Niech żadne sygnały z zewnątrz nawet nie myślą mi przeszkadzać! Oto gratka dla kobiet, które tak jak ja, lubią opowieści pełne realizmu. 

Inka wreszcie może uznać swe życie za względnie poukładane. Wyjeżdżając z nadmorskiej miejscowości, Jantarni, wiedziała, że już nigdy tam nie powróci. Z tym miejscem wiązało się dzieciństwo, ale i niemiłe wspomnienia, a wręcz całkowity chłód i "urzędowe" relacje. Teraz żyjąc w stolicy, pracując jako graficzka, ma niewiele czasu na rozmyślania. Jednak nadejście telegramu od dawno niewidzianej ciotki Berty, przekreśli wszystkie plany i utarte schematy codzienności. Inka będzie musiała znów powrócić do Jantarni, ponieważ ciotka jest umierająca. Ma dziewczynie do przekazania coś ważnego, coś o czym Inka musi wiedzieć. Trzeba więc spełnić ostatnią wolę Berty.
Gdy Inka przybywa na miejsce, nikt poza ciotką nie wita jej z uśmiechem na twarzy i szeroko rozłożonymi ramionami. Na każdym kroku dziewczyna czuje niechęć, a nawet wrogość. O co w tym wszystkim chodzi? Dodatkowo wspomnienia powracają ze zdwojoną siłą, więc Inka dochodzi do wniosku, że wcale nie oddzieliła się od przeszłości grubą kreską. Jak potoczą się dalsze losy naszej bohaterki? Czy będzie jej pisane szczęście oraz spokój? 

Po raz kolejny przekonałam się, że Hanna Kowalewska jest prawdziwą mistrzynią. "Tam, gdzie nie sięga już cień", to według mnie jej najlepsza książka jaką miałam okazję przeczytać. Wiem doskonale, iż część osób może kręcić nosem na kolejną opowiastkę o zagubionej w życiu, dorosłej kobiecie, ale ja polubiłam Inkę i z chęcią poznałabym dalsze losy tej bohaterki. Może autorka pokusi się o kontynuację? Zobaczymy, a póki co, gorąco was namawiam do przeczytania niniejszego dzieła. Książka jest pełna realizmu, bo historia tutaj przedstawiona, może się przydarzyć każdemu z nas. Przecież nie wiemy co nas czeka w ciągu najbliższych lat, jedna wiadomość zmienia wszystko, tak jak w przypadku Inki. 
Główna bohaterka, zyskała w mych oczach. Kibicowałam jej do ostatniej strony, wspólnie przeżywałyśmy każdy smutek, każde niepowodzenie. Nawet jednocześnie wycierałyśmy łzę toczącą się po policzku. Trzeba posiadać niesamowity talent, dbać o czytelnika, by stworzyć tak charakterystyczną, przekonywującą osobistość. Również ciotka Berta wypadła na prawdę znakomicie. Na łożu śmierci chciała jeszcze załatwić niedokończone sprawy, a tym samym, móc w spokoju odejść z tego świata. Ogólnie rzecz biorąc, reszta postaci została dopracowana w najmniejszym szczególe, każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego.

Czytanie "Tam, gdzie nie sięga już cień", przynosi nam odrobinę wzruszeń, radości, okazję do przemyślenia pewnych spraw. Czasem możemy wybuchnąć głośnym śmiechem, a czasem uronić niejedną łzę. Książka daje nam nadzieję na lepsze jutro bo pokazuje, że po burzy musi też zaświecić słońce. Czytanie tak fantastycznego, pełnego ciepła i miłości dzieła, było dla mnie czystą przyjemnością. Spodziewałam się, że autorka mnie nie rozczaruje i tym razem, mogę uznawać się za nieomylną :) Do premiery książki pozostało jeszcze trochę czasu, niemniej jednak, powoli przygotowujcie się na znakomitą lekturę rodzimej pisarki.

OCENA
5 / 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz